Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział pięćdziesiąty dziewiąty

Urodziny bliźniaczek na szczęście się udały. Była ładna pogoda, a skrzaty przygotowały naprawdę dobre przekąski. Remus obawiał się niezręczności, ale na szczęście udało się tego uniknąć na dłuższą metę. Przy dużej ilości osób każdy mógł rozmawiać z kimś innym, albo wszyscy wspólnie.

W ciągu kolejnych dni Remus, bliźniaczki i Lily ustalili, że podzielą się na dwie grupy. Remus z Glenn mieli zająć się tłumaczeniem reszty dziennika, a Ruby i Lily przeszukiwaniem kronik. Uznali, że dzięki temu przynajmniej nie będzie tak niezręcznie.

Wyszło więc na to, że Remus i Glenn mieli razem spędzić więcej czasu sam na sam. Chłopak czuł w sobie mieszaninę emocji, jednak zarazem bał się robić coś więcej. Uważał, że jest niewystarczający dla niej. Nie chciał jej skrzywdzić.

- Jak tam Nolan? Ślizgoni już mu się nie naprzykrzają? - zapytał Remus, gdy kilka dni po urodzinach bliźniaczek siedzieli razem we dwójkę w bibliotece nad dziennikiem.

Glenn uniosła głowę znad pergaminu i popatrzyła na niego, po czym westchnęła.

- Mam nadzieję. Twierdzi, że czasami rzucą jakimś komentarzem o zdrajcach krwi, ale jakoś daje radę. Mówi, że jest lepiej i mam nadzieję, że nie kłamie - stwierdziła Cooper.

Martwiła się o brata i miała nadzieję, że naprawdę jest u niego w porządku. Na szczęście miał swoich znajomych, z którymi się trzymał, ale i tak słowa innych Ślizgonów były dla niego przykre.  Poza tym obawiała się, że mogą zrobić mu coś więcej niż tylko gadać.

- W razie czego postaram się mu pomóc - obiecał Lupin, a ona uśmiechnęła się lekko.

- Naprawdę miło z twojej strony. Nie musisz...

- Ale chcę - przerwał jej szatyn, a ona odgarnęła sobie włosy z czoła.

- Niech ci będzie. W każdym razie dziękuję.

W końcu przeszli dalej do tłumaczenia dziennika. Było w nim opisane życie Ioli z mugolami (była bardzo zdziwiona wieloma ich wynalazkami), pomaganie Hitchensom w domu, czy coraz lepsza relacja jej i Boba. Widać było, że dziewczyna coraz bardziej zaczyna się zakochiwać w bracie swojej przyjaciółki.

Wyglądało na to, że Iola polubiła życie wśród mugoli i mimo posiadania różdżki, coraz rzadziej jej używała. Jedynym jej kontaktem ze światem magii były Miram i Mabel, które nadal w nim aktywnie funkcjonowały.

Czerwiec 1860 roku rozpoczął się piękną pogodą, zachęcającą do długich spacerów. Tego dnia Bob również zaprosił mnie na spacer do parku, więc czekałyśmy z Miriam niedaleko bramy. Dzisiaj ona miała być naszą przyzwoitką.

Wciąż nie mogę się nadziwić, jak bardzo różni się świat czarodziejów od mugolskiego. Chociaż czarodzieje również mają swoje zwyczaje, to jednak nikt nie wymaga od nich posiadania przyzwoitek. Byłoby to ciężkie do przestrzegania chociażby w Hogwarcie, pełnym uczniów obu płci. Zresztą sam pomysł wspólnej nauki chłopców i dziewczyn oburzyłby zapewnie wielu mugoli.

Oficjalnie jednak sama udaję mugolkę. Rodzice Miriam rozpowiedzieli oficjalnie, że wysłali córkę na pensję dla młodych dziewcząt, gdzie te uczą się etykiety i wszystkiego, co powinna wiedzieć młoda dama oraz przyszła żona i matka. Ja natomiast jestem jej przyjaciółką z pensji, która postanowiła zamieszkać w mieście, gdyż jest tu więcej potencjalnych kandydatów na męża niż w okolicach wiejskiej posiadłości mojej rodziny.

Uciekając od rodziny, zdawałam sobie sprawę, że moje szanse na znalezienie kogoś zmalały. Kto by wziął dziewczynę znikąd, bez żadnego posagu? Udawałam jednak, że mam majątek i przyciągałam wielu adoratorów. Jednak tak naprawdę pociągał mnie tylko jeden.

Bob. Już dawno się w nim zakochałam, a on wydawał się to odwzajemniać. Czy jednak naprawdę będzie chciał się związać ze mną?

Nie dam mu posagu, ani niczego poza samą sobą. On to wiedział, a mimo to nadal darzył mnie sympatią. Początkowo myślałam, że to jedynie zwykła uprzejmość, ale potem... Rzeczywiście było coś więcej.

Miriam o tym zaiste wiedziała. To ona najczęściej towarzyszyła nam na spacerach, idąc kilka kroków za nami. Do niej również zalecali się adoratorzy, jednak ona odmawiała. Utrzymywała bowiem częsty kontakt z Howardem Weasley'em, który jej się podobał. Czasami to on nam towarzyszył, gdy wpadał w odwiedziny.

Gdy Bob do nas podszedł, w ręku trzymał mały, brązowy kuferek. Ku mojemu zdziwieniu, był to prezent dla mnie.

Po otworzeniu kuferka spostrzegłam tam śliczny, srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie konia.

- Taki jak twój - rzekł Remus, patrząc na Glenn. Dziewczyna wyjęła zza koszulki łańcuszek, który wisiał na jej szyi.

- Mama mi go dała. Pearl nie lubi zbytnio biżuterii i właściwie nosi tylko pierścionek zaręczynowy. A ja i Ruby kiedyś dostałyśmy od mamy trochę jej biżuterii. Spodobał mi się ten wisiorek, więc go wzięłam. Ale nie sądziłam, że jest w naszej rodzinie od tak dawna - rzekła Glenn, przyglądając się swojemu wisiorkowi. Naprawdę wcześniej nie zastanawiała się, skąd mogła wziąć się jej biżuteria.

- Jest bardzo ładny - rzekł Remus. - I pasuje ci.

Dziewczyna miała nadzieję, że się za bardzo nie zaczerwieniła. Zrobiło jej się miło, gdy powiedział jej komplement.

- Dziękuję. I zgadzam się, śliczny jest - odparła Glenn.

Remus przybliżył się, by lepiej przypatrzeć się wisiorkowi. Przy okazji znaleźli się bardzo blisko siebie. Glenn miała wrażenie, że serce jej bije mocniej, gdy ich twarze znalazły się tak blisko siebie.

Po chwili jednak błyskawicznie się odsunęli, czując się speszeni. Niby nic się nie stało, ale i tak Gryfon zastanawiał się, czy na pewno jej to odpowiadało. Ta bliskość między nimi...

Miał wrażenie, że serce bije mu jak oszalałe. Musiał jak najszybciej zmienić temat, bo obawiał się, że zrobi się niezręcznie.

- To... Tłumaczymy dalej? - zapytał Remus, a Glenn pokiwała głową.

- Jasne.

Nim zdążyłam coś odpowiedzieć, Miram pierwsza wydała z siebie okrzyk zaskoczenia.

- To naszyjnik, który tata zdobył specjalnie dla naszej mamy! - rzekła Miriam. - Pozwoliła ci to dać?

- Powiedziała, że mogę go podarować dziewczynie, na której szczególnie mi zależy - rzekł Bob, po czym uśmiechnął się do mnie. - Iolu, czy przyjmiesz ten podarek?

- Będzie to dla mnie zaszczyt - wykrzstusiłam po chwili, ciągle tym oszołomiona.

Nie sądziłam, że podaruje mi coś tak ważnego dla ich rodziny. Z radością przyjęłam podarunek.

- Uroczo, że go podarował - rzekła Glenn z rozczuleniem.

- Prawda - przyznał Remus.

Czy ona też chciałaby coś otrzymywać? Wiedział, że jego nie byłoby stać na dawanie drogiej biżuterii. Jego mama natomiast już dawno sprzedała większość swojej, by zapłacić za leki dla niego.

A właściwie leki, które miały tylko trochę pomniejszać ból. Bo nie było lekarstwa na wilkołactwo.

Wiedział, że nie byłby w stanie jej zapewnić drogich podarunków. Uważał, że ona zasługuje na kogoś lepszego, chociaż zarazem czuł zazdrość, gdy ktoś się do niej zalecał.

Jak to pogodzić?

Chociaż tłumaczenie dziennika było naprawdę ciekawym zajęciem, to było też czasochłonne, musieli wziąć się też za odrabianie lekcji. Dlatego też po chwili zajęli się wypracowaniami, a później mieli zamiar pokazać przetłumaczony tekst Lily i Ruby.

~

Pewnego dnia Glenn i Maya poszły się przejść po błoniach. Od pewnego czasu dziewczyny miały coraz lepszy kontakt i miło im się rozmawiało. Chciały też wykorzystać czas, zanim starsza z dziewczyn skończy szkołę w czerwcu.

Glenn opowiadała właśnie Mayi o różnych przypałach Jamesa, gdy ten był dzieckiem.

- Kiedyś wziął starą miotłę swojego taty i próbował nią okrążyć okolicę. Niestety zamiast tego wylądował w krzakach sąsiada, a potem gonił go pies - rzekła Krukonka, uśmiechając się z rozczuleniem na to wspomnienie. - James zawsze miał talent do kłopotów...

- jak widać, nie przeszło mu - stwierdziła z rozbawieniem Maya. - Jeśli kiedyś doczeka się dzieci, to trzeba będzie im opowiedzieć o wszystkich przypałach. Niech wiedzą, że ich tatuś nieźle broił.

Glenn parsknęła i pokręciła głową.

- Nie wyobroni się. Tak w ogóle...

Szatynka chciała zmienić temat, ale zawahała się.

- Co się stało? - zapytała Chase, widząc jej zawahanie.

- Jak to jest być z Huncwotem? - spytała Glenn, po czym się speszyła. - Tak tylko pytam.

- Akurat - powiedziała Maya, kręcąc głową. - Ale odpowiadając na pytanie, świetnie. Co prawda wiadomo, gdzie jeden, tam też pozostała trójka, ale uwielbiam ich. Mają naprawdę cudowną przyjaźń i wzajemnie się wspierają i uzupełniają. A co?

- Nic, tak tylko pytam - stwierdziła Glenn, na co koleżanka popatrzyła na nią z powątpiewaniem.

Nim jednak zdążyła coś odpowiedzieć, podbiegł do nich duży, czarny pies. Dziewczyny parsknęły śmiechem, widząc, jak piesek biega koło nich.

- Nudzi ci się? - spytała Puchonka.

Łapa zaszczekał i zamerdał ogonem.

- Najwyraźniej piesek nie może wytrzymać bez swojej pani - powiedziała Glenn, na co Syriusz natychmiast zmienił się w człowieka.

- Ej! Wypraszam sobie, nikt mną nie rządzi - oburzył się Black.

Dziewczyny nie mogły przestać się śmiać z jego poirytowanej miny.

- No nie wiem, Glenn ma rację, od początku dużo za mną łazisz - stwierdziła Maya.

- Niczym pies, którym w sumie jesteś - dodała Cooper.

Syriusz prychnął.

- Widzę, że znalazłaś sobie kogoś, z kim możesz sobie ze mnie podrwić. Nieładnie.

- Kogoś muszę dla przeciwwagi duetu ciebie i Jamesa - odparła Maya.

Glenn wiedziała, że pomimo pozornej kłótni, oni po prostu lubią się ze sobą droczyć. Była zdania, że tworzyli naprawdę świetną parę, a poza tym słuchanie ich sprzeczek było nieraz świetną zabawą. Tylko przynieść popcorn i obserwować, niczym film w kinie.

Zachichotała na tą myśl, zwracając na siebie ich uwagę, gdy zaczęli gadać już o czymś innym. 

- Bawi cię nasza rozmowa? - spytał Black.

- Tak. Dajecie mi taką porcję rozrywki, że odrobinę mniej tęsknię za oglądaniem telewizji - stwierdziła Glenn, a widząc konsternację na ich twarzach, westchnęła. - Takie mugolskie urządzenie...

- Wiem co to jest, Remus już kiedyś to tłumaczył - przerwał jej Syriusz.

- Też słyszałam o tym, chociaż nigdy nie oglądałam - rzekła Maya.

Glenn czasami miała wrażenie, że rozmowa z czarodziejem czystej krwi o mugolskich wynalazkach czy  problemach mugoli wyglądała jak rozmowa z małym dzieckiem o otaczającym go świecie. Wszystkiemu się dziwili i nie znali wielu aspektów z ich życia.

Sama była półkrwi i wychowała się w rodzinie, w której byli zarówno czarodzieje, jak i mugole. Oba światy w jej domu były dobrze znane i traktowane po równo. Rodzice starali się wpoić jej i jej rodzeństwu jak najlepsze wartości, w tym szacunek bez względu na pochodzenie, płeć, rasę, kolor skóry czy cokolwiek innego.

Naprawdę mocno ich za to kochała i cieszyła się z urodzenia w takiej rodzinie. Może nie mieli niewiadomo ile pieniędzy, ale przynajmniej kochali się i mogli na sobie polegać. Jasne, zdarzały się kłótnie, czego przykładem była choćby jej ostatnia kłótnia z Ruby. Nigdzie w końcu nie jest idealnie, a kłótnie u rodzeństwa to norma.

Mimo wszystko już dawno jej wybaczyła i nawet w pewnym stopniu rozumiała jej żal. Miała jednak nadzieję, że siostrze pewnego dnia przejdzie uczucie do Remusa, który ewidentnie tego nie odwzajemniał.

- Poza tym chodziłem na mugoloznawstwo - powiedział Syriusz, na co Glenn pokręciła głową.

- Słyszałam czego tam uczą i szczerze mówiąc, mam wrażenie, że więcej tam gadania o pierdołach niż o tym, co naprawdę pożyteczne - stwierdziła Krukonka. - Ale w razie czego mogę wam powiedzieć, jak czegoś nie będziecie wiedzieli.

- W ogóle to o czym gadałyście? - zapytał Syriusz.

Dziewczyny spojrzały po sobie.

- Babskie sprawy - odparła Chase. - A co?

- James poszedł "pouczyć się" z Lily, Remus pomaga Peterowi z obrony, Marlena poszła gdzieś z Basilem, a Dorcas z Ruby są w swoim dormitorium. Przyszedłem więc do was - wyjaśnił Gryfon. - No chyba mnie nie odgonicie?

Zrobił smutną minę, na co ona pokręciły głową.

- Możesz zostać - stwierdziła Maya.

- To może pójdziemy do Hagrida? - zaproponowała Glenn. - Zobaczymy jak się mają hipogryfy.

Oboje chętnie zgodzili się na jej propozycję. Ich paczka lubiła chodzić do gajowego, który zawsze zasypywał ich opowieściami o magicznych stworzeniach. Widać było, że uwielbiał się nimi zajmować i o nich mówić.

A poza tym naprawdę dobrze było też spędzić razem czas.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro