Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8.Agencja Detektywistyczna


- Jesteś pewien, że się do czegoś przydam? Sądzę, że będę tylko zawadzał.

Light kroczył u boku Ryuzakiego, tym razem nawet nie próbując się oddalać. Wiedział już, że to bezskuteczne, zresztą teraz nie miał w tym nawet żadnego celu.
Przemierzali mokre chodniki, dzierżąc czarną parasolkę. A raczej niósł ją Light, starając się ochronić przed mżawką zarówno siebie, jak i detektywa, który twierdził że nie potrzebuje parasola, przez co od kilkunastu minut jego znoszony płaszcz nasiąkał wilgocią. Idealnie wpisywał się w tłum ponurych, bladych twarzy, które ich mijały. Ludzie byli tacy jak pierwszego dnia, kiedy Light przybył do Anglii. Pogrążeni w melancholii i skryci w bezpłciowych ubraniach.

- Tak, na pewno coś ci dam. Nie martw się o to. - odparł, trąc podkrążone oczy.

Wszechobecny marazm przerwał wesoły pisk. Light odwrócił wzrok w stronę, z której dobiegał i zobaczył dwójkę nastolatek stojących pod muzeum Sherlocka Holmesa. Kupiły saszetki z losowymi kartami i najwyraźniej obie dostały to, czego oczekiwały. Yagami poczuł się dziwnie, obserwując zupełnie zwyczajne dziewczyny, zapewne niewiele młodsze od niego. Jeszcze nigdy nie obserwował z tak bliska swoich rówieśników będących zwyczajną częścią społeczeństwa. Podczas gdy nastolatkowie mogli podziwiać Lighta jedynie na ekranie telewizora i w kolorowych czasopismach, tak i Light miał o nich ogólne wyobrażenie, wzór pozyskany z mediów społecznościowych i filmów. Mogło się wydawać, że on przenikał oba światy, lecz tak naprawdę był zamknięty w swoim, a oni w swoim.

- ''Ten świat jest zły, ale nigdy nie bywa gorszy niż wtedy, gdy przemyślny człowiek używa swego sprytu do popełnienia zbrodni''. - książę wzdrygnął się lekko, wyrywając z własnych myśli, i zwrócił wzrok na detektywa. Ryuzaki spojrzał najpierw na niego, a potem na szyld muzeum. Najwyraźniej sądził, że chłopak właśnie na nie się zapatrzył. Dostrzegając dezorientację na jego twarzy, odezwał się znowu. - To z Sherlocka Holmesa.

- ''Widzisz, uważam, że mózg człowieka przypomina niewielkie puste poddasze, które trzeba tak umeblować, by nam to odpowiadało. Głupiec będzie zbierał wszelkiego rodzaju graty, jakie nawiną mu się pod rękę. Wówczas wiedza, która mogłaby mu się przydać, zostaje wyparta lub w najlepszym przypadku upchnięta gdzieś w kąt wraz z mnóstwem innych rzeczy, tak że dostęp do niej będzie później bardzo utrudniony. Rozsądny człowiek natomiast nad wyraz skrupulatnie wybiera to, co wnosi na swoje poddasze, czyli wkłada do swego mózgu. Nie gromadzi tam niczego prócz narzędzi, które będą mu potrzebne w czasie wykonywania pracy, ale posiada ogromny ich asortyment, wszystkie umieszczone w idealnym porządku''.

- ''Taki podział wydaje się dość niesprawiedliwy, zauważyłem. Przecież to ty wykonałeś w tej sprawie całą pracę. Ja zyskałem żonę, Jones dostanie wyróżnienie, ale co zostanie dla ciebie? Dla mnie, rzekł Sherlock Holmes, pozostaje fiolka z kokainą''.

- ''Powiadają, że geniusz polega na nieskończonych zdolnościach do podejmowania wysiłku. To wyjątkowo kiepska definicja, jednak pasuje do pracy detektywa''.

- Niebywałe, Kira. Najwyraźniej twoja pamięć jest tak niesamowita, że szwankuje, jeśli masz pamiętać o swoim nazwisku, lecz jest w stanie bez problemu przyswoić wiele cytatów z Sherlocka. - rzekł w zamyśleniu Ryuzaki i ruszył z miejsca. - Dlaczego akurat Holmes?

- Dlaczego pamiętam tak dużo akurat z tej książki?

- Nie. Dlaczego nauczyłeś się z niej tak dużo? Nie wiem, dlaczego twoja pamięć wybrała akurat ten fragment, ale aby w ogóle istniał, już kiedyś musiałeś go utrwalić.

- Lubię Sherlocka Holmesa. Chociaż może lepiej będzie powiedzieć, że lubiłem. - książę wrócił wspomnieniami do starych czasów. Potrafił zapamiętać bardzo dużo, lecz Sherlocka szczególnie sobie upodobał. Jako dziecko pochłonął wszystkie przygody kilkukrotnie. Sam nie wiedział, co go w tej książce tak fascynowało. - Pierwszy raz przeczytałem go chyba kilka lat temu. Podobało mi się to, jak szarym był bohaterem. Z jednej strony ścigał przestępców, a z drugiej sam był raczej wątpliwy moralnie. Robił to przede wszystkim dla własnej satysfakcji. Nie żądał za swoje usługi pieniędzy, lecz brał tylko te sprawy, które naprawdę go zainteresowały. Był pełen sprzeczności, a mimo to radził sobie z nimi, potrafił zebrać je w całość. Doyle stworzył postać, o jaką bardzo ciężko zarówno w starszej, jak i współczesnej literaturze.

- Ja też bardzo lubię Sherlocka jako bohatera literackiego. Jego przygody są przemyślane, ale wszystkie rozwiązywałem zazwyczaj już na początku książki. Przede wszystkim fascynował mnie jego charakter i, jak słusznie zauważyłeś, umiejętność łączenia sprzeczności oraz nieprzejmowania się światem. Wydaje mi się, że ludzie bardzo lubią czytać o outsiderach, ale tych przyjemnych, dziwnych, lecz mimo wszystko miłych i żyjących w zgodzie ze społeczeństwem. Holmes jest prawdziwym dziwakiem, który nie patrzy na konwenanse i ludzi wokół, szanuje tylko siebie i zdaje sobie sprawę ze swojej inteligencji, czego nie ukrywa. Śmiem twierdzić, że to jeden z niewielu bohaterów, którzy są tak bezczelni i egocentryczni, a jednak uwielbiani przez ''zwykłych'' ludzi. - Ryuzaki zaczął mówić bez proszenia go o to. Najwyraźniej były sfery, w których lubił się odzywać, tematy, które stymulowały część mózgu odpowiedzialną za chęć dzielenia się przemyśleniami. Przypominało to próby trafienia wykałaczką w drobniutkie dziurki w kartce, co było trudne, lecz jeśli się udało, szczęśliwiec mógł eksplorować dalsze obszary umysłu detektywa. - Chociaż z drugiej strony miał Watsona, którego naprawdę cenił. Nie uważał za równego sobie, ale pozwalał uczestniczyć w sprawach, które rozwiązywał, a wydaje mi się, że to w jego przypadku bardzo dużo. Może każdy dziwak potrzebuje takiego Watsona.

- Zainspirował cię do bycia detektywem?

- Wsparł mnie w tej myśli. Według niektórych już od dziecka miałem do tego predyspozycje. - Ryuzaki stanął przy drzwiach jednej z kamienic i otworzył je przed Lightem.

Po przekroczeniu progu czekała na nich ponura klatka schodowa. Zaledwie odrobina światła przedzierała się przez przeszklony sufit. Schody, wykonane z ciężkiego, ciemnego drewna, skrzypiały, gdy wspinali się na górę. Wreszcie dotarli do drzwi w odcieniu butelkowej zieleni. U góry ktoś przyczepił tabliczkę z napisem ''Agencja Detektywistyczna''. Kilka literek zatarł czas, przez co klienci będący tu po raz pierwszy, szczególnie ci ze słabszym wzrokiem, musieli zaufać intuicji i wierzyć, że znaleźli się pod właściwym adresem.
Ryuzaki bez zastanowienia otworzył również te wrota. Za nimi czekał obrazek niewiele lepszy od tego na klatce schodowej. W średniej wielkości pomieszczeniu było jeszcze ciemniej. Mrok rozpraszały lampki dające przytulne, żółte światło. Książe, patrząc na żarzące się za szkłem druciki, podświadomie czuł ciepło, jakie wydzielały żarówki starego typu.
Stały na biurkach zawalonych papierami. Były łącznie cztery i dodatkowy, niepasujący do reszty stół pod oknem, na którym piętrzyły się stosy dokumentów. Na obrotowych fotelach siedziała trójka młodych dorosłych, każdy z zupełnie innym kolorem włosów. Najbardziej rzucający się w oczy, ubrany w biel człowiek, spoczął ze wzrokiem wbitym w ścianę, bardzo podobnie jak to robił szef tego miejsca.

- Dzień dobry. Dziś, jak zapowiadałem, przyprowadziłem Kirę. - rzekł Ryuzaki, rzucając mokry płaszcz na szafkę. Light swój, a raczej ten pożyczony od gospodarza, odwiesił na wieszak, na którym wisiała jeszcze tylko jedna kurtka. Dwie pozostałe najwyraźniej także znalazły wolny kąt gdzieś poza miejscem, w którym powinny się znaleźć.

Po ogłoszeniu Ryuzakiego reszta pracowników przedstawiła się nowemu towarzyszowi. Jak się okazało, ten w żółtych włosach nazywał się Mello, szatyn Matt, a fanatyk bieli Near. Wszyscy mieli bardzo wyraziste charaktery, które Light momentalnie zauważył. Mello był niecierpliwy i wiecznie poirytowany, Near przygaszony i flegmatyczny jak Ryuzaki, a Matt... Matt był całkiem zwyczajny. Nie wykazywał żadnych szczególnych cech, a już na pewno nie dziwactw typowych dla geniuszy.

- Zgodnie z obietnicą przydasz się. - po zapoznaniu z resztą załogi, która wróciła do swoich spraw, Ryuzaki zdradził, co Light będzie robił przez kilka następnych godzin. - Obsługiwałeś kiedyś niszczarkę do papieru?

- Nie pamiętam, ale to chyba nic skomplikowanego, prawda?

- Powinieneś sobie poradzić. - stwierdził, po czym objaśnił działanie sprzętu.

Jak się okazało, faktycznie nie było to trudne. Chłopak szybko zaczął działać. Nie miał problemu z obsługą niszczarki, lecz po kilku pierwszych kartkach uświadomił sobie, jak nudne to zajęcie. Czuł się jeszcze bardziej znużony, kiedy patrzył na stos czekający na unicestwienie. Wydawało mu się, że przez ostatni rok lub dwa nikt się tym nie zajmował. Samopoczucia nie poprawiała pogoda za oknem, niezmiennie deszczowa. Wsuwał do maszyny kartkę za kartką i wyglądał za szybę, obserwując deszcz zbierający się w większe krople i ześlizgujący zgrabnie po szkle. Czasem próbował odgadnąć, w którą stronę zwróci się jedna z kropel, lecz zazwyczaj nie trafiał. Zatrzymywała się na moment, a następnie odbijała w przeciwnym kierunku.
Z letargu wyrwał go odgłos sprzeczki. Jak się okazało Near i Mello kłócili się o coś, co dotyczyło segregacji dokumentów. Jeden twierdził, że lepiej będzie poukładać je alfabetycznie, drugi, że powkładać w kolorowe teczki i kojarzyć po barwach. Książę, nie zastanawiając się długo, odezwał się.

- Poukładajcie je według daty. Prawdopodobnie nie będziecie sięgać po te, które dotyczyły spraw sprzed więcej niż miesiąca. Teczki z nimi ustawcie na tyle, a te ze świeższą datą na przodzie. Ewentualnie ustalcie jeszcze system kolorystyczny, na przykład do zielonych teczek włóżcie sprawy z tego miesiąca, do żółtych z poprzedniego. Jak wolicie. - mówiąc, nie uniósł wzroku znad niszczarki.

Ryuzaki, który chwilę wcześniej otworzył usta, właśnie je zamknął, czego książę nie zauważył, pochłonięty nużącą misją. Nie wiedział, ile jeszcze wytrzyma takie bezowocne niszczenie kartek, od czego, jak się wydawało, nic nie mogło go ocalić. Praca toczyła się swoim rytmem, podczas gdy Mello i Near zgodnie z jego wskazówką porządkowali papiery. Kiedy na dworze zaczęło się ściemniać, detektywi znaleźli kolejny problem, tym razem z komputerem. Ryuzaki był daleko, więc to Light podszedł do stanowiska i zobaczył, co da się zrobić. Nigdy nie aspirował do bycia informatykiem i elektronika w całokształcie nie była jego pasją, lecz udało mu się zaradzić usterce dzięki kilku prostym trikom, w sumie bazującym bardziej na logice i obserwacji skutków wcześniejszych prób niż faktycznej wiedzy. Kiedy wróciła głowa interesu, Mello nie omieszkał pochwalić się pomocą Lighta. Ryuzaki mocno się wtedy zamyślił, co ponownie umknęło uwadze księcia. Mężczyzna myślał tak do czasu, aż nie zamknął agencji. W sumie był pochłonięty myślami również w drodze do domu. Wtedy dziedzic musiał zauważyć, że coś się wydarzyło.

- Masz jakąś ciekawą sprawę? - zapytał, sądząc że Ryuzaki zajmuje się tym, co wydawało się wiecznie go interesować. Sprawiał wrażenie, jakby jedynie zagadki były w stanie zaprzątać jego umysł. 

- Nie, niestety nie. Złoczyńcy są ostatnio wyjątkowo nudni. - odparł, znów nie chcąc skryć się pod parasolką, mimo że kropiło i wilgoć osiadała na jego jeszcze nie w pełni wysuszonym płaszczu. Ciężko żeby zmiętolony na szafce wysechł.

Light, wzdychając ciężko, złapał go za ramię i przyciągnął do siebie, trzymając niczym bezwolną marionetkę, której musiał wytyczyć kierunek. Poniekąd tak było, Ryuzaki sam z siebie pewnie odbiłby w bok, chcąc mieć jak najwięcej przestrzeni. Tak byłoby mu lepiej, lecz obecny stan okazał się wystarczająco wygodny, aby niczym właśnie lalka szedł przy boku księcia. Lightowi wydawało się zabawne, że sytuacja tak szybko się odwróciła. Jeszcze kilka dni temu to detektyw trzymał go przy sobie.

- Przykro mi.

- Mi też, Kira, mi też.

- Więc nad czym myślisz?

- Nad niczym istotnym. - wzruszył ramionami, niedługo później dochodząc z Lightem do domu.

W środku nie dał sobie chwili na odpoczynek. Zdjął płaszcz i buty, znów niechlujnie je porzucając, co jego współlokator od razu poprawił. Przede wszystkim rozwiesił płaszcz tak, aby mógł wyschnąć. Następnie sam się rozebrał i udał w głąb domu, gdzie czekała na niego mała ''niespodzianka''. Na stole leżały dwa zdjęcia, a przed nimi siedział Ryuzaki, który gestem zaprosił go bliżej.

- Co możesz wywnioskować z tych fotografii? - zapytał, podsuwając je bliżej, gdy chłopak usiadł na dywanie po drugiej stronie ławy.

Yagami najpierw zmierzył wzrokiem twarz detektywa, a następnie przyjrzał się zdjęciom. Co mógł o nich powiedzieć? Bardzo dużo, choć nie wiedział, czy będą to poprawne wnioski. Lepszym pytaniem było to, dlaczego jest o to pytany. W pierwszym odruchu pomyślał, że brunet chce go wciągnąć do swojej grupy, co wydało mu się niedorzeczne. Po chwili jednak uznał to za całkiem prawdopodobne. Nie miał żadnych kwalifikacji do bycia detektywem, ale też Ryuzaki wydawał się niezainteresowany przeglądaniem nudnych CV i pozyskiwaniem ludzi z jak najbogatszym doświadczeniem. Być może zobaczył w nim talent. Możliwe, że dostrzegł inteligencję, która, co książę wiedział już od dziecka, była ponadprzeciętna. Czy to wystarczy, aby czytać w myślach złoczyńców i odczytywać bieg zdarzeń na podstawie kilku drobnych poszlak?

- Sądzę, że sprawca to młody mężczyzna, najpewniej dokonujący zbrodni z powodu osobistej urazy. Zakrwawiony nóż zostawiony dla niepoznaki, narzędzie zbrodni było inne. Bardzo prawdopodobne, że to pierwsza zbrodnia, widać niezdecydowanie w działaniu zarówno na pierwszej, jak i drugiej fotografii. - zaczął, trąc opatrzony nadgarstek. Zgodnie ze wcześniejszym planem posmarowali go maścią i zabandażowali. Wydawało się, że jego kondycja się poprawia i nie będą musieli iść do lekarza, których swoją drogą Ryuzaki wydawał się nie lubić. Nieufnie spoglądał na farmaceutkę w aptece do której poszli po wizycie na komisariacie. - Więcej nie potrafię wywnioskować. 

- I tak dobrze ci poszło. - odparł, biorąc zdjęcia i przyglądając się im przez chwilę, jakby również widział je po raz pierwszy.

- Dlaczego mi je dałeś?

- Ach, to nic ważnego. Przyniesiesz mi sernik?

Niedługo później Ryuzaki pogonił go do łóżka. Light nie mógł spać, więc leżał na posłaniu i wsłuchiwał się w krzątaninę detektywa, która standardowo trwała do późnych godzin nocnych. Zastanawiał się przy tym, o co chodziło Ryuzakiemu, czy jego podejrzenia się sprawdzą. Ma się zgodzić, jeśli mężczyzna będzie chciał go w swoim składzie?
Rano stało się to, czego się spodziewał. Ryuzaki przy śniadaniu, które wciąż mu robił, jakby Light był dzieckiem, które nie umiało się jeszcze obsłużyć, zapytał, czy książę nie chciałby stać się aktywnym członkiem agencji. Mówił, że będzie go uczył, że ta praca wymaga trochę wiedzy, ale widzi potencjał. Light mógłby zająć się czymś pożytecznym i odpracować gościnę Ryuzakiego.
Chłopak udał, że się zastanawia, po czym przyjął propozycję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro