Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18.Pierścionek bez dziewczyny


Prawie nic nie pamiętał z poprzedniego dnia. Rano, kiedy obudził się na kanapie, leżał i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w szparę pomiędzy zasłonami. Znowu padał śnieg. Tępym wzrokiem obserwował jego chybotliwą wędrówkę po niebie, po czym podniósł się i przetarł twarz dłońmi. Z ramion zsunął mu się koc, którym Ryuzaki okrył go po odprowadzeniu na kanapę. Light chciał go zawołać, lecz zwrócił wzrok na fotel stojący za jego głową i wzdrygnął się, dostrzegając detektywa. Mężczyzna siedział w poprzek, z laptopem na kolanach. Wyglądał, jakby w ogóle nie spał. Był odwrócony do księcia, przez co dostrzegł on, że jego szef nie zajmuje się sprawą. Grał w grę polegającą na zestrzeleniu kolorowych kulek innymi kulkami w tej samej barwie. W pierwszej chwili chciał parsknąć na ten widok, lecz był zbyt zmęczony, aby wydusić z siebie taką reakcję. Ciekawiło go, czy właśnie to robił przez całą noc.

- Już wstałeś. - stwierdził lakonicznie Ryuzaki, wykańczając ostatnie zbiorowisko czerwonych kulek. Na ekranie pojawiła się informacja, że właśnie przeszedł na setny poziom. Lighta znów to rozbawiło. - Jak się czujesz?

- Zmęczony. Czemu śpię na kanapie?

- Tutaj zdołałem cię zawlec. Wyglądałeś, jakby było ci wszystko jedno. - zamknął wieko i odłożył laptopa, a następnie poszedł do kuchni. Po chwili rozbrzmiał w niej dźwięk gotowanej wody. - To było ciężkie zadanie!

- Przepraszam! - odparł, starając się przypomnieć sobie, jak spędził miniony wieczór.

Z jego pamięci uleciało wspomnienie oświecenia, jakiego dostąpił pod klatką schodową. Nie pamiętał niesamowitych uczuć, jakie go wtedy nawiedziły, i dziwnego rozszerzenia świadomości. Zostało jedynie dziwne przeczucie, że było mu dobrze, że poczuł się jakoś inaczej niż zazwyczaj. Jak przez mgłę widział wirujący świat, który to mglił się, to wyostrzał.
Po chwili wrócił Ryuzaki. Postawił przed nim niebiesko-różowy, uszczerbiony kubek ze złotą, obdrapaną łyżeczką zanurzoną w środku. Książę już go znał. Na dnie czekała porcelanowa figurka kota, wyłaniająca się, kiedy wypiło się zawartość do dna. Naprawdę lubił to naczynie, ufność i radość, którą podświadomie czuło się od figurki o pociesznej twarzyczce. Ryuzaki chyba zauważył, że darzy kubek sympatią, bo często mu go wyznaczał.
Light wziął go do rąk i upił łyk, nie przejmując się, że kawa trochę parzy. Sączył ją w ciszy, nie wiedząc, że w jego umyśle wykiełkowało pytanie, nad którym głowił się, od kiedy dowiedział się o sierocińcu. Starał się wyszukać informacje na jego temat w internecie, lecz sprawiło mu to sporo trudności. Ośrodek nie miał swojej strony jak typowe domy dziecka, gdzie można by obejrzeć warunki i podopiecznych świętujących Boże Narodzenie czy dzień dziecka. Nigdzie nie było informacji, czy można odwiedzić małoletnich, przynieść im coś słodkiego, zabawkę czy rzeczy do szkoły. Owszem, sama informacja o jego istnieniu była łatwa do znalezienia, lecz ktoś niewtajemniczony nie wiedział, co się dzieje za murami sierocińca.

- Jak było w Wammy's?

To pytanie przyszło mu z łatwością, niczym pytanie o pogodę. Uznał, że to dobry moment, aby je zadać. Ciekaw był, czy Ryuzaki ufa mu na tyle, aby zdradzić co nieco o swoim życiu przed agencją. Czy to bolesne wspomnienia? Może te szczęśliwsze? W końcu teraz musiał się mierzyć z wyzwaniami, z którymi niewielu dorosłych dałoby sobie radę. Jakby nie patrzeć wciąż był młody, dopiero teraz doszło do Lighta, jak bardzo. Czym są dwadzieścia cztery lata w obliczu całego życia?

- Mello ci powiedział? - zapytał, nie pokazując po sobie żadnych emocji, więc w gruncie rzeczy zachowywał się tak jak zwykle. 

- Siedząc przy twoim biurku, zobaczyłem zdjęcie na tle ośrodka. Faktycznie to Mello powiedział mi, że przedstawia sierociniec, w którym wszyscy mieszkaliście.

- Tak sądziłem, że to on uchylił rąbka tajemnicy. - odparł, kręcąc lekko głową. - Więc jak było w Wammy's?

- O ile chcesz o tym mówić.

- To żadna tajemnica. Przynajmniej nie dla ludzi, którzy potrafią dochować sekretu, ponieważ już zapewne doszło do ciebie, że szaremu człowiekowi niełatwo znaleźć informacje na ten temat. - spojrzał na niego badawczo, a Light skinął głową na znak, że jest osobą godną zaufania. - Cóż, być może cię rozczaruję, ale było całkiem zwyczajnie.

- Kiedy mówił o tym Mello, nie brzmiał, jakby to był zwyczajny dom.

- Pewnie zauważyłeś, że Mello, mówiąc o nim, jest raczej spokojny i pogodny, prawda? - Light ponownie skinął głową, a Ryuzaki zmienił pozycję. Znów usiadł z nogami podciągniętymi pod brodę i coś zaiskrzyło w jego oczach. Przywoływał z pamięci dalekie wspomnienia, które być może wymazał pod naporem innych, ważniejszych informacji i wydarzeń. - Trafiłem tam jako dziecko. Zdołałem zasmakować życia w zwykłym domu, lecz wciąż byłem bryłką gliny niemającą jeszcze konkretnego kształtu. Z początku przeżyłem lekki szok, kiedy zetknąłem się z nową rzeczywistością, ale chyba żadne dziecko nie jest bierne w obliczu zmiany miejsca zamieszkania i opiekunów. Zapewne chciałbyś usłyszeć, że życie w Wammy's było traumą, lecz skłamałbym, wydając taką opinię. Życie w tym ośrodku było spokojne i sprostało moim podstawowym potrzebom.

- Przynajmniej tym fizycznym, prawda? Czy nie czułeś, że psychicznie czegoś ci brakuje?

- Jasne, że tak. Brakowało mi rodziny i normalnych przyjaciół. Ludzie o małym ilorazie inteligencji mnie męczą, ponieważ myślą znacznie wolniej niż ja, ale kiedy jeszcze byłem pochłonięty rozwijaniem się, czasem chciałem być otoczony czymś zwykłym. Było kilkoro przeciętnych dzieci, lecz one najczęściej trzymały się ze sobą i chyba trochę pogardzała tymi, którzy dostali lepsze geny i zdolności. Nie pojawiali się w moim otoczeniu naturalnie, nie zmieniali się. Przez to jestem w gruncie rzeczy osobą mało tolerancyjną. Nigdy nic nikomu nie mówię, ale nieraz, patrząc na ''zwykłych'' ludzi, nie mogę zrozumieć ich wyborów i tego, jak spędzają wolny czas. Walczę z przekonaniem, że nowe rzeczy są złe i niewłaściwe. To dotyczy wyglądu, spędzania wolnego czasu, szczególnie przy użyciu elektroniki, koncentrowania się na rzeczach, które, jak mi wpojono, są mało istotne. Czasem uważam ludzi za głupszych tylko dlatego, że lubią oglądać telewizję, mimo że podświadomie wiem, że to ich nie określa. Nieraz mam ochotę potrząsnąć nimi, powiedzieć, że marnują życie. Nie dochodzi do mnie, że każdy sam wybiera, jak chce żyć, i że żaden z tych wyborów nie jest zły.

Lightowi wydawało się, że ta spowiedź dużo go kosztuje. Mówił płynnie, jednak czasami robił przerwy, jakby zastanawiał się, jak wyrazić to, co czuje. Książę nie sądził, że tak cichy i pokojowy człowiek w rzeczywistości codziennie prowadzi walkę z samym sobą, nie chcąc narzucać innym wartości, w jakich został wychowany.

- Zostało to na mnie wymuszone złymi metodami. Ktoś sterował moim życiem, zanim ja nabrałem ochoty robić to samo z innymi. Moje podejście to wynik koncentrowania się na tym, co było ważne według innych. Jak się zapewne domyślasz, to wywołuje też wiele innych problemów. Na pewno Wammy's przez sposób obchodzenia się z wychowankami uszkodziło mnie jeszcze w innych aspektach. Być może o wielu nawet nie mam pojęcia, bo siedzą we mnie tak głęboko, że nie uznaję ich za błąd. - kontynuował, na koniec lekko wzruszając ramionami. Przysunął bliżej stojący na ławie talerzyk ze słodyczami i wziął oblanego czekoladą piernika. Wzrok Lighta padł tymczasem na zamknięty laptop, co nie umknęło uwadze Ryuzakiego. - Tak, ja też czasem zajmuję się bezsensownymi rzeczami. Takimi jak te kulki. Nie myśl jednak, że nie czuję się winny, albo że wyłączam się wtedy całkowicie. To jedynie bezsensowny, nierozwijający podkład dla moich niezwalniających myśli, który z jednej strony zaspokaja potrzebę typowego relaksu, a z drugiej wpędza mnie w poczucie winy.

- A mimo to twierdzisz, że Wammy's cię nie skrzywdziło? - zapytał cicho, sięgając po ciastko, kiedy Ryuzaki podsunął mu talerzyk. 

- Twierdzę, że nie czuję się skrzywdzony. Wyszedłem stamtąd z bagażem, jaki z domu, w którym się wychowywało, wynosi wielu dorosłych. Wielu jest ciężko, lecz nie wiedzą, że balast, który czują w wielu sytuacjach, to pakunek, jaki dostali na do widzenia. Ty też masz swój, Kira, nawet jeśli nie pamiętasz... -powiedział, patrząc mu spokojnie w oczy. Nie wydawało się to prowokacją, lecz w jego tonie grała pewna kpina, światełko sygnalizujące, że wie znacznie więcej, niż Light mu powiedział. Księcia to nie dziwiło. Nie rozmawiał o tym z Ryuzakim, lecz domyślał się, że jego tożsamość nie ukryłaby się zbyt długo. Jeśli jednak detektyw wiedział... Dlaczego trzymał to w sekrecie? Czekał, aż książę sam się przyzna? - Na pewno również opuściłeś dom, nosząc w sobie dużo błędów, a mimo to przez całe życie nie czułeś, abyś doznał krzywdy.

- Czy ty insynuujesz...

- Nic nie insynuuję. Wiem jedynie, jak wygląda rzeczywistość, jak łatwo uznać to, co widzieliśmy jako dzieci, za poprawne. - podniósł się z fotela. - Zrobię ci tosta.

Po czym udał się do kuchni, kończąc rozmowę w środku. Zrobił to tak, jak lubił najbardziej, czyli nie wtedy, kiedy powinien, ale kiedy miał ochotę.
Light tymczasem zastanowił się nad jego słowami. On też nie czuł się pokrzywdzony, wręcz przeciwnie! Miał przecież najlepsze życie na świecie! Był księciem, później miał zostać królem. Rozpieszczany, a mimo to dobrze wychowany, otoczony opieką guwernantów, lekarzy, służących... Zabrakło chyba tylko psychologów i może w tym rzecz. Przypomniał sobie o problemach z emocjami, które, jak zdążył wywnioskować, wynikały z zachowania jego bliskich, którzy wspierali ich tłumienie. Przed oczami pojawił mu się chorobliwy profesjonalizm, którego nikt nie uważał za problem. Ba, często i za to był chwalony! W głowie wybrzmiały znów słowa Ryuzakiego, który twierdził, że nie czuje się pokrzywdzony, ponieważ nie znał innej rzeczywistości. Czy i on opuścił pałac z ranami, których nie dostrzegał, ponieważ nie wiedział, jak wygląda inne życie?
Przetarł twarz dłońmi, potem przeczesał palcami włosy, obciągnął koszulkę, wygładził materiał spodni, nie mogąc uporać się z myślą, że i on, idealny król, mógł być skrzywiony. Niespodziewanie, jeżdżąc dłońmi po materiale spodni, natrafił na coś wypukłego na wysokości kieszeni. Kamyk? Moneta? Po chwili przypomniał sobie, dlaczego w ogóle się spił. Wyjął pierścionek z kieszeni i obejrzał pod światło. Wciąż taki sam. Chłodne srebro przyjemnie ciążyło mu w palcach, w szparach pomiędzy gwiazdkami błyskało światło. Kiedy detektyw wrócił do pokoju, książę położył przedmiot na jego dłoni.

- Dlatego musiałeś mnie wczoraj odwieźć.

Przez twarz Ryuzakiego przemknęła dezorientacja. Obejrzał biżuterię pod światło i zastygł w bezruchu, dostrzegając symbol łudząco podobny do tego, któremu przypatrywał się godzinami.

- Skąd to masz?

- Od tamtej dziewczyny, zostawiła w agencji torebkę. Był w niej telefon, odgadłem hasło i zadzwoniłem do jej przyjaciółki, spotkaliśmy się w barze. Byli grupą, udało mi się wkręcić, postawili mi parę drinków. Musiałem coś wypić, żeby mnie za szybko nie wygonili. Wreszcie udało mi się z nią o nim porozmawiać.

- I co ciekawego ci powiedziała? - zapytał, wpatrzony w błyskotkę.

- Niewiele. Nie chciałem być natarczywy, w końcu wie, gdzie pracuję. Bałem się, że mogłaby nam robić problemy, albo przekazać reszcie, że ktoś dotarł do niej, członka grupy. Zmieniliby taktykę albo wzmogli środki ostrożności. Pomyślałem, że to może być logo czegoś innego, bo w końcu brakuje gwiazdki, ale kiedy zapytałem, czy mogę gdzieś taki kupić, stwierdziła, że nie taki sam, tylko podobny. Ponieważ ''to bardzo wyjątkowy pierścionek'', czy jakoś tak.

- Więc najprawdopodobniej to faktycznie członkini tego stowarzyszenia. Dała ci go?

- Zabrałem. Była tak wstawiona, że nie było to trudne. - odparł, nie wnikając w szczegóły. - Mam nadzieję, że to była dobra decyzja, nie myślałem... Trzeźwo.

- Bo nie byłeś trzeźwy. Cóż, lepiej mieć pierścionek niż nic. Jeśli to ich znak rozpoznawczy, wiemy czego wypatrywać wśród ludzi. Skoro dziewczyna zostawiła torebkę i aż do wieczora po nią nie wróciła, bardzo możliwe że pomyśli, iż pierścionek też zgubiła. Nawet jeśli wpadnie na to, że ty mogłeś go zabrać, nie będzie miała jak tego udowodnić. Jeśli zrobiłeś to po kryjomu, monitoring tego nie wychwyci. Zapewne na nagraniach nie będzie się nawet dało zobaczyć, czy miała go, wychodząc z klubu. - opadł na fotel. - Dane osobowe?

- Znam imię, nazwisko oraz datę wydania i wygaśnięcia prawa jazdy. Poza tym wiem, na jakim uniwersytecie się uczy.

- Bardzo dobrze, to już coś. - odparł, obracając pierścionek w palcach. - Będziemy mogli nałożyć na nią dyskretny nadzór. Trzeba będzie dokonać bardzo przemyślanej operacji, aby nikt się nie zorientował, lecz może zaprowadzi nas po nitce do kłębka. Zjedz tosta.

- Zjem, kiedy będę chciał.

- Zjedz i włącz telewizor, chcę zobaczyć dzisiejszą pogodę.

- Będzie padać.

- Śnieg? Deszcz? A może jednak będzie tornado? Włącz, bardziej ufam pogodynce niż tobie.

Light prychnął i włączył urządzenie, a następnie zaczął przerzucać kanały, szukając wspomnianej pogody. Detektyw siedział w poprzek, unosząc błyskotkę tak wysoko nad linię wzroku, że Light wątpił, czy widzi szczegóły, a chyba właśnie o nie chodziło, prawda? Mimo wszystko na twarzy miał wyraz bezgranicznego skupienia.

- ''Podstawowym błędem jest podawanie teorii, zanim uzyska się dane. Niepostrzeżenie zaczyna się dostosowywać fakty, by zgadzały się z teoriami, zamiast próbować stworzyć teorię, która byłaby zgodna z faktami''...

- Co ty tam bredzisz? - zapytał Light, wciąż szukając upierdliwej blondwłosej kobiety, która miała chyba najbardziej brytyjski akcent spośród wszystkich obywatelek Anglii.

- To z Sherlocka, nie znasz?

- ''Pamiętajmy o logice. Tam, gdzie jej brak, należy doszukiwać się podstępu''. Oczywiście, że znam, jedynie zastanawiam się, co masz na myśli, ponieważ w twojej wypowiedzi logiki brak.

- Myślę jak to rozegrać, aby nie zachłysnąć się postępem i nie zacząć mylnie łączyć faktów. Nawet tak wprawiony człowiek jak ja ma do tego zapędy. Co z tą pogodą?

- Zaraz będziesz miał. - zatrzymał się na jednym z kanałów. - Dokładnie za pięć minut.

- Długo.

- Poczekaj, zaraz przyśpieszę ci czas. - przewrócił oczami, biorąc wreszcie talerz z tostami. Oderwał pół i podał Ryuzakiemu, który wziął go bez gadania niczym dziecko i zaczął od razu jeść. Książę wiedział, że nie zje więcej niż pół i że jeśli nie zjadłby tej połówki, to nie zrobiłby sobie już nic na śniadanie.

Później wlepił wzrok w ekran, śledząc, co się dzieje. Trafili na końcówkę bieżących newsów. Książę z początku nie zwracał uwagi na ekran, jednak przyciągnęło go oświadczenie, że z rana znaleziono wiszące na drzewie ciało młodej kobiety, prawdopodobnie jednej ze studentek pobliskiego uniwersytetu.

- Policja stara się ustalić, czy było to morderstwo, czy samobójstwo. Śledczy skłaniają się jednak ku pierwszej tezie z uwagi na znak, jaki znaleziono na jej ciele w okolicach obojczyka...

Rzucili sobie spojrzenia, które nie wymagały dodatkowych wyjaśnień. Ryuzaki wyjął telefon, który jakimś cudem zapodział się pod fotelem, na którym siedział, i sprawdził nieodebrane połączenia. Kilka od policji i Watariego utwierdziły ich w przekonaniu, jaki znak znalazł się na ciele kobiety.

- ''Życie płata nam figle, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć''... - rzekł Ryuzaki, co było zaledwie częścią cytatu, ponieważ na więcej nie miał czasu. 

Musiał oddzwonić, dać znać, że żyje i wie już o kolejnym ciele. Chociaż akurat o jego życie chyba się nie martwili, w domu miał nieprzyjemny zwyczaj zapominania o istnieniu telefonu, w jego przypadku było to standardowe zachowanie.

- ''Kobiety z natury są skryte i lubią same pilnować swoich tajemnic''. - szepnął Light, przede wszystkim do siebie.

Czy Olivia by żyła, gdyby nie strzegła swoich? Czy przez to, że nie chciała ich wyznać, umrze więcej osób?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro