Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Impuls i sygnał. Bieg, walka, upewnienie się, że ofiary są bezpieczne lub zaprowadzenie ich do schronu, odniesienie tylko prawie żywego złoczyńcy na policję.

Impuls i sygnał. Bieg, walka, upewnienie się, że ofiary są bezpieczne lub zaprowadzenie ich do schronu, odniesienie tylko prawie żywego złoczyńcy na policję...

Walka, krew, prawie żywy złoczyńca że złamanymi nogami...

Złoczyńca nie przeżył starcia, tracąc zbyt dużo krwi...

Bohater zamordował złoczyńcę?

Czy Izuku Midoriya, imię służbowe: Deku, jest bohaterem?

Pierwsze morderstwo wykonane przez bohatera!

Izuku spojrzał na gazety leżące na wystawie o tej godzinie zamkniętego sklepu, na których jego osoba była najgorętszym tematem.

Kłamstwa, nieprawda i dzikie domysły.

Od walki z toksycznym gościem minął tydzień, podczas którego bezwzględność Deku zwiększała się, powoli nabierając na sile. Chłopak przestał przejmować się moralnością, owszem nie zabił jeszcze żadnego złoczyńcy, choć jak mówią nagłówki, zrobił to niebezpośrednio. Mężczyzna z którym walczył poprzedniego dnia był bardzo silny, a wycieńczony chłopak nie miał siły już z nim walczyć, więc w formie ostatecznego aktu ratunku popchnął super siła złoczyńcę w kierunku budynku nieopodal. Nie zauważył jednak wystających z ziemi drutów.

Złoczyńca nabił się na nie, krzycząc w niebogłosy. Izuku zamarł w miejscy i gdyby nie fakt, że walka odbyła się nieopodal posterunku policji, który zaalarmował służby ratunkowe, mężczyzna zmarłby na oczach małego tłumu.

Jednak nawet to nie pomogło, mężczyzna zmarł około godziny później, przeklinając imię Midoriyi i wychwalając swojego "pana" All For One'a.

Plotki szybko się rozeszły, a dotarły też do UA...

-Zabił...? - zapytała brązowowłosa dziewczyna swojego nauczyciela, który stał przed swoją klasą że smutkiem wymalowanym na twarzy.

-Nie... znaczy się, nie bezpośrednio... - powiedział wzdychając głośno, po czym opadł na krzesło za nim, opierając łokcie na kolanach i ukrywając twarz w dłoniach. - Posłuchajcie dzieciaki... To już nie jest wasz przyjaciel - Aizawa zmierzył poważnym, choć smutnym spojrzeniem gromadkę przyszłych bohaterów. - To już nie jest... to już nie jest nasz Midoriya, teraz jest nazwijmy to, wolnym bohaterem... nie możecie patrzeć na niego jak na przyjaciela, bo i świat tak na niego nie patrzy. Ludzie, media, inni bohaterowie, wszyscy widzą teraz w nim pracującego bohatera. - jego własne słowa bolały go niemiłosiernie, może i nie pokazywał tego na zewnątrz, ale już od pierwszego dnia polubił tego chłopka, który bardzo szybko dokonywał postępów jeśli popchnięty w dobrym kierunku, nawet jeśli popchnął go delikatny letni wiatr.

-Ale Sensei- - chciał powiedzieć coś przewodniczący, jednak nauczyciel przerwał mu w pół zdania.

-Nie Iida, to już nie jest Izuku Midoriya - mężczyzna ponownie wstał ze swojego miejsca - teraz macie przed oczami bohatera, Deku, który będzie wykonywał swoje zadanie jako bohater, nawet za cenę czyjegoś, jak i swojego życia. To nazywa się ryzyko zawodowe, a jeśli nie zdawaliście sobie z tego wcześniej sprawy, radziłbym ponownie przemyśleć wasze cele. - słowa były ostre, jednak jeśli uczniowie naprawdę liczyli, że przez całą swoją karierę będą tylko wiązać złoczyńców wrzucając ich do kicia, to grubo się mylili.

-Ale pan przed chwilą powiedział, że go nie zabił! - zauważyła Mina, która zacisnęła pięści na swojej spódnicy. Przecież to był Izuku, on nawet muchy by nie skrzywdził... oszczędził nawet Overhoula!

-Nie, jednak świat posadził go o coś innego, ja mówię co dostałem w raporcie od świadków, jednak media przekręciły prawdę.

-Ale po co? - ponownie wtrąciła się Uraraka, w której oczach zaczęły zbierać się łzy. Nie pozwoliła im jednak splunąć po pucołowatych policzkach. Musiała być silna, dla swojego przyjaciela.

-Nie wiadomo, mamy przypuszczenia, że jest to sprawka złoczyńców, którzy chcą ponownie odwrócić ludzi od Midoriyi, mamy jednak zbyt mało dowodów, aby otwarcie rzucać takie przypuszczenia. - mężczyzna pomalował się po skroniach wzdychając cicho. Miał już dość, bał się o chłopaka, ale wiedział, że nic nie może zrobić dla chłopaka, jedynie spróbować przekonać go, że powinien wrócić do UA. Nauczyciel chciał powiedzieć mu, że przecież wszystko będzie dobrze, że przecież nikomu nic się nie stanie, a bezpieczeństwo w UA jest zapewnione, więc... więc może do nich wrócić...

Zielonowłosy jednak ewidentnie przeraził się wizją zranionych przyjaciół, a stan w jakim znalazł się Bakugo po tym jak za nim podążył, na pewno nie pomógł chłopakowi na powrót.

-Dzieciaki, obawiam się, że Deku nie wróci do szkoły- uczniowie milczeli, czując jak ponownie wypełnia ich frustracja - po tym co stało się z Bakugo... obawiam się, że to mógł być ostatni moment w którym widzieliśmy Deku bliżej niż przed nami na polu bitwy... - mężczyzna wyprostował się - jest bohaterem, nie możemy nic zro-

-W TAKIM RAZIE JAK TO DZIAŁA?! - Mężczyźnie przerwała Uraraka. Dziewczyna jeszcze chwilę temu wyglądała, jakby miała się rozpłakać jednak teraz, wstała wywracając krzesło i ze łzami na policzkach zaczęła krzyczeć - ZADANIEM BOHATERA JEST RATOWANIE INNYCH, ALE KTO URATUJE BOHATERA?! - dreszcze przebiegł po ciele pro bohatera który nie spodziewał się wybuchy dziewczyny mimo, iż brunetka udowodniła że jest w stanie poruszyć sercami ludzi. Jej mowa wciąż inspirowała ludzi, to dzięki niej ludzie uwierzyli w dobro młodego bohatera, w końcu, przed nią przekonani byli, że ten był złoczyńcą.

Wielu jednak wciąż wierzyło w jego złe intencje.

-Uraraka, uspokój się proszę - skarcił dziewczynę nauczyciel - na razie i tak nic nie zdziałamy. Skupcie się, zaczynamy lekcję - zakończył kłótnie nauczyciel, nie mając siły kłócić się ze swoimi uczniami. Kochał ich, choć to ukrywał, uważał ich też po części za swoje dzieci.

Bruneta usiadł w swojej ławce podnosząc krzesło.

-Omówimy dziś prawdopodobne plany ewakuacyjne

꧁__________________________________꧂

Zbliżał się poranek, a Izuku wykonywał kolejny patrol po kolejnym mieście z kolei. W nocy napisał zaległy raport i podrzucił go do UA, upewniając się, że nikt go nie zobaczy. Co jak co, ale miał zamiar stosować się do zasad bohaterstwa i przynosić swoje raporty ze zdarzeń. Właśnie przeskoczył ponad mostem, gdy nagle poczuł znany mu już dobrze impuls sygnalizujący kolejną akcję.

Jednak ku jego zdziwieniu, sygnał pochodził z niego.

Serce zabiło mu szybciej, a dłonie zaczęły się pocić. Musiał szybko znaleźć jakieś małe zaciszne miejsce, w którym mógłby się schować. Zaczął rozglądać się w poszukiwaniu kryjówki i już po chwili zobaczył jakieś budynki, które wyglądały na opuszczone od jakiegoś czasu. Domownicy prawdopodobnie wybiegli z nich w pośpiechu gdy tylko usłyszeli pierwsze syreny.

Bohater wylądował przed drzwiami i spróbował je otworzyć, te ustąpiły bez problemu skrzypiąc głośno, nieużywane od dłuższego czasu. Izuku wszedł do środka, czując jak adrenalina huczy mu w uszach. Dłonie pociły mu się, a oddech zaczął być urywany, świat zaczął wirować mu przed oczami.

Chłopak zaczął kierować się do przodu przemierzając puste pokoje, aż trafił do jakiegoś pokoju z zasłoniętymi oknami. Upadł na kolana tracąc możliwość zaczerpnięcia powietrza do płuc, czuł się jakby zaczął unosić się nad ziemią.

Jego dłonie zaczęły drżeć, a jego palce zaczęły drętwieć. Zielonowłosy poderwał się na nogi i zaczął rozglądać się w koło szukając czegoś... czegokolwiek. Zaczął tracąc równowagę, po czym upadł do tyłu uderzając głową w jakąś szafkę za nim.

Sygnał głośno czując jak łzy zaczynają spływać mu po policzkach i to właśnie wtedy poczuł zmiany w jego ciele.

Tym razem jednak ogarnął go wieli ziąb, jakby ktoś starał się go zamrozić. Uczucie skojarzyło mu się z mocą lodu Todorokiego, jednak to było bolesne, zimniejsze i przeżywające jego ciało milionem igieł, najbardziej skupiając się na jego brzuchu.

Krzyknął cicho zdławionym głosem, zaciskając ramiona wokół swojego brzucha.

-K-kurwa! - zaklął czując się jakby ktoś dosłownie rozrywał jego wnętrzności na strzępy. Upadł na kolana pochylając się do przodu, przyciskając czoło do podłogi, na którą po chwili zaczęły spływać łzy i... krew.

Oddech bohatera znów zaczął być płytki gdy ten spojrzał na swój brzuch, przez który przebijały się lodowate igły.

Kolejny bolesny krzyk wyrwał się z jego ust, gdy przez skórę przebił się sopel lodu.

-Ahy! - krzyknął a już po chwili z jego gardła wydobył się drżącym szloch. Krew zaczęła wylewać się na drewnianą podłogę barwiąc ją na czerwono.

Chłopak przewrócił się na plecy i zaczął krzyczeć starając się wyrwać, czy choćby złamać lodowe sople, których coraz to więcej wyłaniało się z jego brzucha, rozrywając skórę.

Ból trwał nieustannie, rozrywając jego ciało na fragmenty. Izuku chwycił za jeden z lodowatych sopli i w formie desperacji chciał go wyrwać że swojego ciała. Uaktywnił swoją moc i pociągnął.

Następnie krzyk ból, a wielka masą lodowa naszpikowana kolcami została wyrwana z wiotkiego, lecz umięśnionego ciała wraz z wnętrznościami wyrwanymi z ciała zielonowłosego.

Bezwładne ciało padło na podłogę, zielone oczy ściemniały. Lodowe igły, zmieniły swój kolor na czerwony, a na igłach zaplątane były jelita bohatera, które wyrwane mocą chłopaka leżały powykręcane na podłodze. Tuż obok leżała trzustka, wątroba, żołądek... Krew spływała po podłodze powoli kierując się ku otwartym drzwiom pokoju.

Słońce przebiło się przez zasłony wpadając do dziecięcego pokoju pokrytego kurzem. Mały misiu stojący na parapecie miło uśmiechał się w kierunku leżącego chłopaka, a jego złote futerko migotało oplecione promieniami słońca.

Zegar ścienny tykał cicho, świadcząc o upływie czasu. Sekunda mijała, a po niej kolejna sekunda. Krew zaczęła spływać po podłodze dosięgając korytarza, a po chwili wpływając na kafelki kuchni.

Ciało pokryte bliznami, ranami i piegami zaczęło powoli sztywnieć. A z piersi bohatera wydostał się ostatni oddech...

Ptak zaświergotał wesoło za oknem przelatując koło niego, po czym przycupnął na parapecie zaglądając do środka pokoju. Ptaszek zaświergotał ciekawsko przekręcając główkę. Po chwili odleciał wracając do swoich zajęć i zabaw.

Dzień był piękny... czerwony wschód słońca rozświetlił śpiącą Japonię swoimi promieniami, które tak pięknie odbijały się w czerwonej cieczy.

Tak idealnie do siebie pasowali... on i niebo...

꧁__________________________________꧂

-Musimy mu powiedzieć... - cichy, jakby przytłumiony głos Aizawy przebił się przez jego zadymioną świadomość

-Nie, my nie... ale może zrobić to- [...]

-Tak... to dobry pomysł...

Dziwna rozmowa Aizawy i All Mighta odbijała się echem po głowie nieprzytomnego chłopaka, która za wszelką cenę chciał ją zrozumieć...

Otworzył oczy, światło oślepiło go, a słońce wlatujące przez okno oplotło jego blade ciało.

Syknął cicho chwytając się za swój bok, po czym rozejrzał się w koło. Znajdował się w tymczasowym szpitalu UA, którym opiekowała się Recovery Girl...

-Obudziłeś się, to dobrze, spałeś całe trzy dni! - niska kobieta, której Katsuki wcześniej nie zauważył, zeskoczyła z krzesła i podeszła do chłopaka z ciepłym uśmiechem - miałeś dużo szczęścia, że Deku tak szybko cię tu sprowadził, oh dużo... jeszcze chwila, a mógłbyś stracić zbyt dużo krwi, a to poskutkowałoby twoją śmie-

-Gdy jest Izuku?! - przerwał kobiecie Bakugo zdając sobie sprawę, że chłopak nie ma obok niego. Serca zabiło mu szybciej, zaczął się pocić, a wściekłość i frustracja wypełniła go po brzegi. Zielonowłosego za pewnie niebyło w UA.

-Oh kochaneczku... - stęknął kobieta widząc ściągnięte brwi blondyna - Bohater Deku, gdy tylko cię odstawił wrócił do swoich obowiązków... od tamtej pory wziął udział tylko w jednej akcji, po niej ślad po nim zaginął, nie przekazał żadnych nowych raportów...

-J-jak to... przecież on zawsze ich pilnował, od kiedy został mianowany bohaterem, ZAWSZE SKŁADAŁ RAPORTY! - głos młodzieńca zadrżał niebezpiecznie, gdy w jego umysł wlała się niepewność.

Z małego amoku Katsukiego wyrwały otwierające się drzwi do szpitala, przez które przeszedł nikt inny, jak sam...

-Best Jeanist?! - zawołała Bakugo czując jak jego serce bije jeszcze szybciej - Wiadomo coś o Deku?! - zapytał, wstając ze swojego łóżka i szybko podchodząc do bohatera, który ze smutnym uśmiechem zaprzeczył głową. Bohater położył dłoń na ramieniu ucznia, który wbił w niego niedowierzające spojrzenia.

-Bakugo, usiądź proszę. Musimy poważnie porozmawiać... - chłopak nie sprzeciwiał się, tylko szybko usiadł na krystalicznie białym łóżku, marszcząc tylko na chwilę brwi, gdy podrażniona skóra delikatnie się zmarszczyła. Best Jeanist zajął miejsce naprzeciwko niego i chwilę wpatrywał się w jego oczy, szukając czegoś niepokojącego. Znalazł w nich jednak tylko zaciekłość i zawziętość, tak znaną mu z szkoleń które chłopak u niego pobierał. - No dobrze...

Mężczyzna westchnął cicho i pochylając się delikatnie w kierunku przyszłego bohatera zaczął swoją opowieść. Opowiedział o sytuacji w jakiej się znajdowali, o tym co powiedział Izuku i o tym jakie mają przypuszczenia w odniesieniu do jego nagłego zniknięcia.

-Czyli... on... prawdopodobnie leży gdzieś cierpiąc, a my od prawie tygodnia nie możemy go znaleźć, tak...? - blondyn zdążył się już uspokoić, pewny tego, że złość w niczym mu nie pomoże. - na dodatek nie mogę pójść go szukać bo ten durny nerd ubzdurał sobie, że musi działać solo? - nie miał jednak zamiaru zacząć być miły, w końcu zielonowłosy właśnie nacisnął mu na odcisk. - Sensei... ja muszę go znaleźć... - chłopak popatrzył na mężczyznę smutnym spojrzeniem - ja... muszę z nim o czymś porozmawiać - nie jego policzki wpłynął rumieniec, na wspomnienie tej pamiętnej nocy. Wciąż pamiętał podniecone skomlenia chłopaka między jego kolanami, jednak wiedział, że były one spowodowane zdolnością tej idiotki.

-Rozumiem, ale musimy się jakoś dowiedzieć, czy moc tej włamywaczki zaczął działać, może być to niebez-

-Zaczął już działać, tej nocy podczas której zostałem zraniony. - Beast Jeanist zamilknął słysząc niepokojące wieści, zwiastujące zmiany, które nieodwracalnie miały zmienić przebieg walki między bohaterami i złoczyńcami.

-Jak wyglądał ten atak...? - zapytał spodziewając się najgorszego, jednak zamiast opisu przerażających widoków zobaczył zarumienioną twarz blondyna który fuknął coś pod nosem odwracając wzrok.

-Popęd seksualny - fuknął na wydechu unikając wzrokiem mężczyzny w jeansach.

-Słucham...? - bohater nie wierzył temu co słyszał. - W jakim sensie? - wydawało mu się to tak absurdalne, że aż śmieszne. Mina Bakugo jednak szybko zrzedła i chłopak zmarszczył brwi, zanurzając się we wspomnieniach.

-Tak, ból w podbrzuszu skutkujący wielkim podnieceniem, nie z woli Izuku. Dodatkowo jego bicze dziwnie się zachowywały... - na chwilę uciekł myślami do wspomnień - oplatały się wokół jego nadgarstków, jakby chciały go związać, ale nie mogły bo wciąż były za słabe - Bakugo popatrzył na bohatera z powagą, szukając jakichkolwiek zmian na jego twarzy jednak spotkał się tylko ze zdziwieniem, ale zarazem strachem - Sensei...?

-Bakugo, nie możesz pod żadnym pozorem opuszczać UA, rozumiesz? - bohater popatrzył z powagą na młodzieńca i zmierzył go wzrokiem - Rozumiesz? Jeśli to zrobisz możesz zoba... to może coś Ci się stać, rozumiesz? - mężczyzna wstał z krzesła I popatrzył na chłopaka delikatnie gładząc go po głowie - proszę... - dodał po czym wyszedł z prowizorycznego szpitala pozostawiając blondyna samego ze swoimi myślami.

Katsuki westchnął, zgarbił się mocniej i syknął cicho czując delikatne pieczenie na prawdopodobnie strupie, który z każdą chwilą zdawał się swędzieć jeszcze coraz to bardziej.

-Izuku... - stęknął zaciskając mocno powieki i pozwalając jednej samotnej łzie spłynąć po jego policzku - jebany nerdzie! - wrzasnął podrywając się na równe nogi i z rozmachem zrzucił pościel na podłogę. Ta wylądowała na drewnianej podłodze, a po chwili za nią poleciały poduszki - KURWA! - zaklął blondyn po chwili wypuszczając w kierunku pościeli serię wybuchów - ZJEBANY KURWA JAKIŚ, WIELKI BOHATER! - Zaklął po czym kopnął z całej siły w łóżko, które wywróciło się na bok odsłaniając delikatna warstwę kurzu. To zdenerwowało Bakugo jeszcze bardziej- JESZCZE NIKT TU KURWA NIESPRZĄTA - kolejną serię wybuchów skierował na zakurzoną podłogę, a poskutkowało to tylko przypalona podłoga i tumanami kurzu w powietrzu. Katsuki zaczął głośno kaszleć zakrztuszając się i na chwilę stracił całkowicie powietrze w płucach.

Powoli opuścił się na swoje kolana dysząc głośno, czując jak jego ciało drży niekontrolowanie z nadmiaru emocji.

Dopiero zdał sobie sprawę że... płacze...

Podniósł powoli dłoń do swoich oku i przetarł je nimi, chcąc zetrzeć nieporządną ciecz, ta jednak wciąż spływała po jego policzkach, nieustannie denerwując go.

-No już Katsuki... weź się w garść! W taki sposób nie uratujesz Izuku - powiedział smutno, szlochając cicho, co jakiś czas z jego gardła wydobywały się ciche szloch oraz krzyki bólu. Chłopak drżał nieustannie, czując jak jego serce się kraje. - Izuku... do jasnej cholery... - powoli zaczął się uspokajać, starając się unormować oddech- czemu, czemu musiałeś znowu sobie pójść... przecież powiedziałem Ci, że taki złoczyńca nie zdoła mnie skrzywdzić... - ostatnie łzy spłynęły mu po policzkach nim usiadł po turecku wśród poprzewracanych mebli, kurzu i poplątanych prześcieradeł i poduszek.

Nastała piszcząca cisza, wwiercająca się w umysł Bakugo wysokim dźwiękiem. Umysł chłopaka był pusty, bo prawie... jedynym co w nim się znajdowało był pewien zielonowłosy bohater, od którego świat wymagał zbyt wiele...

Katsuki czuł się jak słabeusz nie mogąc sprowadzić chłopaka z powrotem do domu, do UA, w którym nic mu nie groziło, w którym mogliby mu pomóc... Bakugo nie był głupi, wiedział że chłopaka będzie trudno sprowadzić po raz drugi, ale miał nadzieję że ten wróci jednak... zamiast tego oddalił się jeszcze bardziej, grożąc walką jeśli ktoś spróbuję mu "przeszkodzić". Blondyn nie rozumiał chłopak, koniecznie po tej nocy... Serce zabiło mu szybciej w bolesnym tańcu, było jednak w tym coś... gorącego i podniecającego. Wspomnienie jęków chłopaka, gdy ten wykrzykiwał jego przezwisko ponętnym głosem... poczuł ciepło rozprowadzające się falami po jego podbrzuszu.

Szybko potrząsnął głową nie pozwalając sobie na chwilę rozmarzenia, pełnego podmiecenie i wyobrażeń jakie towarzyszyły mu za każdym razem gdy w głowie odtwarzał głos Izuku. Młodzieniec nie złamał obietnicy, nie spojrzał, nie otworzył oczu... Jego wyobraźnia jednak pozwoliła mu na utworzenie pewnego obrazu...

Widok zarumienionej twarzy po której spływały łzy rozkoszy, lekko przymknięte oczy i usta rozchylone w zmęczeniu. Piegowatą policzki zabarwione uroczym różem...

Blondyn wyjrzał za okno...

-Jak wschód słońca... - pomyślał na głos wyobrażając sobie odcień rumieńca - tak... taki jak wschód słońca- uśmiechnął się smutno zamykając oczy i kładąc się plecami na ziemi, po łzach nie było już ani śladu, tylko ledwo widoczne w słońcu mokre kreski.

Rumieniec taki jak wschód słońca...

꧁__________________________________꧂

Blondyn obudził się koło południa, aby zauważyć, że pokój został posprzątany, a on sam, leżał na pościelonym łóżku. Obok niego leżały jego dresy i jakąś koszulka, pewnie przyniósł je Kirishima, pomyślał uśmiechając się smutno. Jego przyjaciele musieli nieźle się zamartwiać...

Chłopak podwinął szpitalna koszulkę i spojrzał na bandaż oplatający jego tors. Nie czuł już dyskomfortu czy swędzenia, więc rana musiała zostać już wyleczona.

Zastanawiało go więc, czemu miał na sobie bandaż? Przejechał po nim dłonią zadając sobie nieme pytanie.

-Możesz już go zdjąć jednak... - Bakugo podskoczył na miejscu słysząc głos pielęgniarki, która wyrosły przed nim jak spod ziemi. - Nie przestrasz się chłopcze, nie wszystko jestem w stanie naprawić... - powiedziała uśmiechając się smutno gdy patrzyła jak blondyn w pośpiechu zdejmuje biały materiał, pozwalając światu ujrzeć... - blizna pozostanie na zawsze... - skomentowała cicho.

Katsuki dotknął dłonią po ciemnej bliźnie, która śmiesznie kontrastowała z bladą i nieskazitelnie czystą skórą bohatera. Blizna była szarpana, ironicznie przypominała chłopakowi wybuch. Przejechał po niej palcami starając się jak najlepiej zbadać bliznę, ku jego radości, znów czując opuszki swoich palców. Przeciążenie jego zdolności skutkowało w praktycznym spaleniu nerwów w dłoniach bohatera, a wybuchy których użył Bakugo aby gonić Midoriyę, należał do jednych z tych bardziej destrukcyjnych.

Był jednak do tego przyzwyczajony.

Blizna była lekko wklęsła w okolicy jej centrum, a była dość duża, bo sięgała od biodra bohatera, a najdłuższy "kolec" prawie dosięgając jego żeber.

-Duża... - skomentował dalej badając ją palcami, starając się jak mógł, aby nie zacząć panikować lub po prostu się przestraszyć. - Zostanie...? - zapytał, niedowierzając swojemu "szczęściu".

-Tak... - odpowiedziała pielęgniarka, która usiadła za swoim biurkiem - możesz się ubrać i wrócić do Akademika, zjedz coś proszę- powiedziała, po czym ze smutnym uśmiechem odwróciła się do swojego komputera i zaczęła coś na nim pisać.

Katsuki nie czekał na nic więcej, chwycił ciuchy i poszedł z nimi do łazienki się ubrać, a gdy to zrobił wyszedł ze szpitala i ruszył w kierunku swojego akademika. Czuł się dziwnie wracając tam, w szczególności teraz, kiedy ledwo... nawet nie wiedział ile czasu temu, prawie umarł na oczach swoich przyjaciół. Nie miał jednak zamiaru z tego powodu odkładać swojego snu. Co jak co, ale mimo iż spał bogowie wiedzą ile, czuł się nad wyraz zmęczony i no cóż... przygnębiony. Zacisnął delikatnie pięść tam, gdzie powinna znajdować się jego blizna. Bakugo nigdy nie przypuszczał, że zdobędzie taką nim zostanie profesjonalnym bohaterem... mimo wszystko mógł szczerze powiedzieć, że ją lubił. Czemu?

Bo zdobył ją ratując Izuku.

Może nie był to pierwszy raz, bo blondyn mógł się cicho przyznać, że od kiedy podłożył się pod atak Shigarakiego, gdy ten chciał zabić zielonowłosego, nabrał małego nawyku ratowania chłopaka z takich sytuacji. Ku jego szczęściu do tej pory robił to bez szwanku, jednak tym razem... no cóż, zostanie mu po tym ciekawa pamiątka.

Bakugo uśmiechnął się smutno stając przed oświetlonym wieczornym słońcem akademikiem.

-Smutno tu bez ciebie... - szepnął czując lekkie ukłucie w sercu. Powoli ruszył w kierunku budynku i po cichy wszedł do środka, nie chcąc zwracać na siebie uwagi. Jego koledzy z klasy mieli jednak inny pomysł.

Gdy chłopak tylko przekroczył próg salony w jego stronę wystrzelone zostało konfetti, a przed nim stała cała klasa krzycząc coś niezrozumiale. Różowa kosmitka rzuciła się mu na szyję wołając coś, że tak bardzo się cieszy że jest cały i zdrowy. Szybko jednak humory im się zmieniły, gdy blondyn syknął cicho czując jak jego "nowa skóra" marszczy się nieprzyjemnie powodując lekki dyskomfort.

-Co jest...? - zapytał Sero marszcząc brwi i spoglądając na swojego kolegę ze zmartwieniem. -Bakugo..? - blondyn fuknął głośno po chwili prostując się do pionu i powoli uniósł swoją koszulkę, na twarzy mając wymalowany pogardliwy uśmiech.

-Tej jebany złoczyńca chyba się we mnie zakochał bo aż zostawił mi swoją wizytówkę - ilość sarkazmu wlana w tą wypowiedz była wręcz dusząca, jednak nikomu nie było do śmiechu. Widząc to blondyn westchnął głośno - posłuchajcie mnie debile, mam te bliznę głęboko w dupie. Jutro powinna przestać boleć i wyjebane, niech i sobie będzie, przynajmniej jak następnym razem zobaczę tego zielonowłosego idiotę będę mógł mu się pochwalić - uśmiechnął się półgębkiem - a teraz jak chcecie się do czegoś przydać to dajcie mi coś do jedzenia - zawołał, a już po chwili Sato położył przed nim pożywny obiad.

Po chwili cała klasa dołączyła się do jedzącego chłopaka, wypytując go o ich przyjaciela, jak się trzymał, jak wyglądał, czy o siebie dbał. Katsuki odpowiadał na część pytań, a część bardzo efektownie ignorował, z niektórych się wyśmiewał, a niekiedy odpowiadał tylko wzruszeniem ramion. Znajomi przepytywali go przez około godzinę, nim zmęczony i już zirytowany blondyn wstał gwałtownie od stołu.

-Idę spać, niech się ktoś waży mi przeszkadzać, a nie ręczę za siebie - po tym ruszył energicznym krokiem do swojego pokoju, już miał do niego wejść, gdy poczuł dziwne ukłucie w sercu. Zmienił kierunek idą do pokoju po drugiej stronie korytarza.

Powoli uchylił otwarte drzwi wchodząc do wyziębionego pokoju, ku zdziwieniu Bakugo, który nie był już pokryty plakatami i figurkami All Mighta, a było w nim tylko kilka rzeczy. Owszem na ścianach wciąż wisiały plakaty z podobizną nauczyciela, było ich jednak o wiele mniej, może pięć. Reszta ścian była pusta. Na biurku i pułkach stało tylko kilka figurek bohatera, które Bakugo szybko rozpoznał...

W gimnazjum każdy wiedział, że Katsuki znęcał się nad zielonowłosym chłopakiem, nieposiadającym zdolności. Właśnie przez tą powszechną wiedzę wielu innych 'zbójów' chciało wyżyć się na chłopaku. Jednak ku zdziwieniu wszystkich, zawsze gdy ktoś spróbował, na następny dzień oprawcy nie przychodzili do szkoły trafiając do szpitala po poważnym pobiciu, a Izuku... zielonowłosy zawsze był niesamowicie ucieszony, jak małe dziecko...

To właśnie dzięki tym szczególnym figurką chłopak był tak szczęśliwy... Katsuki po każdej takiej sytuacji zajmował się oprawcami i w formie rekompensaty kupował niższemu jakiś prezent, jednak nie byle jaki... figurki które Izuku od niego otrzymywał, były limitowane, dostępne albo tylko w jednym egzemplarzu albo w maksymalnie pięciu i... i były w chuj drogie.

Blondyn uśmiechnął się na widok prezentów i skierował się do pościelonego łóżka zielonowłosego i nie zwracając na nic uwagi położył się w nim narzucając na siebie kołdrę. Nie zajęło to długo, nim Katsuki zasnął spokojnym snem, oddając się chwili relaksu.

꧁__________________________________꧂

-Jak to go niema?! - krzyknął nauczyciel czując jak wzbiera się w nim złość.

-S-sensei, nie wiem gdzie poszedł! Wieczorem poszedł do swojego pokoju spać  a rano nie wstał, jak poszedłem go obudzić to jego pokój był pusty! Pościel nawet nietknięta, więc nawet w nim nie spał! Sensei ja przepraszam powinienem go-

-Uspokójcie się... - wylew słów przerwał Aizawa który wszedł do sali lekcyjnej i spojrzał pogardliwie na All Mighta, który starał się rozwiązać problem, którego tak naprawdę nie było - przypuszczam gdzie jest, więc uspokójcie się. Powinien być w akademiku. - czarnowłosy założył ramiona na piersi i popatrzył zdegustowany na uczniowie, którzy zaczęli się powoli uspokajać, patrząc wyczekująco na wyjaśnienia nauczyciela. Shōta westchnął zrezygnowany i pokręcił głową- będzie w pokoju Deku - zapadła chwilą ciszy, którą przerwał dopiero głos Kirishimy.

-No... w sumie mogliśmy się tego spodziewać... - podrapał się po głowie - kurczę, aż się czuje głupio.

-I dobrze. - skomentował nauczyciel - zamiast podnosić alarm powinniście sprawdzać wszystko kilka razy, mogliście narazić bohaterów na niebezpieczeństwo, gdyby ci ruszyli w pogoni za bohaterem Deku, wszyscy doskonale wiemy że to tam udałby się Bakugo. - klasa 2A skinęła głowami i niemo zgodziła się z nauczycielem - Idę do Bakugo. Wracajcie do zajęć.

Po tym bohater wyszedł z budynku szkoły kierując się powoli do stojącego nieopodal Akademika, czy też "tymczasowego" domu uczniów. Wszyscy jednak doskonale wiedzieli, że uczniowie nie wrócą już do domów... czarnowłosy westchnął smutno, zdając sobie sprawę do czego doprowadziła chęć zwycięstwa.

-To dzieci... nie powinny brać udziału w wojnie... - szepnął wchodząc cicho do budynku i kierując się powoli do pokoju który jeszcze ponad dwa tygodnie temu zajmował Izuku Midoriya, teraz profesjonalny bohater, który zniknął z oczu i akcji trzy dni temu. Ta sprawa nie pozwalała Eraserowi spać, gdzież mógł w końcu podziać się ten chłopak, który narażał swoje życie dla każdego? Dosłownie, każdego...

Mężczyzna stanął nagle przed drzwiami i skupił wzrok na ciemnym drewnie stukając w nie kilka razy. Odpowiedziała mu cisza, jednak mężczyzna się tego spodziewał, więc nie zrażony wszedł po cichu do środka i spojrzał na śpiącą postać na łóżku.

Blondyn skulony pod pościelą, zlany potem przewracaj głowę to raz w jedną to w drugą stronę.

-Co ci się śni, co? Eh... ty głupi 'bohaterze'... - szepnął podchodząc do łóżka. Aizawa sięgnął dłonią ramienia Bakugo i zaczął nim delikatnie szturchać, chcąc aby chłopak się obudził. Zajęło mu to dłuższą chwilę, nim nastolatek z wykrzyczanym imieniem zielonowłosego bohatera na ustach poderwał się do pionu rozglądając się w koło zagubionym wzrokiem. Po chwili znalazł Aizawę.

-S-sensei...? - zapytał mrużąc oczy i wpatrując się w mężczyznę, który uśmiechnął się delikatnie i bez słów przytulił do siebie chłopaka siadając na brzegu łóżka. Bakugo poczuł jak zaczyna płakać, jak łza jedna za drugą spływa po jego policzkach wsiąkając w ubrania bohatera. Po chwili od ścian pokoju zaczął odbijać się cichy szloch.

-No już... - mężczyzna zaczął głaskać blondyna po plecach jedną ręką zataczając na nich koła, a drugą delikatnie gładził jego lekko brudne włosy. Nauczycielowi jednak to nie przeszkadzało, miał większe zmartwienia na głowie niż to. Bakugo zacisnął pięści na czarnej koszuli mężczyzny, jakby miało być to jego ostatnim oddechem. - No... młody... - starał się uspokoić chłopaka mężczyzna, ten jednak niczym w amoku wpadł w histerię.

-Sensei, on przeze mnie zginie! - zaszlochał w ramię mężczyzny, jego całe ciało drżało niekontrolowanie szargane płaczem. - Jeśli coś mu się stanie to... sensei... to będzie moja wina... gdybym szybciej zareagował, może nie zostałby trafiony tą dziwną zdolnością tej wariatki i nie uciekł, wtedy byłby bezpieczny w UA! - głos łamał mu się w rozpaczy.

-Bakugo... dobrze wiesz, że to nieprawda - odpowiedział nauczyciel delikatnie głaszcząc kremowe włosy chłopaka, starając się go uspokoić nim ten zacznie się hiper wentylować. - Bakugo... - blondyn jednak jak w jakimś amoku płakał nieustannie drżąc w ramionach mężczyzny i szepcząc coś pod nosem.

-To moja wina... to... to ja byłem dla niego tak okrutny przez te lata... to moja wina, że nie myśli o sobie... to moja wina, że teraz nie mogę za nim pójść... gdybym był silniejszy...

-Bakugo! - Aizawa odsunął od siebie chłopaka i z przerażeniem w oczach popatrzył na bladą twarz nastolatka.

-Gdybym był szybszy... gdybym był w stanie go znaleźć, nie byłby teraz w niebezpieczeństwie... to moja wina...

-Bakugo! Posłuchaj mnie! - mężczyzna potrząsnął ramionami blondyna, ten jednak jak w jakimś amoku patrzył pustym wzrokiem przed siebie marszcząc brwi. Łzy przestały już cieknąć munpo policzkach, jednak stan w jakim się znalazł był zdaniem bohatera gorszym, niż gdyby płakał teraz nieustannie.

-Gdybym się nad nim nie znęcał, czy może wtedy w ogóle nie znalazłby się tutaj, może bylibyśmy przyjaciółmi i dałbym radę go zatrzymać nim zrobiłby coś głupiego... może-

-Katsuki! - krzyknął Shōta, a blondyn jakby wyciągnięty z wody otworzył szerzej oczy i popatrzył na te należące do nauczyciela, które wwiercały się w jego czaszkę jak dwa obsydiany. Bakugo poczuł jak wypełnia go dziwne uczucie pustki, braku czegoś lub kogoś...

-S-sensei... - powiedział przyciszonym głosem - Sensei... ja nie jestem bohaterem... - szepnął szczelnie zamykając oczy marszcząc brwi - nie zasługuje, aby być w UA...

-O czym ty bredzisz dzieciaku, przecież jeszcze kilka dni temu uratowałeś rzycie Deku, przejmując jego cios! Myślisz, że ktokolwiek inny niż bohater zrobiłby coś takiego?! - Aizawa nie rozumiał ucznia, przecież był jednym z najlepiej prosperujących przyszłych bohaterów, a teraz zaczynał bredzić coś że nie nadaje się do tego zawodu? - Katsuki... co masz na myśli mówiąc, że nie powinieneś tutaj być? - zapytał trochę spokojniej nabierając w płuca uspokajający oddech.

-Ja... ja... - Katsuki niewiedział czy chce to powiedzieć, lub raczej, czy może. Sytuacja między nim i Midoriyą była... trudna, każdy o tym wiedział, jednak nikt nie znał powodu tej sytuacji. - Wie Pan dlaczego tak nienawidzimy się z Izuku, a raczej... czemu ja go nienawidzę? - mężczyzna nic nie odpowiedział, pozwalając Bakugo mówić dalej - ja... byłem dla niego okropny w gimnazjum, w podstawówce... zawsze... sensei, jego moc została mu wręczona przez All Mighta, więc... wcześniej nie miał, sensei ja... ja się nad nim znęcałem, ja go biłem, przecież powiedziałem mu nawet aby się zabił... - zacisnął pięści czując narastającą kulę w gardle, nieprzyjemnie utrudniając mówienie. - Czy uważa Pan, że tak powinien zachowywały się przyszły bohater...?

Nastąpiła chwilą ciszy, w której bohater starał się nadgonić tok ich rozmowy.

-Nie - odpowiedział, w końcu zrozumiawszy sens słów chłopaka. Katsuki słysząc szorstką odpowiedź nauczyciela skulił się w sobie, garbiąc się jakby ktoś zrzucił na niego wielki ciężar tych wszystkich lat.

-W takim razie-

-Ale czy Midoriya ma ci to za złe? - zapytał, a serce ucznia zabiło szybciej. Katsuki spojrzał w oczy mężczyzny zdziwionym spojrzeniem. - Katsuki... Posłuchaj mnie... Zmieniłeś się, a przeszłości nie zmienisz...

-Tak, ale-

-Ale Izuku ci wybaczył, a ty jesteś gotów dla niego zginąć i vice versa... Katsuki... uwierz mi, gdyby Deku cie nienawidził, nie przyniósłby cię tu tak szybko, nie chciałby cię bronić za wszelką cenę... w dodatku... czy ty naprawdę, aż tak bardzo go nienawidzisz? Czy tylko sobie tak wmawiasz? - nauczyciel popatrzył na chłopaka wyczekując odpowiedzi.

Katsuki popatrzył na swoje dłonie rozluźniać je, pozwalając im bezwładnie opaść na jego uda.

-Kacchan... - szepnął uśmiechając się smutno - lubię jak mnie tak nazywa... - szepnął - ja...

-Lubisz go, prawda? - zapytał czarnowłosy uśmiechając się delikatnie - on też cię lubi. Może nie wiem do końca jaką macie teraz relację, wiem jednak jedno... - Shōta położył dłoń na głowie ucznia i pogłaskał go - oboje bardzo się o siebie martwicie i staracie się upewnić, że drugiemu nie stanie się krzywda. Wierzę, że gdybyś znalazł się w niebezpieczeństwie, on po chwili znalazłby się obok ciebie - po tym mężczyzna wstał z łóżka i ruszył do wyjścia- o, i wiem jeszcze jedno. Jeśli się nie umyjesz, to upewnienie się, że zrobią to twoi przyjaciele jak wrócą z lekcji - uśmiechnął się wrednie widząc jak twarz chłopaka lekko się rumieni.

Nie powiedzieli już nic, Aizawa wrócił do swoich zajęć, a Katsuki jak polecił mu nauczyciel ruszył do łazienki.

-Jak śmiał mi tak powiedzieć- warcząc pod nosem myjąc się porządnie mydłem - tak kurwa będę pachniał za chwilę, że padnie na twarz, o tak! Zdechnie jak mnie zobaczy! - warknął szorując swoje ramiona dynamicznymi i agresywnymi ruchami. - Zdechnie od mojego wspaniałego zapachu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro