Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział trzydziesty szósty

Remus nie roztrząsał sprawy pocałunku zbyt długo. Ostatecznie przecież i tak był to tylko policzek, nie usta. Widział, jak czasami na korytarzu niektóre dziewczyny się tak witały czy żegnały.

Dla niego Ruby była tylko przyjaciółką, więc naprawdę liczył, że żywi do niego wyłącznie przyjacielskie uczucia.

Nie był ślepy i widział, że ostatnio zachowywała się trochę dziwnie. Jakby była czymś zirytowana. Zachowywała się niemiło wobec wielu osób.

Miał jednak nadzieję, że wkrótce jej to przejdzie.

Narzekała, że za mało razem spędzają czas. To jednak nie usprawiedliwiało tego, że była czasami zbyt nachalna.

Szczególnie ostatnio.

Postanowił porozmawiać o tym z Lily, gdy czekali na bliźniaczki w bibliotece. Mieli w końcu dalej tłumaczyć dziennik. Liczył, że rudowłosa powie mu coś więcej.

- Wiesz, oboje jesteście moi przyjaciółmi. Nie chcę być pośrednikiem między wami - rzekła Evans. - Ruby... Cóż, Dor ma pewne podejrzenia, o co może jej chodzić. Ale nie powiemy ci, bo tylko Ruby może decydować o tym komu i czy chce to powiedzieć.

- Wiem, po prostu się martwię, czy coś się stało - rzekł Lupin.

- Spokojnie, nic złego się nie dzieje - odparła Evans. - A co do tego sekretu... To prawda, że tylko ty możesz zdecydować czy chcesz powiedzieć czy nie. Syriusz nie chce mieć sekretów przed Mayą i to też jest zrozumiałe. Ale to nie jego sekret, więc wie, że nie może powiedzieć.

Remus pomyślał o tym, że raz go to nie powstrzymało. Nie chciał jednak do tego wracać.

- Wiem, ale źle się czuję z tym, że przeze mnie ma jakiś sekret przed nią - powiedział Lupin. - A jednocześnie nie czuję się gotowy, by to powiedzieć. Nie wiem czy kiedykolwiek będę gotowy.

- Syriusz jest twoim przyjacielem i na pewno to rozumie. A może pewnego dnia będziesz się czuł gotów - odparła Lily, a on westchnął.

- Może. Nie wiem - odparł Remus.

Uważał, że im więcej osób wie, tym gorzej. Martwił się, że w pewnym momencie dowiedzą się wszyscy.

- Hej! - powiedziała Glenn, gdy do nich podeszła. Usiadła z drugiej strony Remusa. - Ruby jeszcze nie przyszła?

- Cześć. Niedługo powinna być - rzekła Lily, podczas gdy szatynka wyjęła dziennik z torby. Na stoliku znajdowało się już kilka słowników.

- Jak tam u ciebie? - zapytał Lupin.

- Cieszę się, że się wyrwałam z Wieży, bo Lockhart znowu zaczepia wszystkich i gada o sobie - powiedziała Glenn i westchnęła. - Utrapienie z tym dzieciakiem...

Gryfoni popatrzyli na nią ze współczuciem.

- Współczuję...

- Niestety bywa - powiedziała Krukonka, gdy zaczęli ją pocieszać. - A jak tam u was?

- Moi przyjaciele stwierdzili, że pora wkurzyć Knota, który uważa, że byłby lepszym Prefektem Naczelnym niż Fleet - stwierdził Remus.

- Co zrobili? - spytała Cooper.

Remus objaśnił jej, co wypisali na kartce i że zamierzają ją podrzucić w odpowiednim momencie.

- Czego to oni nie wymyślą? - zastanawiała się Glenn.

- Wymyślali mnóstwo dziwnych rzeczy - stwierdziła Lily. - Chociaż muszę przyznać, że w tym roku jest tego trochę mniej.

- Cześć wam - przerwała Ruby, która w końcu do nich przyszła. Podeszła do ich stolika i jakby z niezadowoleniem zauważyła, że oba miejsca koło Lupina są już zajęte. Szybko jednak zajęła miejsce naprzeciwko.

Oni również się z nią przywitali, po czym wspólnymi siłami przystąpili do tłumaczenia.

Opowiem trochę więcej o moim rodzeństwie.

Pierwszy z moich braci nie żyje. Umarł w wieku zaledwie ośmiu lat.

Oficjalnie na groszopryszczkę, chociaż to nie była prawda.

Kochałam go. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, co to miłość, ale zawsze chciałam się nim opiekować. Nikt poza mną w tej rodzinie go nie lubił.

Kompletnie nie wykazywał magii. Był charłakiem, co było wielką hańbą dla naszej rodziny.

- Biedny - powiedziała Glenn. - To straszne, jak można nienawidzić własnego dziecka za coś takiego.

- Niestety niektórzy są okropni - rzekła Lily.

Remus pomyślał o tym, że u niej jest odwrotna sytuacja. Jako jedyna w rodzinie ma magię, przez co jej siostra jest o nią zazdrosna i jej nie lubi.

Pamiętam dzień, kiedy widziałam go po raz ostatni. Ja i nasza sześcioletnia siostra stałyśmy na schodach, podczas gdy jego zabrał pewien bardzo dziwny pan. Był ubrany w czarny płaszcz oraz nosił wysoki cylinder. Twierdził, że zajmie się nim odpowiednio. S. był zmartwiony, ale mimo to starał się ukryć strach.

Całą czwórką spojrzeli po sobie z przerażeniem. Zmroziło ich na dłuższą chwilę.

- Czy oni... Go zabili? - zapytała Ruby z niedowierzaniem.

- Chciałbym, żebyśmy się mylili. Ale obawiam się, że tak - powiedział Remus.

To, czego się dowiadywali, było coraz bardziej przerażające.

Wcześniej nasz brat spędził kilka tygodni sam w swoim pokoju. Rodzice twierdzili, że jest ciężko chory, ale ja się zakradlam do niego, przynosząc mu jedzenie. Wcale nie wyglądał na chorego i ucieszył się na mój widok. Skrzaty dawały mu jedzenie, ale my nie mogłyśmy się z nim kontaktować.

- Biedny...

Po kilku dniach został zabrany, a rodzice powiedzieli nam, że zajmą się nim wyspecjalizowani Magomedycy.

Kilka tygodni później ogłoszono, że nasz brat zmarł w wyniku choroby.

Ciężko było im znaleźć odpowiednie słowa.

Tłumaczenie tego dziennika miało być dla nich zabawą, odskocznią od codzienności.

Tymczasem zgłębiali mroczne tajemnice jakiegoś czystokrwistego rodu.

Wiele osób zapewne nie chciałoby, by niektóre z tych informacji kiedykolwiek ujrzały światło dzienne. Robiło się coraz bardziej przerażająco.

Bardzo za nim tęsknię.

Nasze dzieciństwo było koszmarne, ale przynajmniej mieliśmy siebie.

S. był naprawdę wspaniałym chłopcem. Pełnym energii i pojętnym. Z perspektywy czasu nieraz myślę o tym, jak wiele mógłby osiągnąć, gdyby wychował się w innej rodzinie.

- Dobre pytanie. Może wtedy wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej - rzekła Glenn. - Współczuję, że urodzili się w takiej rodzinie.

- Ja też - rzekł Remus.

Albo gdyby przynajmniej nie był charłakiem. Może wtedy uciekłby z tego miejsca razem ze mną.

- Może.

Pisałam też o siostrze. Ją też kocham mimo wszystko. Mimo tego, że czasami zupełnie na to nie zasługuje.

- Czasami chyba niestety tak jest - rzekła Lily. Lupin wiedział, że rudowłosa nadal kocha Petunię mimo tego, jak ta ją traktuje.

E. bardzo mocno przyswajała nauki naszych rodziców. Czasami aż za bardzo.

Uwielbiała robić krzywdę zwierzętom czy skrzatom domowym. Od tego się zaczęło.

To było przerażające. Szczególnie, że przecież czytali o małym dziecku.

Remusowi skojarzyło się to z Bellatrix. Syriusz wspominał o tym, że od dziecka była dość nieobliczalna. 

W szkole krzywdziła ludzi. Głównie "szlamy" oraz zdrajców krwi.

Robiło się coraz gorzej.

Oczywiście zawsze uchodziło jej to na sucho. Nasza rodzina była bogata i szanowana.

Zdaję sobie sprawę, że jest okrutna. Mimo to, pamiętam czasy, gdy była jeszcze uroczym, czarnowłosym niemowlęciem. Była wtedy naprawdę urocza.

Mimo wszystko to moja siostra. Nie umiem przestać jej kochać, nawet jeśli na to nie zasługuje.

Ostatni z naszej czwórki jest nasz brat. F. jest bardzo znany w świecie czarodziejów.

Miałam z nim najmniej do czynienia, gdyż urodził się, gdy ja poszłam do szkoły. Kilka lat później uciekłam z tamtego miejsca, którego z pewnością nie mogę nazwać domem.

Jednak na pewno on i moja siostra spełnili się w swoich rolach względem rodziny.

- To wszystko jest okropne - rzekł Remus, a dziewczyny pokiwały głowami, zgadzając się z jego słowami.

- Zgadzam się. Zastanawiam się jednak, czemu w pewnych momentach podaje pełne imiona, a w innych skróty - powiedziała Ruby.

- Nie mam pojęcia. Może tak się czuła lepiej? Może ciężko było jej pisać niektóre imiona? - zastanawiała się Glenn.

- Może - odparła Lily. - Nie wiem, ale wiem na pewno, że było jej ciężko. Musiała być naprawdę wytrwała, skoro udało jej się przetrwać w takiej rodzinie i z niej uciec.

- Na pewno - powiedziała Ruby.

Uznali, że mają już dość tłumaczenia, przynajmniej na razie. To, czego się dowiedzieli, było naprawdę straszne.

Zarazem jednak mimo wszystko byli ciekawi, jak ta historia potoczy się dalej.

~

Dni mijały dosyć szybko. Letnie upały zdążyły już przeminąć, będąc teraz już tylko wspomnieniem. Robiło się coraz chłodniej, gdyż zbliżała się jesień.

Huncwoci podrzucili w końcu listę różnych nazwisk Knotowi, który poczerwieniał ze złości, gdy zorientował się, że to żart.

Tygodnie mijały na nauce czy treningach. Drużyna Gryffindoru ciężko trenowała przed meczem, który miał się odbyć za kilka tygodni. Nieraz na trybunach towarzyszyli im ich przyjaciele i znajomi.

Pewnego dnia Remus siedział na trybunach razem z Mayą. Lily poszła pomóc Mary Macdonald z eliksirów, a Ruby i Peter woleli posiedzieć przy kominku w Pokoju Wspólnym i pograć w karty.

Maya powiedziała, że Danny i Sandy są na randce, a Kate się uczy, dlatego nie przyszli patrzeć na Sammy'ego. Zresztą nie było takiego obowiązku, żeby przychodzić na trening obserwować przyjaciół.

Remus uznał, że przyjdzie pokibicować przyjaciołom, a najwyżej sobie wcześniej pójdzie. Zamierzał czytać książkę, ale skoro była Maya, to nawet nie wyjął jej z torby. Rozmawiali sobie we dwójkę, jednocześnie też obserwując trening.

- Co prawda nie znam się na Quidditchu, ale naprawdę dobrze latają - rzekła Maya, spoglądając na zawodników. - Ogarniam podstawy. James co prawda próbował mi wyjaśnić trudniejsze kombinacje, ale nic to nie dało.

- Ja słucham o tym od pierwszej klasy, ale nadal nie czuję tej fascynacji - przyznał Remus. - Wolę przebywać na ziemi, niż latać.

- A Syriusz z kolei najbardziej chciałby mieć motocykl - stwierdziła Maya. - Nie wiem czy kiedykolwiek jeździł na jakimś, ale bardzo by chciał.

- Prawda - przyznał Lupin. - A ty co o tym myślisz?

Spojrzała na niego z zaskoczeniem.

- To jego marzenie, więc czemu nie? Oczywiście, boję się o niego, bo nieraz wpadają mu do głowy różne głupie rzeczy. Szczególnie, gdy działa wraz z Jamesem - powiedziała Puchonka. - Ale posiadanie takiego motocykla to jego marzenie, więc niech je spełnia. Oboje się wspieramy i to jest w sumie najważniejsze.

- Prawda - zgodził się Remus.

Maya i Syriusz stanowili naprawdę dobraną parę. Ich docinki nieraz były bardziej śmieszne niż sprawiały komuś przykrość. Oboje starali się też wspierać, gdy była taka potrzeba.

Lupin pomyślał o tym, że gdyby był zwyczajnym dzieciakiem, może też mógłby znaleźć sobie jakąś fajną dziewczynę. Niestety był wilkołakiem, więc nie miał na to szans.

Nie chciał nikogo skazywać na życie z wilkołakiem.

Był biedny i nie było szans, by się to zmieniło. Nikt nie będzie chciał go zatrudnić.

Do tego co miesiąc zamieniał się w wilkołaka i stawał się niebezpieczny. Jak mógł ryzykować, że kogoś skrzywdzi?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro