Rozdział siedemnasty
Gdy w pociągu James, Syriusz i Peter dowiedzieli się z kim i jak Remus spędził Sylwestra, ten pożałował, że im powiedział. Wiedział, że teraz nie dadzą mu spokoju.
Styczeń był miesiącem, w którym nauczyciele jeszcze bardziej zaczęli naciskać na naukę do egzaminów. Ciągle mówili o tym, jak bardzo ważne są Sumy i nie dawali odetchnąć.
Ponieważ pozostali Huncwoci niezbyt garnęli się do nauki, Remus najczęściej uczył się wraz z Lily, Glenn i Ruby. Czasami przyłączały się do nich także Dorcas, Marlena, przyjaciele Glenn czy inni znajomi z Klubu Książki.
Przy okazji zbliżał się mecz Gryfonów z Krukonami. James próbował dowiedzieć się, czy Glenn lub jej przyjaciele mówili coś o taktyce Krukonów, ale otrzymywał odpowiedź przeczącą. Cooper nawet nie była w drużynie, a nawet jeśli wiedziała coś od Hartley, to nie zamierzała wydawać sekretów przyjaciółki. Zresztą Remus również nie miał zamiaru tego robić i po prostu nie rozmawiali o Quidditchu. Po co mieliby to robić, jeśli nawet go nie lubili i się nim nie interesowali?
W końcu pod koniec miesiąca doszło do meczu, w którym zwyciężyli Gryfoni.
W międzyczasie Huncwoci czasami ćwiczyli zaklęcie Patronusa, wciąż pamiętając o zakładzie, który zrobili kilka miesięcy wcześniej. Na razie jednak mieli problemy z jego wyczarowaniem, gdyż najwyraźniej żadne wspomnienie nie było wystarczająco silne. Do tego mieli też mnóstwo innych spraw, w skutek których nie byli w stanie robić tego regularnie.
Dosyć szybko zaczął się luty, a wraz z nim coraz więcej osób zaczęło myśleć o zbliżających się Walentynkach. Remus jednak miał inne zmartwienie - kolejnego dnia miała być pełnia. Na dodatek bał się, że ktoś odkryje prawdę, zwłaszcza, że ciągle węszył za nimi Snape.
Sam Snape zachowywał się dziwnie. Lily powiedziała, że on twierdzi iż szykuje jakąś niespodziankę dla matki i dlatego musiał zostać w Londynie w czasie ferii. Była to dosyć dziwna wymówka, w którą dziewczyna sama nie wiedziała, czy powinna wierzyć. Do tego miał jakąś obsesję na punkcie dowiedzenia się, co Huncwoci robią po nocach.
Było to niepokojące i Remus bał się, że pewnej nocy on pozna prawdę, a potem rozpowie to całej szkole. Bo nie wątpił, że ten z chęcią by to zrobił.
Jednak w końcu nadeszły Walentynki i wyjście do wioski. Żaden z Huncwotów nie miał zbytnio planów na ten dzień, ale tak się złożyło, że poszli wraz z Mayą, której przyjaciele poszli na randki. Ruby, Lily, Dorcas i Marlena miały swój babski dzień, natomiast Glenn miała zamiar wyjść ze swoimi przyjaciółmi.
Gdy jednak weszli w piątkę na teren wioski, zobaczyli Glenn i Hartley, które do nich podeszły. Przywitali się, chociaż Hartley trochę się naburmuszyła na widok Jamesa i Syriusza. Nie chciała darować im tego, że wygrali mecz.
W końcu Krukonki zaproponowały Remusowi pójście na piwo kremowe, a pozostali Huncwoci (niezbyt subtelnie) go do tego zachęcali.
Remus poszedł więc z obydwiema dziewczynami do Pubu pod Trzema Miotłami. Rozpoznał kilkoro znajomych twarzy - przy jednym stoliku siedziały chociażby Ruby, Dorcas, Lily i Marlena.
- Ben jest w Herbaciarni pani Puddifoot, ma randkę z jakąś dziewczyną. A Matt i Marion poszli do księgarni - powiedziała Hartley, gdy siadali przy stoliku we trójkę. - Coś ich do siebie ciągnie, tylko oni tego nie widzą.
- Swatka się znalazła - stwierdziła Glenn, wzdychając.
Wtedy podeszła do nich madame Rosmerta, a oni poprosili o trzy piwa kremowe.
- No co? Po prostu to widać. A poza tym, staram się znaleźć jakoś inny temat, bo Lockhart mnie dzisiaj zdenerwował - powiedziała Preston.
- Co takiego zrobił? - spytał Remus. Wiedział, że po tym Krukonie można spodziewać się wszystkiego.
- Powiedział Hartley, że jeśli chce to może ją nauczyć lepiej grać w Quidditcha, bo on dużo ćwiczył przed Hogwartem i zamierza startować do drużyny w przyszłym roku - powiedziała Glenn, na co jej przyjaciółka prychnęła.
- Jestem świetna, a zresztą na pewno nie potrzebuję rad jakiegoś dzieciaka - rzekła Preston z niechęcią w głosie. - Przegraliśmy przez tego Currie. Dobrze, że w przyszłym roku go już nie będzie w drużynie...
- Nieprzyjemny typ - przyznał Remus, dobrze pamiętając, jak ten siódmoroczny Krukon mocno namieszał w relacji Syriusza i Mayi kilka tygodni wcześniej.
Madame Rosmerta przyniosła napoje, po czym trochę pogadali sobie we trójkę. Hartley pierwsza skończyła pić swój napój po czym wstała z krzesła.
- Dobra, muszę iść. Winston chce ze mną omówić taktykę - powiedziała Preston.
- Tylko z tobą? - zapytała czujnie Glenn.
- A czy to ważne? - odparła Hartley, zakładając szybko kurtkę którą wcześniej położyła na oparciu krzesła. - W każdym razie do zobaczenia!
Gdy poszła, Glenn westchnęła i pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Sama bawi się w swatkę, ale siebie nie chce dać wyswatać - rzekła, popijając łyk z kufla.
- Niektórzy najwyraźniej tak mają - odparł Remus. Chociaż nie miał nic przeciwko przyjaciołom Glenn, to jednak jakoś ucieszył się, że zostali sami. Mimo wszystko mieli jednak więcej wspólnych tematów.
- Najwyraźniej - przyznała Glenn. - A poza tym, to coś ci się dzieje? Bo tak jakoś wydajesz się bledszy...
Popatrzyła na niego ze zmartwieniem, a on czuł się źle z tym, że musi ją okłamać.
- Po prostu jestem przeziębiony. Taka koszmarna pogoda, zimno, wieje, pada - odparł Remus.
- Współczuję. Może powinniśmy wrócić do zamku? Pani Pomfrey z pewnością znalazłaby dla ciebie jakiś lek, po którym poczujesz się lepiej - powiedziała Glenn.
Remus pomyślał o tym, że chciałby, żeby to było takie proste.
- Pójdę później, na razie jakoś nie mam ochoty wychodzić - stwierdził Lupin. - Naprawdę, nie jest tak źle, dam radę.
- Na pewno? - spytała dziewczyna z troską w głosie. On pokiwał głową.
- Na pewno - stwierdził Remus, starając się brzmieć jak najbardziej pewnie. Czuł się słabo, ale nie chciał tego mówić.
Było to wszystko związane z jego sekretem, którego nie zamierzał wyjawiać.
- Mam taką nadzieję - odparła dziewczyna, chociaż ciężko było mu stwierdzić, czy naprawdę to kupiła. Postanowił więc szybko zmienić temat na inny.
- Przeczytałaś już tą książkę, którą ostatnio ci poleciłem? - spytał Remus, a ona pokiwała głową.
- Tak, podobała mi się. Szczególnie ten zwrot akcji na końcu - odparła dziewczyna, po czym ku jego uldze, zaczęli rozmawiać o książce.
Rozmawiali też na inne tematy, jak chociażby najnowsze rysunki Glenn, obgadywali różne osoby, czy po prostu sobie żartowali. Spędzili ten czas naprawdę miło.
Potem do Pubu weszli James i Peter, którzy najwyraźniej zostawili Syriusza i Mayę samych. Nieśli bagaże, zapewne wypełnione słodyczami i produktami do żartów.
Próbowali się przysiąść do Lily, Dorcas, Ruby i Marleny, jednak niestety znów wybuchła spina między Jamesem i Lily. Dziewczyna nie chciała się zgodzić pójść z nim na spacer tylko we dwójkę.
- Evans jeszcze się kiedyś zgodzi - rzekł James, gdy razem z Peterem podeszli do stolika Remusa i Glenn i przysiedli się. - Wierzycie w to, prawda?
- Nie - stwierdził Remus, na co James prychnął.
- No wiesz co! Co z ciebie za przyjaciel! - oburzył się Potter.
- On całą drogę gadał o tym, jak bardzo kocha Lily - stwierdził Peter.
- Wiesz Potter, ona po prostu chciałaby prawdopodobnie, żebyś się ogarnął. Bo na razie Slughorn ma u niej większe szanse niż ty - powiedziała Glenn, na co chłopak się oburzył.
- Slughorn ma ze sto lat! - powiedział James. - I...
Całą trójką parsknęli śmiechem, widząc jego oburzenie i niedowierzanie.
- Po prostu musisz trochę odpuścić. Nie mówię, że całkowicie, ale aktualnie raczej nie pała do ciebie sympatią, nie wiem czy zauważyłeś - stwierdził Remus, a Glenn pokiwała głową.
- Dokładnie, zgadzam się z Remusem. Co za dużo to niezdrowo, nie przesadzaj tak - powiedziała Cooper.
- W ogóle to co, mieliście randkę? Przeskodziłem wam? - zapytał nagle James, na co oni popatrzyli na niego ze zdziwieniem.
- Nie, nie mieliśmy randki - stwierdził Remus. - Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Dokładnie - zgodziła się z tym dziewczyna.
Posiedzieli jeszcze trochę, a później Remus i Glenn poszli jeszcze na zakupy do Miodowego Królestwa. Był to naprawdę udany dzień, zwłaszcza patrząc na fakt, że najgorsze miało stać się w nocy.
Huncwoci oczywiście nie zamierzali tak po prostu przemilczeć faktu, że spędził Walentynki z Glenn. Remus zbywał ich teorie i przypuszczenia. Zresztą przecież był wilkołakiem, nie mógł być w związku. Nikt zresztą by go nie chciał, gdyby znał prawdę.
Pod koniec lutego jednak wydarzyło się coś, co dosyć skutecznie skierowało myśli nastolatków gdzieś indziej. A przynajmniej na jakiś czas.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro