Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dwudziesty szósty

Gdy w końcu skończył się egzamin z transmutacji, Remus poszedł spotkać się z Glenn na Wieży Astronomicznej.

- Mam nadzieję, że wybór tego miejsca nie jest wynikiem chęci zrzucenia mnie z Wieży? - zapytał Remus, gdy wszedł na górę i zobaczył, że dziewczyna już tam jest.

Szatynka parsknęła.

- Nie. Jakbym miała taki zamiar, to wybrałabym inne miejsce i czas - powiedziała Krukonka.

- Ah tak? A jakie na przykład? - spytał Remus, stając przed nią. Był od niej wyższy, więc sięgała mu do klatki piersiowej i musiała zadrzeć głowę wyżej, by go dostrzec.

- Nie wiem, na przykład wtedy, gdy nikt by nie wiedział, że chcemy się spotkać - stwierdziła Glenn. - A tak na poważnie, chciałam po prostu wiedzieć, co się wydarzyło. Poszłam wczoraj z dziewczynami do naszego dormitorium uczyć się na transmutację, nie wyszłyśmy nawet na kolację. Słyszałyśmy jednak plotki o tym, że twoi przyjaciele znów mieli utarczkę że Snape'em, a ty nic nie zrobiłeś, by temu zapobiec.

Remus westchnął. Wiedział, że to będzie trudna rozmowa. Nie był dumny ze swojej postawy, to na pewno.

- Prawda. Tak, mieliśmy utarczkę że Snape'em - przyznał Lupin.

- Kto zaczął?

Dziewczyna spojrzała na niego uważnie. Wiedział, że nie ma sensu kłamać. Prędzej czy później ktoś i tak powiedziałby jej prawdę, w końcu sporo osób to widziało. Była jego dobrą koleżanką i w tym przypadku zasługiwała, by wiedzieć.

- James i Syriusz go zaczepili - rzekł niechętnie Remus.

- A ty zrobiłeś cokolwiek, by temu zapobiec? - spytała Glenn, krzyżując ręce na piersiach.

- Niestety nie - powiedział Remus i odwrócił wzrok, nie chcąc widzieć rozczarowania w jej oczach. - Wiem, że powinienem... Źle mi z tym, naprawdę.

- Remus... - zaczęła dziewczyna i westchnęła. - Nie chcę ci tu prawić kazań czy coś w tym stylu. Nie znam Snape'a, nigdy z nim osobiście nie rozmawiałam, ale wydaje się nieprzyjemny. Jednak naprawdę nie rozumiem sensu takiego atakowania go. Wiem, że wasze paczki mają ze sobą konflikt od dawna, ale to nie znaczy, że trzeba pierwszemu zaczynać kłótnię.

- Wiem - odparł Remus. - Ja naprawdę...

- Gdybym miała cię winić za stanie i bezczynność, to powinnam obwinić większość osób obecnych na błoniach. Jednak naprawdę powinieneś porozmawiać z przyjaciółmi i szczerze powiedzieć, że ci się to nie podoba - rzekła Glenn. - I jeśli któryś z nich by miał znów wpaść na taki pomysł, to zrób cokolwiek, by się sprzeciwić.

- Wiem, powinienem to zrobić - rzekł Remus, a ona pokręciła głową.

- Nie pytam cię, czy wiesz, bo to nie o to chodzi. Ważniejsze jest to, jak postąpisz - stwierdziła Krukonka, a on wiedział, że ma rację.

Nie powinien był na to wszystko pozwalać. Owszem, mieli konflikt ze Snape'em i jego przyjaciółmi że Slytherinu, ale to nie znaczyło, że mogli tak po prostu zaatakować.

Był też wściekły, ponieważ Snape nazwał Lily "szlamą". Chciał z nią pogadać, ale obawiał się, czy zbliżanie się do niej jest dobrym pomysłem.

~

Remus wiedział, że to będzie trudna rozmowa. Ale aktualnie głównie takie musiał przeprowadzać.

Powiedział przyjaciołom, że muszą porozmawiać o tym, co się stało. Usiedli więc we czterech w dormitorium.

- Remus, dziewczyny już wystarczająco nam nagadały. Czemu ty też chcesz do tego wracać? - zapytał James.

- Nie możemy tego odwlekać - powiedział Lupin, a przyjaciele się w niego wpatrywali. - Postąpiliśmy źle. Konflikt między nami i Ślizgonami trwa od lat, ale nie znaczy to, że mamy zacząć. Ty i Syriusz co prawda to zrobiliście, ale ja wcale nie czuję się z tym lepiej, bo bezczynnie stałem i nic nie zrobiłem.

- Tym razem my zaczęliśmy. Ale już nieraz Ślizgoni z tej grupki zaczepiali któregoś z nas, najczęściej Petera i wyzywali od zdrajców krwi - powiedział Syriusz.

- A nie uważacie, że my powinniśmy być lepsi od Rosiera i jego bandy? - zapytał Remus. - Bo aktualnie wcale tego nie widać.

James i Syriusz wyglądali na urażonych, a Peter patrzył niepewnie na każdego z przyjaciół po kolei.

- Czy ty naprawdę porównałeś nas do Rosiera i jego bandy? - zapytał James z pogardą w głosie. - Oni używają czarnej magii.

- Co oczywiście mojej rodzince bardzo się podoba - prychnął Syriusz.

- Zdaję sobie z tego sprawę. Ale krzywdę można zrobić nawet zwykłym zaklęciem, które nie jest czarnomagiczne - stwierdził Lupin i westchnął. - Wiem, że was trudno przekonać. Ale chciałbym, żebyście wiedzieli, że jeśli coś takiego stanie się jeszcze raz, to będę interweniował. Źle czuję się z tym, że nic nie zrobiłem.

~

Remus chciał też porozmawiać z Lily. Miał wrażenie, że go unika, ale w końcu mieli razem patrol i musieli chcąc nie chcąc pobyć razem.

- To może się rozdzielimy? - zaproponowała Lily, ale on pokręcił głową.

- Nie, proszę... Chciałbym porozmawiać - rzekł Remus.

Rudowłosa przez chwilę milczała. Szli korytarzem, akurat tego dnia było tu dosyć spokojnie.

- Dziewczyny też mi radziły, że powinnam przestać cię unikać, bo ty jesteś najbardziej odpowiedzialny z chłopaków - powiedziała w końcu Lily. - Ale po prostu ta cała sytuacja jest dla mnie ciężka.

- Wiem - odparł Lupin. - I naprawdę przepraszam. Wiem, że powinienem był interweniować. Nie powinienem był dopuścić do tego wszystkiego, chociaż to jest trudne, bo Jamesa i Syriusza nie da się powstrzymać.

- Maya jakoś umiała się postawić. I to bezinteresownie - rzekła Lily.

- I podziwiam ją za to - stwierdził Remus, po czym westchnął. - Wiesz o mojej sytuacji. Pozostali Huncwoci też wiedzą kim jestem. I po prostu boję się, że mnie odrzucą.

- Mieliby cię odrzucić, jeśli byś się postawił? - zapytała Lily.

- Sam nie wiem. Czasami śnią mi się koszmary, że tracę wszystkich, na których mi zależy przez to, kim jestem - rzekł smutno Remus, a jej zrobiło się go szkoda.

- To cię nie definiuje. Osoby, którym naprawdę na tobie zależy, nie odrzucą cię przez to, na co nie masz wpływu - powiedziała Lily. - Wiem co czujesz. W końcu jako mugolaczka jestem inna i sam widzisz, jak jest.

- To co innego - rzekł Remus. - Twój status krwi nie ma znaczenia. Jesteś cudowną osobą przez cały czas. A ja raz w miesiącu staję się potworem i nie mam nad tym kontroli. Ludzie nienawidzą wilkołaków.

- A część osób uważa, że jako mugolaczka zarażę ich szlamem i skażę ich czystą krew -  stwierdziła Evans. - Mam ci przypomnieć o grupie ludzi, którzy nienawidzą mugolaków, chociaż nie mieliśmy wpływu na to, kim się urodziliśmy?

- Nie musisz - powiedział Remus, wiedząc, że to dosyć drażliwy temat. Z pewnością było jej przykro, ale nie spodziewał się, że zacznie porównywać ich sytuację.

- Oboje boimy się odrzucenia. Jest mi przykro z powodu tego, co zrobił Severus. Ale nie tylko teraz, przez te wszystkie lata ciągle słyszałam o tym, jak traktuje inne mugolaków. Próbował mną manipulować i podporządkować sobie. Okłamywał mnie wiele razy - powiedziała Lily. - Maya, Ruby, Dorcas i Marlena okazały mi wiele wsparcia, chociaż nie musiały. Nie musieli tego robić też Kate, Sandy, Samym i Danny, a to zrobili. Nie znam się z nimi tak dobrze, ale i tak to robią. Tymczasem ktoś, z kim myślałam, że znam się i przyjaźnię od dawna, zawiódł mnie. Jednak takie rzeczy po prostu widać. Nie dostrzegałam tego długo, ale tak było. Ty natomiast też boisz się odrzucenia z powodu czegoś, na co nie masz wpływu.

- Jestem pod wrażeniem. Nie sądziłem, że ktokolwiek będzie w stanie zestawić tak te dwie rzeczy - rzekł Remus.

Uważał się za gorszego przez swoje wilkołactwo, ale widział, że jej nie przekona. Zresztą Huncwoci Ruby również wspierali go i nigdy nie okazali obrzydzenia, chociaż wiedzieli, kim jest.

Nie zmieniało to jednak tego, że się obawiał, że zmienią zdanie.

- Chciałbym cię naprawdę przeprosić - rzekł Remus. - Wiem, że powinienem był działać.

- Powinieneś, prawda - przyznała Lily. - Remus... Jesteś naprawdę wspaniałym przyjacielem. Ale czasami po prostu trzeba przestać być bezczynnym.

- Wiem - rzekł Lupin. - Wiem...

Naprawdę czuł się podle i wiedział, że więcej nie może być takich sytuacji. Miał nadzieję, że nic takiego się już nie wydarzy, ale nawet jeśli, to nie mógł więcej do tego dopuścić.

~

Dni mijały, aż w końcu nadszedł koniec roku szkolnego. Puchar Domów wygrał Hufflepuff, ku zdziwieniu wielu.

Remus jednak musiał przyznać, że Puchonom wygrali naprawdę zasłużenie. A już na pewno bardziej niż oni czy Ślizgoni.

W końcu wrócili do domu, a Lupin cieszył się, że może w końcu zobaczyć się z rodzicami.

Przy okazji też musiał odpocząć po tym całym roku szkolnym, który był naprawdę pełen wrażeń. I to niekoniecznie pozytywnych.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro