Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV

Następnego dnia, kiedy głowa rodziny Heckmannów już dawno była w pracy, Magdalena dopiero się obudziła. To była jej pierwszą noc w Krakowie, czym była trochę podekscytowana. Pierwszy raz w życiu się przeprowadzała, co było dla niej niemałym przeżyciem. Pomimo tego, że dziewczyna nie była mile nastawiona na Polskę, to postanowiła dać szansę temu miastu. Wstała i podeszła do okna, z którego miała widok na park, w którym roiło się od umundurowanych. Park był bardzo ładny, więc Magda postanowiła się do niego przejść. Chciała pokazać się na mieście z jak najlepszej strony, więc ubrała ulubioną granatową sukienkę w kwiaty i skórzane pantofle. Z racji tego, że marzec nie rozpieszcza, dziewczyna musiała nałożyć na siebie jeszcze płaszcz. Pani Amanda jeszcze spała, więc Magdalena napisała na karteczce, że wychodzi i żeby się o nią nie martwiła i wyszła. Zeszła żwawo po schodach, po czym wyszła na ulicę. Kraków tamtego dnia wyglądał inaczej niż poprzedniego. Było tutaj wielu ludzi, którzy gdzieś się spieszyli, pewnie do pracy. Chwilę Magda się rozejrzała po ulicy, po czym poszła do parku. Przeszła przez bramę i zobaczyła piękny obraz natury. Słowa nie mogły opisać piękna, który ona wtedy ujrzała. Wierzby płaczące prawie w całości zakrywały niebo, a liczne rośliny przyziemne zdobiły dolną część parku. Liczne fontanny nadawały uroku temu miejscu. Magda była oczarowana, szła ścieżką jak zahipnotyzowana. Przechadzając się przez park patrzyła w każdy kierunek świata, chciała zapamiętać jak najwięcej. Po chwili usiadła na ławce i stamtąd zaczęła się przyglądać innym odwiedzającym. Najbardziej uwagę Magdy przykłuła para zakochanych stojących przy fontannie. Aż ciepło się jej zrobiło na sercu, pomimo wojny jednak ktoś zaznaje szczęścia i miłości. Chciała, żeby ona kiedyś mogła tak z Friedrichem. Pragnęła spojrzeć w jego niebieskie jak ocean oczy i przytulić go, niestety nie było jej tego nigdy dane. Była w nim zakochana już od wielu lat, lecz on nigdy nie był nią zainteresowany. W jego oczach była zwykłym dzieckiem, który nic nie może mu zaoferować. Owszem, Magda była nijaka, niezbyt ładna, lekkomyślna i niedojrzała. Jedynym sposobem, w jaki ona zapominała o swojej niedoskonałości była podróż w krainę wyobraźni. Zawsze wyobrażała sobie świat, w którym była piękna i przeżywała niesamowite przygody. Tak jak właśnie w tej chwili Magda sobie wyobrażała świat, w którym ona i Friedrich byli razem, szczęśliwi. Myślała by tak dalej, gdyby nie to, że była w miejscu publicznym i wzbudziła zainteresowanie jakiejś kobiety.

- Panienko, stało się coś? Siedzi Panienka jakby ktoś zaczarował.- wtem Magda się ocknęła i wstała z miejsca.

- Nic się nie stało, zamyśliłam się, niech Pani się nie martwi.- rzuciła krótko i postanowiła iść dalej wzdłuż ścieżki parkowej ku bramy wyjściowej. Gdy wyszła z parku jak oczom ukazała się inna część Krakowa. Taka, której jeszcze nie znała. "Jak miałaś ją znać skoro mieszkasz tutaj od wczoraj" uderzyła się w czoło w celu wyrażenia zażenowania w swoją stronę. Postanowiła jednak iść dalej zwiedzać miasto. Wszędzie się palętały dzieci i starcy, od których nędza biła na kilometr. Z każdym krokiem postawionym w tym miejscu Magda dowiadywała się coraz więcej na temat ciemnej strony Generalnej Gubernii. Głód, chłód i bieda wiała jej do oczu, a mieszkańcom tutejszej dzielnicy jeszcze bardziej. Dziewczyna była wstrząśnięta tym co się tutaj działo, jak można dopuszczać do tak nieludzkich warunków. Pierwszy raz w życiu zdarzyło jej się być wstyd za swój naród. Szła tak jak otumaniona, do czasu gdy nie zobaczyła niewysokiego chłopaka, na oko w jej wieku majstrującego przy oknie jakiegoś budynku. Ciekawość wzięła górę i Magda do tego chłopaka podeszła.

- Hej, co ty robisz?- zaszła go od tyłu, co wystraszyło chłopaka, bo aż podskoczył do góry. Magda nie miała jak za bardzo się mu przyjrzeć, a tym bardziej jak otrzymać odpowiedzi bo chłopak od razu uciekł, przez co zobaczyła na szybie żółwia. Była zdezorientowana, więc z niewiedzy i domniemania dewastacji zaczęła to gonić. Chłopak był szybki, lecz ona była szybsza, co nie oznaczało, że go dogoni. Nagle zniknął w jakiejś uliczce, przez co nie miał jak uciec. Nim zdążył otworzyć drzwi kamienicy, Magda w ostatniej chwili złapała go za rękę.

- Co to miało znaczyć, jakieś znaczki na oknach malujesz? Czemu niszczysz cudzą własność?- miała jeszcze wiele pytań, lecz odpowiedzi reszty z nich by pewnie nie otrzymała więc chciała się po prostu dowiedzieć, co się przed chwilą wydarzyło.

- Puść mnie.- chciał się wyrwać, ale jej sprawność fizyczna mu na to nie pozwalała. Chwilę się szarpali, kiedy chłopak wreszcie odpuścił i zaczął mówić.

- Z choinki się urwałaś czy co?- spojrzał na nią ze zdziwieniem, a ona nie wiedziała o co chodzi.

- No o co chodzi, co to był za żółw?

- Dziewczyno, jest wojna! To tylko pozostało nam robić, a ten żółw to symbol.

- Symbol czego?

- Symbol wolnej pracy, żeby szwaby jak najmniej na nas zarabiali, my i tak zarabiamy grosze.- Magdę zaciekawiło określenie "szwab", wcześniej nigdy go nie słyszała.

- Szwab?- podejrzanie podniosła brew, w oczekiwaniu na odpowiedź. Niewiedza dziewczyny ciągle go dziwiła.

- Ty udajesz głupią? Szwaby to Niemcy, a Niemcy to naziści. Wrzód na dupie Europy.- powiedział pogardliwym tonem, co strasznie obrzydziło Magdę.

- Skąd wiesz jacy są Niemcy? Nie znasz wszystkich.- wyciągała od niego coraz więcej informacji, co powoli przestało się podobać chłopakowi. Chciał jak najszybciej się uwolnić od nachalnej dziewuchy.

- Wszyscy są tacy sami. Wogóle puść mnie wreszcie, jesteś wariatką czy co?- wreszcie udało mu się wyrwać dłoń z jej uścisku. Otworzył drzwi, spojrzał ostatni raz na nią i uciekł, a Magda cała usmolona po gonitwie wróciła do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro