Rozdział 2.Pierwsze spotkanie.
Dziś piątek. Według mnie najgorszy dzień na świecie. Czasami mi się wydaję, że weekendy są dłuższe od czasu spędzonego w szkole. No ale cóż. Pewnie znowu ojciec przyjdzie do domu trochę podpity alkoholem i mnie... A zresztą to norma u niego. Właśnie zaczęłam odrabiać lekcję. Chciałam mieć wolne od odrabiani prac domowych w weekend. Miałam mało ale chciałam mieć już wszystko z głowy. Kiedy skończyłam zauważyłam, że na podwórku robi się powoli zmrok. Uznałam, że skoro ojca nie ma w domu to warto wykorzystać wieczór . Podeszłam do szafy. Wyjęłam z małego schowka gitarę i notes. Schowałam notes i telefon do torby. Założyłam torbę na ramię i chwyciłam futerał z gitarą. Wyszłam przez okno i zaczęłam biegać po dachach. Kiedy znalazłam idealne miejsce usiadłam na małym murku i wyjęłam gitarę i notes z nutami. Zaczęłam grać Linkin Park- Numb. Po skończeniu spakowałam rzeczy. Wróciłam do domu. Weszłam do swojego pokoju przez okno. Schowałam notes i gitarę do szafy. Torbę z telefonem rzuciłam na łóżko. Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni. Miałam zamiar coś zjeść. Kiedy weszłam do pomieszczenia zauważyłam Kuro Kabuto ojca. Przestraszyłam się. Wiedziałam, że ojciec już wrócił i pewnie wie o moim zniknięciu. Podeszłam do lodówki. Już chciałam ją otworzyć kiedy poczułam dłoń na ramieniu. Domyśliłam się że to mój ojciec.
-Gdzie byłaś?- Spytał się kiedy obracałam się twarzą do niego. Ale przez cały czas patrzyłam na swoje stopy. Nie potrafiłam nic powiedzieć. Wiedziałam, że jest mega wkurzony.- Pytam się po raz kolejny. Gdzie byłaś?- Tym razem powiedział z podniesionym głosem. Żadne słowo nie przechodziło mi przez gardło.- Gadaj!- Krzyknął mój ojciec i spoliczkował mnie.
-Ja... Ja byłam na spacerze.- Powiedziałam trzymając za czerwony od uderzenia policzek.
-Następnym razem masz mi mówić.- Powiedział unosząc mój podbródek tak bym patrzyła mu w oczy.- Rozumiemy się?- Spytał.
-Tak.- Odpowiedziałam starając nie pokazywać strachu.
-Tak co?- Powiedział mój rodziciel, a ja już wiedziałam do czego zmierza.
-Tak pa- panie.- Wyjąkałam, a on chwycił za moją dłoń i zaczął ciągnąć mnie do mojej sypialni. Wiedziałam co ma zamiar zrobić więc poszłam za nim.
-Grzeczna dziewczynka.- Odpowiedział kiedy oboje wchodziliśmy do mojego pokoju. Po godzinie wyszedł z pokoju. Leżałam w łóżku. przykryta kołdrą. Znowu się to do cholery stało, a ja co? Nie potrafię się mu sprzeciwić. Nie mając żadnego pomysłu poszłam spać. I tak było cały weekend. W piątkowy wieczór przyszedł jakiś znajomy ojca i mnie prawie... Gdyby nie ojciec który to zauważył i wywalił tego gostka. Potem na mnie na wrzeszczał i zrobił mi to samo co zawsze. Czyli zgwałcił. Dziś poniedziałkowy ranek. Spakowałam plecak do szkoły. Nałożyłam makijaż by nie było widać siniaków na twarzy i założyłam chustę na szyję z powodu iż mam pełno malinek na szyi. Wyszłam z domu i poszłam do szkoły. Od razu przy przy szafce zaczepił mnie szkolny hokeista Casey.
-A tobie co? Chora jesteś?- Spytał się Jones. Ciągle mnie wkurza tymi pytaniami.
-Odwal się.- Odpowiedziałam i poszłam pod sale. Na każdej lekcji nie mogłam się skupić. Ciągle bolała mnie prawa ręka. Ojciec za bardzo ją ścisnął i mnie boli. Starałam się zakryć wielki siniak na ręce. Gdy lekcje się skończyły wybiegłam z klasy zabierając rzeczy. Poszłam do łazienki szkolnej. Zamknęłam się w jednej z kabin. Wyjęłam z kieszeni telefon i zaczęłam przeglądać Facebooka. Widziałam setki hejterskich komentarzy na mój temat. Np. że jestem puszczalska. Po chwili wyszłam z łazienki. Zaczęłam iść w stronę wyjścia od szkoły. Usłyszałam jak trzy najbardziej znane dziewczyny w szkole zaczynają mnie przezywać. Starałam panować nad emocjami i szłam dalej.
-No patrzcie kogo my tu mamy.- Powiedziała Weronika kiedy ona i jej dwie koleżaneczki stanęły mi na drodze.
-Czego tym razem chcecie?- Spytałam kiedy Laura nagrywała to.
-No powiedz z kim teraz się pieprzyłaś? Z nauczycielem od Japońskiego?- Powiedziała Weronika. Te słowa mnie wkurzyły na maksa. Przywaliłam jej fangę w nos. Dziewczyna złapała się za nos z którego zaczęła płynąć krew.- Co ty mi zrobiłaś?- Powiedziała kompletnie zdenerwowana Weronika.
-Jesteś nie normalna!- Krzyknęła Mela kiedy spojrzałam na nią złowrogim wzrokiem.
-To co na sobie zasłużyła.- Powiedziałam omijając je. Wyszłam ze szkoły. Wróciłam do domu. Całe szczęście ojca nie było. Plecak rzuciłam w kąt mojego pokoju i poszłam do łazienki. Zdjęłam bluzę i zaczęłam opatrywać rękę. Kiedy skończyłam wróciłam do pokoju. Wyjęłam z plecaka kanapki i picie. Spakowałam je do torby. Wzięłam telefon i słuchawki. Usiadłam na łóżku i zaczęłam odrabiać lekcje. Koło godziny 16:55 skończyłam odrabiać lekcje. Napisałam list do ojca w którym napisałam, że idę się przejść i wrócę do domu przed 21. Założyłam czerwoną bluzę z kapturem, wzięłam torbę i wyszłam z domu. Szłam przez ulicę słuchając muzyki na słuchawkach. Kiedy robiło się ciemno weszłam na dach jednego z budynków. Zaczęłam spacerować po budynkach nadal słuchając muzyki. Wtedy przez umysł przeszło mi to co mówiły dziewczyny w szkole. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Usiadłam pod jednym z murków. Nie mogłam znieść, że wszyscy w szkole uważają mnie za puszczalską. Zaczęłam cicho płakać. W pewnej chwili poczułam dłoń na ramieniu. Zdjęłam słuchawki z uszu i spojrzałam na osobę obok. Tą osobą okazała się dziewczyna.Prawdo podobnie w moim wieku. (zdjęcie poniżej)
-Co się stało?- Spytała się dziewczyna podając mi chusteczki. Wzięłam jedną i wydmuchałam nos. Wyciągnęłam kolejną i zaczęłam wycierać policzki mokre od łez. Niestety makijaż się rozmył i było widać siniaki na mojej twarzy.- Kto ci to zrobił?- Spytała się oglądając moją twarz. W jej oczach widziałam przerażenie.
-Nikt. Po prostu pobiłam się z jedną dziewczyną ze szkoły.- Odpowiedziałam przestając płakać. Dziewczyna na moje słowa wyglądała jakbym kłamała.
-No dobra uznajmy, że ci wierze.- Powiedziała.- Tak poza tym jestem Karai, a ty jak się nazywasz?- Spytała się Karai. Z jednej strony chciałam powiedzieć jej prawdę ale z drugiej bałam się.
-Wybacz nie mogę ci powiedzieć. Sprawy rodzinne.- Miałam nadzieję, że się odczepi na temat mojego imienia.- A płakałam bo ludzie ze szkoły mnie hejtują. No cóż takie życie. Trzeba walczyć ze wszystkim.- Dodałam po chwili ze spuszczoną głową.
-Rozumiem. Może odprowadzę cię pod...- Przerwałam jej. Nie chciałam by ojciec mnie z kimś widział.
-Nie. Ale dzięki za troskę. Poradzę sobie.- Odparłam wstając. Zeszłam z dachu i zaczęłam iść do domu. Przez całą drogę starałam się zakryć siniaki na twarzy. Po wejściu do domu na szczęście ojca nie było. Poszłam do swojego pokoju i poszłam spać.
(Perspektywa Karai)
Kiedy wracałam do domu ciągle interesowało mnie czemu ta dziewczyna miała siniaki na twarzy. Nawet jak wchodziłam do kryjówki nie odzywałam się.
-Co się stało Karai?- Spytała się April. Wtedy spojrzałam na moją koleżankę i braci.
-Nic. Po prostu podczas patrolu znalazłam jakąś dziewczynę.- Na moje słowa Jones się zaśmiał.
-I co? Okazało się że jesteś...- Nie dokończył, ponieważ Raph go walną.
-Nie. Ale na twarzy miała siniaki. Zakryła je kosmetykami. Była chyba wtedy w złym stanie psychicznym. Na dodatek nie chciała bym ją podprowadziła do domu. Nawet nie powiedziała jak się nazywa.- Na moje słowa wszystkich zatkało.- Chyba ma problemy w domu?- Spytałam się samej siebie.
-Po czym wnioskujesz?- Spytał się Donnie.
-Powiedziała, że nie może powiedzieć mi swojego imienia. Potem dodała, że sprawy rodzinne.- Powiedziałam idąc w stronę swojego pokoju.- Dobra ja idę spać. Do jutra i dobranoc.- Powiedziałam po chwili.
-Dobranoc.- Powiedzieli pozostali. Weszłam do swojego pokoju i wzięłam piżamę. Ubrałam ją. Ciuchy i miecz położyła na krzesło. Położyłam się na łóżko i zaczęłam rozmyślać nad tym co się stało kiedy byłam na patrolu. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro