Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

W nocy w ogóle nie zmrużyłam oka, gdy tylko udało mi się zasnąć to od razu się wybudzałam, mając przed sobą obraz Brett'a . Stiles Spał na materacu na podłodze, a Scott na kanapie w salonie.

Uznałam, że wrócę już do domu, bo chciałam się przebrać i pójść do szpitala. Podniosłam się do pozycji siedzącej, a następnie wstałam z łóżka. Wzięłam swoje ubrania i omijając śpiącego kuzyna, czmychnęłam do łazienki.

Ubrania, w których spałam, złożyłam w kostkę i położyłam na biurku, pościeliłam łóżko i napisałam liścik.

Hej Stiles, poszłam już do domu, musiałam się ogarnąć.Dziękuję za wczoraj, jeśli będziesz mnie szukał to będę w szpitalu albo domu. Miłego dnia, kocham cię <3 L.


Zaraz po przekroczeniu progu domu ruszyłam pod prysznic. Woda skutecznie rozluźniła moje ciało, po wyjściu z kabiny wytarłam się ręcznikiem, ubrałam bieliznę, czarne spodnie i bordowy sweter. Dzisiaj pogoda w Beacon Hills nie sprzyjała.

Zeszłam do kuchni gdzie zrobiłam sobie śniadanie, które w ciszy jadłam. Włożyłam naczynia do zmywarki i spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę 8:05. Postanowiłam w końcu pójść do szpitala. Założyłam buty i kurtkę, zamknęłam drzwi na klucz, a następnie ruszyłam w stronę szpitala.


Droga nie zajęła mi długo, kiedy weszłam do środka, do moich nozdrzy dotarł ten specyficzny zapach, na który mnie mdliło. Weszłam do windy i nacisnęłam guziczek z odpowiednim piętrem.

Stanęłam przed drzwiami i zawahałam się. Wejść czy nie ? Bałam się, że może mnie wyrzucić, bo w końcu to przeze mnie został pobity. Odliczyłam w myślach do dziesięciu i w momencie, w którym klamka zetknęła się z moją ręką, usłyszałam znajomy głos.

- Cześć Liv, spokojnie już się wybudził i wszystko z nim w porządku - odwróciłam głowę,a moim oczom ukazała się mam Scott'a. Uśmiechnęłam się do niej, co odwzajemniła i poszła dalej.

Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Białe ściany, szafka, kwiatki, telewizor, dwa krzesła i łóżko, na którym spał. Podeszłam bliżej łóżka i usiadłam na krześle. Przyjrzałam mu się, miał kilka szwów na głowie i plaster na policzku. Podniosłam się lekko i pocałowałam go w policzek, kąciki jego ust uniosły się, jakby się uśmiechał. Zaśmiałam się pod nosem.


Obudziłam się gdy czyjaś ręka głaskała mnie po włosach. Podniosłam się gwałtownie, ale po chwili stwierdziłam, że był to zły pomysł. Spadłam z krzesła i usłyszałam śmiech, spojrzałam w oczy rozbawionego chłopaka.

- Taa... Bardzo śmieszne Brett - chłopak dalej się śmiał, w jego oczach pojawiły się łzy. Po chwili dołączyłam do niego.

Gdy w końcu się ogarnęliśmy, znowu usiadłam na krześle i spojrzałam na swoje dłonie. Nie mogłam znaleźć sensownego tematu do rozmowy, jednak on postanowił to zmienić.

- Tak w ogóle to cześć Liv.

- Cześć.

Znowu zapanowała cisza. Bardzo chciałabym go przeprosić za zachowanie Liam'a, ale nie mam pojęcia jak to zrobić.

- Dzięki - usłyszałam.

Podniosłam głowę, od razu ujrzałam szare tęczówki chłopaka. Uniosłam brwi dając mu znak, że nie rozumiem o co mu chodzi.

- Za to, że mnie znalazłaś i tu zabrałaś. - dodał.

- Tak naprawdę to Stiles i Scott mi pomogli.

- Prawda, ale to ty mnie znalazłaś. Naprawdę ci dziękuję - uśmiechnął się

- Nie ma za co - odwzajemniłam go - która godzina ?

- Gdzieś koło południa - wytrzeszczyłam oczy.

- Ile już nie śpisz ?

- Nie wiem, z 3 godziny.

- Przepraszam, nie chciałam zasnąć. Nawet nie wiem kiedy to się stało, chociaż mogłeś mnie obudzić.

- Daj spokój, nie miałem serca cię budzić.

W tym momencie drzwi się otworzyły, a do środka weszli Stiles ze Scott'em. Zmarszczyłam brwi, ale przypomniało mi się, że napisałam kartkę Stilinski'emu gdzie może mnie zastać. Kuzyn usiadł na krześle po drugiej stronie łóżka, a alfa oparł się o ścianę. Spojrzałam na Brett'a, który był zdziwiony widokiem tych dwóch idiotów.

-Dobra, idę po kawę. Kupić wam coś ? - zapytałam.

Chłopaki pokręcili przecząco głowami, więc wstałam i ruszyłam w stronę automatu. Usiadłam na krześle i czekałam, po chwili obok mnie usiadł Stiles. W między czasie odebrałam swoją kawę. Stilinski położył swoją rękę na mojej. Spojrzałam na niego pytająco.

- Usiądź - poprosił, wykonałam jego prośbę - Dlaczego tak wcześnie rano wyszłaś ? Martwiłem się o ciebie Livcia.

- Przepraszam, no ale przecież zostawiłam kartkę na twoim biurku, a w ogóle w nocy nie zmrużyłam oka i poszłam się ogarnąć.

- Wiem, wiem. - westchnął - Odpowiesz mi na jedno pytanie ? Tylko szczerze.- przytaknęłam i upiłam trochę kawy - Czy nie zauważyłaś ostatnio niczego podejrzanego ?

Odwróciłam głowę i przygryzłam wargę. Musiałabym mu powiedzieć o tych wilkołakach w lesie, plus o jego bluzie. Spojrzałam na niego niewinnie na co jęknął.

- Um... No w sumie to tak. Pamiętasz jak byłam u ciebie na obiedzie ? - przytaknął - No i wracałam wtedy przez las. Daj mi dokończyć - dodałam szybko widząc jak już otwiera usta. - Byłam gdzieś w połowie drogi i usłyszałam trzask łamanej gałęzi. Były to dwa wilkołaki, a z ich ust ciekła krew. Zaczęłam uciekać, zgubiłam ich, ale jeden z nich podrapał mi plecy. Gdy wychodziłam z lasu wpadłam na Brett'a. Pomógł mi.

Wyraz twarzy chłopaka zmienił się. Nagle gwałtownie wstał i przyciągnął mnie do jego klatki piersiowej. Kawa wylądowała na ziemi. Zaczęliśmy się śmiać.

- Dobrze, że nic ci się nie stało. Muszę podziękować Talbot'owi, że zajął się moją malutką siostrzyczką. - zachichotałam - Pora wracać. Idziemy ? - przytaknęłam i razem ruszyliśmy w stronę sali.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro