Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6. Dowiedzenie się rodzinnej tajemnicy.

Od dowiedzenia się, że Splinter to mój wuj, a Leo i jego rodzeństwem to moi kuzyni minął tydzień. Ze wszystkimi odnawiam kontakty. Z wujem i kuzynami. Obecnie siedzę z chłopakami przed telewizorem i oglądamy Gwiezdnych Herosów. Ja cały czas myślałam o mojej matce. Byłam ciekawa jaka była i czy mnie kochała. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Mikeyego.

-Kiyomi pytałem się ciebie o coś.- Powiedział gdy spojrzałam na piegusa.

-Wybacz Mikey. Zamyśliłam się. O co pytałeś?- Powiedziałam z niewielkim uśmiechem.

-Mikey pytał czy chcesz iść z nami na patrol.- Odparł Raph nie odrywając wzroku od telewizora.

-Chłopaki moim zdaniem...- Przerwałam wypowiedź Iris.

-Przydało by się przejść.- Powiedziałam wstając z kanapy.- Siedząc tu nie dowiem się jak moja matka umarła.- Pomyślałam gdy razem z chłopakami zaczęliśmy iść do wyjścia z kryjówki. Po kilku minutach byliśmy na dachu jednego z budynków. Zaczęłam spacerować z kuzynami. W pewnej chwili poczułam jak ktoś zakrywa moje usta i nos jakąś chustą. Poczułam jakiś dziwny zapach. Przez co zrobiłam się senna. Następnie ciemność. Gdy otworzyłam oczy czułam na swoich nadgarstkach i kostkach kajdany. Ręce miałam skute z tyłu. Na dodatek miałam na ustach taśmę. Leżałam na czymś miękkim. Zaczęłam się wiercić. Za wszelką cenę chciałam uniknąć spotkania z ojcem. Usłyszałam cichy śmiech. Rozpoznałam ten śmiech. Był to mój ojciec. Usłyszałam jak podchodzi do mnie. Zaczęłam bardziej się wiercić. Czułam jak po policzkach spływają mi łzy.

-Żałosne.- Usłyszałam głos ojca tuż przy moim uchu. Odwrócił mnie tak, że leżałam na plecach.- Dobrze, że nie pozwoliłem wam uciec. Teraz nie miał bym zabawy.- Jego słowa mnie przeraziły. Czy on... zabił moją mamę? Chciałam coś powiedzieć ale przypomniałam sobie, że mam taśmę na ustach.- Może ci wyjaśnię. Gdy twoja matka już ciebie urodziła usłyszałem jak rozmawia przez telefon z jakimś facetem. Mówiła, że ucieka ode mnie z powodu iż on jest twoim biologicznym ojcem. Byłem wściekły. Kazałem moim sługom zabić tego mężczyznę. Kiedy twoja matka mnie zobaczyła wzięła ciebie na ręce i zaczęła uciekać. Moi wojownicy złapali ją. Położyłem ciebie do kołyski, a następnie zabiłem twoją matkę.- Gdy to mówił jeździł dłońmi po moim ciele. Na szczęście miałam ubranie. Łzy bardziej zaczęły spływać po moich policzkach. Jego słowa mnie przeraziły i sprawiły, że pomimo taśmy zaczęłam płakać. Zabił moją matkę. Jak on mógł? Już chciał zacząć swoją "zabawę" ale przerwało mu w tym to, że Leo razem z braćmi wbiegli do pomieszczenia. Zaczęli walczyć ze Shredderem, a ja nadal płakałam. Nagle podbiegł do mnie Mikey który wziął mnie na ręce i zaczął biec w stronę pozostałych. Następnie rzucił jakimś jajkiem pod ich stopy. Po chwili czarno-fioletowy dym. Gdy dym opadł byliśmy w jakiejś ciemnej uliczce. Przestałam płakać ale nie kontaktowałam. Fakt faktem byłam przytomna ale nie dawałam rady nic zrobić i powiedzieć. Mikey nadal trzymał mnie na rękach pomimo, że nie miałam tej taśmy na ustach. Po zejściu do studzienki kanalizacyjnej Donnie rozkuł mnie. Zaczęliśmy iść do kryjówki. Przez całą drogę nie odzywałam się. Nie mogłam. Nie dała bym rady wydusić z siebie słowa. Nawet pisku. To co powiedział, robił przeraziło mnie. Przez te wszystkie lata mnie wykorzystywał z powodu iż moja mama go zdradziła. Po chwili weszliśmy do kryjówki. Wszyscy spojrzeli na mnie.

-Co tak długo?- Spytała się Karai. Ja nadal się nie odzywałam.

-Mieliśmy malusieńki problem.- Odparł z zawahaniem Donnie.

-Malusieńki?- Spytała się Iris patrząc na chłopaków wściekłym wzrokiem. Podeszła do mnie i spojrzała w moje oczy.- Chłopaki mówić co się stało?- Powiedziała podniesionym głosem.

- Później ci powiem.- Odparł Raph który poszedł do swojego pokoju.

-Chłopaki przecież ona jest w szoku.- Odparła April również podchodząc do mnie. Po chwili wrócił Raph z jakimś kocem. April mnie nim okryła i poszła ze mną do kuchni. Wiedziałam że pozostali też idą. Usiadłam przy stole. Położyłam na stół ręce, a głowę położyłam na rękach by schować twarz. Dopiero teraz dotarły do mnie słowa ojca. Ciągle słyszałam jego głos mówiący ,,zabiłem twoją matkę".

-Kiyomi co się stało?- Spytał Casey kładąc rękę na moje ramie. Emocje wzięły górę i rozpłakałam się.

-Czemu on to zrobił? Dlaczego zabił moją mamę? Dlaczego mam takie życie?- Mówiłam dalej płacząc. Poczułam jak ktoś przytula. Przytuliłam się bardziej to tej osoby.

-Kiyomi chodź. Położysz się i odpoczniesz.- Usłyszałam głos mojego "wujka" nad głową. Uspokoiłam się trochę. Wstałam i poszłam z wujkiem do mojego pokoju. Położyłam się twarzą do ściany na łóżku i zamknęłam moje czerwone od płaczu oczy. Poczułam jak ktoś głaszcze mnie po głowie. Na 100% był to wujek. Po jakimś czasie zasnęłam.

(Perspektywa Iris)

Kiyomi wyszła z mistrzem z kuchni. Nie wiedziałam co ten idiota jej zrobił i powiedział ale u mnie już jest martwy. Tak jak reszta jego sługusów.

-Zaraz.- Powiedziała April zamyślona.- A to gnojek.- Powiedziała waląc pięścią w stół. Wszyscy spojrzeliśmy na nią.

-Nie rozumiem?- Spytał zdziwiony zachowaniem April, Casey.

-Durniu jej chodzi o Shreddera.- Powiedziałam. Kiedy skapnęłam się co powiedziałam zapaliła mi się lampka w głowie.- Ale my jesteśmy głupi.- Powiedziałam i uderzyłam się ręką w czoło.

-Wypraszam sobie. Mikey i Casey mogą być głupi ale nie ja.- Powiedział wkurzony Raph.

-Ej!- Powiedzieli jednocześnie Mikey i Casey.

-Chłopaki chodzi mi o to, że Shredder mógł zabić mamę Kiyomi.- Powiedziałam przez co pozostali patrzyli na mnie zaskoczeni.- Mówię wam. To na 100% on.- Dodałam podchodząc do lodówki i wyjęłam z niej sok. Nalałam sobie go do szklanki. Następnie schowałam sok z powrotem do lodówki. Zaczęłam pić kiedy do kuchni wszedł sensei.

-I co z nią?- Spytał się Mikey gdy sensei usiadł przy stole.

-Śpi. Na szczęście. Wiecie czym mogła być tak załamana?- Spytał się mistrz.

-No bo... To nasza wina.- Powiedzieli jednocześnie bracia. Po minie mistrza wiedziałam, że jest zaskoczony. Wtedy Leo razem z braćmi spojrzeli na mnie.

-Mogliśmy ciebie posłuchać Iris. Ale jak zwykle musieliśmy zrobić po swojemu.- Powiedział smutnym głosem Leo.

-Nie obwiniajcie się. Nie mogliśmy przewidzieć, że Shredder ją porwie.- Powiedziałam kładąc pustą szklankę po soku do zlewu.- Poza tym lepiej będzie jak nie będzie wychodziła z domu. Przynajmniej przez jakiś czas.- Dodałam.

-No tak. Ale jak wparowaliśmy do jednego z pokoi myślałem, że pawia puszcze. To było jak z jakiegoś zboczonego filmu.- Powiedział Mikey opierając się o blat kuchenny.

-Jaki zboczony film?- Spytał z dziwnym uśmiechem Jones.

-Bo Shredder... On... On chyba chciał znowu no wiecie. Zgwałcić Kiyomi.- Powiedział Leo. W jego głosie słyszałam, że trudno mu to powiedzieć. Byłam wściekła na niego (na Shreddera~Autorka). Znowu chciał skrzywdzić Kiyomi. Uznałam, że przyda mi się pomoc mojej starej znajomej która jest nimfą. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam szukać numeru do Astarot.- Do kogo dzwonisz?- Spytał się Leo gdy w końcu odnalazłam numer do Astarot.

-Później wam powiem.- Powiedziałam wychodząc z kuchni. Weszłam do dojo i zadzwoniłam do starej znajomej. Nie musiałam długo czekać by odebrała.

-Halo?- Usłyszałam głos Astarot.

-Hej tu Iris. Mogę prosić ciebie o przysługę?- Powiedziałam z niewielką nadzieją w głosie.

-Pewnie kochana proś o co chcesz.- Odparła nimfa. Opowiedziałam jej wszystko. Znałam moce Astarot. Byłą kiedyś aniołem ale została przez jakiś wyczyn strącona do piekła ale jakoś dalej się znałyśmy. Jako nimfa podczas pocałunku ze śmiertelnikiem może skraść 4 lata życia. Lecz jeśli jest na wyższym poziomie to może nawet skraść 14 lat życia. Z tego co pamiętam.- Ojej. Mam zgadnąć że mam uwieść tego całego Shreddera i skraść mu 65 lat życia?- Liczba lat mnie zdziwiła. Przecież nie dawno mogła maksymalnie skraść 12 lat, a teraz 65 lat? Szacun.

-Dokładnie. Liczę na ciebie. O i jeszcze jedno. Jeśli by zaatakowali ciebie zmutowany leszcz, tygrys, kościsty pies, mucha, nosorożec i guziec to ich też załatw.- Powiedziałam, a odpowiedzią jaką dostałam był śmiech Astarot.

-Spoko luzik mam kumpele i załatwimy ich.- Powiedziała i się rozłączyła. Wróciłam do reszty i opowiedziałam im o mojej starej znajomej. Zrozumieli część, że jest ona nimfą. Tego, że odbiera śmiertelnikom życie przez pocałunek musiałam im tłumaczyć z jakieś dwie godziny!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro