Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Dużo myślałam o tym co się stało. Chciałam się dowiedzieć co takiego zrobił Liam, że jego poprzednia drużyna reagowała na niego alergią. Postanowiłam go o wszystko wypytać po lekcjach.

W nocy nie mogłam zasnąć i przez to teraz wygladam jak bym balowała przez tydzień. Ogarnęłam się w miarę szybko i zeszłam do kuchni. Mama podsunęła mi śniadanie pod nos i kawę, oparła się o blat i wlepiła we mnie swoje oczy.

- Kochanie jest sprawa, razem z ojcem dzisiaj jedziemy w delegację i nie będzie nas pięć dni. Myślę, że jak przyjedziemy dom bedzie w takim samym stanie w jakim go zostawimy -zaśmiałam się słysząc wypowiedź rodzicielki.

- Spokojnie mamo.

- Ufam Ci Liv. Dlatego wiem, że mnie nie zawiedziesz.

- Wiem. - westchnęłam - Kiedy wyjeżdżacie ?

- Dzisiaj po południu. Tata podwiezie Cię do szkoły.

-Yhym.

W sumie nie był to pierwszy raz kiedy zostawałam sama w domu, zazwyczaj zapraszałam wtedy Masona, Liama i robiliśmy maraton filmowy. Tak postanowiłam i tym razem.

Dokończyłam śniadanie, talerz włożyłam do zlewu i poszłam ubrać buty. Po chwili poczułam na sobie czyiś wzrok, podniosłam głowę i zobaczyłam uśmiechnięta mamę w towarzystwie taty. Louis* oznajmił, że będzie czekać w samochodzie.

- Obiad masz w lodówce, powinno wystarczyć na dwa dni. W razie czego wiesz gdzie mieszka Stiles. Pieniądze zostawię Ci na komodzie w salonie - oznajmiła Rose*

Tak Stiles to mój kuzyn, a jego tata i moja mama to rodzeństwo.

- Dzięki

- W razie czego dzwoń. Kocham Cię.

- Ja też Cię kocham. - przytuliłam ją -Pa.

- Pa.

Po dotarciu do szkoły podeszłam do szafki i wyciągnęłam podręcznik. Na lekcję dotarłam równo z dzwonkiem. Usiadłam w ostatniej ławce, a mój wzrok przykuł widok za oknem, a mianowicie boisko do lacrosse. Chlopaki właśnie zaczynali terning. Nauczyciel prowadzący lekcję wogóle nie zwracał na mnie uwagi, więc było mi to na rękę. Gdzieś w połowie lekcji na trening przybyła cała drużyna Devenford Prep z Brettem na czele.

Na przerwie poszłam na trybuny. Wzrokiem szukałam Liama, zauważyłam go siedzącego na ławce. Podeszłam i poklepalam go po ramieniu.

- Hej

- Cześć Liv -wstał i przytulił mnie - Co tam?

- Całkiem dobrze, a u ciebie? Widzę, że sobie jakoś radzisz.

- Po wczorajszym staram się opanować. Na ten moment całkiem nieźle mi to wychodzi. - posiedział ze śmiechem. Spojrzałam na niego podejrzliwie - Nic nie zrobiłem.

- Nieważne - mruknęłam - Przyjdziesz dzisiaj do mnie? Wiesz rodzice wyjechali i możemy sobie zrobić maraton filmowy.

- Pewnie, dawno nic nie oglądaliśmy. Dzisiaj o osiemnastej ?

- Tak. Powiesz Masonowi?

- Jasne. Słuchaj, naprawdę chciałbym jeszcze pogadać, ale mam trening, a ty lekcje więc do zobaczenia - przytulił mnie i pobiegł na boisko.

- Do zobaczenia - powiedziałam cicho.

Gdy wychodziłam z boiska poczułam na sobie czyiś wzrok. Rozejrzałam się i zobaczyłam Talbota mierzącego mnie wzrokiem. Przygryzł wargę, a ja przewróciłam oczami i wróciłam do szkoły.

Po lekcjach wróciłam do domu, zjadłam obiad i usiadłam na kanapie w salonie. Po dłuższej chwili do moich uszu dotarł dźwięk telefonu. Dzwonił Mason.

- Hej.

- Cześć Olivia. Przepraszam, ale nie dam rady dzisiaj przyjść.

- Spoko, nic się nie stało.

- Naprawdę chciałbym przyjść, ale mama tak nagle oznajmiła, że jedziemy do babci.

- Jest okej Mason. Nastepnym razem.

- Nie gniewasz się?

- Nie. Po prostu chce mi się z ciebie śmiać.

- Ta... Nie wiem jak ja to przeżyje.

- Wierzę w ciebie. Trzymaj się.

- Pa.

Rozłączyłam się i zaczęłam chichotać, ponieważ jego babcia zawsze szczypie go w policzki i mówi na niego Jason.

W drodze do sklepu towarzyszył mi lekki wiaterek i śpiew ptaków. Gdy przechodziłam obok domu Talbota, zauważyłam go opierającego się o balkon. Był bez koszulki i miał okulary przeciwsłoneczne na nosie.
W sklepie byłam po pięciu minutach. W koszyku znalazły się żelki, popcorn, chipsy i czekoladki.

Jedzenie i picie postawiłam na biurku, a laptopa na łóżku. Mialam jeszcze trochę czasu zanim przyjdzie Liam więc postanowiłam się przebrać. Ubrałam za dużą koszulkę taty i spodnie dresowe. W końcu usłyszałam dzwonek, wpuściłam chłopaka do środka i poszliśmy do mojego pokoju. Liam rozłożył sie na łóżku, a na swoich kolanach położył laptopa.

- To co oglądamy moja mała przyjaciółeczko.

- A co proponujesz? - zapytałam i położyłam się obok chłopaka.

- Wiesz już dawno chciałem to zobaczyć, a teraz jest okazja - powiedział tajemniczo - Deadpool.

- Okej. - Chłopak objął mnie i włączył film.

Po skończonym filmie zdobyłam się na odwagę i postanowiłam wypytać Liam'a dlaczego Devenford reagował na niego alergią.

- Liam?

- Tak?

- Um... Mogę zadać Ci takie jedno pytanie? - wlepił swoje oczy w moją osobę i powoli przytaknął - Tylko nje bądź na mnie zły.

- Dajesz Liv.

- Co się stało, że twoja poprzednia drużyna tak na ciebie reaguje? -
Chłopak wyraźnie sie spiął. Wstrzymałam powietrze, a on westchnął. - Dobra zapomnij, głupie pytanie.

- Nie, nic się nie stało Olivio - nabrał powietrza do płuc i powoli go wypuścił - Wiesz, że mam napady agresji prawda? - przytaknęłam - No więc terener posadził mnie na ławce do końca sezonu za agresywną grę. Wkurzyłem się i ozdobiłem mu auto.

- W jakim sensie ozdobiłeś mu auto? - chłopak zaśmiał się.

- Zniszczyłem go łomem.

- Liam - spojrzał na mnie - Ty buntowniku. - zaczęliśmy się śmiać.

Zdziwiło mnie wyznanie Liam'a, po części trochę go rozumiałam, ale z drugiej strony to co zrobił było nieodpowiedzialne. Resztę wieczoru spędziliśmy na oglądaniu filmów i wygłupianiu się.

~~~
*Louis - tata Liv
*Rose - mama Liv

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro