Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7


-Aria-

Resztę lekcji spędziłam spokojnie. Na przerwie na Lunch siedziałam z Lukim i jego watahą. Vivian cały czas rzucała jakieś komentarze na mój temat, ale ignorowałam to. Zaprzyjaźniłam się z Nadią i Vanessą, dokładnie tak samo jak w śnie. Z chłopakami się dogaduje, lecz jak na razie razem z Lukim jesteśmy na poziomie przyjaźni.

Kiedy szłam już do mojej szafki po kurtkę, nagle ktoś na mnie wpadł, przez co wylądowałam na ziemi.

- Oj przepraszam, nic ci się nie stało? - zapytał wysoki brunet z zielonymi oczami, pomagając mi wstać.

- Nie, nic... - otrzepałam się z niewidocznego kurzu i spojrzałam na niego.

Poczułam zapach charakterystyczny dla wilkołaków.

Pochodził z drugiej watahy, mimo tego posłałam mu uśmiech. Patrzyliśmy się na siebie jakieś trzy minuty, gdy on nagle przerwał ciszę.

- Ech.... Nie przedstawiłem się, jestem Alex. Alex Grey. - podał mi swoją rękę, a ja ją uścisnęłam.

- Ja jestem Aria Wolf. Nowa uczennica od wczoraj. powiedziałam mu radośnie, na co on popatrzył na mnie z niedowierzaniem.

- Co cię tak dziwi? - zapytałam zdziwiona jego reakcją.

- Nie nic.... Słyszałem, że po prostu w pierwszy dzień dostałaś się na zawody na które niektórzy próbują się dostać od bardzo długiego czasu. - wyjaśnił. Coś nie uwierzyłam mu, ale przytaknęłam.

- Wiesz co za to, że na ciebie wpadłem zapraszam cię na kawę. Nie przyjmuję odmowy. -powiedziała z dumą i wyższością na co zachichotałam.

- Z przyjemnością przyjmę zaproszenie. - odpowiedziałam dalej chichocząc.

- Okej to jutro o 18, pasuję ci?

- Tak pasuje to do zobaczenia mięśniaku.

- Do zobaczenia, szczeniaku. - na ostatnie jego słowo zdziwiłam się lecz nie zdążyłam nic powiedzieć, bo odszedł. Podeszłam do swojej szafki i ubrałam kurtkę.

Wychodziłam już z terenu szkoły, gdy ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam Lucka.

- Luck? Co ty robisz? - zapytałam ze zdziwieniem.

- Ja... Chciałem cię zaprosić na spacer... Oczywiście taki przyjacielski... - ucieszyłam się z jego propozycji i automatycznie zgodziłam się.

- Tak! - krzyknęłam uradowana, dopiero po chwili skapnęłam się jak się zareagowałam i od razu zalałam się rumieńcami, na co on zachichotał.

- Okey to idziemy? - zapytał po chwili.

- Pewnie. - odpowiedziałam radośnie. Ruszyliśmy w stronę parku. Szliśmy dróżkami na których było bardzo małych ludzi. Nagle Lucas zatrzymał się i złapał mnie za rękę.

- Ufasz mi? - zapytał patrząc mi w oczy.

- Teoretycznie.. - odpowiedziałam patrząc w jego oczy. Rozpływam się w jego pięknych tęczówkach.

- Dobrze, zamknij oczy.-wykonałam jego polecenie nie chętnie. Zamknęłam oczy, a po chwili jakiś materiał wylądował na mojej twarzy.

- Lucas? Co to? - zapytałam ze zdziwieniem.

- To na wypadek gdybyś chciała podglądać.

- Co podglądać? - zapytałam ze zaciekawieniem, na co ona zaśmiał się.

- Dowiesz się księżniczko, jak tam dojdziemy. - powiedział radośnie i złapał mnie za rękę, a ja postanowiłam mu zaufać. Luck zaczął mnie gdzieś prowadzić szłam za nim ciągle się potykając. Nagle potknęłam się tak mocno, że miałam już upaść lecz jakieś silne ramiona złapały mnie.

- Może lepiej cię poniosę, bo jeszcze jakieś dziesięć minut drogi, a nie chcę byś się zabiła.-zaproponował z radością, delikatnie się zarumieniłam, bo z jednej strony chciałam by mnie poniósł, a z drugiej bałam się, że znów mnie zrani. Luck widząc moje zmieszanie, bez mojego ani jednego słowa wziął mnie na ręce w stylu panny młodej, więc postanowiłam nie protestować tylko wtuliłam się w jego tors. Usłyszałam, że Lukas zamruczał cichutko z zadowoleniem, lecz dzięki lepszemu słuchu usłyszałam je. Przez resztę drogi nie rozmawialiśmy tylko on szedł, a ja byłam w jego wtulona. Po kilku minutach Luck mnie postawił.

- Jesteśmy księżniczko. - mówiąc to zdjął mi opaskę, a moim oczom ukazała się piękna polana w głębi lasu. Była cała w kwiatach, a w powietrzu unosił się przecudny zapach lasu. Na ten widok uśmiechnęłam się co nie uszło uwadze Lucka. Na jej środku znajdowało się nie duże jeziorko, a obok niego znajdował się koc i koszyk.

-Pomyślałem, że zgodzisz się na piknik. - powiedział uśmiechając się uroczo.

- Zgodziłabym się, ale mówiłeś, że to będzie spacer. - zauważyłam uśmiechają się z jego pomysłu.

- No wiem, ale tak jest lepiej.

- Aha...

- Chodź, usiądziemy. - mówiąc to złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę koca. Usiedliśmy na nim, a Luck przytulił mnie.

- Hola, hola, mieliśmy zacząć od przyjaźni. - przypomniałam mu, na co on zrobił smutną minkę.

- Tak wiem... Ale proszę cię daj mi szansę. - zastanowiłam się nad jego słowami, z jednej strony chciałam mu dać szanse, ale z drugiej bałam się.

- Luck postaram się... -wymamrotałam nieśmiało , na co on przytulił mnie czule. Odwzajemniłam jego gest.

Resztę naszego "spaceru" spędziliśmy bardzo miło i romantycznie. Luck cały czas mówił jaka to ja jestem piękna i cały czas rzucał mi komplementy Cały czas także zastanawiam się czy było to przyjacielskie spotkanie czy też randka. Luck odprowadził mnie pod dom, a ja na pożegnanie dałam mu buziaka w policzek i poszłam do domu nim zdążył coś powiedzieć.

Ten "spacer" był najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała. Poszłam do mojego pokoju i przebrałam się w piżamę. Nie miałam nic zadane więc nie musiałam nic robić.

Zaczęłam czytać książkę "Percy Jackson i Klątwa Tytana". Książki z tej serii bardzo mi się spodobały, więc czytam je po kilka razy. Przeczytałam z 5 rozdziałów i poszłam spać. Śniłam o nim, o tym co nas łączy i różni, o naszym wspólnym przeznaczeniu.

Wybaczcie nie obecności, ale szkoła do której chodzę kończyła 70 lat, więc miałam dużo pracy. No wiecie przygotować się do występów i wszystkiego innego. Więc błagam wybaczcię, a ja postaram się wszystko nadrobić na feriach.(Zaczynają się od 1 lutego, a kończą 14) Mam nadzieje, że rozdział się spodoba. Pozdrawiam was moje wilczki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro