Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

-Aria-

Kiedy już wszystko posprzątałam, usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam tam Nadię oraz jej paczkę. Wpuściłam ich do środka. Od razu wszyscy weszli.

- Cześć... - przywitałam się nieśmiało.

- Hej Aria. - przywitali się wszyscy, a Nadia podbiegła do mnie i przytuliła się. Odwzajemniłam uścisk i zaprowadziłam ich do salonu. Wszyscy zaczęli się rozglądać po salonie. Cisze przerwała Vivian.

- No po co mnie tu sprowadziłaś? - zapytała przeglądając zdjęcia stojące na kominku.

- Ja? Zapytaj się Nadii, bo gdyby to ode mnie zależało, to byś tu nigdy nie weszła. - warknęłam na nią przez zaciśnięte zęby a, wszyscy się na mnie spojrzeli. Zacisnęłam ręce w pieści, tak mocno, że zraniłam się w skórę.

- Aria, spokojnie. - uspokoiła mnie Nadia wraz z Lucasem, za to Vivian zabrała jedno zdjęcie z kominka.

- O! A to kto jest? - zapytała pokazując na zdjęcie mojej mamy, z naszyjnikiem, który miałam na szyj.

- To... moja mama... -powiedziałam trochę spokojnie

- Czy możemy z nią pogadać? -zapytał Lucas. Na jego słowa napłynęły mi łzy do oczu, lecz je tam zatrzymałam.

- Nie. - odpowiedziałam krótko, na co on zrobił zdziwioną minę.

- Ale dlaczego? - zapytał za niego Matt.

- Już mówiłam... moi rodzice nie... nie żyją... - powiedziałam smutno i spuściłam głowę w dół. Nagle poczułam czyjeś ramiona, podniosłam głowę i zobaczyłam, że to Lucas. Odwzajemniłam uścisk. Vivian patrzyła na mnie z chęcią mordu w oczach.

- No jeżeli nie żyją to to ci jest nie potrzebne! - krzyknęła na mnie i rozerwała jedyne zdjęcie moich rodziców na dwie części. Gwałtownie podniosłam sie z kanapy. Zbliżyłam sie do niej ze złością w oczach, na co ona sie cofnęła się, aż trafiła na ścianę. Widocznie była przerażona.

- Co ty zrobiłaś! Jak śmiałaś! -krzyczałam na nią, poczułam ogromny gniew i wtedy pokazałam druga stronę. Moje paznokcie wydłużyły się, zamachnęłam ręką i uderzyłam ja w twarz. Na jej policzku pozostała rana po moich pazurach. Wszyscy patrzyli się na mnie, lecz ja była zajęta odzyskaniem kontroli nad ciałem. 

- Aria, uspokój się i siadaj na fotelu! - powiedział władczym tonem Lucas. Chciałam wykonać jego polecenie, lecz coś we mnie kazało mi zawarczeć. Oczywiście, zrobiłam to. Vivian nadal stała przerażona.

- Jakim prawe rozkazujesz mi?! - Lucas i reszta zdziwili się, że nie uległam. Nadia podeszła do mnie i spojrzała na mnie proszącym wzrokiem. Wzięłam głęboki wdech i spróbowałam się uspokoić. Po kilku próbach usiadłam na fotelu. W tym czasie Vivian złapała się za twarz.

- Co ty mi zrobiłaś?! - krzyczała dotykając swojego policzka dłońmi.

- Viv ona nie chciała, sprowokowałaś ją. - powiedział Tom, uśmiechając się do mnie.

- Dobra, ale mi nie o to chodzi! Dlaczego to się jeszcze nie zagoiło?!

- Tego nie wiem... - popatrzyli na mnie z zastanowieniem, lecz ja nadal milczałam. Siedziałam tak jeszcze pięć minut, gdy nagle postanowiłam przemówić.

- Nie zagoi sie za szybko... - powiedziałam smutno. Nagle coś zwróciło moją uwagę. Było to coś obok Vivian... Podeszłam do tego.  

- Co ty robisz Aria? - zapytał Lucas, lecz ja zignorowałam go. Podeszłam do wyrzeźbienia w ścianie. Było takiego samego kształtu co mój naszyjnik.  

- Co ona robi? - usłyszałam głos Roja w głowie.  

- Nie wiem, ale zobaczmy co zrobi. - odpowiedział mu Lucas.  

- Kurwa chłopacy, kiedy to się zagoi... - jęczała Vivian. 

- My tego nie wiemy. Powiedz czy Arii zmieniły sie oczy kiedy tam stała? - zapytali. 

- No chyba zmieniły kolor na srebrny. - odpowiedziała im z irytacją. 

- To znaczy, że.... ona jest taka jak my. - oznajmił im Lucas, oczywiście w myślach, Delikatnie się wkurzyłam, więc przemówiłam, ale na głos.  

- Wyjdźcie z mojej głowy! - na moje słowa wszyscy się zdziwili.

- To ty nas słyszysz? - zapytał zszokowany Lucas.

- No nie, wiesz? Słyszałam was już w szkole na lekcji. -odpowiedziałam, dalej majstrując dłońmi przy ścianie. Do głowy wpadł mi pewien pomysł, więc postanowiłam ściągnąć naszyjnik.

- Ale przecież to nie możliwe, nie jesteś w watasze. - odpowiedział z zdziwieniem Tom.

- Może jej rodzice w niej byli... Aria proszę powtórz swoje nazwisko, może sobie przypomnę, czy byli u nas -zwrócił się do mnie Lucas z delikatnym uśmiechem.

- Moi rodzice mieli na nazwisko Wolf. - odpowiedziałam mu, a on się zamyślił. Zauważyłam, że Vivian nadal dotyka rany i przeklina pod nosem. Wzięłam łańcuszek do ręki i już chciałam go dać do miejsca, które ma podobny kształt do niego, gdy nagle usłyszałam głos Lucasa...

- Ej, wy też to czujecie? - zapytał Lucas wszystkich. 

- No... Pachnie jak Alfa, tyle, że jakby dziewczyna... -odpowiedział zaskoczony Matt.

- No stary, on ma racje.. Tyle, że jeśli mój nos dobrze czuje to ten zapach pochodzi od Ari...-podzielił się swoja opinią Roj. Popatrzyłam na nich z zdziwieniem, bo nie rozumiałam o co im chodzi.

-Nie stary, twój nos cię nie kłamie to Aria tak pachnie... Tylko czemu wcześniej jej nie wyczuliśmy? - nie zwracałam dalej uwagi na ich dyskusje, tylko przyłożyłam wisiorek do wyrzeźbienia. Nagle w ścianie pojawiło się wgłębienie, a tam był dwa listy... Jeden do mnie, a drugi... do Lucasa?! Wzięłam je od razu i podałam ten który był skierowany do niego Lukasowi. Ten posłał mi zdziwione spojrzenie, zresztą jak cała reszta. Ja usiadłam na beżowym fotelu i zaczęłam czytać list. 

Kochana córeczko! 

 Jeśli to czytasz, na pewno jesteś w wieku około 17 lat, a my nie przeżyliśmy bitwy. Zresztą, nie wiesz o jaką bitwę chodzi... Powiemy tyle: jeśli już poznałaś Lucasa Blacka, zaufaj mu, a on ci wszystko wytłumaczy. Naszyjnik, który pozostawiliśmy ci, zamaskuje twój zapach. Tak, nie wiesz o co chodzi... Kochana córeczko wiedz, że nie jesteś człowiekiem. Jesteś wilkołakiem.Tak, wiemy nie dowierzasz nam, wiec tyle, że Lucas wszystko ci wytłumaczy! 

 Kochając cię,Rodzice  

Po moim policzku spłynęła samotna łza.Wilkołakiem?! ... Nagle poczułam czyjeś ramiona, które mnie mocno objęły. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że to Lucas.

- Nie płacz, księżniczko. - na jego słowa wstrzymałam oddech. Po chwili puścił mnie.Natychmiast poczułam, że Nadia mnie przytula, więc odwzajemniłam uścisk. Kiedy już wszyscy mnie poprzytulali, oczywiście, oprócz Vivian. 

- Chcesz bym ci wszystko wyjaśnił? - zapytał Lucas po chwili milczenia. Chyba wiedział o co chodzi... 

- Tak. - odpowiedziałam bez chwili namysłu.  

- Dobrze. Więc po pierwsze chyba już wiesz, że jesteśmy wilkołakami - zresztą - ty też nim jesteś. 

-Tak, było coś o tym w liście... 

 - Po drugie, wiem czemu rana Vivian nie leczy sie tak szybko. Rany od Alfy goją się wolniej. -wytłumaczył mi powoli. Tak, skapnęłam się o tym, już, że wilkołaki potrafią sie leczyć, ale nie rozumiałam, co to znaczyło. "Rany od Alfy goją się wolniej". Ja Alfą? To przecież niemożliwe... 

- Tak Ario, jesteś Alfą i na dodatek jesteś komuś pisana.. - to ostatnie niemal wyszeptał, a ja stałam zszokowana.

- Co?! Co to w ogóle znaczy? Komu jestem przeznaczona?! -Zapytałam z niedowierzaniem. 

- Tak jesteś przeznaczona... mnie. - kiedy usłyszałam koniec byłam strasznie zdziwiona, więc otworzyłam szeroko usta. Przez jeszcze jakieś 2 godziny Lucas i reszta wszystko mi tłumaczyli. Dowiedziałam się, że kiedy się wkurzamy, lub odczuwamy pożądanie, nasze oczy zmieniają kolor. Jeśli się naprawdę mocno wkurzy, może przejść przemianę w wilka. Dowiedziałam się też, że dopiero w dniu moich 18 urodzin, będę miała swoją pierwszą przemianę. I, że jeśli się ktoś z nas zakocha, to na zawsze. Lucas opowiedział mi przepowiednie i powiedział, że jestem jego mate, co oznaczało, że wpoił się we mnie. A to zarazem, że jestem jego bratnia duszą. Dowiedziałam sie o wszystkich przywilejach wilkołaków i też, że Luk (czyli Lukas) jest Alfą w swojej Watasze. Powiadomił mnie też, że nie mogę ściągać naszyjnika, bo wroga wataha mnie wytropi i porwie. Gadaliśmy jeszcze kilka godzi, dopiero wtedy rana Viv delikatnie się zagoiła. Była już trzecia w nocy więc wszyscy już zbierali się do wyjścia, No szczerze, to prawie wszyscy. Kiedy już wyszli, został jedynie Lukas i podszedł do mnie. 

- Aria... nie martw się ochronię cię. I wiem, że to za szybko, ale... podobasz mi się bardzo. - na jego słowa zarumieniłam się, nikt jeszcze mi nie powiedział, że mu się podobam. Jeśli miałam być szczera spodobał mi się Lucas. Wszystko mi się w nim podobało... Lucas objął mnie czule ramieniem i przybliżył swoją twarz do mojej. Był blisko, stanowczo za blisko. Myślałam, że mnie pocałuje, lecz on tylko musnął ustami moje czoło.Rzucił wychodząc "Do jutra". Poczułam ulgę i.... rozczarowanie.Nie rozumiałam siebie, moje serce było rozczarowane, za to mózg poczuł ulgę. Nie myśląc o tym długo ruszyłam w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i ubrałam piżamę. Po wykonaniu wszystkich czynność łazienkowych, poszłam do mojego pokoju i zasnęłam. Śnił mi sie Lucas i jego piękne tęczówki.

CDN

Przepraszam, że nie było rozdziałów po prostu pracowałam na tym rozdziałem by był bardzo dopracowany i ciekawy. Mam nadzieje, że spodoba się<33





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro