Rozdział osiemnasty
Remus i Glenn mieli patrol na dolnych piętrach zamku. Nie sądzili, że ten będzie się jakoś różnił od innych, które mieli. Chodzili sobie i cicho rozmawiali, wypatrując zarazem osób błąkających się o tej porze po zamku.
Postanowili posprawdzać również klasy czy inne zakamarki, by upewnić się, że ktoś się tam nie schował.
Gdy na chwilę się rozdzielili, Remus spojrzał na Mapę i zbladł. W piwnicy Hogwartu w jednym pomieszczeniu dostrzegł Mary Macdonald wraz z Averym i Mulciberem.
Wiedział, że musi interweniować i intensywnie zaczął zastanawiać się jak to zrobić.
- Co ty trzymasz? - zapytała Glenn, która akurat stanęła obok niego, gdy się zamyślił.
Cicho przeklnął w myślach. Jak mógł być tak nieostrożny?
- Mapa - odparł chłopak.
- Ale skąd...? - spytała dziewczyna ze zdziwieniem, a on westchnął. Wiedział, że musi jej to wytłumaczyć, chociaż nie chciał zbyt wiele zdradzać.
- Zrobiliśmy ją z chłopakami. To tajne. Zresztą teraz to nieważne, muszę iść powstrzymać Mulcibera i Avery'ego, którzy w tej chwili robią coś Mary - rzekł Remus, wskazując piwnicę. Krukonka na szczęście zrozumiała powagę sytuacji, bo już nie dopytywała o Mapę.
- W takim razie idziemy razem. I zawołajmy jeszcze kogoś do ponocy - powiedziała Glenn, podczas gdy on złożył Mapę.
- W takim razie ty idź szukaj pomocy, a ja pójdę ich powstrzymać - rzekł Gryfon, gdy wychodzili z pustej sali, którą sprawdzili.
- Zamierzasz iść tam sam? - zapytała Cooper. - To nie jest dobry pomysł.
Zbliżali się w stronę piwnicy. Chłopak naprawdę nie chciał ryzykować, by coś się jej stało. Z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że samemu może być trudno to zrobić.
Gdy w końcu znaleźli się na miejscu, ich oczom ukazał się straszny widok.
Mary wisiała bezwładnie w powietrzu, a mimo dosyć skąpego oświetlenia pochodniami, była gdzieniegdzie widoczna krew. Tuż obok stali dwaj chłopcy, którzy odwrócili się na dźwięk otwieranych drzwi. Avery i Mulciber popatrzyli na nich z pogardą.
- Co, drogi wam się pomyliły? Do Wieży Narwańców nie w tą stronę - prychnął Avery.
- Zostawcie ją! - wycedził Remus.
- A co, sami chcecie pobawić się z tą szlamą? - spytał ironicznie Mulciber, po czym machnął różdżką i spowodował, że dziewczyna gruchnęła o ziemię. - Pierwsi ją znaleźliśmy!
- Zabieram Slytherinowi po pięćdziesiąt punktów i daję szlaban u Filcha - wycedziła Glenn, patrząc na dwójkę Ślizgonów. Zapewne to i tak niewiele da, ale trzeba było ich ukarać. Chociaż to i tak zdecydowanie zbyt mała kara jak na takie coś.
Mulciber i Avery prychnęli pogardliwie.
- Myślisz, że się przestraszymy? - zapytał Mulciber. - Zdrajczyni krwi nie zna się na zabawie!
- To nie jest zabawa! Wy ją skrzywdziliście! - powiedział Remus. - Dosyć tego, wynocha stąd!
- Co tu się dzieje?
Do środka weszli Danny i Lily, którzy tego wieczoru mieli dyżur na wyższych piętrach zamku. Najwyraźniej przyszli sprawdzić, co u nich - ciężko powiedzieć, ale nie to teraz było najważniejsze. Oboje byli zszokowani tym, co zobaczyli.
- Co, kolejna szlamcia chce dołączyć do zabawy? Mamy tu pełno atrakcji - zadrwił Mulciber. Mimo pogardliwego spojrzenia, Ślizgoni stracili trochę rezonu przez brak przewagi.
- Nie nazywaj ich tak! - warknął Remus. To przezwisko było okropne.
- Mulciber, Avery, wynocha stąd. Macie szlaban i odejmuję wam po pięćdziesiąt punktów - powiedział Danny.
- Zabawę to wy będziecie mieli u Filcha - stwierdziła chłodno Lily. - Do końca roku.
- Chociaż najlepiej byłoby was wyrzucić ze szkoły - mruknęła Glenn.
Gdy w końcu dwaj Ślizgoni wyszli, Prefekci zajęli się ranną Mary.
Udało im się ją obrócić - w końcu upadła twarzą do podłogi.Wyglądała strasznie. Jej włosy były strasznym nieładzie i pachniały spalenizną. Na poobijanej twarzy miała krew ściekającą z prawego policzka oraz złamany nos. Jej koszulka była postrzępiona, a na rękach też ujrzeli krew. Była nieprzytomna, chociaż na szczęście oddychała.
Oni byli jednak przerażeni okrucieństwem Mulcibera i Avery'ego. Widzieli zaledwie to, co na zewnątrz, ale nie mieli pojęcia, czym dokładnie została potraktowana. Wyczarowali nosze i delikatnie ją na nich umieścili. Zanieśli ją do Skrzydła Szpitalnego, a pani Pomfrey natychmiast się nią zajęła.
Wszystkich to dotknęło i wstrząsnęło nimi. Hogwart przecież uchodził za najbezpieczniejsze miejsce w Wielkiej Brytanii, a tu stało się coś tak strasznego.
McGonagall została powiadomiona przez panią Pomfrey patronusem, a nauczycielka spytała, co widzieli. Potem kazała uczniom już wracać do swoich dormitoriów. Oni wątpili, by byli w stanie teraz pójść spać, szczególnie Lily, która przecież była koleżanką Mary.
Gryfonki może nie były najlepszymi przyjaciółkami, ale mimo to łączyła je pewna więź. Wszystko zaczęło się od tego, jak Mary na swoim pierwszym roku została zwyzywana przez Ślizgonów za swój status krwi. Drugoroczna wówczas Lily spędziła z nią całą noc w Pokoju Wspólnym, pocieszając ją.
Najpierw całą trójką odprowadzili Glenn, a następnie Remus i Lily Danny'ego. Dopiero poten Gryfoni razem ruszyli do swojej Wieży.
- Skąd się właściwie wzięliście w piwnicy? - zapytał Remus, a rudowłosa zmieszała się.
- Severus mi zakazał.... Znaczy chciałam sprawdzić jak ty i Remus sobie radzicie - powiedziała Lily. - A Danny widział, że jestem jakaś niespokojna i postanowił pójść mi pomóc w razie czego.
- Czego Snape ci zakazał? - spytał czujnie Remus.
- Wiedział, że miałam dzisiaj dyżur, więc zakazał mi schodzić na dolne piętra. Zdziwiło mnie to, więc postanowiłam sprawdzić, o co może chodzić - stwierdziła Lily i westchnęła. - Może to głupie... Ale po prostu czuję, że coś jest nie tak.
- Myślisz, że on wiedział, co się stanie? - zapytał Lupin.
- Może próbował ich powstrzymać, ale obawiał się, że się nie uda - rzekła Lily, jednak w jej głosie brakowało już tej pewności, z jaką zwykle go broniła. Brzmiała teraz wręcz, jakby desperacko próbowała trzymać się nadziei, że jej słowa są prawdziwe. Nie mogła bez końca naiwnie wierzyć w kłamstwa i było widać, że coraz bardziej z dnia na dzień się łamała. - Już sama nie wiem co o tym wszystkim sądzić... Zresztą teraz cały czas myślę o Mary i jestem przerażona tym, co jej zrobili...
- Ja też. Nic im nie zawiniła, zresztą nikt nie zasługuje na takie potraktowanie - powiedział Lupin.
- Na dodatek... - zaczęła dziewczyna i urwała w pół zdania.
- Na dodatek co? - zapytał Gryfon.
- Severusowi parę razy się wymsknęło to słowo, gdy rozmawialiśmy o Mary i innych osobach mojego pochodzenia. Nie, mnie tak nie nazwał - powiedziała Lily. - Ale co z tego? Chciałabym, by szanował wszystkie mugolaki, nie tylko mnie. Ale on tego nie robi.
Remus miał wątpliwości, że Snape nawet ją szanuje, skoro ma gdzieś jej przyjaciół i dziwnie się zachowuje. Nie powiedział jednak tego głośno, gdyż nie chciał się z nią kłócić.
Ona zresztą też chyba nie miała już ochoty o tym rozmawiać, bo po chwili zaczęła znów mówić o Mary. Zresztą nic dziwnego.
W końcu doszli do Wieży Gryffindoru i rozeszli się do swoich dormitoriów. Remus miał zamiar szybko opowiedzieć pozostałym Huncwotom o tym, co się wydarzyło, ale nie wiedział, czy czasem już nie będą spali.
Okazało się, że jeszcze nie poszli spać. Zdziwił się jednak, że nie byli sami - oprócz Jamesa, Syriusza i Petera w pokoju była też Ruby. We czwórkę grali sobie w gargułki na dywanie.
- Cześć Remus, jak tam patrol? - spytała Ruby, która pierwsza zobaczyła, że wszedł do dormitorium.
- Stało się coś strasznego - powiedział Remus, po czym usiadł na swoim łóżku. Pozostała czwórka osób popatrzyła w jego stronę z wyczekiwaniem. - Zobaczyliśmy, jak Mary MacDonald jest torturowana przez Avery'ego i Mulcibera... Nie mam pojęcia, czego ci dranie na niej użyli, ale to było okropne... Na szczęście zdążyliśmy chyba w samą porę z zaniesieniem jej do Skrzydła Szpitalnego...
- To straszne! Biedna Mary...
- Co za gnojki!
Gdy opowiedział, co się wydarzyło, pozostali Gryfoni wzajemnie wymieniali swoje oburzenie.
- Jutro pójdę odwiedzić Mary, zresztą Lily, Dorcas i Marlena pewnie też będą chciały tam pójść - powiedziała Ruby. - Mam jednak nadzieję, że dyrekcja coś z tym zrobi...
- Nikt nic z tym niestety nie zrobi - odezwał się gorzko Syriusz. - Rodziny Avery'ego i Mulcibera są bogate oraz mają ogromne wpływy w Ministerstwie. Myślicie, że to pierwszy raz, gdy ktoś z tej rodziny coś odwala?
- Dlaczego te szuje mają takie wpływy? - zapytał z niedowierzaniem i pogardą James.
- To wyjaśnia w takim razie, czemu otwarcie robią takie coś. Skoro nie obawiają się konsekwencji - rzekła z goryczą Ruby. - To jest podłe...
- Zgadzam się z wami, to okropne - stwierdził Remus.
Najmniej mówił Peter, którego najwyraźniej zatkało z przerażenia. Zresztą trudno było się dziwić, takie coś było straszne.
- Zmieniając temat, to co wy wyprawialiście przez ten czas? Bo domyślam się, że raczej się nie uczyliście? - zapytał Remus. - Poza Ruby oczywiście.
Przyjaciele prychnęli z oburzeniem, jednak trudno było z tym polemizować.
- Ruby, Dorcas i Marlena przyszły i graliśmy sobie w gargułki. A potem Dorcas poszła spać, a Marlena poszła się pouczyć - powiedział Syriusz.
- Czyli pewnie poszła oglądać po raz tysięczny swoje czasopisma podróżnicze - rzekł James.
- Mówi ten, co ciągle czyta każdą wzmiankę o Quidditchu - mruknęła Ruby.
- Chociaż tyle czyta - zauważył Remus. - Zawsze coś, szukajmy pozytywów.
James prychnął.
- To mnie interesuje, w przeciwieństwie do lekcji! Szczególnie niektórych.
Przyjaciele rozmawiali, starając się zarazem odbiec myślami od pierwotnego tematu. W końcu jednak Ruby poszła do siebie, a chłopcy zostali sami.
- W ogóle jest jeszcze coś, o czym nie wspomniałem wcześniej - powiedział Remus. - Glenn dowiedziała się przez przypadek o Mapie.
- Najpierw Maya, teraz ona - zaczął wyliczać James, ale Syriusz mu przerwał.
- To był przypadek!
- Ciekawe, kiedy James Lily powie - wtrącił się Peter.
- Oby chociaż wtedy, kiedy już będzie go lubić. Co nie wiem kiedy nastąpi - stwierdził Syriusz. - A chociaż jak Glenn zareagowała?
- Nie mieliśmy za bardzo okazji o tym porozmawiać, bo się śpieszyliśmy - powiedział Remus. - Ale spokojnie, wszystko będzie dobrze.
- A nie myślałeś, by powiedzieć też Ruby? - zapytał James.
- To powinna być wspólna decyzja...
- Myślę, że możemy jej powiedzieć - wtrącił Syriusz. - W końcu i tak tu często przychodzi i niemalże czuje się jak u siebie.
- Nawet zdarza się jej korzystać z naszej łazienki - stwierdził Peter.
- Właśnie, więc co ty na to Luniek? - zapytał James.
Mapa była tajna, ale zarazem byli z niej dumni. Chcieli móc pochwalić się nią swoim przyjaciółkom, by te wiedziały, co potrafią. Oczywiście nie zamierzali mówić o innym sekrecie.
- Możemy powiedzieć - zgodził się Remus.
Niedługo później już położyli się spać. Jednak nie zasnęli od razu.
- Myślicie, że gdybym poprosił rodziców, by wstawili się za Mary, to coś by to dało? - zapytał cicho James.
- Wątpię - mruknął Syriusz z goryczą. - Twoi rodzice nie mają w zwyczaju podlizywania się Ministrowi. Prędzej czy później zostaliby odsunięci od tego wszystkiego przez brak jakichkolwiek powiązań ze sprawą. I mieliby do tego kłopoty, bo Avery'owie i Mulciberowie staraliby się zrobić wszystko, by zaszkodzić waszej rodzinie. Nawet z czystej złośliwości.
Wiedzieli, że Syriusz wie co mówi, gdyż w końcu wychował się w rodzinie bardzo podobnej do tych Avery'ego i Mulcibera.
Świat był okrutny i niesprawiedliwy, a oni jeszcze nieraz się o tym przekonają.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro