Rozdział 3
Dużo myślałam o tym co się stało. Chciałam się dowiedzieć co takiego zrobił Liam, że jego poprzednia drużyna reagowała na niego alergią. Postanowiłam go o wszystko wypytać po lekcjach.
W nocy nie mogłam zasnąć i przez to teraz wygladam jak bym balowała przez tydzień. Ogarnęłam się w miarę szybko i zeszłam do kuchni. Mama podsunęła mi śniadanie pod nos i kawę, oparła się o blat i wlepiła we mnie swoje oczy.
- Kochanie jest sprawa, razem z ojcem dzisiaj jedziemy w delegację i nie będzie nas pięć dni. Myślę, że jak przyjedziemy dom bedzie w takim samym stanie w jakim go zostawimy -zaśmiałam się słysząc wypowiedź rodzicielki.
- Spokojnie mamo.
- Ufam Ci Liv. Dlatego wiem, że mnie nie zawiedziesz.
- Wiem. - westchnęłam - Kiedy wyjeżdżacie ?
- Dzisiaj po południu. Tata podwiezie Cię do szkoły.
-Yhym.
W sumie nie był to pierwszy raz kiedy zostawałam sama w domu, zazwyczaj zapraszałam wtedy Masona, Liama i robiliśmy maraton filmowy. Tak postanowiłam i tym razem.
Dokończyłam śniadanie, talerz włożyłam do zlewu i poszłam ubrać buty. Po chwili poczułam na sobie czyiś wzrok, podniosłam głowę i zobaczyłam uśmiechnięta mamę w towarzystwie taty. Louis* oznajmił, że będzie czekać w samochodzie.
- Obiad masz w lodówce, powinno wystarczyć na dwa dni. W razie czego wiesz gdzie mieszka Stiles. Pieniądze zostawię Ci na komodzie w salonie - oznajmiła Rose*
Tak Stiles to mój kuzyn, a jego tata i moja mama to rodzeństwo.
- Dzięki
- W razie czego dzwoń. Kocham Cię.
- Ja też Cię kocham. - przytuliłam ją -Pa.
- Pa.
Po dotarciu do szkoły podeszłam do szafki i wyciągnęłam podręcznik. Na lekcję dotarłam równo z dzwonkiem. Usiadłam w ostatniej ławce, a mój wzrok przykuł widok za oknem, a mianowicie boisko do lacrosse. Chlopaki właśnie zaczynali terning. Nauczyciel prowadzący lekcję wogóle nie zwracał na mnie uwagi, więc było mi to na rękę. Gdzieś w połowie lekcji na trening przybyła cała drużyna Devenford Prep z Brettem na czele.
Na przerwie poszłam na trybuny. Wzrokiem szukałam Liama, zauważyłam go siedzącego na ławce. Podeszłam i poklepalam go po ramieniu.
- Hej
- Cześć Liv -wstał i przytulił mnie - Co tam?
- Całkiem dobrze, a u ciebie? Widzę, że sobie jakoś radzisz.
- Po wczorajszym staram się opanować. Na ten moment całkiem nieźle mi to wychodzi. - posiedział ze śmiechem. Spojrzałam na niego podejrzliwie - Nic nie zrobiłem.
- Nieważne - mruknęłam - Przyjdziesz dzisiaj do mnie? Wiesz rodzice wyjechali i możemy sobie zrobić maraton filmowy.
- Pewnie, dawno nic nie oglądaliśmy. Dzisiaj o osiemnastej ?
- Tak. Powiesz Masonowi?
- Jasne. Słuchaj, naprawdę chciałbym jeszcze pogadać, ale mam trening, a ty lekcje więc do zobaczenia - przytulił mnie i pobiegł na boisko.
- Do zobaczenia - powiedziałam cicho.
Gdy wychodziłam z boiska poczułam na sobie czyiś wzrok. Rozejrzałam się i zobaczyłam Talbota mierzącego mnie wzrokiem. Przygryzł wargę, a ja przewróciłam oczami i wróciłam do szkoły.
Po lekcjach wróciłam do domu, zjadłam obiad i usiadłam na kanapie w salonie. Po dłuższej chwili do moich uszu dotarł dźwięk telefonu. Dzwonił Mason.
- Hej.
- Cześć Olivia. Przepraszam, ale nie dam rady dzisiaj przyjść.
- Spoko, nic się nie stało.
- Naprawdę chciałbym przyjść, ale mama tak nagle oznajmiła, że jedziemy do babci.
- Jest okej Mason. Nastepnym razem.
- Nie gniewasz się?
- Nie. Po prostu chce mi się z ciebie śmiać.
- Ta... Nie wiem jak ja to przeżyje.
- Wierzę w ciebie. Trzymaj się.
- Pa.
Rozłączyłam się i zaczęłam chichotać, ponieważ jego babcia zawsze szczypie go w policzki i mówi na niego Jason.
W drodze do sklepu towarzyszył mi lekki wiaterek i śpiew ptaków. Gdy przechodziłam obok domu Talbota, zauważyłam go opierającego się o balkon. Był bez koszulki i miał okulary przeciwsłoneczne na nosie.
W sklepie byłam po pięciu minutach. W koszyku znalazły się żelki, popcorn, chipsy i czekoladki.
Jedzenie i picie postawiłam na biurku, a laptopa na łóżku. Mialam jeszcze trochę czasu zanim przyjdzie Liam więc postanowiłam się przebrać. Ubrałam za dużą koszulkę taty i spodnie dresowe. W końcu usłyszałam dzwonek, wpuściłam chłopaka do środka i poszliśmy do mojego pokoju. Liam rozłożył sie na łóżku, a na swoich kolanach położył laptopa.
- To co oglądamy moja mała przyjaciółeczko.
- A co proponujesz? - zapytałam i położyłam się obok chłopaka.
- Wiesz już dawno chciałem to zobaczyć, a teraz jest okazja - powiedział tajemniczo - Deadpool.
- Okej. - Chłopak objął mnie i włączył film.
Po skończonym filmie zdobyłam się na odwagę i postanowiłam wypytać Liam'a dlaczego Devenford reagował na niego alergią.
- Liam?
- Tak?
- Um... Mogę zadać Ci takie jedno pytanie? - wlepił swoje oczy w moją osobę i powoli przytaknął - Tylko nje bądź na mnie zły.
- Dajesz Liv.
- Co się stało, że twoja poprzednia drużyna tak na ciebie reaguje? -
Chłopak wyraźnie sie spiął. Wstrzymałam powietrze, a on westchnął. - Dobra zapomnij, głupie pytanie.
- Nie, nic się nie stało Olivio - nabrał powietrza do płuc i powoli go wypuścił - Wiesz, że mam napady agresji prawda? - przytaknęłam - No więc terener posadził mnie na ławce do końca sezonu za agresywną grę. Wkurzyłem się i ozdobiłem mu auto.
- W jakim sensie ozdobiłeś mu auto? - chłopak zaśmiał się.
- Zniszczyłem go łomem.
- Liam - spojrzał na mnie - Ty buntowniku. - zaczęliśmy się śmiać.
Zdziwiło mnie wyznanie Liam'a, po części trochę go rozumiałam, ale z drugiej strony to co zrobił było nieodpowiedzialne. Resztę wieczoru spędziliśmy na oglądaniu filmów i wygłupianiu się.
~~~
*Louis - tata Liv
*Rose - mama Liv
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro