Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział trzydziesty ósmy

Okazało się, że Syriusz gdzieś zniknął.

- Musimy go poszukać! - powiedział James.

Zgromadzili się w Pokoju Wspólnym Gryffindoru. James i Maya opowiedzieli o tym, jak rozmawiali z Syriuszem, który najwyraźniej uznał, że chcą go niańczyć, bo gdzieś umknął.

Lupin domyślił się, że Syriusz musiał mieć Mapę, skoro jej nie sprawdzili.

- Chcemy po prostu upewnić się, że nic mu nie jest. Po czymś takim nie powinien być sam - dodała Maya. - W ogóle pokazywanie czyjegoś największego lęku przed tyloma ludźmi... To jest zły pomysł i nie powinien mieć miejsca.

- Prawda - zgodził się Remus.

W końcu wyszło tak, że razem z Glenn miał pójść sprawdzić korytarze na drugim piętrze. Krukonka również się zaangażowała w tą akcję, co go zaskoczyło.

- Czemu właściwie zgodziłaś się pomóc? - zapytał Remus, gdy schodzili na dół.

- Cóż, w końcu to twój przyjaciel, polubiłam was wszystkich. Poza tym zrobiło mi się go szkoda - odparła szatynka. - Naprawdę nie wiem, co ten Whitlock sobie myślał...

Rozejrzała się, ale na szczęście nauczyciela nie było w pobliżu.

- Też nie mam pojęcia - odparł Lupin. - Jego metody są dosyć specyficzne.

- Mało powiedziane - westchnęła Glenn.

Oboje zeszli w końcu na drugie piętro i skierowali się do łazienki Jęczącej Marty. Uznali, że warto sprawdzić to miejsce, skoro nie wolno tam chodzić.

- Co wy tu robicie? - zapytała Marta, gdy weszli do łazienki. - Przyszliście się ze mnie wyśmiewać?

- Nie, oczywiście, że nie - powiedziała Glenn.

- Chcieliśmy tylko zapytać, czy był tutaj ktoś dzisiaj? - spytał Lupin.

Marta okrążyła ich, po czym znów znalazła się przed nimi.

- Nie! Nikogo nie było! Nikt tutaj mnie nie odwiedza - powiedziała Marta.

- W takim razie przepraszamy za najście i dziękujemy za informację - powiedziała Glenn, po czym ruszyli ku wyjściu.

- Dokładnie, dziękujemy - rzekł Remus, gdy wychodzili. Po chwili znaleźli się na zewnątrz i zamknęli drzwi. - Nie ma go tu. Musimy iść dalej...

Szukali go dość długo, ale nie znaleźli. Miał nad nimi wszystkimi taką przewagę, że miał przy sobie Mapę. Wrócili więc w końcu do Pokoju Wspólnego Gryffindoru, gdzie czekała reszta grupy.

Ostatecznie Lily znalazła go na Wieży Astronomicznej. Jakoś udało jej się przekonać go do przyjścia do Pokoju Wspólnego.

~

- Znowu gdzieś poszedł!

Remus westchnął, widząc rozbudzonego Jamesa. Był już sobotni poranek, a Potter co dziwne, nie spał. Zamiast tego wolał obudzić jego i Petera, by zarzucać ich teoriami, gdzie zapodział się Syriusz.

- Rogacz, nie przesadzasz? - zapytał Lupin. - Syriusz robi co prawda czasami różne głupoty, ale mimo wszystko jest już prawie dorosły.

- Po prostu się martwię - stwierdził James, siadając w końcu na łóżku.

Remus pokręcił głową z niedowierzaniem i wstał, by pójść do łazienki. Kolejny raz uświadamiał sobie, jak bardzo blisko byli ze sobą Syriusz i James. Normalnie niczym bracia syjamscy. Najwyraźniej jeden nie mógł wytrzymać bez drugiego ani chwili.

On również uwielbiał pozostałych Huncwotów (mimo tego wszystkiego, co odwalali). Ale widać było, że duet Jamesa i Syriusza był zdecydowanie ze sobą najbliżej. Miewali sprzeczki czy dogryzali sobie, ale szybko odchodziło to w zapomnienie.

Nie wiedział, co ich wszystkich czeka po szkole i miał nadzieję, że nadal będą utrzymywali kontakt. Mógł się jednak założyć, że nie było niczego, co mogłoby przerwać przyjaźń tych dwóch.

Wrócił do pokoju i zabrał się za czytanie książki. Uznał, że jeszcze nie ma ochoty na śniadanie.

Gdy w końcu Syriusz wrócił do dormitorium, był w piżamie, a w jednej ręce trzymał pelerynę niewidkę. James od razu stanął naprzeciwko niego. Remus odłożył książkę, ciekaw, co wyniknie z ich rozmowy. Peter siedział na swoim łóżku i również się im przypatrywał.

- Gdzie ty byłeś!

- Byłem się przejść - odparł Syriusz.

- W piżamie i szlafroku? Przecież ty nigdy nie wychodzisz do ludzi w takim stroju - rzekł James. - I jeszcze się potargałeś!

- Miałem ze sobą pelerynę niewidkę i Mapę Huncwotów. A potargać to chyba później się potargałem - stwierdził szarooki.

- Później? To kiedy wyszedłeś? Martwiłem się! - powiedział James.

- Niepotrzebnie. Żyję, mamo - odparł mu Syriusz, po czym położył mapę i pelerynę na łóżku. Remus i Peter zachichotali na to określenie. - Zresztą byłem z Mayą, więc miałem opiekę. Zadowolony?

- Ty i moja kuzynka spędziliście razem noc? - wnikliwie zapytał Potter, podczas gdy Syriusz zajmował się wybieraniem ubrań z szafy.

- Rozmawialiśmy i trochę nam się przysnęło - odparł Syriusz.

- James boi się zostać babcią - wtrącił Remus, na co Potter odwrócił się w jego stronę.

- Ja się tylko martwię. A ty mógłbyś się zdecydować, którą dziewczynę wolisz  - stwierdził James, na co Lupin wywrócił oczami.

To coraz bardziej go irytowało. Obie bliźniaczki były jego przyjaciółkami, a oni wymyślili sobie niewiadomo co.

- Nie wiem o czym mówisz.

- Co za uparciuch - mruknął James. - Syriusz, masz mi powiedzieć co właściwie robiłeś w nocy z moją kuzynką. Remus, wiem, że któraś z bliźniaczek ci się podoba i mam nadzieję, że w końcu powiesz która. Peter, a ty masz kogoś kto ci się podoba?

- Już ci powiedziałem, że z Mayą tylko rozmawialiśmy! - odparł Syriusz z oburzeniem.

- Z bliźniaczkami tylko się przyjaźnię - powiedział spokojnie Remus.

- A mi się nikt nie podoba - wybąkał Peter.

- Jak ja mam się opiekować waszą trójką, jak nie chcecie nic mówić? - zapytał Potter.

- Lepiej powiedz, co z twoimi sprawami miłosnymi - powiedział Remus, na co James westchnął i usiadł na swoim łóżku. Przejechał ręką po włosach ze zdenerwowania.

- Nijak. Jak sami wiecie, działo się trochę i chyba po prostu zrozumiałem, że to wszystko jest bezsensu - rzekł okularnik, a pozostałym Huncwotom zrobiło się go szkoda.

Pewne wydarzenia drastycznie zmieniają ludzi. A to, co wydarzyło się w wakacje, mocno zmieniło jego życie. Śmierć bliskich mu osób odcisnęła na nim swoje piętno.

- Spokojnie Jamie, na pewno jakoś się to ułoży - rzekł Syriusz.

- Właśnie, warto zacząć od małych kroków. Musisz dać jej czas. I zacząć rozmawiać z nią po koleżeńsku, pokazać, że się zmieniłeś - powiedział Remus.

Chciał dobrze dla nich obojga. I James i Lily zasługiwali na szczęście. Nie wiedział, czy znajdą to szczęście w sobie nawzajem, ale byłoby to z pewnością ciekawe.

- Może cię w końcu polubi - dodał Peter.

James spojrzał po kolei na każdego z nich i westchnął.

- Nie wiem. Ale dzięki, że ze mną jesteście.

- Od tego w końcu są przyjaciele - powiedział Syriusz.

Przyjaźń ich czwórki była naprawdę cudowna. Wspierali się we wszystkim i pomagali sobie, gdy była taka potrzeba. Umieli też żartować i śmiać się z siebie nawzajem.

~

W końcu Huncwoci zeszli na śniadanie. W międzyczasie przyjaciele zdążyli już parę razy spytać Remusa, z którą z bliźniaczek zamierza pójść kolejnego dnia do Hogsmeade.

- Glenn pewnie idzie ze swoimi przyjaciółmi, a Ruby z Dorcas, Marleną i Lily. Ja zostanę z wami, muszę dopilnować, żebyście nie robili za przyzwoitkę Syriuszowi i Mayi - odparł Remus.

- No wiesz co! - oburzył się Potter.

W końcu podeszli do Wielkiej Sali, gdzie spotkali Mayę, Kate i Sandy.

- Czyli spędziliście razem noc? - spytał James, gdy Puchonki podeszły do Huncwotów. Maya jęknęła i rozejrzała się.

- Syriusz, coś ty im nagadał? - spytała Maya, a Black wzruszył ramionami.

- Ja? Nic. To oni wszystko nadinterpretują - odparł Syriusz. - Chodźmy już do środka.

- Zadałem zwyczajne pytanie! - oburzył się okularnik, kiedy wchodzili do Wielkiej Sali.

W siódemkę usiedli przy stole Gryffindoru. W międzyczasie przyleciały sowy z pocztą. Prawie każde z nich kupowało gazety, które wciąż pisały o coraz to nowszych poczynaniach Voldemorta i jego popleczników.

Po chwili grupa pogrążyła się w rozmowie, powiązanej z listami, które niektórzy dostali. Remus natomiast oglądał się na stół Ravenclawu, ale nie zauważył tam Glenn i jej przyjaciół.

W sumie była sobota, więc najwyraźniej jeszcze nie wstali. Mimo wszystko, był w sumie ciekawy, jakie ma plany na następny dzień.

Nie zamierzał jednak być nachalny. To przecież nic złego, że się nad tym zastanawiał.

Chociaż mógł przyznać, że wspólne spędzenie z nią czasu w wiosce byłoby naprawdę fajne.

Skrzywił się natomiast na myśl o czekającej go za tydzień pełni. Wiedział, że z dnia na dzień będzie czuł się coraz gorzej i słabiej.

To było straszne, że musiał przeżywać to co miesiąc, bez końca. Nigdy nie będzie mu dane zaznać ulgi.

Mimo, że nie chciał przyznawać tego na głos, obecność przyjaciół naprawdę mu pomagała. Wiedział, że go pilnują i są przy nim. Bał się jednak, że pewnego dnia ich skrzywdzi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro