Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział trzydziesty piąty

Hejo!

Dzisiaj mija rok od publikacji Remusa. Dziękuję, że jesteście ❤️

~

Ponieważ Ruby wiedziała już o sekrecie Remusa, Huncwoci uznali, że może też poznać ich formy animagiczne. Byli z nich naprawdę dumni, a wiedzieli, że przyjaciółka zachowa to dla siebie.

- A co jak ktoś inny tu wejdzie? - zapytał Remus, gdy siedzieli w dormitorium. - Nie jest to dobre miejsce na zmianę w zwierzęta.

- Oj przestań Luniek, nic się nie stanie - powiedział Syriusz. - Dobra chłopaki, dawajcie. Ona zaraz tu będzie.

Po chwili Remus siedział na łóżku, otoczony trójką zwierząt.

James jako jeleń za bardzo nie mógł się poruszyć, więc tylko stał. Syriusz w postaci psa zaczął skakać z jednego łóżka na drugie, a Peter jako szczur uciekał przed skaczącym przyjacielem.

- Co to za zwierzyniec? - zapytała Ruby, wchodząc do pokoju i zamykając drzwi. - I kto przytargał tu tego przerośniętego jelenia?

- Ej! Wypraszam sobie, nie jestem przerośnięty! - oburzył się Potter, gdy zmienił się w człowieka. - Jestem bardzo majestatycznym jeleniem!

Ruby popatrzyła na niego z szeroko otwartymi ustami.

Czarny piesek zeskoczył z łóżka, by po chwili znaleźć się przed nią. Następnie się przemienił.

- Niespodzianka! - zawołał Syriusz z szerokim uśmiechem.

- Wy...

- Są animagami. Cała trójka - powiedział Remus, po czym spojrzał na stojącego przed nim szczura. - Pete, spokojnie. Dasz radę.

Po chwili na miejscu szczura stanął Peter.

- Nawet Peter? - zapytała Ruby że zdziwieniem. - Czekajcie, animag i nie zdał z transmutacji?

- Byłem zdenerwowany i źle odpowiedziałem na pytania - wybąkal Peter. - A co do praktyki...

- Po prostu czasami się zdarza, że ktoś się pomyli - rzekł Remus, chcąc usprawiedliwić przyjaciela. Wiedział, że ten nie jest zbyt pewny swoich umiejętności i nieraz przez to coś mu nie wychodzi.

- A z przemianą mu pomogliśmy, co nie Glizdek? - zapytał James, podchodząc do niego i obejmując go ramieniem.

- Całą trójką chcieliśmy pomóc Remusowi w czasie pełni, więc się tego nauczyliśmy - powiedział Syriusz. - Zajęło nam to jakieś trzy lata, ale było warto. Od roku mu towarzyszymy, bo zwierząt nie zaatakuje.

- Jestem pod wrażeniem - przyznała Cooper. - Chociaż to niebezpieczne...

- Mówię im o tym cały czas, ale jak się na coś uprą, to nic nich od tego nie odwiedzie - stwierdził Lupin.

- Ale chyba nie powiesz, że jest ci z nami źle? - zapytał James, odwracając się w jego stronę.

- Nie, ale po prostu się o was martwię! - powiedział Remus. -  Boję się, że zrobię wam krzywdę.

Syriusz machnął lekceważąco ręką.

- Nie zrobisz nam krzywdy.

- Ale...

- Miło z waszej strony, że chcecie mu pomóc - powiedziała Ruby, przerywając ich rozmowę. - I jestem pod wrażeniem, że udało wam się tego nauczyć.

- Ale pamiętaj, że to ściśle tajne - powiedział Syriusz.

- Czyli tylko mnie powiedzieliście o tym? - zapytała Ruby.

Chłopcy spojrzeli po sobie, a ona zmarszczyła brwi.

- O co chodzi?

- Jesteś prawie pierwszą osobą, która się dowiedziała o animagii - powiedział James.

- A kto był pierwszy? - zapytała szatynka.

- Tak się złożyło, że przypadkiem Maya dowiedziała się, że jestem psem - rzekł Syriusz. - Ale o reszcie nie wie. Jeszcze.

Remus miał wrażenie, że przez twarz przyjaciółki przemknęła irytacja, którą starała się szybko zamaskować.

- Na razie próbujemy nakłonić Remusa, by jej powiedział o swoim sekrecie  - dodał James.

- Nie mam zamiaru nikomu mówić - stwierdził stanowczo Lupin. - I tak już za dużo osób wie.

- Cóż, twoja sprawa, czy komuś powiesz czy nie - stwierdziła Ruby. - Zrozumiałe, że nie znasz jej aż tak dobrze i długo, więc masz zawahania.

Chłopcy spojrzeli na nią zaskoczeni.

- Myśleliśmy, że nas poprzesz - rzekł urażonym tonem Syriusz. - Mayi można zaufać.

- Dokładnie - potwierdził James.

- Wiecie, wy dwaj spędziliście z nią lato - rzekła Ruby. - Ale ja i Remus nie znamy jej tak dobrze.

- Lubię Mayę, ale po prostu nie chcę mówić zbyt wielu osobom - stwierdził Lunatyk.

- Spędzała z nami czas już w zeszłym roku - przypomniał James.

- Zresztą jak chcecie, to możecie się lepiej poznać - stwierdził Syriusz. - To nie nasza wina, że jej unikacie. Tylko nie poznawajcie się zbyt dobrze.

- Ja jej nie unikam - zaprotestował Lupin.

- Ja też nie - dodał szybko Peter.

- Nie wiem, czemu tak na mnie patrzycie - powiedziała Ruby, siadając obok Remusa. - Ja też jej nie unikam. Po prostu nie wiem, o czym mogłybyśmy rozmawiać. A Remus sam musi podjąć decyzję, czy chce komuś mówić, czy nie, prawda?

Spojrzała na niego, jakby oczekując aprobaty.

- Słuchajcie, po prostu nie chcę, żeby wiedziała. Może za jakiś czas, nie wiem. Ale nie teraz - stwierdził Remus. Liczył, że ta odpowiedź uspokoi ich przynajmniej na daną chwilę.

- Niech ci będzie - mruknął Syriusz, chociaż wcale nie zamierzał odpuszczać.

- Ale prędzej czy później do tego wrócimy - ostrzegł go James.

Przez jakiś siedzieli w piątkę, aż rozległo się pukanie do dormitorium.

- Kto tam? - zawołał James.

- To ja, Sammy - rzekł Jones, otwierając drzwi. - Zapomnieliście o treningu? Bogle się wścieka, że was nie ma.

James i Syriusz spojrzeli po sobie.

- O cholera!

Samuel pokręcił głową.

- Dobra, powiem mu, że zatrzymała was McGonagall, czy coś, ale chodźcie jak najszybciej.

Wyszedł i zamknął drzwi, natomiast James i Syriusz zaczęli szykować się się na trening. Po kilku minutach wyszli z dormitorium, ubrani już w stroje do Quidditcha. Wzięli też oczywiście cały swój sprzęt.

- Dobra, ja też w sumie muszę się zaraz zbierać - rzekł Remus, wstając z łóżka.

- Dokąd? - zapytała Ruby z niezadowoleniem.

- Obiecałem pomóc Glenn z wypracowaniem z Obrony - stwierdził Remus.

Ruby wydawała się zaskoczona.

- Szkoda, myślałam, że spędzimy razem czas - stwierdziła szatynka. - Poza tym... Właśnie mi się przypomniało, pomógłbyś mi z wypracowaniem z zielarstwa?

- Przecież pisałaś je wczoraj - powiedział Remus.

- Eee... Tak, ale nie wiem czy dobrze - powiedziała Cooper.

- To sprawdzę ci później, bo teraz muszę już iść - stwierdził Remus, wkładając potrzebne rzeczy do torby. - Albo idź do Mayi, ona pomaga już Lily z zielarstwem. Tobie też na pewno pomoże.

- Jasne, na pewno - mruknęła Ruby.

- Ruby, a pomożesz mi z zaklęciami? - zapytał Peter, a ona spojrzała na niego, jakby zapomniała, że tu jest. Uśmiechnęła się do niego.

- Jasne. Chętnie ci pomogę.

- Naprawdę przepraszam, ale muszę już iść - powiedział Lupin, zakładając torbę na ramię. - Ale później pogadamy! Cześć!

- Na razie - odpowiedziała Ruby, podczas gdy Remus już wychodził z dormitorium.

Razem z Glenn umówili się w bibliotece. Krukonka już na niego czekała.

- Hej, jak tam? - spytała na powitanie.

- Cześć. W porządku, James i Syriusz właśnie poszli na trening, a Peter się uczy z pomocą Ruby - powiedział Remus, siadając obok niej. Poczuł, że ma jakieś nowe perfumy, chociaż nie był pewien jakie. Stwierdził jednak, że naprawdę ładnie pachnie.

- To dobrze, rzeczywiście przyda mu się pomoc - stwierdziła Glenn. - Widać, że jest niepewny i przez to sobie gorzej radzi.

- To prawda - przyznał Lupin, wyjmując notatki. - Peter po prostu tak ma, ale staramy mu się pomóc. A jak tam twoi przyjaciele sobie radzą?

- Różnie. Chociażby Ley woli Quidditcha, ale jest też dobra w zaklęciach. Gorzej ma za to z eliksirami, ich kompletnie nie umie - powiedziała Krukonka. - Slughorn pewnie się cieszy, że już nie musi jej uczyć.

- Nie każdy jest ze wszystkiego dobry - stwierdził Remus. - Aczkolwiek tobie z eliksirów szło całkiem nieźle...

- Bez przesady, nie jest jakoś wybitnie. Po prostu umiem postępować według instrukcji w książce - powiedziała Glenn.

- Niektórzy nie umieją nawet tego - rzekł Lupin, a ona pokiwała głową.

- Prawda.

Nauka trochę im schodziła, głównie przez to, że w międzyczasie rozmawiali. Oczywiście na tyle cicho, by bibliotekarka ich nie usłyszała. Jednak obojgu nie przeszkadzało, że tyle im schodzi.

- Ten Whitlock jest szurnięty - powiedziała cicho Krukonka. - Może i ma wiedzę na temat obrony, ale kompletnie brakuje mu podejścia do uczniów.

- Zgadzam się. Wiem, że w tych trudnych czasach jest szczególnie potrzebny ktoś, kto ma wiedzę. Ale powinien też umieć ją przekazywać. Znęcanie się nad uczniami to nie nauka - rzekł Lupin.

- Właśnie. Dumbledore nie ma już kogo zatrudniać, czy co? - zastanawiała się Glenn.

- Może nie, skoro co roku jest inny nauczyciel - uznał Remus.

- W takim tempie to chyba każdy dostanie tu ofertę pracy - mruknęła Cooper z niedowierzaniem.

- Pewnie tak - odparł Lupin, myśląc o tym, że chciałby dostać taką możliwość. Pomagał swoim przyjaciołom w nauce i naprawdę to lubił.

Ale kto by go zatrudnił z jego wilkołactwem?

Nim się obejrzeli, już przyszła pora kolacji. Poszli więc razem, chcąc coś zjeść.

- Naprawdę ci dziękuję za pomoc - powiedziała Glenn, gdy szli w stronę Wielkiej Sali.

- To naprawdę nic wielkiego, z chęcią ci pomogłem - stwierdził Lupin.

- Tu jesteście!

Pod Wielką Salą natknęli się na Bena i Hartley, z którymi się przywitali.

- Miło was widzieć po tym... spotkaniu w bibliotece na naukę - rzekł Kennedy, na co Cooper przewróciła oczami.

- Nieśmieszne.

- Po prostu się uczyliśmy - stwierdził Lupin, a Hartley zmierzyła go wzrokiem.

- I tak was mamy na oku.

- A gdzie Mar i Matt? - spytała Glenn, zmieniając temat.

- Poszli się przejść na błonia, ale niedługo powinni być - powiedział Ben. - Chodźcie, Remus możesz usiąść z nami, jak chcesz.

- Zgoda - odparł Remus, po czym weszli razem do Wielkiej Sali.

Z daleka zobaczył, że przy stole Gryffindoru siedziały Ruby i Lily wraz z Peterem. Pomachał im, po czym usiadł przy stole Ravenclawu obok Glenn. Hartley i Ben usiedli naprzeciwko.

- Pyszne te paszteciki! - skomentował Ben, nakładając sobie przekąskę na talerz. - Ley, żałuj albo zjedz.

Preston popatrzyła na niego z dezaprobatą.

- Muszę się dobrze odżywiać - stwierdziła Hartley, nakładając sobie sałatki.

- Ley od jakiegoś czasu jest na diecie - wyjaśniła Glenn, zabierając się za kanapkę z szynką i serem.

- A ten palant tego nie rozumie - powiedziała Preston, wskazując na przyjaciela. Ten spojrzał na nią z oburzeniem.

- Po prostu nie chcę, żebyś się głodziła! - burknął Ben.

W międzyczasie przyszli też Marion i Matthew, którzy się do nich przysiedli. Remus lubił tą grupkę Krukonów, z którymi spędzał czasami czas.

- Remus, to jak, sprawdzisz mi to wypracowanie po kolacji? - zapytała Ruby, podchodząc do ich stołu.

- Miło, że się przywitała z siostrą - mruknęła sarkastycznie Glenn, na co jej przyjaciele zachichotali.

- Cześć wam. Ruby, chodź, nie musisz się tak narzucać - powiedziała Lily, która stanęła obok szatynki.

- Jasne, że ci sprawdzę, spokojnie. Ale patrz, akurat Maya przyszła do Wielkiej Sali, możesz jej zapytać - rzekł Remus.

- Właśnie - stwierdziła Lily, po czym się odwróciła. - Maya, chodź!

- Hej, co tam? - spytała Maya, która odłączyła się od swoich przyjaciół i podeszła do nich.

- Ruby chciałaby pomocy z zielarstwem, mogłabyś jej pomóc? - spytała Evans.

- Jasne, mogę pomóc po kolacji - zgodziła się Puchonka.

- Dzięki - burknęła Ruby, nie wyglądając jednak na zbyt zadowoloną.

Maya udała się do stołu Hufflepuffu, natomiast Lily i Ruby ruszyły w stronę wyjścia. Tam jednak natknęły się na wchodzących Jamesa, Syriusza, Marlenę, Dorcas i Samuela, którzy najwyraźniej wrócili już z treningu. Remus i Glenn im pomachali.

Lily i Ruby wróciły się do stołu Gryffindoru wraz z Dorcas, Marleną i Jamesem. Dziewczyny usiadły naprzeciwko Petera, obok którego usiadł James. Syriusz i Sammy udali się natomiast do stołu Hufflepuffu, by usiąść obok Mayi, Kate, Sandy i Danny'ego.

W końcu Lupin zjadł kolację i pożegnał się z Krukonami, a następnie podszedł do stołu Gryffindoru, by usiąść koło Jamesa.

- I jak tam trening? - zapytał.

- Bogle najwyraźniej uparł się, by nas wykończyć - stwierdziła Dorcas. - Było naprawdę mecząco.

- Jest dobrym kapitanem - stwierdził James. - Nie można odpuszczać i się lenić.

- Dobra, dobra. Ciebie uwielbia, to się cieszysz, co? - spytała Marlena.

- Kto kogo uwielbia? - zapytał Syriusz, który wraz z Mayą podszedł do ich stołu. Usiedli obok Lupina.

- Bogle Jamesa - stwierdziła Dorcas.

Potter wzruszył ramionami.

- Nawet jeśli mnie lubi, to co? Liczą się umiejętności.

- Szczerze mówiąc, jestem tak wykończona, że chce się tylko kłaść na łóżko i spać - stwierdziła Meadowes. - Ale jeszcze przydałoby się pouczyć.

- Niestety - rzekła McKinnon. - Za to nadal zastanawiam się, na jaki pomysł wpadła wasza dwójka.

Spojrzała kolejno na Jamesa i Syriusza.

- Jaki pomysł? - zapytała czujnie Maya.

- Nic złego! - stwierdził Black.

- Tylko po drodze wpadliśmy na Knota, który desperacko próbował znaleźć chętnych do podpisania jego petycji o zostanie Prefektem Naczelnym - powiedział James. - Mieliśmy mu kazać spadać, ale...

- Wpadłem na pewien pomysł - stwierdził złośliwie Syriusz, wyjmując z kieszeni jakiś pergamin. - Ma ktoś coś do pisania?

- Ja mam - rzekł Remus z obawą, zastanawiając się, na co wpadli jego przyjaciele. - Ale...

Nie dokończył, bo Syriusz już wziął jego torbę i zaczął szukać. Wyjął pióro i przenośny atrament. Po chwili napisał coś na kartce.

- Czemu podpisałeś się jako Celestyna Warbeck? - zapytał Remus, zaglądając mu przez ramię.

- Mamy zamiar napisać tu imiona różnych ludzi, zmyślone lub nie. Ale nie takie, które serio ktoś mógłby podpisać - stwierdził James, zabierając mu kartkę.

- Ej! Jeszcze nie skończyłem!

- Zaraz skończysz!

- Ale po co to? - zapytała Lily. - Jaki to ma mieć sens?

- Sensem jest zażartowanie sobie z niego - odparł Black.

Mimo sceptycznego podejścia niektórych, grupa zaangażowała się w podpisywanie kartki. Podawali tu zmyślone nazwiska lub takie, które kojarzyły im się z kimś znanym.

- Będzie wiedział, że to wy - zauważyła Ruby, ale oni wzruszyli ramionami.

- Niekoniecznie, nie damy mu jej wprost. A nawet jeśli, to co z tego? - spytał Syriusz. - Przecież nic nam nie zrobi.

Remus wiedział, że jego przyjaciele mają różne pomysły. Z drugiej strony takie coś było odskocznią od myślenia o smutnej, szarej rzeczywistości.

Gdy w końcu skończyli, Syriusz schował pergamin do kieszeni, by zostawić dalszą część akcji na później. Potem, gdy wszyscy byli już gotowi, ruszyli do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.

Marlena i Dorcas poszły od razu do swojego dormitorium. Lily, Ruby i Maya usiadły przy jednym ze stolików z notatkami z zielarstwa, a Huncwoci usiedli na fotelach przy kominku.

Później jednak Black zaproponował Mayi odprowadzenie do jej Pokoju Wspólnego, a Lily, James i Peter ruszyli do swoich dormitoriów. Ruby jednak usiadła naprzeciwko Remusa, chcąc najwyraźniej z nim pogadać.

- Wybacz, że byłam dzisiaj trochę zdenerwowana - rzekła szatynka. - Po prostu mam wrażenie, że rzadko mamy okazję przebywać sami. Tylko we dwoje.

- Nie gniewam się - odparł Lupin. - I jasne, że chętnie spędzę z tobą czas. Ale po prostu dzisiejszy dzień był jaki był. Jednak postaram się też spędzić z tobą trochę czasu.

- To dobrze, bo nie chciałabym stracić naszej relacji - powiedziała Cooper, po czym wstała i podeszła do niego bliżej.

Po chwili pocałowała go w policzek.

Zdecydowanie się tego nie spodziewał.

Zanim zdołał ochłonąć, ona już się odsunęła.

- Dobranoc - powiedziała szatynka, idąc w stronę damskich dormitoriów. Odwróciła się do niego na chwilę. - Jeśli naprawdę będziesz chciał znaleźć dla mnie czas, jestem do twojej dyspozycji.

Patrzył za nią, gdy zniknęła w drzwiach prowadzących do sypialń.

Było to dziwne przeżycie. Jednak może dziewczyny po prostu w taki sposób okazują przyjaźń?

Poszedł do swojego dormitorium, w którym James i Peter już spali. Usiadł na swoim łóżku i zaczął czytać książkę.

- Nadal nie śpisz? - zdziwił się Syriusz, gdy przyszedł do pokoju.

- Jak widać - mruknął Lupin.

- Coś się stało? - spytał Black, otwierając swój kufer. Najwyraźniej szukał tam swoich rzeczy.

Remus przez chwilę chciał się wygadać, ale po chwili zrezygnował. Jeszcze tego brakowało, by przyjaciel zaczął snuć jakieś niewydarzone teorie.

- Nic, po prostu miałem ochotę sobie poczytać - odparł Remus.

Syriusz nie wyglądał na przekonanego. Zapewne w głowie miał już milion różnych teorii i przypuszczeń.

- Doprawdy?

- Nie widzę sensu, żebyś próbował coś kminić, bo nie ma czego - odparł Lupin. - Lepiej idź spać, bo po tym treningu ci się przyda.

- Wiem, co mam robić - odparł Syriusz, prychając. - A ty pamiętaj, że zawsze możesz powiedzieć nam co ci jest.

- Jasne, zapamiętam - mruknął Remus, podczas gdy przyjaciel poszedł już do łazienki.

James, Syriusz i Peter byli dla niego bardzo ważni. Ale wiedział też, że bardzo by chcieli, żeby zrozumiał, że może się zakochać w jakiejś dziewczynie.

On nie chciał tego do siebie dopuścić.

Nie chciał skazywać nikogo na życie z wilkołakiem.

Był potworem. Nie zasługiwał na miłość.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro