Rozdział czterdziesty trzeci
Remus siedział na swoim łóżku i czytał książkę. Akurat udało mu się znaleźć chwilę samotności. Przez tyle lat zdążył już przywyknąć do ciągłej obecności przyjaciół, ale miło było też chwilę pobyć samemu.
- James mówił, że cię tu zastanę - powiedziała Ruby, wchodząc do dormitorium i zamykając drzwi.
On uniósł wzrok znad książki i popatrzył na nią.
- Coś się stało?
- Nie... Tak po prostu cię szukałam - rzekła Ruby, po czym usiadła na łóżku naprzeciwko niego. - Chciałabym ci jeszcze raz podziękować za pomoc mojemu bratu.
Remus odłożył książkę na bok.
- Nie ma sprawy. Biedny Nolan, szkoda mi go.
- Mi też - powiedziała Ruby i westchnęła. - Zauważyłam też, że spędzasz coraz więcej czasu z moją siostrą.
- Więcej? Nie wiem, po prostu się z nią przyjaźnię - rzekł Lupin, patrząc na nią ze zdziwieniem.
Szczerze mówiąc, nawet nie zauważył, czy rzeczywiście tego czasu było jakoś dużo więcej. Po prostu lubił Glenn i chętnie spędzał z nią czas.
- A nawet jeśli, to co? Chyba nie ma w tym nic złego?
- Jasne, że nie. Po prostu brakuje mi ciebie, nie chciałabym stracić naszej przyjaźni - powiedziała Ruby, po czym wzięła go za rękę. - Poza tym...
- Poza tym co?
Ruby wyglądała, jakby się na czymś wahała.
- Po prostu mam wrażenie, że ktoś jej się podoba. Nie wiem kto, może któryś z tych Krukonów, z którymi się przyjaźni? Nie chciałabym, żebyś... Żebyś miał złudną nadzieję.
- Nie możesz jej zapytać?
- Ona sama chyba tego nie wie - stwierdziła Ruby. - Ale ja, jako jej bliźniaczka mam po prostu intuicję.
- Tak czy siak, nie ma to znaczenia. I tak z nikim nie będę - powiedział Remus, a ona spojrzała na niego z zaskoczeniem.
- Dlaczego nie?
- Dobrze wiesz dlaczego. Jestem wilkołakiem, stanowię zagrożenie...
Ruby otworzyła buzię, by coś powiedzieć, ale wtedy usłyszeli skrzypienie drzwi i do pokoju wszedł James.
- Cześć wam! Rozmawiałem z Lily!
Od razu położył się na łóżku i popatrzył w sufit. Remus i Ruby popatrzyli w jego stronę.
- Pomagała ci w lekcjach - zauważył Lupin.
- No i? - zapytał Potter, po czym usiadł na łóżku. - Od jakiegoś czasu udaje nam się porozmawiać na różne tematy. Nawet gdy się uczymy.
Jakiś czas temu James obiecał Lily, że udowodni jej, że się zmienił, jeśli da mu szansę na kolegowanie się. Od tamtego momentu oboje starali się rozmawiać na różne tematy, by trochę się poznać i polepszyć swoją relację.
Remus wiedział, że James trochę się zmienił. Przykre jednak, że musiało się to stać za sprawą czegoś tak strasznego, jak śmierć bliskich mu osób.
- Wy się uczycie? - zapytała Ruby z powątpiewaniem. - Czy może raczej ona gada, a ty słuchasz jej głosu?
- Ej! - oburzył się okularnik, rzucając w nią poduszką.
Ona ją złapała i rzuciła w niego. Tak zaczęła się bitwa na poduszki.
A do wcześniejszego tematu już nie wrócili. Remus jednak zastanawiał się, po co właściwie Ruby mu powiedziała o tym wszystkim.
Przecież jeśli Glenn się ktoś podoba, to mogłaby mu powiedzieć. Jest przecież jej przyjacielem.
Z drugiej strony poczuł dziwne ukłucie na myśl, że Glenn mogłaby się zakochać w Matthew lub Benie. Ale to na pewno przez lekceważące podejście Wilsona do związków i zobowiązań. Nie chciał przecież, by została zraniona z powodu miłości do kogoś, kto nie myślałby o niej poważnie.
A Ben... Nie wyglądało na to, by coś do niej czuł. Nie chciał więc, by cierpiała z powodu nieodwzajemnionej miłości.
Tak, to na pewno o to chodziło. Ale skoro mu nie powiedziała, to może tak naprawdę jej siostra się myli. Nie jest to wykluczone.
Za nic w świecie nie chciał dopuścić do siebie myśli, że mogłaby poczuć coś do niego. Co prawda nie znała prawdy, ale i tak się tego obawiał.
~
Po usłyszeniu spostrzeżeń Ruby, Remus przyłapał się na tym, że zaczął przypatrywać się, czy Glenn się ktoś podoba. Nie mógł się nikogo poradzić, bo pozostali Huncwoci zaczęliby od razu tworzyć różne spekulacje.
- Coś się dzieje? - zapytała Glenn pewnego razu.
Siedzieli właśnie na jednym z parapetów i rozmawiali o książkach, które ostatnio czytali.
- Co? Nic się nie dzieje - odparł Lupin.
- Ja mam wrażenie, że chcesz o coś zapytać - odparła Glenn.
Remus zawahał się.
- Po prostu... Zastanawiam się nad czymś.
- Nad czym? - spytała Krukonka.
- Twoja siostra powiedziała mi, że ktoś ci się podoba. I zastanawiam się, kto - powiedział Lupin, po czym zdał sobie sprawę, jak to zabrzmiało. - W sensie... Nie chciałbym, by był to ktoś, kto cię zrani.
Dziewczyna popatrzyła na niego zaskoczona, po czym parsknęła śmiechem.
- Co? Nie wiem co ona wymyśla, ale nie ma racji.
- Nie podoba ci się nikt? - upewnił się Lupin.
- Zależy. A John Deacon się liczy? - spytała Glenn.
Remus uśmiechnął się, słysząc o basiście zespołu Queen. Wiedział, że Glenn jest wielką fanką, ale nigdy nie miała okazji pojechać na koncert.
- Jasne. Z pewnością na ciebie czeka, mimo, że nie wie o twoim istnieniu.
- Wiadomo! - stwierdziła szatynka. - Ta jego żona to tylko przykrywka, tak naprawdę czeka na mnie. Poza tym nie zapominaj, że jestem czarownicą...
- Zamierzasz upić go Amortencją? - spytał Remus.
- Zawsze to jakiś plan - odparła Glenn, po czym oboje zachichotali.
- A tak na serio, spokojnie. Nikt mi się nie podoba, a już na pewno nie Ben czy Matt - powiedziała Glenn. - Nie musisz się martwić, nie ma o co.
- Niech ci będzie - odparł Lupin, czując ulgę.
- Ogólnie co do Deacona, mam wrażenie, że jest strasznie niedoceniany - powiedziała Glenn. - W sensie jasne, jest znany, ale pozostała trójka jest bardziej zauważalna. On jest tym najspokojniejszym z ich czwórki. W którymś z wywiadów mówili nawet, że nieraz jak wpadają na jakiś pomysł, to najpierw z nim go konsultują, bo najbardziej zna się chociażby na kwestiach finansowych. Jest naprawdę świetny, serio chciałabym kiedyś pójść na koncert i go zobaczyć.
- Może ci się kiedyś uda zdobyć bilet - rzekł Remus, a ona westchnęła.
- Mam nadzieję - odparła Glenn. - Świetnie by było. Nakłoniłam Granta, żeby mi przysyłał informacje o nich, ale żałuję, że w Hogwarcie nie działają urządzenia... Chętnie bym słuchała ich muzyki jak najczęściej, a nie tylko w wakacje czy święta.
- Zgadzam się, przydałoby się - odparł Lupin.
- Jeszcze kilka tygodni i święta... Z jednej strony czasami tęsknię za domem, ale z drugiej strony mam wrażenie, że ten czas leci za szybko. Mimo wszystko lubię Hogwart, a tu już tak niewiele do końca - powiedziała Krukonka, a on pokiwał głową.
- Bardzo szybko.
Patrząc na nią, pomyślał o tym, że naprawdę miło mu się z nią siedzi. Lubił obie siostry, ale Ruby ostatnio zaczęła się zachowywać dziwnie.
I jeszcze ten całus w policzek...
Na szczęście było to jednorazowe.
~
- Czemu jej nie powiesz?
Lupin spojrzał ze zniecierpliwieniem na przyjaciół. Ile razy miał to powtarzać?
- Nigdy.
- Ale dlaczego? - zapytał Syriusz. - Przyjaźnicie się!
- I nie chcę stracić tej przyjaźni - odparł Lupin.
- Glenn wydaje się naprawdę w porządku. Nie sądzę, żeby cię odrzuciła tylko dlatego, że masz futerkowy problem - stwierdził James.
- Właśnie - dodał Peter.
- Czy wy nigdy nie przestaniecie? - zapytał Remus, znając dobrze odpowiedź.
- Nie!
Pozostali Huncwoci byli w tym zgodni - nie zamierzali odpuścić. Starali się go przekonać, że nie jest potworem.
Nie zmieniało to jednak tego, co czuł.
Co miesiąc zmieniał się w bestię. Minęło tyle lat, a nadal nie rozumiał, jakim cudem oni chcą się z nim przyjaźnić.
Chociaż w sumie może wiedział. Cała trójka miała skłonności samobójcze, objawiające się robieniem najgłupszych rzeczy bez wahania. A w każdym razie James i Syriusz byli zdolni do wielu rzeczy, a Peter ich naśladował. Pettigrew zwykle się bał, ale podążał za przyjaciółmi.
Czemu jednak Lily, Ruby i Maya chciały się przyjaźnić z bestią, jaką był?
- Luniek...
- Dosyć - powiedział Remus, wstając z łóżka. - To jesi irytujące.
- Dokąd idziesz? - zapytał Syriusz.
- Uczyć się - odparł Lupin, wkładając kilka książek do torby. Następnie wyszedł z dormitorium i zszedł na dół.
Usiadł koło Lily, która już siedziała ze swoimi notatkami. Uśmiechnęła się na jego widok.
- Hej, jak tam?
- Dobrze - odparł Remus, nie chcąc opowiadać o rozmowie sprzed kilku minut. Wiedział, że Lily również oburzałaby się, że nazywa się potworem. - James mówił mi, że coraz więcej rozmawiacie...
- Tak, zdarza nam się. Przyjaźń to może jeszcze nie jest, ale kolegowanie się - powiedziała Evans i westchnęła. - W porównaniu z tym, co było kilka miesięcy temu, to rzeczywiście jest postęp.
- Nie przeczę, że James wcześniej zachowywał się... Fatalnie. Ale teraz naprawdę się zmienił - powiedział Remus.
Ona odłożyła na chwilę pergamin i westchnęła.
- Przede wszystkim chcę, żeby była dobra atmosfera w naszej paczce. Ale owszem, widzę, że trochę się zmienił.
- Po stracie wujka i kuzyna wyglądał naprawdę źle. Potem zaczęła się szkoła i starał się nie pokazywać co czuje, ale nadal go to boli - powiedział Remus. - I prawdopodobnie nigdy nie przestanie. Nauczy się jednak z tym żyć.
- Tak na pewno będzie. Pamiętam jak umarła moja babcia... Było ciężko, ale jakoś się pozbieraliśmy - rzekła Lily.
- On na pewno też się pozbiera.
Remus miał taką nadzieję. Bo chciał dla przyjaciela jak najlepiej.
Chwilę później razem z Lily wzięli się za naukę. Spędzali nad tym dużo czasu, szczególnie, że nauczyciele bynajmniej nie zamierzali traktować ich ulgowo.
Razem z Lily i bliźniaczkami zajmowali się też tłumaczeniem dziennika. Były tam różne historie o Ioli, jej rodzinie czy nowych doświadczeniach i osobach.
Przede wszystkim jednak mocno jej współczuli tego, co musiała przechodzić.
~
- Jeszcze raz!
Remus obserwował, jak Maya stara się wyczarować patronusa. Na razie wychodził jej głównie niewielki, srebrny obłoczek. Znajdowali się w jednej z nieużywanych klas.
- Próbuję i mi nie wychodzi - burknęła Maya.
- Za bardzo się denerwujesz. Zresztą nikomu nie wychodzi za pierwszym razem, trzeba próbować dalej - powiedział Lupin.
Puchonka westchnęła i podeszła do okna, po czym odwróciła się do niego.
- Jak długo wam to zajęło?
- Kilka miesięcy - odparł Remus. - Spokojnie, dasz radę.
- Mam nadzieję - odparła Maya. - Chcę jak najszybciej się przekonać, jaki będzie mój patronus!
- Zastanawiałaś się, co by to mogło być? - zapytał Remus.
- Tak, ale jakoś nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy - odparła blondynka, po czym podeszła bliżej. - Na pewno nie masz nic przeciwko, żeby mnie uczyć? W sumie też masz na pewno dużo rzeczy do roboty...
- Naprawdę chętnie ci pomogę - powiedział Lupin. - Jeśli ty nie masz nic przeciwko temu, czym jestem...
- Syriusz i James mnie ostrzegali, że zaczniesz o tym gadać - powiedziała Maya i westchnęła. - Lubię cię i chcę być twoją przyjaciółką. Nie przeszkadza mi twój futerkowy problem.
On naprawdę nie mógł się nadziwić, że tak po prostu to przyjęła. Że mimo znania prawdy nadal chciała mieć, nim kontakt i nie odtrąciła go.
- Dziękuję - powiedział Remus z wdzięcznością. - Za to, że pomagasz nam... Zawsze się martwiłem o to, że coś im się stanie podczas pełni. A ty przynajmniej leczysz ich rany, bo nie chcą iść do Pomfrey.
- Na szczęście nie były to jakieś duże rany. Ale staram się wam pomagać - powiedziała Maya. - Ćwiczymy dalej?
On pokiwał głową.
- Jasne.
Z czasem coraz bardziej się zaprzyjaźniali.
Jednocześnie zastanawiał się też, jak wyglądałaby reakcja Glenn na to wszystko.
Z drugiej strony cholernie się tego obawiał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro