Ukłucie zazdrości
***Zuza***
Przyznaję,że czasem trochę ciężko słucha mi się o relacji łączącej Prokuratora i Gaję. Pewnie ze względu na to,że moja siostra nie jest jedną z tych,które pocieszają,wspierają i kochają. To ten typ,co to tylko czeka na osiemnastkę,żeby wyfrunąć z rodzinnego domu i najlepiej w ogóle do niego nie wracać. Po aplikacji zadzwoniłam do niej uradowana,że mogę się tytułować adwokatem. Zastanowiła się,po czym obojętnie stwierdziła,że nie ja pierwsza,nie ostatnia. Niby prawda,ale w tamtym momencie wydawało mi się,że złapałam Boga za nogi.Kiedy wyjeżdżała do Holandii,najpierw na miesiąc, bałam się,jak będzie bez niej wyglądało moje życie. A teraz nie potrafię sobie wyobrazić,jak wyglądałoby ono z nią. Sara lubi wszystko robić na pokaz. Żyje ponad stan,jeżdżąc kupionym na kredyt(którego,jak mówi,nie nadąża spłacać)kabrioletem,żeby tylko koleżanki z pracy widziały,że go ma. Gdyby tu teraz była,zupełnie nie wiedziałabym,o czym miałybyśmy rozmawiać.Nie znamy swoich partnerów, ba,nawet siebie wzajemnie do końca nie znamy.Nie umiałabym chyba rozmawiać z kimś,kto wiecznie mówi tylko,czego nie ma i gdzie nie był. Może trochę wstyd się przyznać,ale nawet jako adwokat zarabiający prawie osiem tysięcy,nadal jeżdżę rozklekotanym Citroenem. Cóż, każdy ma inne priorytety w życiu,prawda?
***
Przerwa przed kolejną rozprawą. Mam obronić przed Sebastianem kobietę oskarżoną przez niego o usiłowanie zabójstwa przyjaciółki. Motywem jest rzekoma zdrada. Są twarde dowody rzeczowe przemawiające na niekorzyść mojej klientki. Ale moim zadaniem,jako obrońcy,jest dostrzeżenie w takiej osobie choć odrobiny człowieczeństwa.
***
-Panie prokuratorze,skończmy to przedstawienie-wzdycham,kiedy kolejny raz rzuca kąśliwą uwagą do mojej klientki
-Ja tylko próbuję dociec prawdy. A to,zdaje się,leży także w zakresie obowiązków linii obrony. Z całym szacunkiem,pani mecenas, myślę,iż kończą się już pani argumenty,którymi może pani bronić oskarżonej.
Nie no,czy ta prokuratorska menda jedzie mi właśnie po kompetencjach?
-Takie zachowanie nie przystoi urzędowi prokuratora,nie sądzi pan?-ku mojej uciesze, sędzia w końcu zwraca mu uwagę. Zawód adwokata jest trudny. Szczególnie,jeżeli oskarżycielem publicznym jest ktoś taki jak Seba. Kocham go jako partnera życiowego,ale jako prokuratora czasami nie znoszę.
***
-Kochasz mnie jeszcze?-pyta po wyjściu z sali.
-Nie-odpowiadam. Wpatruje się we mnie z zaskoczeniem.-No dobra,może trochę.
-Chociaż tyle-unosi brwi-Mam do ciebie prośbę.
-Widzisz? Jak chcesz,potrafisz być miły! Czego chcesz?
-Żebyś zadzwoniła do swojej kuzynki. No wiesz,psychiatry.
-Celem?
-Wiesz,Gaja zawsze chodziła,i w sumie dalej chodzi,na palcach. To jest jakiś objaw autyzmu?
-Tak. Nadwrażliwość sensoryczna.
-Ale jest na to jeszcze inne wyjaśnienie. Gajenka przez pół podstawówki tańczyła w balecie i może po prostu zostało jej po tym takie przyzwyczajenie-zastanawia się na głos.
-Czekaj,czekaj,Gaja i balet?Super! Czemu już nie tańczy?
-Po prostu któregoś dnia wróciła i powiedziała,że to chyba nie dla niej. Dziewczyny widziały,że się od nich różni i zaczęły jej dowalać. A to coś powiedziały, podstawiły nogę...dlatego jakiś czas temu zmieniła baletki na akrobatykę i figurowe wrotki. Jest zadowolona,a o to w tym wszystkim chodzi. Co nie zmienia faktu,że dalej świetnie sobie radzi na parkiecie.Tylko dziadkowie narzekają,że taka ładna dziewczyna,a cała poobijana.-mówiąc ostatnie zdanie,wymownie wywraca oczami.
-Ciebie też ciągle męczą,że nie masz rodziny?-zgaduję ze śmiechem.
-Tak. Ostatnio pytali,dlaczego ja aż tak nie lubię dzieci. A to nie jest tak,że ich nie lubię. Przecież kocham Gaję i lubię dzieciaki moich znajomych.A swoich na razie nie chcę mieć. Chcę jeszcze gdzieś wyjechać,odwiedzić jakieś fajne miejsca-tłumaczy.
-Ja mam serwowaną pogadankę o tykającym zegarze biologicznym. Mam dwadzieścia dziewięć lat. Czasy się zmieniły. Teraz kobiety w moim wieku chcą się rozwijać i inwestować w siebie.Czy to skomplikowane?-zadaję pytanie retoryczne.-Nigdy nie pytałam,ale...jak zareagowałeś na to,że na świecie pojawi się Gaja?
-Hmm, dobre pytanie. Wiesz,ja zawsze chciałem mieć rodzeństwo. Lata mijały,więc się w pewnym momencie pogodziłem z tym,że już będę sam. Ale któregoś dnia wróciłem ze szkoły,a rodzice z minami pokerzystów kazali mi usiąść przy stole.Popatrzyli mi w oczy,mówiąc ,,Doczekałeś się,będzie rodzeństwo."
-I co ty na to?
-A nie będziesz się śmiać?
Nie,czemu niby miałabym się śmiać?
-Bo później przez dwie godziny siedziałem i ryczałem ze szczęścia.
Nie mogę powstrzymać śmiechu.
-Miałaś się nie śmiać-wytyka.
-Sorry,to silniejsze ode mnie-przyznaję.
Żeby tak ktoś kiedyś mówił o mnie,myślę...
Oto i kolejny rozdział!
Macie już odpowiedź na pytanie,dlaczego Zuza nazywa Sebastiana prokuratorską mendą;)
Mam nadzieję,że rozdział Wam się podoba<3
Do następnego!
P.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro