Rozdział pierwszy
- Nieee!
Remus obudził się zlany potem. Znowu śnił mu się koszmar.
Pełnia była kilka tygodni temu, jednak czasami niestety śniły mu się koszmary z nią związane.
Najczęściej takie, że kogoś krzywdzi.
Zawsze na czas pełni był odizolowany, jednak nie zmieniało to faktu, że zdarzało mu się zastanawiać nad tym co by było, gdyby jednak kogoś spotkał.
Było to dla niego ciężkie, szczególnie, że wiedział, iż jego przyjaciele zamierzają towarzyszyć mu podczas pełni. Od dwóch lat Syriusz, James i Peter uczyli się animagii, gdyż wilkołak nie krzywdził zwierząt.
Oczywiście starał się im to odradzić, jednak byli nieugięci. Chcieli być przy nim.
Bał się więc, czy na pewno to podziała. A co jeśli któryś z nich nagle się przemieni w człowieka i zostanie przez niego zaatakowany?
Jako wilkołak nie miał nas sobą kontroli.
- Remus, co się dzieje?
Do pokoju weszła zaniepokojona mama Remusa. Była to bowiem noc przed wjazdem do Hogwartu i najwyraźniej obudził ją swoim krzykiem.
Kobieta wiedziała, że synowi zdarzają się takie koszmary i bardzo jej było go szkoda. Chciałaby mu jakiś ulżyć we wszystkim, co przechodził, lecz nie była w stanie.
Mogła jedynie pokazywać, jak mocno go kocha i że zawsze może na nią liczyć.
- Znowu koszmar. Ale nie musisz się martwić - powiedział chłopak, jednak Hope pokręciła głową i usiadła obok niego na łóżku.
- Zawsze będę się o ciebie martwić syneczku - powiedziała mama, po czym pogładziła go delikatnie po główce.
Hope była mugolką, wobec czego wszystko, ci związane z czarodziejskim światem, było dla niej nowe. Jednakże była matką i chciała dla swojego syna jak najlepiej, więc starała się dowiadywać jak najwięcej.
Okazało się, że i tak już był praktycznie ranek, więc kobieta po chwili odsłoniła zasłony w oknie, a w pokoju zrobiło się jasno.
Teraz Remus dużo lepiej widział swoją mamę. Miała ona jasnobrązowe włosy poprzetykane siwizną, duże, zielone oczy, a także już trochę zmarszczek na twarzy i rękach. Chociaż się do tego nie przyznawała, to jednak na jej wygląd mocno wpłynęło to, że martwiła się o swojego syna. W porównaniu z niektórymi zdjęciami wyglądała dużo starzej.
- Tata przygotowuje już śniadanie. Specjalnie wziął sobie dziś wolne, żeby móc odprowadzić cię na dworzec - powiedziała Hope. - Na pewno nie chcesz czegoś?
- Naprawdę nie trzeba, już jest dobrze - odparł Remus, nie chcąc martwić mamy, która patrzyła na niego swoimi smutnymi oczami.
Oddziedziczył po niej kolor włosów i oczu, jednakże jego ciało niestety posiadało też trochę blizn. To wszystko przez to, że był wilkołakiem.
Nienawidził tego, czym się stawał podczas pełni. Potworem.
Przyjaciele i rodzice starali się mu mówić, że nie jest żadnym potworem. Nadal jednak się nim niestety czuł.
Po wyjściu mamy chłopak przebrał się i poszedł do łazienki. Dopiero później skierował się do kuchni.
Mieszkali w małym, piętrowym całkiem uroczym domku nieopodal lasu, z dala od innych ludzi.
Mieli tu spokój i nikomu nie przeszkadzało wycie podczas pełni. Kiedyś mieszkali gdzie indziej, jednak musieli się przeprowadzić, gdy Remus został ugryziony przez Fenira Greybacka i stał się wilkołakiem.
Młody Lupin w końcu zszedł do kuchni, gdzie znajdowali się już rodzice.
Lyall Lupin był wysokim mężczyzną o blond włosach przetykanych siwizną, oraz zielonych oczach, podobnie jak reszta rodziny. Miał też już trochę widocznych zmarszczek.
Remus przywitał się z rodzicami, a następnie zaczęli jeść śniadanie - jajecznicę.
Hope i Lyall dopytywali, jak się czuje, on jednak odpowiadał, że dobrze. Przyzwyczaił się już, że czasami miewał złe sny i nie chciał ich martwić.
W końcu, gdy już zjedli, Remus upewnił się, że wszystko spakował, a następnie mogli ruszać. Miał też swoją sowę Coco. Natomiast na jego piersi błyszczała odznaka Prefekta - był mile zaskoczony, że powierzono mu tak ważną funkcję.
Prawdopodobnie chciano, by trochę zapanował nad swoimi przyjaciółmi, zwanymi Huncwotami. Jednakże Remus wiedział, że to jest wręcz nierealne. Sami chłopcy zresztą jak dowiedzieli się o jego odznace, zaczęli wymyślać sposoby, jak można to wykorzystać.
Uśmiechnął się na myśl o pozostałych Huncwotach. Uwielbiał ich, mimo wszystko. James pomimo tego, że na zewnątrz wydawał się być zarozumiałym bufinem, to jednak dla przyjaciół był naprawdę dużo bardziej troskliwy. Syriusz może i zachowywał się czasami podobnie jak Potter, jednak czasami przed najbliższymi osobami pokazywał to bardziej wrażliwe i opiekuńcze oblicze. Natomiast Peter był nieśmiały i uwielbiał jeść, jednak przy nich zdarzało mu się trochę otworzyć.
Sam Remus był uważany za tego najmądrzejszego z ich paczki. Wynikało to jednak po prostu z tego, że doceniał możliwość chodzenia do Hogwartu, o której myślał, że jako wilkołak będzie pozbawiony. Na szczęście Dumbledore zapewnił mu możliwość uczęszczania do tej placówki, a Remus w czasie pełni szedł do Wrzeszczącej Chaty tunelem pod Wierzbą Bijącą. Została ona posadzona specjalnie dla niego. Rozpuszczono też plotki, jakoby we Wrzeszczącej Chacie straszyły duchy.
Remus może i był jednym z najlepszych uczniów, nie zmieniało to jednak faktu, że był też Huncwotem. Lubił sobie zażartować, chociaż zdawał sobie sprawę, że jego przyjaciele czasami przesadzają. Był też czasami sarkastyczny, szczególnie wśród przyjaciół.
Jednak to nie któregoś z Huncwotów wypatrzył jako pierwszego na peronie, lecz rodzinę Cooperów.
Z Calliope i Gavinem Cooperami Lyall przyjaźnił się jeszcze w czasach Hogwartu. I mimo tego, że Lupinowie urwali kontakt z wieloma osobami, to jednak ci nadal chcieli utrzymywać kontakt z Lyallem.
Remus natomiast był na roku z ich bliźniaczymi córkami, Ruby i Glenn. Poznał je jednak dopiero w Hogwarcie, ponieważ wcześniej starano się, by Remus nie przebywał zbyt często z innymi dziećmi. Jego dzieciństwo było więc naznaczone samotnością.
Jeśli było coś, co łączyło wszystkich Cooperów, to były to duże, niebieskie oczy, brązowe włosy oraz jasna cera.
Podczas gdy dorośli witali się ze sobą, Remus podszedł do bliźniaczek. Były niemalże identyczne - różniła je jednak długość włosów, oraz kształt nosa, czy ust. A także były w innych domach w Hogwarcie.
Ruby miała włosy do pasa, oraz bardziej pokręcone. Jej nos był trochę smuklejszy, a usta szersze. Należała do Gryffindoru, tak jak Remus, natomiast Glenn była Krukonką.
- Cześć wam. Widzę Glenn, że zostałaś Prefektem, gratuluję - powiedział chłopak, podchodząc do nich i zauważając odznakę Krukonki.
- Dziękuję - odparła Glenn, uśmiechając się do niego. Ona była młodsza od Ruby o kilka minut.
- U nas Lily została Prefektem, chociaż w sumie trudno się dziwić - rzekła starsza z bliźniaczek.
Nawet jeśli było jej przykro, że jej siostra i przyjaciele byli Prefektami, a ona nie, to nie dała tego jakoś bardzo po sobie poznać.
Ruby też była zdolna i w miarę dobrze się uczyła, jednak najwyraźniej dyrektor uznał, że Lily będzie lepszym Prefektem. Chociaż w sumie Lily nie miała takiej słabości do Huncwotów jak Ruby, wobec czego może to był powód, dla którego nastąpił taki wybór.
Lily Evans przyjaźniła się głównie z Ruby, Dorcas i Marleną. Z Huncwotów lubiła głównie Remusa, do Syriusza i Petera miała raczej obojętny stosunek, a James ją irytował.
Wszystko przez to, że James dokuczał jej przyjacielowi ze Slytherinu, Severusowi Snape'owi. Aczkolwiek ich nienawiść była mocno odwzajemniona.
- Tutaj jesteście, cześć! - Remus usłyszał głos Jamesa, a po chwili czarnowłosy okularnik był już obok niego. - Dzień dobry państwu!
Zwrócił się też w stronę Lupinów i Cooperów, którzy również powitali go z uśmiechem.
- Twój entuzjazm przed nowym rokiem szkolnym jest zadziwiający - skomentowała Ruby z rozbawieniem, a Potter się wyszczerzył.
Na chwilę przerwało im przyjście Fleamonta i Euphemii Potterów, którzy po chwili pogrążyli się w rozmowie z pozostałymi dorosłymi. Młodzież odsunęła się kawałek od nich.
- Bo to kolejny rok, kiedy Evans ma szansę się ze mną umówić! - powiedział brunet, a nastolatkowie wybuchnęli śmiechem.
- Żebyś się nie przeliczył - powiedziała Ruby, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Nareszcie się od nich wyrwałem! - powiedział Syriusz, który nagle pojawił się obok nich. - Cześć wam i dzień dobry!
- Komu się wyrwałeś? - zapytała Glenn, włączając się do rozmowy.
Remus domyślał się, że chodziło o jego rodzinę.
- Komuś, kogo nie warto poznawać - stwierdził Syriusz beztrosko, jak zwykle, gdy nie chciał o czymś gadać. - Ej, oni nam tu zaraz Petera przewrócą!
Cała grupą zwrócili uwagę w stronę, w którą popatrzył Syriusz. Rzeczywiście, przez tłum przedzierał się do nich niski, dosyć pulchny chłopak o szczurzej twarzy. Miał ze sobą kufer i uśmiechnął się na ich widok.
- Cześć wam - wydukał, gdy stanął obok nich.
- Cześć, nareszcie Huncwoci w komplecie! - radośnie rzekł Syriusz.
Ruby i Glenn miały zamiar iść poszukać swoich przyjaciółek, jednak wtedy dorośli uznali, że czas się pożegnać.
- Jonas, Nolan, chodźcie! - zawołała Calliope do swoich dwóch młodszych synów, którzy poszli do swoich znajomych.
Obaj mieli również niebieskie oczy i przystrzyżone, brązowe włosy. Starszy z nich, czternastoletni Jonas nosił czarne okulary. Należał do Hufflepuffu, natomiast dwunastoletni Nolan do Slytherinu.
Rodzinka Cooperów była bardzo różnorodna w kwestii domów, w przeciwieństwie do takich choćby Blacków. Ruby, Glenn i ich rodzeństwo było przykładem rodziny, gdzie mimo różnej przynależności, wszyscy potrafili jakoś ze sobą żyć.
Oczywiście, kłótnie się zdarzały, ale nikt nie miał nikomu za złe, że trafił do innego domu.
Przykładem były także inne bliźnięta, najstarsze z rodzeństwa Cooperów, które miały już dwadzieścia lat i skończyły już szkołę. Pearl była w Slytherinie, a Grant w Gryffindorze, a mimo konfliktu między tymi domami, przetrwali wspólnie czas w szkole.
Także podczas gdy rodzeństwo Cooper poszło pożegnać się ze swoimi rodzicami, Remus został przytulony od razu przez swoich.
- Uważaj na siebie kochanie, dobrze? - poprosiła go Hope, przytulając go bardzo mocno.
- I pisz do nas jak najwięcej - dodał Lyall.
- Jasne, będę pisał. Wy też się trzymajcie - rzekł Remus. Martwił się o nich, szczególnie, że trwała wojna.
On był przynajmniej w Hogwarcie pod ochroną Dumbledore'a. Sam tam stanowił największe niebezpieczeństwo jako wilkołak, chociaż przyjaciele starali się mu mówić, że tak nie jest.
A jego rodzice byli niestety ciągle narażeni na atak Voldemorta.
Gdy w końcu się wyściskali, to bagaże zostały zaniesione do jednego z przedziałów. Miał tam siedzieć z reszta Huncwotów, jednak najpierw musiał iść na spotkanie Prefektów.
Gdy doszedł do odpowiedniego przedziału, natknął się tam tylko na Lily Evans.
- Cześć Remus. Widzę, że jesteś Prefektem, może uda ci się uspokoić jakoś swoich przyjaciół - rzekła rudowłosa.
- Zobaczę co da się zrobić - odparł, chociaż wątpił, by to coś dało.
- Mógłbyś może też powiedzieć im, żeby mniej dokuczali Severusowi? - zapytała dziewczyna, a on westchnął.
- Powiedzieć mogę - odparł Remus, aczkolwiek wiedział, że to zbytnio nic nie da.
Po chwili zaczęli przychodzić inni prefekci, więc musieli skończyć rozmowę.
Remus był ciekawy, co przyniesie ten rok.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro