Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13.Na swoim miejscu


- Nie mamy zbyt wielu informacji, jednak to nic nowego. Zawsze dają nam sprawy, o których mało wiadomo. - Ryuzaki przypinał do tablicy kolejne kartki i zdjęcia, niektóre bardzo makabryczne. - Dotychczas znaleziono pięć ciał. Pierwsze dwudziestego września. Kolejne były odnajdowane w różnych odstępach czasu, nie łączy ich ani cykliczność porzucania, ani chwila śmierci. Ofiary nie są ze sobą powiązane poprzez wiek, płeć, grupę społeczną i etniczną, ani wspólną pracę czy hobby. Jak na razie nie zdołano odkryć nic, co by ich w wyraźny sposób łączyło.

Powietrze w agencji było zatęchłe. Na dworze padało, lecz wilgoć nie przyniosła spodziewanej rześkości. Pora deszczowa trwała tak długo, że spulchniona ziemia miała dość. Londyn dusił się we wszechobecnej plusze. Wybijało studzienki, zalewało ulice, opadłe z drzew liście gniły i przylepiały się przechodniom do butów. Ciężko stwierdzić, czy cięższe do wdychania było powietrze w agencji, czy na zewnątrz, więc okno pozostawało zamknięte. Przez zakurzone szyby wpadało mało światła, Ryuzaki w prezentowaniu tablicy wspomagał się jedną z lamp. Light, siedząc zaraz obok niej, czuł bijące od żarówki ciepło, które wyobraził sobie, kiedy zobaczył je po raz pierwszy.

- Nic specjalnego. Dość często trafia się seryjny morderca, który nie wybiera ofiar. Fakt, że zazwyczaj typuje na przykład kobiety, lecz poza płcią nie istnieją inne powiązania. - stwierdził Mello, zjeżdżając po oparciu krzesła i przekartkowując papiery, które pracownicy agencji dostali wczoraj do przejrzenia. Gdyby mieli zapoznać się z danymi dopiero dziś, pożarłoby to zbyt dużo cennego czasu. Na wolności był morderca, który zabił już piątkę osób, i nie zapowiadało się na zaprzestanie śmiercionośnego procederu. Każda minuta była na wagę złota.

Dokumenty przejrzał również Light, który, mimo że młodszy stażem i niezaangażowany wcześniej w żadną ze spraw, dostał swoją kopię. Obecnie nie kartkował jej, pamiętając niemal wszystko, co w niej zawarto. Zdążył nawet wysnuć wnioski, szykując się na to, że większość okaże się błędna. Jeśli nie teraz, to z czasem, kiedy na wierzch zaczną wychodzić kolejne dowody. Nie miał dużego doświadczenia, lecz domyślał się i, co może się wydawać słabym, lecz realnie wyglądającym źródłem informacji, oglądał seriale kryminalne. Śledczy byli nad wyraz genialni, lecz mimo to nieraz musieli diametralnie zmienić podejrzenia, kiedy odkryto drobną poszlakę.

- Masz rację, to częste. - odparł spokojnie Ryuzaki, przypinając do tablicy ostatnią kartkę. - Lecz rzadko rozbieżność między ofiarami jest tak duża. Niemal zawsze jest chociaż jedna cecha wspólna, nawet, jak powiedziałeś, płeć. Tymczasem mamy dwie młode kobiety, młodego mężczyznę, jednego w średnim wieku i emeryta. Chociaż... Jest jedna rzecz, która wszystkich łączy. Połączyła ich pośmiertnie, lecz potwierdza, że to ten sam sprawca.

Light się ożywił. To była nowa informacja. Dzieciaki też wydawały się od razu skupić na słowach detektywa, który odsunął się od tablicy, tym samym pokazując ostatnią kartkę.

- To... Jakiś znak. - stwierdził Mello, przechylając głowę.

- Znak, który znaleziono na ciałach ofiar. Nie ma go w dokumentach, które wam dałem. Zwlekałem do ostatniej chwili, ponieważ był niewyraźny. Nie ufałem policji, chciałem sam porównać go na wszystkich ciałach, aby odwzorować jak najdokładniej. Jako że dwie ofiary odleżały swoje w wodzie, a jedna została podpalona, było to ciężkie zadanie. Z powieszeniem i podcięciem żył było łatwiej, lecz trzeba było analizować całość, ponieważ znak wypalony na skórze nie był zbyt dokładny w przypadku żadnej z ofiar.

- Tak, Ryuzaki, jesteś niesamowity. - odparł Light, chcąc, aby mężczyzna przeszedł już do konkretów. - Myślisz, że udało ci się go w pełni odwzorować?

- Tak. Myślę, że tak. Poprawiłem po policji, która w niektórych miejscach narysowała plamy, podczas gdy wszystkie symbole w środku to gwiazdy.

- Nie wygląd na znak jakiejś porządnej organizacji. - stwierdził Matt, a książę w pełni się z nim zgodził.

Na kartce jawił się okrąg, w który wpisano kilka kresek. W gruncie rzeczy wyglądał identycznie jak pacyfka, tyle że miał dwa ramiona po prawej i lewej stronie, z czego jedne skierowane były na wprost, a kolejne dwa jak w prawdziwej pacyfce chyliły się ku dołowi. Subtelną różnicą było też to, że na środku nie było kreski. A raczej była, tyle że nie przebiegała przez cały okręg, jak w prawdopodobnym pierwowzorze. Najciekawszym elementem były małe gwiazdy rozsiane w górnej części znaku niczym te na prawdziwym niebie. W połowie okręgu przedzielonego pośrodku kreską znalazło się na nie sporo miejsca. 

Lightowi wydało się to dziecinne. Patrząc na proste gwiazdki, które nawet nie były pentagramami, a po prostu gwiazdami, myślał o dzieciństwie. Częsty motyw w zabawkach i innych gadżetach dla najmłodszych. Sam miał kiedyś koc w gwiazdy i misia, któremu wyszyto takie na brzuchu. Nie posiadał za to, lecz wiedział że istnieją, fluorescencyjne gwiazdki na sufit, bardzo lubiane przez dzieciaki. Która normalna organizacja zabijająca ludzi wplata podobne symbole w swoje logo?

- Kira?- zapytał Ryuzaki, wyrywając go z zamyślenia. Light nawet nie musiał pytać, o co chodzi. Wiedział, że mężczyzna czeka na jego wnioski, dokładniejsze niż ''to nie wygląda jak poważny znak''.

- Kreska przechodząca przez środek i ramiona po lewej i prawej stronie skierowane na wprost można odczytać jako ukrytą literę L. Powiedziałbym, że to prowokacja w twoją stronę, lecz podświadomie czuję, co możesz uznać za głupie, lecz ufam intuicji, że nie taki był cel. Z bardziej racjonalnych wyjaśnień mojego podejrzenia, to byłoby zbyt proste. Gdyby ktoś chciał rzucić ci wyzwanie, zapewne wysiliłby się bardziej, niż po prostu mordując ludzi i naznaczając ich tym symbolem.

Szybko dowiedział się o pseudonimie, jakim mężczyzna się posługiwał. Na świecie był znany jako L, genialny detektyw. Nie wiedział czemu L, lecz od kiedy się o tym usłyszał, zaczął podejrzewać, że nie jest to jedyny pseudonim, jakiego używa. Nabrał podejrzeń do jego imienia, które tak po prostu podał mu już pierwszego dnia.

- Nie należy demoralizować intuicji, szczególnie jeśli jest wysoce rozwinięta. Na jej podstawie nie wsadza się ludzi do więzienia, lecz niczym złym jest korzystanie z niej, kiedy jesteśmy na etapie spekulacji. - usiadł na krześle przed nimi i zmierzył wszystkich wzroków. Dostrzegając, że białowłosy podczas jego wywodu zrobił ze swojej dokumentacji stateczki, nie upomniał go ani nawet nie przewrócił oczami. - Miałem dokładnie takie same wnioski. Z początku ujrzałem litery L, lecz chwilę później pomyślałem, że coś mi tu nie pasuje.

- Zastanawiają mnie te gwiazdy. - Near odezwał się pierwszy raz od początku zebrania. Dalej bawiąc się w origami, kontynuował myśl. - Wydają się dziecinne i proste. Bardzo mnie ciekawi, co oznaczają, bo na pewno mają złożone znaczenie. Takie, które będzie wymykało się naszemu pojmowaniu. Gdybym miał ufać swojej intuicji... Powiedziałbym, że żaden z nas nie wyobraża sobie końca tej sprawy. Kiedy ją rozwiążemy... Być może do końca życia nie będziemy dowierzać w jej finał.

***
Light skończył pięć lat, lecz już teraz wiedział, jak ważne jest dobre prezentowanie się przed szerszą publiką. Powinien interesować się zabawkami i buntować jak na dziecko przystało, lecz zamiast tego próbował się opanować, nie chcąc rozczarować rodziców, a przede wszystkim siebie. Niedawno urodziła się jego siostra, lecz to on był mężczyzną i pierworodnym dzieckiem, dumą rodziny i przyszłym władcą Japonii.
Na razie czuł się jednak mały i bezbronny. Miał ochotę płakać, co tłumił w sobie, przedzierając się przez tłum eleganckich ludzi. Z gracją wymijał kolejne roześmiane sylwetki z szampanem w dłoniach. Nie następował na materiał długich, skrzących się sukien dam, które chichocząc, zakrywały usta palcami odzianymi w satynowe rękawiczki. Wtem zaczepił go jeden z mężczyzn. Książę mgliście pamiętał jego pomarszczoną twarz i to, że jest jego wujkiem. Bardzo dalekim, lecz takim, który zasłużył na bycie gościem podobnych wydarzeń.


- Cześć, mój mały dziedzicu. - mężczyzna schylił się, stając z nim twarzą w twarz. - Jak się powodzi przyszłemu królowi? Urosłeś, od kiedy cię ostatnio widziałem.

Light nie był w stanie myśleć o niczym innym niż umycie rąk. Szukał w obcym miejscu łazienki, po tym jak wyściskał dłonie wielu osób. W dodatku dostał do obejrzenia bransoletkę jednej z dam. Przyglądał się jej, zastanawiając, ile może być warte tyle złota z okazałymi szmaragdami. Kobieta odczytała to jako znak, że mu się podoba, i dała do rąk, aby dokładnie obejrzał. Dzięki temu dowiedział się więcej, ponieważ dyskretnie zerknął na próbę, utwierdzając w przekonaniu, że była tą najwyższą. Kiedy jednak przesuwał ją w palcach, niemal namacalnie czuł bakterie, które osiadły na jego dłoniach. Monety, bramki i uchwyty w mieście, biżuteria. Metale były takie brudne.

- Naprawdę? Cóż, obecnie szybko rosnę. - odparł spokojnie, choć wewnątrz czuł dyskomfort tak silny, jak ten fizyczny, kiedy drapie metka przy ubraniu. - Powodzi mi się dobrze, a panu?


Nie miał ochoty z nim rozmawiać. Nie miał ochoty rozmawiać z żadną osobą na sali, nawet z własnymi rodzicami. Pora była późna, a kilka ostatnich godzin spędził na bankiecie. Mimo wysokiej inteligencji, która wyróżniała go spośród rówieśników oraz sprawiała, że wydawał się starszy, jego układ nerwowy odpowiadał wiekowi i szybko się przebodźcowywał. Zapewne zostałoby mu wybaczone, gdyby oświadczył, że chce opuścić imprezę. A raczej gdyby męczył tym rodziców do skutku. Gdyby położył się na podłodze i wszczął histerię, towarzystwo mogłoby się trochę krzywo patrzeć, lecz również zostałoby to zapomniane. Dzieciom wybacza się bardzo dużo. On jednak nie chciał być po prostu dzieckiem, ale dumą rodziców.


- Bardzo dobrze. Wiem, że pewnie takiej dzieciny jak ty to nie obchodzi, lecz ostatnio na giełdzie... - rozgadał się, mimo że jak sam przyznał, księcia to nie obchodziło.

Chłopiec błądził wzrokiem po pomieszczeniu, starając się skupić na tym, co mówił mężczyzna, po chwili jednak jego uwaga koncentrowała się na innych rzeczach. Wyraźnie czuł każdą część ciała, odnotowywał najmniejszy ruch i nierówny oddech. Zrobiło mu się niedobrze. Poczuł igiełki irytacji wbijające się w jego mózg, z czym zawzięcie walczył, mimo że jego organizm, a przede wszystkim umysł, nie były jeszcze gotowe na podobne batalie. To były tortury, które wydawały się trwać wieczność. Nie pamiętał już, jak zakończył rozmowę z wujkiem i w końcu dotarł do łazienki, ani swoich dalszych poczynań. ''Ocknął się'' dopiero w drodze powrotnej, wycieńczony, jakby przebiegł maraton. Był jednak szczęśliwy, ponieważ ani razu nie zrobił czegoś, czego nie powinien. Udało mu się skutecznie walczyć z demonami, naturalnymi przecież dla ludzi, a już w szczególności dzieci. Wygrał z naturą, co zostało dobrze przyjęte.

- Byłeś dziś bardzo cierpliwy, Light. - pochwaliła matka, głaszcząc go po głowie. Kiedy spojrzał na ojca, ten uśmiechnął się w celu poparcia jej słów.

- Dobra robota, Light. - powiedziała nawet babcia, która zazwyczaj nie była zbyt chętna do pochwał. Dbała o rodzinę, lecz robiła to w cierpki sposób, w przypadku dzieci głównie zakazami.

Książę z trudem uniósł głowę i popatrzył po twarzach dorosłych. Samochód kolebał się lekko, psując obraz, a on był wyczerpany, lecz przy tym dokładnie zapamiętał bijące od nich zadowolenie. Lekko skinął głową, po czym oparł policzek o szybę, zamykając oczy. To jak się zachował, było dobre. Musi się dalej starać.

Light otworzył oczy. Zamiast zdobionego sufitu ukazała mu się zwykła, biała farba, do czego zdążył się przyzwyczaić.
Myślał o śnie. Jako dziecko często walczył ze sobą w ten sposób i równie często dostawał podobne pochwały. Czy przez to zamknął się na swoje emocje? Zmaganie się z nimi wymagało odcięcia. Czyżby robił to zbyt często i przez to zupełnie zamknął ich przepływ?
Starał się znów zasnąć, lecz nie dał rady. Przewracał się jedynie z boku na bok, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. W desperacji chwycił telefon, który niedawno dostał, i zaczął przeglądać co ciekawego (lub nie) piszą w internecie. Miał kartę ze swoim internetem i zaszyfrował co się dało, więc zazwyczaj szukał informacji na swój temat lub o sytuacji w Japonii, lecz nie czuł się dziś na siłach. Sprawdzał to zresztą zaledwie kilka godzin wcześniej. Co za tym idzie, przez godzinę czytał o ckliwych rozstaniach i powrotach wielkich gwiazd, katastrofie klimatycznej, podwyżkach cen prądu i gazu. Wszystkim, czym zajmowali się zwykli ludzie. Z zaskoczeniem odkrył, że teraz nawet on trochę się przejął, przynajmniej tym gazem i prądem. Wiadomo, że nie będzie sobie głowy zaprzątał gorącym romansem pomiędzy koreańskimi idolkami.
''Nie myśl o tym, Light. W Japonii pewnie nie podwyższyli, a nawet jeśli, to nie twój interes. Zainteresujesz się, kiedy obywatele zaczną przez to przymierać głodem, ty jako król nie musisz''.
Trochę zaniepokoił się tym, jak zainteresowała go trywialna sprawa. Czy to znak, że powoli wnika w świat zwykłych ludzi? Nie należy tu już tylko ciałem, ale i duszą. Ta rzeczywistość go pożera.
Otrząsnął się i zaczął szybciej zmieniać witryny. W pewnej chwili samoistnie się zatrzymał, dostrzegając siostrę. Wyskoczyło przed nim nagranie, najwyraźniej świeże, bo jeszcze go nie widział. Ostatnio Sayu często pokazywała się publicznie, chcąc ratować to, co zepsuła ich matka, więc Light mógł obserwować przemianę jaka w niej zachodziła. Z filmu na film wyglądała i zachowywała się dojrzalej. Księżniczka żyjąca dotychczas życiem bez zobowiązań, przyzwyczajona do myśli, że wymagającymi aspektami władzy zajmuje się brat i ojciec, musiała wziąć na swoje barki przewodniczenie narodowi w trudnym czasie. Co za tym idzie, pojęła sztukę przemówień. Uczyła się tekstu i sposobu, w jaki ma go wygłosić. Zaczęła też ubierać się stosownie do okazji. Widać było, że stylistki postarały się o odpowiednie kroje i kolory. Chłopak czasem jej nie poznawał. Patrzył na znajomą, a przy tym obcą twarz, zastanawiając, kim stała się istota, której do niedawna pomagał w wyborze partnera na bal lub sukienki na przyjęcie herbaciane.

- Jako pałac wiemy, co się obecnie dzieje na rynku ryżu. Zdajemy sobie sprawę z tego, co przechodzą hodowcy i w związku z tym konstruowana jest ustawa...

Rynek ryżu. Ustawa. Light słuchał siostry, ale jakby jej nie słyszał. Większość uwagi poświęcał na badanie obrazu. Była zdecydowana, pewna tego, co chciała przekazać. Pałac za nią był w tym samym kolorze co sukienka. Ze starannie ułożonej fryzury wymsknęło się kilka pasm, które lekko powiewały na wietrze, otulając twarz, na której nie został ślad po rumieńcu zdenerwowania, który do niedawna pojawiał się na jej twarzy w czasie publicznych wystąpień.
Light pomyślał, że Sayu wydaje się bardzo na swoim miejscu.


Witajcie moje jelonki! Wielki powrót! Naczekaliście się, lecz zgodnie z obietnicą wracam, i to z rozdziałem, w którym dałam z siebie dwieście procent. Bo jest rysunek pomocniczy do znaku. Doceńcie ten fakt i nie zjedzcie mnie za taką obsuwę :')

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro