Rozdział czterdziesty siódmy
Remus popatrzył zaskoczony na przyjaciółkę, która westchnęła i zsunęła trochę szalik, by było jej lepiej mówić.
- Czekaj, co? - zapytał skołowany.
- Pomyliłeś mnie z Ruby. I w sumie wisisz mi pieniądze z zakładu, bo pomyliłeś nas przed końcem szkoły - stwierdziła spokojnie Glenn.
Nie wyglądała na zdenerwowaną czy obrzydzoną. Nie wydawała się nawet zaskoczona, zupełnie, jakby już się czegoś domyślała.
- Ty wiesz? Skąd? - zapytał Remus.
Czy ktoś jej powiedział? Chociaż w sumie była inteligentna, sama mogła odgadnąć, w końcu sporo z nim przebywa.
- Domyśliłam się. Zawsze znikałeś w pełnię, a potem mówiłeś, że źle się czujesz i jesteś ranny, bo spadłeś ze schodów - powiedziała Krukonka. - Raz czy dwa różne wypadki się zdarzają, ale tak regularnie?
- I... Nie przeszkadza ci to? Że mam futerkowy problem? - zapytał Remus, używając wyrażenia, jakiego używali pozostali Huncwoci. Trochę się obawiał, mimo tego, że dziewczyna była naprawdę spokojna.
- Nie. Bardzo ci za to współczuję - powiedziała Glenn, a on patrzył jej w twarz i widział, że mówi szczerze. - Jesteś świetnym przyjacielem i ta jedna noc w miesiącu tego nie zmienia.
Podeszła bliżej i objęła go. On po chwili również ją przytulił.
- Jesteś zła, że cię okłamywałem? - spytał cicho Remus, a ona westchnęła.
- Było mi trochę przykro, ale rozumiem, że jest ci ciężko o tym mówić. Pamiętaj jednak, że nie jesteś sam - powiedziała dziewczyna, po czym odsunęła się trochę i popatrzyła na niego.
Była od niego niższa, więc musiał schylić głowę.
- Dziękuję.
- Kto jeszcze wie? - zapytała Krukonka.
- Poza moimi rodzicami i babcią wiedzą też James, Syriusz, Peter, Maya, Lily i Ruby - odparł Remus. - Wie też Dumbledore, część nauczycieli i pani Pomfrey. Specjalnie dla mnie zasadzono Bijącą Wierzbę, bym mógł chodzić tamtędy do Wrzeszczącej Chaty, z dala od ludzi.
Nie dodał, że od ponad roku razem z nim są tam Huncwoci. Ani tego, że nieraz biegali razem po lesie, zamiast siedzieć w jednym miejscu.
- To teraz masz też mnie - powiedziała Glenn, a on trochę się uśmiechnął.
- Przepraszam, że nie powiedziałem ci wcześniej. Po prostu... Bałem się tego, że mnie nie zaakceptujesz.
Dziewczyna westchnęła i jeszcze raz go przytuliła.
- Już nie musisz się o to bać.
~
Impreza trwała niemalże do rana. Gdy Remus i Glenn wrócili do środka, okazało się, że Ruby już spała w pokoju Dorcas, gdzie leżały materace i śpiwory dla dziewczyn. Maya i Syriusz byli niewiadomo gdzie, Basil grał na gitarze, Marlena, Lily i Dorcas tańczyli, a James i Peter się wydzierali, co miało być chyba śpiewem.
Oni też postanowili trochę potańczyć i położyli się dosyć późno. Glenn poszła spać do pokoju Dorcas, a Remus położył się w pokoju gościnnym, gdzie miała spać męska część gości.
Gdy się obudził, zobaczył, że oprócz niego w pokoju leży też James. Okularnik leżał na podłodze i nawet nie zdjął okularów.
Remus nawet nie chciał myśleć, ile Potter musiał wypić. Zresztą jego też trochę bolała głowa.
Zszedł z łóżka i podszedł do przyjaciela, po czym ukucnął przy nim.
- Żyjesz? - zapytał, potrząsając nim.
- Daj mi jeszcze pospać... - mruknął Potter, nie otwierając oczu.
- Lily tu jest.
- Co? Gdzie? Lily? - zapytał James, otwierając oczy i siadając. Po chwili się rozejrzał i prychnął.
- Nie ma tu jej. I cholernie boli mnie głowa!
- Mnie też. Dlatego musimy poszukać eliksiru na kaca, nie wiesz gdzie jest? - zapytał Remus. Wiedział, że przyjaciel już nieraz był w tym domu.
- Chyba w kuchni - mruknął James, po czym złapał się za głowę. - Aua...
- Lepiej chodźmy najpierw do łazienki, bo zaraz zwymiotujesz - mruknął Remus, widząc, w jakim stanie jest jego przyjaciel.
- Było warto.
Kiedy w końcu się ogarnęli, poszli do kuchni. Po drodze minęli salon, w którym Marlena i Basil zasnęli na fotelach, a Peter pod ścianą.
W kuchni znaleźli eliksir na kaca w jednej z szafek i po chwili odetchnęli z ulgą.
- Muszę ci coś powiedzieć - rzekł Remus, gdy usiedli przy stole kuchennym. - Glenn już wie.
- Co wie? - spytał skonfundowany Potter.
Remus wyjaśnił mu, co zaszło poprzedniego dnia. W międzyczasie do kuchni przyszła też Lily, która również napiła się trochę eliksiru.
- Czyli Glenn już wie i dobrze to przyjęła, a ty i tak się martwisz? - zapytała Lily, gdy już wypiła eliksir i usiadła obok nich.
- Tak - odparł Lupin. - Po prostu... Wypiła...
- Raczej nie więcej niż James - mruknęła Lily, patrząc na bruneta.
- Ej!
- W każdym razie, jestem pewna, że nie zmieni zdania tak po prostu. Przyjmij w końcu do wiadomości, że jest trochę osób, które chce cię wspierać - powiedziała rudowłosa, a on westchnął.
- Wiem. Chcecie kawy? - spytał Remus, wstając od stolika.
- Ja mam ochotę się przejść. Chcecie pójść ze mną? - zapytał Potter, kierując pytanie niby do obojga, ale patrząc w stronę Lily.
- Ja nie mam ochoty, ale wy możecie się przejść we dwójkę. Ładna pogoda jest - stwierdził Remus, uznając, że lepiej zostawić ich samych. Jak na razie ich relacja szła ku dobremu.
- Ja... W sumie mogę się przejść - zgodziła się Lily.
Obydwoje poszli, a Remus zaczął parzyć sobie kawę. Zanim jednak skończył, do kuchni weszła Glenn, wiążąc sobie przy okazji włosy w kucyka.
- Cześć Remus. Nie wiesz, gdzie...
- Tu jest - powiedział szatyn, wskazując odpowiednią szafkę.
Dziewczyna podeszła bliżej i wyjęła eliksir, po czym wypiła go trochę. Następnie się uśmiechnęła.
- Dzięki. Jak dobrze, że mamy eliksir na kaca - powiedziała Glenn.
- Bez tego trzeba by się męczyć. James aż zwymiotował - odparł Lupin. - Chcesz kawy?
- Poproszę - odparła Krukonka. - I jak coś, to ja, Glenn. Żebyś miał pewność, z którą z nas rozmawiasz.
- Zwykle was rozpoznaje, ale wczoraj było ciemno, a poza tym byłaś cała opatulona - powiedział Remus, a ona poklepała go po ramieniu.
- Dobra, dobra. W każdym razie dochowam tajemnicy, o to się nie bój.
W końcu kawa się zaparzyła, a Remus nalał jej do dwóch kubków. Następnie dodał cukru i śmietanki, po czym postawił na stoliku.
- Po prostu nie chciałem, żeby aż tyle osób wiedziało, że jestem potworem - powiedział Remus, kiedy usiedli przy stoliku. Ona spojrzała na niego z oburzeniem.
- Nie jesteś żadnym potworem! Co ty wygadaujesz?
- Wiele osób uważa...
- Mam gdzieś, co uważają - przerwała mu Glenn. - Jesteśmy przyjaciółmi i twój futerkowy problem tego nie zmienia.
- Mimo wszystko...
- Cześć wam, dawno wstaliście? - zapytała Ruby, wchodząc do kuchni. Złapała się za głowę. - Ała... Jak boli...
- Eliksir na kaca jest tam - rzekła Krukonka, wskazując odpowiednią szafkę. Siostra pokiwała jej głową.
- Dzięki!
Po chwili wypiła łyka z fiołki i westchnęła z ulgą.
- To naprawdę przydatna rzecz. Nie wiem, jak mugole bez tego żyją.
- Czy chcę wiedzieć, ile razy już piłaś, że tak za tym tęsknisz? - zapytała Glenn.
- Bo ty wcale nic wczoraj nie wypiłaś - burknęła Ruby, siadając koło nich. - Co się wczoraj stało?
- Mocno odleciałaś - powiedział Remus. - A poza tym...
Wymienił spojrzenia z Glenn. Należało przyznać się do pomyłki.
Ruby patrzyła to na jedno, to na drugie, gdy opowiadali jej o wszystkim.
- No wiesz co? Pomyliłeś nas? - zapytała Ruby z niedowierzaniem, gdy skończyli opowiadać.
- Cóż, wyszło to na dobre - powiedziała Glenn.
- Ale mimo wszystko...
- Jesteście bliźniaczkami, a tam było ciemno, poza tym Glenn była tak opatulona, że naprawdę ciężko było poznać - odparł Lupin.
Wydawało mu się, że Ruby z jakiegoś powodu jest niezbyt zadowolona, chociaż nie wiedział dlaczego. Po chwili uznała, że musi się przejść i wyszła z kuchni.
- Od jakiegoś czasu zachowuje się trochę dziwnie - powiedział Gryfon, a Krukonka westchnęła.
- Też to zauważyłam, ale nie wiem, co jej jest - odparła Glenn.
Remus westchnął. Mimo wszystko był trochę zły na siebie, że nie zauważył pomyłki. Czuł ulgę, że Glenn go nie odrzuciła, ale i tak był zaniepokojony.
Rozmawiali i pili kawę. Zdążyli nawet umyć kubki i usiąść z powrotem, gdy do kuchni weszli Maya i Syriusz.
- Eliksir na kaca jest w tamtej szafce - powiedział Lupin, domyślając się, czego szukają.
- Dzięki - rzekła Maya, otwierając wskazaną szafkę. Wzięła fiolkę i od razu się napiła. - Od razu lepiej.
- Dawaj - powiedział Syriusz, zabierając jej fiołkę. Gdy już się napili eliksiru, spojrzeli w ich stronę.
- A wam co jest? - zapytał Black. Usiadł koło przyjaciela, a Maya zajęła miejsce obok szatynki.
- Stało się coś, co nie powinno się stać - burknął Lupin.
- Wczoraj Remus wziął mnie za Ruby i dowiedziałam się o jego futerkowym problemie - powiedziała Glenn, po czym zwróciła się do Lupina. - Mówię ci, że nadal chcę się z tobą przyjaźnić.
- Wiem. Ale...
Syriusz poklepał przyjaciela po plecach.
- Widzisz przecież, że Glenn chce być przy tobie. Jasne, może okoliczności nie były najlepsze, ale zareagowała dobrze - stwierdził Black.
- Cieszę się, że w ogóle się dowiedziałam - powiedziała Cooper.
- Ja też odkryłam to głównie dzięki różnym zbiegom okoliczności. On nikomu najchętniej by nie mówił - stwierdziła Maya.
- Nie tylko o to chodzi. Ruby wydawała się zirytowana, że je pomyliłem - powiedział Lupin. - Zgadzam się, to trochę niezręczne...
- I nieprzyjemne. Chociaż wyszło w sumie na dobre - uznała Glenn.
- Próbujemy mu od kilku lat uświadomić, że ma w nas wsparcie, ale nas nie słucha - powiedział Syriusz.
- I kto to mówi - mruknęła Maya, patrząc na swojego chłopaka. Po chwili jednak przeniosła spojrzenie na Lupina. - Ale prawda, Remusie, masz w nas wsparcie. Nie zostawimy cię.
- Ja też nie zamierzam cię z tym zostawiać - powiedziała Cooper, kładąc mu rękę na ramieniu. On spojrzał na nią. - Jesteś wspaniałym przyjacielem. A twój futerkowy problem niczego nie zmienia.
Po chwili do kuchni weszli James, Lily i Ruby.
- A wy gdzie byliście? - zapytał Syriusz. - I jakim cudem James jest już na nogach, zamiast leżeć gdzieś w kącie po wypiciu zbyt dużej ilości Ognistej?
- Bardzo śmieszne Łapo - burknął Potter, po czym usiadł obok niego. - Dobra, może miałem rano trochę kaca, ale bez przesady!
- Wypił prawie całą fiołkę eliksiru na kaca - stwierdził Remus, podczas gdy Lily usiadła koło Mayi. - Dobrze, że Meadowesowie mają spory zapas.
- A ja poszłam się przejść i natknęłam się na tą dwójkę - rzekła Ruby, zajmując miejsce koło rudowłosej.
- Czy chcę wiedzieć, co wasza dwójka robiła o świcie sama ogródku? - zapytał Black, patrząc na nich.
- Gadaliśmy i spacerowaliśmy - powiedziała Lily. - Zresztą nieważne. Później natknęliśmy się na Ruby i już wiemy, że Glenn zna prawdę.
Evans spojrzała w stronę Glenn, która pokiwała głową.
- Tak. I nadal chce się przyjaźnić z Remusem i z wami - powiedziała Krukonka, a James klasnął w dłonie.
- I dobrze. Wiedzieliśmy, że jesteś w porządku.
- Dziękuję James - odparła Glenn, zaskoczona tym komplementem.
- I proponuję, by zjeść śniadanie - rzekła Lily, wstając z krzesła. - Dorcas co prawda wspominała o jakimś skrzacie domowym, ale myślę, że sobie poradzimy.
- Z tego co pamiętam, miał na imię Hipek - rzekła Ruby, po czym zawołała:
- Hipek!
Po chwili w kuchni pojawił się skrzat domowy, ubrany w całkiem ładną szatę.
- Czego państwo sobie życzą? - zapytał Hipek.
- Chcielibyśmy śniadanie - rzekła Ruby.
- Oczywiście, jeśli to nie problem - dodała Lily.
- Z przyjemnością zrobię dla państwa posiłek! - powiedział skrzat, kłaniając się. - Co państwo sobie życzą?
W końcu każde z nich wymieniło to, na co mieli ochotę, po czym ruszyli do jadalni, mijając się po drodze z Marleną i Basilem, którzy poszli poszukać eliksiru na kaca.
W jadalni stał już stół z nakrytym już obrusem. Po jednej stronie usiedli Maya, Syriusz, Remus i James, a po drugiej Glenn, Lily i Ruby.
Chwilę później dołączyli do nich Marlena i Basil, siadając koło Ruby.
- Próbowaliśmy dobudzić Petera, ale nie chciał wstać. Basil położył go na kanapę, niech sobie śpi - rzekła Marlena. - Dor jest pewnie u siebie w pokoju. Niedługo może do nas dołączą.
- Impreza była naprawdę udana - rzekł Basil. - Dziękuję za zaproszenie, miło spędziłem z wami czas.
- Jesteś bliski dla naszej przyjaciółki, więc oczywiście, że chcieliśmy cię poznać - rzekła Lily z uśmiechem.
Po chwili Hipek zaczął przynosić jedzenie, a oni zaczęli jeść.
- Widzę, że zdążyliście się już rozgościć? - spytała Dorcas, wchodząc do jadalni. Podczas gdy oni mieli na sobie stroje z poprzedniego dnia, ona ubrała się w koszulkę z Beatlesami oraz czarne jeansy. Usiadła między Mayą i Glenn. - Mam nadzieję, że impreza wam się podobała.
- Było fantastycznie - rzekł Syriusz z zadziornym uśmieszkiem, po czym popatrzył w stronę Mayi. Ona uśmiechnęła się szeroko.
- A i owszem, było cudownie.
Dorcas najwyraźniej również zdążyła już poprosić skrzata o posiłek, który ten jej przyniósł. Peter dołączył do nich jakiś czas później, a wtedy całą grupą byli już w komplecie.
Remus naprawdę cieszył się z czasu spędzonego z przyjaciółmi. Czuł się jednak dziwnie z tym, że coraz więcej osób znało prawdę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro