Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział sześćdziesiąty

Remus nie mógł przestać rozmyślać o momencie, w którym zbliżył się do Glenn, by zobaczyć jej wisiorek. Zastanawiał się, co by było, gdyby zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej.

Wiedział, że to złe, że pragnie więcej niż powinien mieć. Był w końcu wilkołakiem, nie zasługiwał na nią. Podczas pełni stawał się złym wilkiem, którego wszyscy się bali.

Z drugiej strony zastanawiał się, jakby to było pocałować Glenn. Bardzo mu na niej zależało i zakochał się w niej, a zastanawianie się, czy byłaby w stanie odwzajemnić te uczucia zajmowało go przez większość czasu.

Wyobrażał sobie, jak się całują i musiał przyznać, że były to bardzo przyjemne wizje. Nawet jeśli nie był godny ich spełnienia.

Pozostali Huncwoci oczywiście dopytywali, czy zamierza coś zrobić dalej w tej relacji, ale on ich zbywał. Wiedział, że go nie zrozumieją i będą gadali o tym, że zasługuje na miłość.

A on sam nie wiedział, czy naprawdę tak jest.

Poza tym dochodziła też kwestia tego, że nie chciał wtrącać się w relację sióstr Cooper i jej psuć. One same powinny sobie wszystko wyjaśnić.

Na razie jednak raczej wszyscy starali się unikać wspominania o kłótni i zajęli się innymi sprawami. Przy okazji też już powoli kończył się dziennik Ioli, która opisywała swoją radość z zaręczyn oraz przygotowania do ślubu.

- Dziwnie mi z tym, że już końcówkę tłumaczymy - przyznała Glenn.

- Mi też - odparł Lupin. Zajmowali się tym od wielu miesięcy i dziwnie było im tak po prostu to zakończyć.

Dziewczyna popatrzyła na niego, jednocześnie zastanawiając się, co właściwie o niej myśli. Byli przyjaciółmi, ale zarazem rzeczywiście wolałaby doznać czegoś więcej.

Zastanawiała się, co by było, gdyby z ich zbliżenia wyszło coś więcej.

Na razie jednak starała się skupić na skończeniu tłumaczenia dziennika, czego była ciekawa.

Dzień mojego ślubu z Bobem był naprawdę piękny. Byłam ubrana w cudowną, białą suknię, którą zamówiłam u krawcowej.

Była to skromna uroczystość, niemniej jednak przykro mi było, że nie mam w rodzinie nikogo, kto przyszedłby na mój ślub. Oczywiście, była Miriam z Howardem, Mabel, a także nasi pozostali znajomi.

Moich przodków nie dało się nazwać rodziną i wolałam nazywać nią tych, z którymi nie łączyły mnie więzy krwi. Nie zmieniało to jednak mojego ubolewania nad faktem, że nie było w tamtej rodzinie nikogo, kto by mnie wspierał.

Zostawiłam jednak jedno puste krzesło dla mojego zmarłego brata. Miałam bowiem nadzieję, że gdyby żył, to z nim miałabym dobry kontakt. Nigdy się tego nie dowiem.

- To przykre, że nie miała żadnego wsparcia w rodzinie - powiedziała ze smutkiem Glenn. Było jej szkoda Ioli, która miała naprawdę ciężkie życie, chociaż potem udało jej się odnaleźć szczęście i miłość.

- Niestety niektórzy mają nieszczęście urodzić się w takich rodzinach. Chociażby Syriusz ma w sumie tak samo. Rodzina, w której się urodził, jest okropna i nie miał żadnego wsparcia poza jedną kuzynką i wujem - rzekł Remus.

Przyjaciel nie lubił się zwierzać z tego, co się działo w jego rodzinie. Mimo wszystko jednak przez te wszystkie lata trochę zdążyli się dowiedzieć na jego temat. Widać było, że ma dobry kontakt z Andromedą, która również uciekła z domu kilka lat wcześniej oraz z wujem Alphardem, który aktualnie był chory i leżał w szpitalu.

- Przynajmniej nie jest z tym sam - rzekła Glenn. Było jej szkoda Syriusza, szczególnie mając już jakieś większe pojęcie o tego typu rodzinach.

- Prawda - przytaknął jej Lupin.

Tłumaczyli dalej, ciekawi odkrycia tej tajemnicy. Były to w końcu już ostatnie strony dziennika.

Właśnie tamtego dnia przybrałam nazwisko Boba, stając się Iolą Hitchens.

Dla niego poświęciłam wszystko - nawet swoją magię. Oczywiście, jej nie mogli mi zabrać, jednak zabrano mi różdżkę, bo tak się dzieje, gdy czarownice i czarodzieje wiążą się z mugolami.

- To okropne, że zabrali jej różdżkę. Zwłaszcza, że przecież Bob i tak wiedział o magii dzięki siostrze - powiedziała Glenn. Czuła oburzenie, że posunięto się do takiego czegoś.

- Niestety dawniej rzeczywiście było to dosyć rygorystycznie przestrzegane. Teraz jest z tym lepiej, ale kiedyś śluby między czarodziejami i mugolami były zakazane - rzekł z goryczą Remus.

Pomyślał od razu o swoich rodzicach, którzy przecież też stanowili parę składającą się z czarodzieja i mugolki. Jednak od czasów Ioli dzieliło ich jakieś sto lat, a zatem dużo się zmieniło. Takie małżeństwa były już legalne, chociaż niestety nadal wiele osób patrzyło na to z niechęcią. Nikt jednak za to nie karał zabraniem różdżki i wydaleniem ze świata czarodziejów.

Zresztą to w sumie nie miało sensu, chociażby dlatego, że i tak potencjalne dzieci takiej pary należały do świata magii.

- To naprawdę niebywale, jak wiele dla niego poświęciła. Zastanawia mnie, czy w ogóle miała jakieś zaplecze "w razie czego"? W sensie gdyby ją rzucił, zostałaby właściwie bez niczego.

Glenn zastanowiła się nad postępowaniem swojej dalekiej przodkini. Nawet jeśli ta historia skończyła się dobrze, to i tak uważała, że postąpiła trochę nierozsądnie, rezygnując ze wszystkiego co miała. Z drugiej strony, co miała zrobić? W świecie magii nie miała już czego szukać przez swoją rodzinę, a w świecie mugoli kobiety miały w tamtych czasach dużo mniej praw i możliwości pracy niż czarownice. Chociaż im też było ciężko pokazać, że są coś warte.

W pewnym stopniu oba te światy czasami były bardziej podobne niż się wydawało, a czasami były zupełnie różne. Jako czarownica półkrwi miała okazję oba je porównywać i doświadczać.

Iola natomiast była zakochana, przez co prawdopodobnie nie myślała o rozsądnych rozwiązaniach, a o tym, co podpowiadało jej serce. Nie myślała zatem, że on mógłby ją zostawić, szczególnie jeśli zapewne nie miała zbytnio doświadczenia w związkach. Glenn wątpiła, by przy rygorze rodziny, z której pochodziła, Iola mogła tak po prostu być w Hogwarcie z kimś w związku.

Remus westchnął i zastanowił się przez chwilę nad tymi słowami.

- Rzeczywiście, jeśli tak by na to spojrzeć, to nie zachowała się zbyt rozsądnie. Z drugiej strony, może uważała, że nie ma już nic do stracenia, a świat magii mocno ją zawiódł. Pamiętajmy, że nie znała innego wzorca, niż ten w którym kobieta zajmuje się domem, a mężczyzna zarabia. Ciężko jej było zapewne wyobrazić sobie, jak to jest pracować i zarabiać na siebie. Od Hitchensów natomiast dostała opiekę i troskę, a starając się odwdzięczyć, pomagała przy gospodarstwie. Nie znała innego życia - powiedział Lupin, analizując zachowanie Ioli.

- Miłość robi z ludźmi różne rzeczy. Czasami głupie - uznała Cooper, kręcąc głową.

Jej myśli natychmiast zaczęły biec w kierunku myślenia nad tym, co ona byłaby w stanie zrobić dla miłości. Mimo wszystko jednak była pewna, że nie zapomniałaby przy tym też o sobie.

Dla niej związek polegał na tym, że obie osoby wzajemnie się wspierały, ale  potrafiły być samowystarczale i zadbać o siebie. Trudno jednak było oczekiwać, by tak samo myślała osoba urodzona ponad sto lat temu - nawet teraz były przypadki osób, którym nie przeszkadzało życie w patriarchacie.

Remus pokiwał głową.

- Coś w tym jest. Miłość bywa różna.

Zajęli się po chwili dalszym tłumaczeniem.

Mimo to czułam się z tym dobrze, bo miałam przy sobie ludzi, na których mi zależało z wzajemnością.

Wcześniej byłam niewolnicą swojego rodu, mimo wszelkiego bogactwa. Była to luksusowa klatka, z której udało mi się wydostać.

Stałam się kimś innym.

Już nie byłam Iolą Black, której istnienie na zawsze zostało wymazane.

- Black??

Glenn i Remus popatrzyli na siebie ze zdumieniem, widząc tak znajome im nazwisko. Owszem, mieli przypuszczenia, że Iola mogła być spokrewniona z Syriuszem, tak samo jak z każdą inną rodziną czystej krwi. Mimo wszystko jednak były to przypuszczenia, a to co innego, niż otrzymać niezbity dowód w postaci tego samego nazwiska.

- Syriusz coś o niej wspominał? - zapytała Glenn, a Lupin pokręcił przecząco głową.

- Nie. Ale prawdopodobnie sam nic o niej nie wie, skoro ród Blacków się jej wyparł.  

- Coś znalazłyśmy!

Remus i Glenn spojrzeli na Lily i Ruby, które przyniosły ze sobą jedną ze starszych szkolnych kronik. Dziewczyny usiadły obok nich, ostrożnie kładąc księgę na stoliku.

- My też - odparła Glenn, podając im kartki z tłumaczeniem.

Jak się okazało, Gryfonki znalazły spis absolwentów Hogwartu w roku 1858. Rzeczywiście, wśród Krukonek znajdowała się niejaka Iola Black.

Z jednej strony we czwórkę czuli podekscytowanie, że im się udało rozszyfrować dziennik, a z drugiej strony trochę smutek, że to koniec. Spędzili dużo czasu na tłumaczeniu tego i dziwnie było to już zakończyć.

- Może powinniśmy pokazać to Syriuszowi? - zasugerowała Lily. - W końcu też jest wydziedziczonym Blackiem...

Remus nie sądził, by przyjaciel podszedł do tego specjalnie entuzjastycznie, bo wolał raczej unikać rozmów o rodzinie, z której pochodził. Mimo wszystko jednak we czwórkę ustalili, że z nim porozmawiają.

Poszli razem do dormitorium Huncwotów, gdzie znajdowali się Syriusz i Maya. Wyjaśnili całą sprawę, chociaż tak jak się spodziewali, nic nie wiedział o Ioli.

Czyli jej przewidywania się sprawdziły - ród Blacków postanowił wymazać jej istnienie ze świata magii. Zachował się tylko ten dziennik, przekazywany z pokolenia na pokolenie przez Hitchensów.

~

- Grant znowu się chwali, ile obejrzał odcinków Doctora, kiedy my nie mamy dostępu do telewizora.

Glenn wzięła od Ruby list, który przysłał im ich najstarszy brat. Bliźniaczki usiadły sobie na parapecie, a obok nich stanęli Jonas i Nolan. We czwórkę byli ciekawi, co słychać u Granta. Dużo pisał tam o tym, jak się czuje Aria, która w końcu niedługo miała rodzić, oraz o przygotowaniach do narodzin ich córki. Poza tym opowiadał też co u niego, rodziców, czy reszty rodziny. Przy okazji wspominał też o popularnym w Wielkiej Brytanii serialu Doctor Who, który rodzeństwo Cooperów lubiło oglądać. Był to program science-fiction o podróżach w czasie i kosmosie.

- Daj przeczytać - rzekł Jonas, wyrywając siostrze list z ręki.

- Ej! Oddaj!

- Nie oddam!

- Ja też chcę! - dodał Nolan, również łapiąc za pergamin.

Rodzeństwo zaczęło szarpać list, w rezultacie czego po chwili porwali go na części.

- I widzisz co narobiłeś!

- Ja? Chyba ty!

Takie kłótnie między nimi były normą w ich rodzinie. W końcu Glenn udało się wziąć kawałki pergaminu i rzucić na nie Reparo.

W końcu przeczytali list i rozmawiali o jego treści. W pewnym momencie jednak podeszło do nich dwóch kolegów Jonasa, Finn Bobbin oraz Clancy Agnew.

Chłopak poszedł więc z nimi, żegnając się z rodzeństwem. Niedługo później Nolan również poszedł sobie do swoich przyjaciół.

Nagle bliźniaczki zostały same i zrobiło się trochę niezręcznie. Niby już były pogodzone i w tłumie łatwo było powiedzieć, że wszystko w porządku, ale chyba nadal potrzebowały trochę czasu, by czuć się jak dawniej.

- Za kilka miesięcy Bowie wydaje kolejny album. Nie mogę się doczekać - przyznała Ruby. Zaczęła temat muzyki, chcąc wyciągnąć rękę do siostry. Żałowała ich kłótni, bo naprawdę nie chciała, by ich relacja stała się taka jak ta Lily i Petunii.

- Też nie mogę się doczekać. Naprawdę świetnie śpiewa - powiedziała Krukonka. Cieszyła się, że siostra chce mimo wszystko jednak mieć z nią kontakt. A  muzyka czy seriale były czymś, co ich łączyło i o czym nieraz gadały godzinami.

Teraz też udało im się pogrążyć w rozmowie o Davidzie Bowie i jego piosenkach, a później zaczęły omawiać ulubione momenty z Doctora. Przyjemnie było o tym pogadać, szczególnie, że reszta ich przyjaciół nie ogarniała tego serialu, lub w ogóle telewizji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro