Rozdział trzynasty
Listopad przeminął dosyć szybko. Remus wraz z bliźniaczkami Cooper i Lily zapisał się do Klubu Książki, gdzie poznali też kilka nowych osób.
Ponoć Snape był niezadowolony, że rudowłosa spędza z nimi czas, ale to przecież była jej decyzja. Zresztą nikt mu nie bronił dołączenia do Klubu Książki, ale ten wolał najwyraźniej spędzić czas z innymi Ślizgonami. Remus, Ruby, Marlena i Dorcas przeczuwali, że przyjaźń Gryfonki i Ślizgona prędzej czy później się rozpadnie. Ta relacja wydawała się być coraz bardziej ciągnięta na siłę i ciężko było to nazwać dobrą przyjaźnią.
W listopadzie oczywiście nie brakowało też nowych żartów Huncwotów, którzy starali się zapewnić urozmaicenie codziennego życia pozostałych uczniów Hogwartu.
Chłopcy starali się też znaleźć czas na naukę patronusów, bo każdy chciał być tym, który wygra zakład. Niestety, nadal żadnemu nie udało się wyczarować nawet mgiełki. Sytuacji nie pomagał fakt, że ciężko było znaleźć czas pomiędzy lekcjami, szlabanami, treningami Quidditcha (James i Syriusz), spotkaniami Klubu Książki i patrolami (Remus) czy uzupełnianiu zapasów przekąsek w ich dormitorium (Peter). Po całym dniu było się zazwyczaj zbyt wykończonym, by jeszcze coś robić. Do tego nauczyciele ogromnie naciskali na nich przez Sumy, które mieli pisać za pół roku.
W listopadzie była też kolejna pełnia, przez którą Remus jak zwykle źle się czuł. Jednocześnie jednak coraz bardziej doceniał fakt, że jego przyjaciele byli wtedy obok niego, chociaż nadal się o nich martwił.
Grudzień przyniósł dla wielu osób coraz większą ekscytację zblizającymi się świętami. Na zewnątrz już dawno spadł śnieg, wobec czego nieraz uczniowie wychodzili na dwór ulepić bałwana, stoczyć bitwę na śnieżki, czy pojeździć po zamarzniętym jeziorze. Niedługo Hagrid miał przynieść choinki, a niektórzy śpiewali już świąteczne piosenki.
Huncwoci mieli różne nastroje, jeśli chodzi o święta.
Remus czuł niejako ulgę, że pełnia wypada kilka dni wcześniej i będzie mógł spędzić czas z rodzicami. Cieszył się, że ich zobaczy, bo bardzo ich kochał i tęsknił za nimi.
James tryskał entuzjazmem (zresztą jak przez większość czasu), ponieważ wraz z rodzicami mieli pojechać do rodziny jego taty. James bardzo lubił swoje wujostwo Charlesa i Doreę, oraz ich syna Kenny'ego. Ten ostatni miał iść w przyszłym roku do Hogwartu, a James chętnie mu o nim opowiadał.
Najbardziej niechętnie do świąt podchodził Syriusz. Nie miał ochoty spotykać się z rodziną, ale zbywał pytania o to, czemu nie zostanie w Hogwarcie na ferie.
Peter natomiast w Wielkiej Brytanii miał tylko matkę, z którą miał pojechać do jakiejś dalszej rodziny, mieszkającej w Danii.
Każdy gdzieś wyjeżdżał na święta, nawet jeśli podchodził do tego z mniejszym lub większym entuzjazmem. Bliźniaczki Cooper, Marlena, Dorcas czy Lily też miały zamiar spotkać się ze swoimi rodzinami. Ta ostatnia jednak była w niezbyt dobrym nastroju, spowodowanym Petunią. Siostry od wielu lat miały złe relacje i nie zapowiadało się, by miały ulec jakiejkolwiek poprawie.
W połowie grudnia natomiast odbyło się ostatnie wyjście do Hogsmeade w tym roku szkolnym.
Huncwoci weszli do Pubu pod Trzema Miotłami, gdzie Syriusz szybko dostrzegł Mayę i jej przyjaciół. We czwórkę podeszli, by z nimi usiąść.
- Cześć wam, nie możemy się nie dosiąść! - stwierdził Syriusz wesoło, siadając koło Mayi.
- Chcecie czy nie, usiądziemy z wami! - dodał James, zajmując miejsce z jego drugiej strony.
Na zewnątrz padał śnieg i panował mróz, a oni grzali się w zatłoczonym pubie.
- Jakie macie plany na święta? - zapytał Danny.
- Słuchanie narzekań rodzinki, że jestem hańbą rodu, czy jak zwykle. A jak u was? - odparł Syriusz.
To, że Syriusz nie lubił się z rodziną, nie było aż taką tajemnicą. Głównie przez fakt, że często na korytarzu kłócił się ze swoim bratem. Rzecz jasna nie mówił może zbyt wiele o nich, ale zarazem nie ukrywał, że żywi do większości swojej rodziny pogardę i niechęć. Nie lubił o nich mówić, ale gdy to robił, to nie wypowiadał się zbyt dobrze o nich.
- Jak coś, to zawsze możesz wpaść do mnie - powiedział James, obejmując przyjaciela ramieniem. Ten uśmiechnął się lekko.
- Wiem, wiem. Ale opowiadajcie, jak u was, naprawdę - rzekł brunet.
Ponieważ nikt nie kwapił się do rozpoczęcia tematu, Syriusz najwyraźniej postanowił wyznaczyć kogoś jako pierwszą osobę.
- Maya, a może ty nam powiesz, jak spędzisz święta?
Oczy wszystkich zwróciły się w kierunku blondynki, która wzięła kufel z piwem i powoli z niego piła.
- Spędzam je z rodziną, w domu - rzekła w końcu, odkładając napój. Po chwili sama wyznaczyła kolejną osobę.
- To może teraz Remus? Jak spędzasz święta? - zapytała.
Lupin był zaskoczony, że akurat do niego się zwróciła. Raczej za bardzo nie rozmawiali poza grupą.
- Ja będę z rodzicami w domu. Raczej nie będzie to nic wielkiego, sami najbliżsi - powiedział Remus w końcu.
Nagle natomiast wtrącił się James:
- Jak już mówiłem, ty też możesz do mnie przyjechać. Mam domek z ogródkiem. I las niedaleko. Taki z sarnami i jeleniami! Czasami sarny podchodzą tak blisko, że można się o nie ocierać.
Wszyscy przy stoliku popatrzyli na niego ze zdziwieniem. Potter natomiast swobodnie dodał:
- Lubię sarny. I jelenie.
- James ma nawet album z sarnami. I małą obsesję na ich punkcie - mruknął Peter.
- Może uważaj, żeby Lily nie była zazdrosna o nie, co? - zapytała Maya z lekkim rozbawieniem.
- Na pewno to zrozumie! - stwierdził chłopak z entuzjazmem.
- Każdy ma swoje ulubione zwierzęta. Niektórzy mają koty, czy psy, ale co kto lubi - stwierdziła Kate.
- Ja na przykład lubię psy - rzekła Maya, na co nagle Syriusz wybuchnął śmiechem. Po chwili dołączyli do niego pozostali Huncwoci, a reszta nie wiedziała o co chodzi.
- Co wam jest? - zapytała zdziwiona Maya.
- Ależ nic, nic. Tak sobie mamy po prostu dobry humor - powiedział wesoło Syriusz.
- Właśnie widzę. Dobra, ja pójdę już, bo muszę jeszcze coś kupić - rzekła Maya, wstając od stołu. Razem z nią poszły też jej przyjaciółki.
Chłopcy trochę pogawędzili, ale w końcu uznali, że pójdą jeszcze do kilku sklepów, a potem wrócą do zamku.
Huncwoci udali się też między innymi do Zonka i Miodowego Królestwa, gdzie uzupełnili zapasy. W międzyczasie James zobaczył Lily w towarzystwie Dorcas, Marleny, Mary i Amelii i Emmeliny, więc zagwizdał na widok tej pierwszej.
- Evans, umówisz się ze mną? - zawołał Potter, a reszta osób pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Nie, nie umówię się z tobą Potter - odparła Lily, przewracając oczami na jego widok.
- Może jednak...
- Nie.
- Ale...
- Powiedziałam nie - ucięła Lily.
- W końcu się zgodzi, jeszcze zobaczycie - stwierdził James, gdy Lily wraz z pozostałymi dziewczynami poszła jak najdalej od nich.
- Raczej niezbyt prędko Bambi - rzekł Syriusz, klepiąc przyjaciela po plecach.
- Nie mów do mnie Bambi! - zaprotestował Potter.
- Przecież jesteś Bambi - stwierdził Remus.
- Nieprawda!
- Prawda!
- Nie!
- Tak!
Huncwoci sprzeczali się tak przez całą drogę do zamku. Uwielbiali się wzajemnie droczyć, a takie słowne przepychanki czy różne aluzje były na porządku dziennym.
Gryfoni znaleźli się już w zamku, gdy nagle usłyszeli jakieś dziwne dźwięki, dobiegające z jednej z nisz.
- Spadaj!
- Sama chciałaś się ze mną spotkać!
- Tylko jako koleżanka!
- To była randka!
- Nie!
- Tak!
Gryfoni spojrzeli po sobie i od razu uznali, że muszą sprawdzić, co się dzieje. Chociażby z ciekawości.
Gdy zajrzeli do niszy, zobaczyli jak Bertram trzyma Ruby mocno za ramiona, a ona stara się go odepchnąć rękoma.
Najwyraźniej coś usłyszeli, bo odwrócili się w ich stronę i wtedy Krukon ją puścił.
- Co? Twoi obrońcy przyszli? - zapytał Aubrey z kpiną w głosie.
- To nie są...
- A nawet jeśli, to co? - zapytał James, po czym podeszli bliżej.
- Masz z tym jakiś problem? - spytał Syriusz, stając obok niego.
- Ewidentnie chciałeś zrobić coś złego naszej przyjaciółce. Dlatego jej bronimy - dodał Remus.
Peter stał za nimi i kiwał głową na ich słowa.
- T-To n-nie tak... - wyjąkał Krukon, który trochę pobladł.
- A jak? - ostro spytał Syriusz, po czym mocno chwycił go za ramię jedną ręką, a w drugiej trzymał różdżkę. - Co chciałeś jej zrobić?
- Przestańcie, nie musicie nic robić... Po prostu byliśmy razem się przejść, a jak wróciliśmy, to chciał mnie pocałować, a ja nie chciałam. I tyle - powiedziała Ruby.
- Ruby, pójdź z Remusem i Peterem. A my się zajmiemy tym typem - gniewnie stwierdził James.
- Mogę wam pomóc - zaproponował Lupin, ale Syriusz i James pokręci l i głowami.
- Przy tobie Ruby czuje się najlepiej. A Peter wam pomoże - rzekł Black. - Zabierzcie ją stąd.
- Nie mówcie mi, co mam robić! - wtrąciła z oburzeniem Cooper.
- Właśnie, może ona jednak chce ze mną zostać? - zasugerował Audrey.
- Nie chcę! Jesteś żałosnym gnojkiem! - stwierdziła szatynka z wściekłością.
- Rubs, chodź ze mną i Peterem do naszego Pokoju Wspólnego. Proszę - powiedział Remus, a dziewczyna westchnęła. Popatrzyła przez chwilę na każdego z chłopaków.
- Tylko dlatego, że nie chcę więcej widzieć tego gnojka.
Gryfonka poszła więc po chwili razem z Remusem i Peterem w stronę Wieży.
- Skrzywdził cię? - spytał Lupin z niepokojem, gdy szli. Zmartwił się, co ten typ mógł chcieć zrobić ramionami.
- Po prostu był trochę nachalny i tyle - odparła dziewczyna.
Remus nie chciał na nią naciskać, jednak jednocześnie czuł złość i gniew na tego Krukona.
Jednocześnie z satysfakcją pomyślał, że James i Syriusz z pewnością zrobią coś, że będzie tego wszystkiego żałował.
I jak się później okazało, miał rację.
W Wieży Gryffindoru Ruby powiedziała, że idzie odpocząć do siebie. Remus i Peter poszli więc do swojego dormitorium, a jakiś czas później przybyli James i Syriusz.
- Daliśmy mu nauczkę - rzekł James. - Zaczęliśmy walczyć z nim. A teraz ma spuchniętą głowę.
- Co? - zapytał Remus ze zdziwieniem.
- Głowa mu się powiększyła chyba dwukrotnie. Ale Slughorn nas przyłapał i dał szlaban - stwierdził Syriusz.
- Nie powiedzieliście mu o co poszło? - spytał Lupin, a oni popatrzyli na niego z oburzeniem.
- Oczywiście, że nie powiedzieliśmy. To sprawa Ruby, a on dostał nauczkę - rzekł James.
- I mamy nadzieję, że nie waży się więcej jej tknąć - dodał Syriusz.
- Oby pomogło - odparł Remus, chociaż zarazem pomyślał, że szkoda, iż nie było go przy tym.
Nie podobało mu się, że ten Aubrey chciał coś zrobić Ruby. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, co mogłoby się wydarzyć, gdyby ich tam nie było.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro