Rozdział 5
Adam leżał na ziemi a łzy cały czas leciały z jego oczu. Nie zdawał sobie sprawy ile już minęło od zniknięcia Briana, 10 minut? Godzina? Chłopak nie mógł się skupić na upływie czasu. Myślał jedynie nad tym co właśnie stracił, jego jedyna szansa na zostanie kimś przepadła. A przynajmniej tak mu się wydawało. Jego płacz przerwał łagodny kobiecy głos dobiegający z tyłu.
- Wszystko dobrze ? - usłyszał chłopak. Odwrócił się a jego wzrok padł na rudowłosą piękność. Dziewczyna stojąca zanim miała idealną figurę i głębokie niebieski oczy. Wydawała się być kilka lat starsza a jej pełne usta układały się w piękny szczery uśmiech. Adam nie wiedział co powiedzieć, był to pierwszy raz kiedy ktoś taki zwrócił na niego uwagę. Nagłą cisze przerwał dzwonek telefonu nastolatka, mama, spojrzał na godzinę i zdał sobie sprawę że powinien być w domu już od 15 minut.
- Sorki ale-e-e muszę już le-le-lecieć - zdołał wybąkać chłopak
- Czekaj chwilkę - odpowiedziała nieznajoma piękność po czym wyjęła kartkę coś na niej nabazgrała i podała ją Adamowi - Zadzwoń jeśli będziesz potrzebował pogadać - Chłopak spojrzał na kartkę na której widniało 9 cyfr, nie wierzył własnym oczom. Zaczął się zastanawiać czy to nie sen. Najpierw medalion a teraz to? Było to nie prawdopodobne. Może to jakiś głupi żart a Brian zaraz wyskoczy z za drzewa i razem z dziewczyną zaczną się z niego śmiać? Chłopak wstał otrzepał się z ziemi i odpowiedział
- Ok - postanowił udawać spokojnego, jakby to była dla niego normalka a przed chwilą wcale nie leżał płacząc. Odwzajemnił uśmiech dziewczyny i ruszył do domu.
***
Adam leżał w łóżku i wpatrywał się w kartkę. Zadzwonić czy nie? Nadal nie mógł pozbyć się z głowy myśli że to jakiś głupi żart. W końcu zebrał się na odwagę i wyciągnął telefon. Po kilku sekundach usłyszał głos nieznajomej
-Halo?- powiedziała
-Hej, z tej strony chłopak z parku- odpowiedział Adam nadal próbując udawać wyluzowanego ale w jego głosie można było usłyszeć podekscytowanie.
- O hejka, jak się czujesz? już lepiej? - spytała dziewczyna wydając się szczerze zmartwiona.
- Już dużo lepiej, chciałem ci podziękować za dzisiaj, co powiesz na kawę? - spytał chłopak w pełni oczekując negatywnej odpowiedzi.
- Chętnie, pasuje ci Cherry Hill o 18? - Spytała nieznajoma
- Tak, oczywiście że tak! - Praktycznie wykrzyknął Adam, nie był w stanie udawać spokoju już dłużej
- To do zobaczenia - odpowiedziała lekko flirtującym tonem po czym się rozłączyła. Adam nie rozumiał co się dzieje, ale do 18 było już tylko pół godziny więc szybko się przebrał w lepsze ciuchy i wyszedł. Ubrał czarne jeansy, białą bluzkę i narzucił na siebie rozpiętą ciemnoniebieską jeansową kurtkę. Gdy doszedł na miejsce rudowłosa piękność już siedziała przy stoliku ale nagle wstała i przytuliła go na powitanie, chłopak był w coraz większym niedowierzeniu. Usiadł i zaczął rozmowę
- Chyba się nie przedstawiliśmy, jestem Adam - rzucił nonszalancko jak gdyby to była dla niego codzienność
- Lily - odpowiedziała dziewczyną patrząc na niego jak gdyby widziała wprost przez jego fasadę. Nastolatek nie wiedział co powiedzieć, od zawsze miał problemy z rozpoczęciem rozmowy. Co miał niby mówić? W jego głowie była totalna pustka - Więc powiesz mi co się stało w parku? - Nagle spytała Lily, a Adama zatkało, wiedział że te pytanie nadejdzie ale mimo to się na nie w ogóle nie przygotował, przecież nie może powiedzieć jej prawdy. Lily uzna że jest wariatem.
- Uszkodziłem kolano grając w kosza i wracając ze szkoły upadłem na nie - wymyślił na szybko, od zawsze był dobry w kłamaniu ale mimo jego błyskawicznej odpowiedzi wydawało mu się że dziewczyna zdaje sobie sprawę z jego kłamstwa, jednakże nawet jeśli tak było postanowiła zachować to dla siebie
- Która klasa? - spytała z ciekawości a gdy Adam odpowiedział że ostania liceum zaczęła wspominać czasy kiedy sama chodziła do szkoły. Chłopak dowiedział się o niej dużo, właśnie skończyła 22 lata i już ukończyła prawo na Harwardzie, była uznawana przez wszystkich za geniusza, brała udział w profesjonalnych sesjach i pisała powieść, z każdym zdaniem które wypowiadała Adam zastanawiał się dlaczego w ogóle siedzi tu z nim, mogła by być z kimkolwiek a traci czas na niego. Gdy przyszedł czas żeby to on coś o sobie powiedział nie miał nic w połowie tak dobrego jak ona, owszem może brał udział w kilku olimpiadach matematycznych mimo tego że spał na lekcjach i sam się na nie przygotował ale nie wydawało mu się to w tej chwili w ogóle imponujące. Lily zobaczyła że jest skrępowany i rzuciła flirtującym tonem:
- Może pójdziemy do mnie? Trochę się rozluźnimy - Chłopak nie mógł uwierzyć w to co się dzieję.
- No spoko - rzucił jak gdyby nigdy nic, mimo tego że dosłownie kilka sekund temu nie wiedział co powiedzieć. Okazało się że dizewczyna ma mieszkanie 5 minut piechotą od kawiarni. Gdy Adam wszedł do środka nie mógł uwierzyć własnym oczom, nigdy nie był w tak pięknym apartamencie. Lily zobaczyła jego zachwyt i powiedziała żartobliwym tonem:
- Bycie młodszym wspólnikiem w jendej z topowych kancelarii w mieście ma swoje plusy -
- Z pewnością - odpowiedział chłopak siadając na kanapie
- Więc... może powiesz mi co się stało z medalionem? - powiedziała nagle Lily jak gdyby nigdy nic.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro