Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wyzwanie

***Sebastian***


Margaret Thatcher powiedziała kiedyś: ,,Nie ma czegoś takiego jak publiczne pieniądze. Jeśli rząd mówi, że komuś coś da, to znaczy, że zabierze tobie, bo nie ma żadnych własnych pieniędzy". Podobna zasada funkcjonuje nie tylko w prokuraturze, ale ogólnie, w szeroko pojętym prawniczym światku. Tyle że nie dotyczy pieniędzy, a...szacunku. Jeżeli sam sobie na niego nie zapracujesz, to nikt ci go nie okaże. Tak jest w większości, o ile nie w każdej branży, ale w tej swojej widzę to wyjątkowo wyraźnie. Kilka lat temu, mówiąc, czym się zajmuję, usłyszałem, że niemożliwym jest, abym do tego doszedł sam, bo prawnicy muszą mieć wtyki. A tu zaskoczę, bo przez całe studia, aplikację i asesurę, nikt mi nic nie załatwił. Poza tym, lubię wiedzieć, że zawdzięczam coś w całości sobie i chyba nawet nie chciałbym, żeby ktoś mi coś organizował pokątnie. A tak, jestem z siebie dumny, bo wiem, że sam sobie zapracowałem na bycie w miejscu, w którym się obecnie znajduję. Nieskromnie powiem, że jest to miejsce bardzo...satysfakcjonujące. 


***


Adrian zjawia się w moim gabinecie po dosłownie kilkunastu sekundach od mojego telefonu, w którym poprosiłem, żeby przyszedł.


- O co chodzi, panie prokuratorze?- pyta, z trudem łapiąc powietrze.


- Biegłeś tu?


- Nie zaprzeczam.


- Mniejsza o to - macham ręką.- Idę o zakład, że wiesz, jakie masz prawa jako aplikant.


- Wiem.


- Więc masz świadomość, że od pół roku możesz występować w roli oskarżyciela publicznego w sprawach o przestępstwa, za które kara nie przekracza pięciu lat odsiadki, prawda?


- Tak, ale...dalej nie rozumiem. 


- Lubię mówić wprost, więc zapytam. Chciałbyś mnie zastąpić w jednej sprawie?


Krztusi się powietrzem, jakbym zaproponował mu coś nad wyraz niemoralnego. 


- Jakiej sprawie?


- Artykuł 231. 


- Nadużycie władzy?


- Dokładnie. Spokojnie, dasz radę. Będę obok. Pomogę ci, gdyby było trzeba.  Zuzanna też na aplikacji podjęła się obrony klienta Ivana i, jak obaj wiemy, żyje i ma się dobrze. Nikt od tego jeszcze nie umarł. 


- No właśnie, jeszcze. Mogę być tym pierwszym, który tego dokona. 


- Nie przesadzaj.  Nie jest tak źle. 


- A co jak nie...


- Znasz kodeks?


- Znam.


- Potrafisz czytać i zadawać pytania?


- Jakoś mi to wychodzi.


- To o co się martwisz?


- Dobra, wezmę tę sprawę- kapituluje.- Kiedy?


- Za tydzień. Zdążysz się przygotować. Tylko nie zapomnij.


- O czym?


- O oddychaniu. 


- Postaram się.


***


- W przyszłym tygodniu Adrian oskarży ci klienta- informuję przyjaciela, który wydaje się równie zaskoczony, co mój aplikant kilka godzin wcześniej. 


- Serio?


- Tak. Przeraził się trochę, ale się zgodził. Czasem mam wrażenie, że się mnie boi. 


- Ciebie ogólnie się ludzie boją- zauważa bardzo sarkastycznie, popijając czarną jak węgiel kawę.-  Ciężko mu się dziwić.  Gdybym związał się z siostrą własnego patrona, chyba też nie czułbym się zbyt pewnie.


- Nie zrobiłbym mu krzywdy. 


- Nawet, gdyby  się z Gają....no wiesz...


- Nawet wtedy.  To sprawa wyłącznie Gai. Jej ciało, jej związek.  Nie miałbym w tym przypadku nic do gadania.  Mógłbym jej wtedy tylko powiedzieć, żeby uważała. 


- Bardzo to liberalne, panie prokuratorze. 


- Wiem!


***


Wracając do domu, zastaję Zuzę pochyloną nad ,,Anną Kareniną". Książką ponownie podebraną mi z gabinetu.


- Jak tak dalej pójdzie, Julek jako ulubioną bajkę będzie określał ,,Pana Tadeusza".


- Nie grozi mu to- spogląda na mnie z uśmiechem. - Czytałam mu rano Tuwima.


- Poszedłbym w Słowackiego. W końcu to imiennik.


- Miałam mu czytać ,,Kordiana"?


- Raczej ,,Balladynę". No wiesz, rodzice karniści, a tam trochę kryminału...


- Człowieku, on dopiero zaczął porządnie słyszeć- udaje irytację, uderzając mnie delikatnie w głowę zamkniętą książką. Nagle poważnieje, wyglądając na lekko zmartwioną i zamyśloną.


- Co jest, kochanie?


- Naprawdę, chcesz tam wtedy być ze mną?


- Rozmawialiśmy o tym. Myślałem, że mnie znasz. Skoro mówię, że coś zrobię, to naprawdę zrobię. 


- To nie będzie przyjemny widok. Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością będę się wtedy drzeć, trząść i płakać. I tak przez kilkanaście godzin. 


- Jeżeli oczekujesz, że zemdleję albo będę się rozglądał po ścianach, to muszę cię rozczarować. Bo nie mam zamiaru robić żadnej z tych rzeczy. 


- Kocham cię. 



Cześć!

Oto rozdział!

Myślicie, że Adrian podoła wyzwaniu?

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba<3

Do następnego!

P.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro