Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział jedenasty

Gdy zbliżała się pełnia, Remus miał wrażenie, że czas leci szczególnie szybko. Wszystko co miesiąc zaczynało się od nowa - złe samopoczucie, pytania o to, co mu jest, kłamstwa, dzień pełni i przemiana w wilkołaka. Brak kontroli nad tym, co robi i budzenie się następnego dnia w Skrzydle Szpitalnym z obawą, czy wszystko poszło dobrze oraz nowymi bliznami.

Lupin nienawidził tego, co się z nim działo. Teraz na dodatek martwił się o swoich przyjaciół, którzy dopiero co nauczyli się przemieniać i chcieli mu towarzyszyć.

Gdy obudził się po pełni, zapewniali go, że wszystko jest w porządku. Nawet jeśli było inaczej, to nie chcieli mu mówić, by go nie martwić.

Mimo wszystko cieszył się, że ma kogoś, kto zna prawdę i na kim może polegać. Przed osobami z dormitorium najtrudniej było to ukrywać.

Ubierał się w łazience, nie przy nich, jednak blizn na twarzy nie dało się tak łatwo ukryć. Pamiętał, że przyjaciele początkowo myśleli, że ktoś robi mu krzywdę i dlatego je ma.

A dokładniej mówiąc, Syriusz wysnuł taką hipotezę, gdyż w końcu sam miał blizny przez swoją rodzinę. James był na to zbyt beztroski, jednak gdy zorientował się, że jego przyjaciele mają źle, starał się im pomóc. Oczywiście pomagał też Peterowi, który ciągle był porównywany przez matkę do swojego ojca.

James spędził dzieciństwo w beztrosce i szczęściu. Był przez to rozpieszczony, ale mimo wszystko umiał też dbać o tych, na których mu zależało.

Remus był wdzięczny przyjaciołom za to, że przy nim byli i go wspierali. Miał przynajmniej kilka osób, wobec których mógł być całkowicie szczery.

- Znowu spadłeś ze schodów? - zapytała Ruby, która akurat przyszła z Lily, Dorcas i Marleną do Skrzydła Szpitalnego. Przyjaciółki rozsiadły się na krzesłach, które ustawiły koło jego łóżka.

- Tak, znowu - szybko przytaknął Remus. - A co tam słychać u was?

Chciał zmienić temat, oraz nie miał ochoty widzieć ich współczucia. Na szczęście w końcu Gryfonki zaczęły rozmawiać o szkolnych plotkach i swoich problemach.

- Mam tego dosyć. Próbuje nakłonić Snape'a do dołączenia do Klubu Zaklęć czy Książki. On twierdzi, że nie ma na to czasu, a jak pytam się co ma do roboty, to zmienia temat! - rzekła sfrustrowana Lily, zapytana o postępy w relacji ze Ślizgonem.

- Co za cham - rzekła Dorcas z irytacją.

- Mógłby chociaż być szczery, ale najwyraźniej nie potrafi - dodała Ruby.

Remus i Marlena również przytaknęli, a Lily westchnęła.

- Wymyśliłam nawet, że razem moglibyśmy zrobić gazetkę szkolną. Wiecie, bylibyśmy redaktorami i publikowalibyśmy tam różne rzeczy. Na przykład ciekawostki na temat eliksirów, czy jakichś innych naukowych rzeczy. Oczywiście nie bylibyśmy sami, zatrudnilibyśmy kogoś do innych działów, na przykład od transmutacji czy zielarstwa. I byłyby też ilustracje, jakby znalazł się ktoś, kto potrafi - powiedziała Lily. - Moglibyśmy poznać ludzi z różnych domów i stworzyć coś wspólnie.

- Nawet znam kogoś, kto umie rysować i mógłby odpowiadać za graficzną część gazetki - stwierdził Remus, myśląc o Glenn. Ciekawe, czy chciałaby wziąć udział w robieniu takiej gazetki?

- Ale? - dopytywała Ruby, a rudowłosa westchnęła.

- Ale Sev twierdzi, że to głupi pomysł. Że powinniśmy zająć się Sumami, a nie tracić czas na głupoty - powiedziała Lily.

- Jakie głupoty? Gazetka byłaby naprawdę dobrym pomysłem! Szczególnie jakby dodać tam jeszcze coś o życiu szkoły, czy modzie - stwierdziła Dorcas.

- Ja tam uważam, że taka gazetka byłaby świetna - odezwał się James, który akurat wszedł do Skrzydła Szpitalnego razem z Syriuszem i Peterem. Wszyscy popatrzyli w jego stronę. - Szczególnie jakby było coś o Quidditchu.

- Potter, ciebie o zdanie nie pytałam - powiedziała Lily. - I to miałaby być gazetka naukowa!

- Moim zdaniem - odezwała się Marlena, a wszyscy przenieśli spojrzenia na nią - o Quidditchu też mogłoby coś być. Bo nie łudźmy się, ilu uczniów czytałoby gazetkę tylko i wyłącznie o nauce?

- Właśnie. Myślę, że lepsza byłaby taka z wieloma tematami - dodała Ruby.

- Widzisz Evans, one się ze mną zgadzają - triumfalnie rzekł Potter, na co rudowłosa prychnęła.

Remus wiedział, że w tej chwili jest po prostu rozgoryczona faktem, że jej przyjaciel źle ją traktuje. Dlatego też jest o wiele bardziej poirytowana i łatwiej doprowadzić ją do szału.

- Co Potter, bawi cię to? - zapytała Lily, wstając i patrząc na niego z irytacją.

- Ale co ma mnie bawić? Że pochwaliłem twój pomysł? - prowokacyjnie zapytał James.

- Nieważne - burknęła Lily. - Wiesz co Remus, przyjdę później i dam ci notatki, teraz za dużo tu ludzi.

Po tych słowach minęła Syriusza, Jamesa i Petera, po czym wyszła ze Skrzydła Szpitalnego. Dorcas, Marlena i Ruby również wstały, chcąc pójść za przyjaciółką.

- Na razie Remus, przyjdę do ciebie później! - obiecała Ruby.

Gdy Gryfonki wyszły, trzej Huncwoci usiedli na pozostawionych przez nie krzesłach.

- Czy to źle, że pochwaliłem jej pomysł? - zapytał James.

- Nie, po prostu nie chciała, żebyś wtrącał się jej sprawy - rzekł Remus. - Jest w złym humorze, nie musisz jej go pogarszać.

- Wysłaliśmy Petera na zwiady w formie szczura. Smarkerus rozmawiał z Rosierem, Wilkesem, Mulciberem i Averym o niej. Nazywali ją tym słowem i jakoś nie protestował. To ma być przyjaciel? -  pogardliwie prychnął Syriusz.

- Sam użył tego słowa, mówiąc o Mary Macdonald i jeszcze kilku innych mugolakach - dodał Peter, podkreślając to, co usłyszał.

- To okropne - przyznał Remus, po czym westchnął ciężko. - Ale tak właściwie... To po co ich szpiegowaliście? Co wy znowu kombinujecie?

- Nie martw się Luniek, zrobimy im po prostu żart - złośliwie stwierdził James. - Zasużyli.

Od samego początku Huncwoci mieli konflikt ze Ślizgonami, a szczególnie ze Snape'em, Rosierem, Averym, Mulciberem, Wilkesem i Richardsem. Pierwsza czwórka była na ich roku, Graham Richards był rok starszy, natomiast Wilkes rok młodszy. Lucian Wilkes przyjaźnił się choćby z Regulusem Blackiem, z którym również miewali spory.

Aczkolwiek kłótnie między braćmi Black często były dużo bardziej osobiste - w końcu obydwaj wychowywali się w tym samym domu. Nie chcieli się wyręczać w tych kłótniach swoimi przyjaciółmi, lecz woleli to załatwić między sobą. Jednakże i tak cała szkoła widziała już niejedno starcie między nimi.

- Za długo siedzicie, pacjent potrzebuje spokoju! - powiedziała pani Pomfrey, przerywając im rozmowę. Przyszła z kolejnym lekarstwem dla Lupina, które miało pomóc mu złagodzić ból.

- Dopiero przyszliśmy! - oburzył się James. Niestety pielęgniarka i tak ich w końcu wygoniła.

Remus cierpliwie czekał, aż pielęgniarka poda mu leki, posiłek i zmieni bandaże. Dała mu też Eliksir Słodkiego Snu, wobec czego po chwili zasnął.

Gdy się obudził, zobaczył, że ktoś stoi przy jego łóżku.

- Glenn? Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony Remus, podsuwając kołdrę wyżej. Krukonka była w swoim mundurku, wobec czego nie było takiego problemu z rozpoznaniem, która to bliźniaczka.

- A właśnie przyszłam do Skrzydła Szpitalnego po eliksir przeciwbólowy i zobaczyłam, że tu leżysz. Co ci się stało? - zapytała Krukonka, wyjmując z torebki fiołkę, by mu pokazać. Następnie usiadła na krześle.

- Eliksir przeciwbólowy? Co ci jest? - zapytał Remus z niepokojem. Szatynka speszona odwróciła głowę i włożyła eliksir z powrotem do torebki.

- Nic takiego. Po prostu głowa mnie boli od tej nauki. Nawet nie zdążyłam się przebrać, bo od razu po lekcjach poszłam się uczyć - rzekła Glenn. - Ale ty nie wmiguj się od odpowiedzi, powiedz. Co ci jest?

- Nic takiego. Spadłem ze schodów, sama wiesz, ile tu ich jest. Irytek mnie wystraszył i straciłem równowagę - odparł Remus. Wszyscy wiedzieli, że Irytek byłby w stanie to zrobić, więc nikogo nie powinno to dziwić.

- Ah ten Irytek... Ciągle tylko rozrabia. Chociaż w sumie też jak wasza paczka - powiedziała Glenn.

- Ej! - zaprotestował Remus z oburzeniem. - Robimy też inne rzeczy!

- Na przykład jakie? - zapytała Krukonka.

- Śpimy, jemy, oddychamy...

Dziewczyna parsknęła śmiechem.

- Spokojnie, wierzę ci.

-  A co u ciebie? - zapytał Remus, chcąc oddalić temat od siebie. Dziewczyna westchnęła.

- Staram się unikać swojego Pokoju Wspólnego, bo Lockhart jest coraz bardziej nieznośny. Ciągle tylko opowiada o swoje wyjątkowości - powiedziała Krukonka.

- Specyficzny dzieciak. Może wydawać się to nierealne, ale nawet James nie był taki na swoim pierwszym roku - powiedział Remus. Wiedział, że z zewnątrz James mógł sprawiać takie wrażenie, ale dla osób, na których mu zależało, był w stanie zrobić wszystko.

- Cóż, przynajmniej nie próbował rozdawać swoich zdjęć z autografem, mówiąc, że za kilka lat będzie to warte mnóstwo galeonów - odparła Krukonka, przypominając sobie ich pierwszy rok szkoły.

- Kiedyś mama przysłała mu za dużo babeczek, to podzielił się ze wszystkimi osobami w Pokoju Wspólnym, które akurat tam były - powiedział Remus.

- Pamiętam, Ruby mi mówiła. Szczerze mówiąc, zdziwiłam się tym, ale miło z jego strony - powiedziała Glenn. - Ej, a w sumie to nie chciałbyś zapisać się do Klubu Książki? Było tam sporo osób z zeszłorocznych absolwentów i teraz jest nas mało. W sumie to ja bardziej staram się pomóc Marion, ona tam jest teraz przewodniczącą. Zamierzam też namówić Ruby, by dołączyła.

Co za ironia losu, że dopiero co rozmawiał o Klubie Książki i innych szkolnych organizacjach z Gryfonkami.

Część niego chciała odmówić. W końcu miał już przyjaciół, a nie chciał też otwierać się przed zbyt Wielka liczbą osób. Czy jednak wtedy nie wyszedłby trochę na hipokrytę?

Poza tym z drugiej strony przecież nikt nie każe mu się tam otwierać. Rozmawialiby o książkach, a to wystarczający temat, by dać się mu pochłonąć. Będą tam obie siostry Cooper, znajomi Glenn, a może i dołączy też Lily. Dorcas i Marlena raczej nie będą chciały tam być, jednak wesprą przyjaciół. Remus wiedział, że mimo iż pozostali Huncwoci nie czytają zbytnio książek, będą go wspierać, by poznał nowych ludzi. Chociaż niewykluczone, że ich wspieranie będzie spowodowane chęcią zeswatania go z którąś z bliźniaczek, ale na to nie było rady. Jak James i Syriusz coś wymyślili, to uparcie w to brnęli. Peter natomiast ich popierał, chociaż zazwyczaj nie podejmował sam inicjatywy.

- Jak nie chcesz, to nie. Nie zmuszam, po prostu chcę pomóc Marion znaleźć nowych członków Klubu. Może nie jestem aż tak zaawansowanym czytelnikiem jak ona, ale czasami coś sobie poczytam - powiedziała Glenn, po czym poprawiła kosmyk włosów, który opadł jej na czoło.

- Nie, nie o to chodzi. Po prostu się zamyśliłem. Ale w porządku, mogę dołączyć - powiedział Remus.

Przyjaciele nakłaniali go, by korzystał z tego, jakie możliwości daje ta szkoła. Może i każdy z nich inaczej to rozumiał, cóż z tego?

- Hej wam. O, co tu robisz Lennie? - zapytała Ruby, wchodząc do Skrzydła Szpitalnego. Krukonka wstała na widok siostry, by się z nią przywitać uściskiem ręki.

- Właśnie namówiłam Remusa do dołączenia do Klubu Książki, Marion jest przewodniczącą i chce więcej członków. A ty? Chcesz też dołączyć? - zapytała Glenn.

- W sumie to chętnie - zgodziła się Ruby, po czym przeniosła wzrok z siostry na Remusa. - Długo cię moja siostrzyczka męczyła?

- Bardzo śmieszne - żartobliwie prychnęła Glenn, po czym się skrzywiła. - Oh, muszę iść.

- Co ci jest? - zapytała z niepokojem Ruby. Remus również popatrzył na Krukonkę ze zmartwieniem.

- Nic takiego. Obiecałam coś Hartley, muszę iść - rzekła Glenn, po czym przez chwilę złapała się za brzuch.

- Rozumiem. Nie chcesz pomocy? - zapytała Ruby, ale siostra pokręciła głową.

- Nie, nie trzeba. Poradzę sobie - powiedziała Glenn, po czym wyszła ze Skrzydła Szpitalnego.

- Co jej jest? - zapytał Remus ze zdziwieniem, ale Ruby machnęła ręką i usiadła na krześle obok niego.

- Nic takiego. Po prostu pewne boli ją głowa i tyle - powiedziała Gryfonka.

- I łapie się za brzuch?

- Przypadkiem na pewno. Nie musisz być zawsze taki dociekliwy i podejrzliwy - rzekła Ruby.

Remus westchnął ciężko, chociaż po chwili pomyślał o swojej mamie. I o tym, że ją też coś co jakiś czas bolało i nazywała to "kobiecymi dniami".

- Co tam u ciebie? - spytał Remus, nie chcąc drążyć niezręcznego i kłopotliwego dla nich tematu. - I jak poszło pocieszanie Lily?

- Lily jest poirytowana, ale trudno jej się dziwić. Od dawna jej przyjaźń ze Snape'em robi się coraz gorsza. Ciągle tylko go usprawiedliwia, a on wcale się nie zmienia na lepsze. Wręcz przeciwnie, na gorsze - powiedziała Gryfonka. - I to jest tylko i wyłącznie jego wina. Lily tak się stara utrzymać tą przyjaźń i wyrwać go z tego toksycznego środowiska, ale bezskutecznie.

- Biedna Lily. Może to złe, ale mam wrażenie, że poczuje się lepiej dopiero, gdy skończy tą znajomość. Bo nie ma sensu, jeśli tylko ona się stara, a on ciągle trzyma się tych swoich znajomych, którzy chcą skrzywdzić mugolaki - powiedział Remus. Dziewczyna złapała go za rękę, chcąc go podtrzymać na duchu.

- Może rzeczywiście wtedy będzie lepiej. Gdy już zosawi to za sobą - uznała Ruby, wzdychając ciężko. - A co u mnie... Bertram Aubrey zaprpsił mnie na następne wyjście do Hogsmeade.

Bertram był Krukonem, z którym Ruby ostatnio pracowała parę razy na lekcjach. Był dosyć wysoki, barczysty, miał brązowe, krótkie włosy i oczy tego samego koloru.

- Randka? - zapytał Remus, a ona się skrzywiła.

- Nie wiem jak on, ale ja chcę po prostu koleżeńskie spotkanie. Jeśli będzie chciał czegoś więcej, to powiem mu, że nie jestem zainteresowana - odparła Ruby.

- Czemu nie jesteś zainteresowana? - spytał Remus z zaciekawieniem.

- A czemu mam być? Nie znam go zbytnio - odparła Ruby.

- A jak go poznasz?

- Wtedy zobaczymy. Ale mniejsza, nie musimy o nim rozmawiać - stwierdziła dziewczyna.

Remus zaczął zastanawiać się, co właściwie wie o tym Aubreyu. Uczył się raczej przeciętnie, miał kilku znajomych. Nic wielkiego.

Miał tylko nadzieję, że nie zrobi nic złego jego przyjaciółce. Nie chciał, by stała się jej krzywda.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro