Trochę żalu
***Zuza***
Od dobrych paru dni wszystko kręci się wokół Gai i jej osiemnastki. Rozumiem to, bo przecież dziewczyna wchodzi w dorosłość i drugiej takiej imprezy mieć nie będzie. Powinnam się cieszyć,ale gdzieś w środku czuję lekkie ukłucie. Może dlatego,że ja takiej imprezy...nie miałam. Po pierwsze dlatego,że miałam w liceum tylko trzy bliskie koleżanki,więc wynajmowanie jakiegokolwiek ,,miejsca" nie miało tu żadnego sensu. Po drugie i chyba nawet ważniejsze, moich rodziców nie było stać na takie sprawy.Więc jak to wyglądało u mnie? Po prostu wpadła rodzina i wspomniane wcześniej koleżanki(które notabene magicznie zapomniały o mnie, kiedy się dowiedziały,że skończyłam prawo, jestem adwokatem i wyszłam za prokuratora), zjedliśmy po kawałku ciasta, dostałam ,,skromne" jak na osiemnastkę prezenty i tyle. Nie było polewania mnie szampanem, tortu z fajerwerkami, morza kwiatów, makijażu, czekoladowej fontanny i wielu, wielu innych temu podobnych atrakcji. A Gaja to wszystko ( i pewnie nawet więcej) będzie miała. Ale uwielbiam tę dziewczynę i myślę,że jak najbardziej jest tego warta.
***
Lubię między rozprawami porozmawiać ze znajomymi. Często głównie po to,żeby rozładować emocje. A takich jest w moim zawodzie, wbrew pozorom, dużo.
- Cześć, Zuza- zagaduje mnie były patron- Ptaszki ćwierkają,że pewna moja protegowana jest ostatnio w szczytowej formie. Powiesz coś o tym?
- Ale ja absolutnie nie wiem,o czym ty do mnie mówisz- udaję zastanowienie.- Która protegowana, bo trochę ich już chyba miałeś,co?
- Zapytam wprost. Jak wygrałaś z Janulewiczem?
- Cytując klasyka, jak do tego doszło, nie wiem.
- Ty zawsze jesteś tak skromna?
- Ale naprawdę nie wiem! Powiedziałam, co chciałam powiedzieć, raz czy dwa go zgasiłam i tyle.
- Ty bezczelna gówniaro- stara się brzmieć poważnie,ale i tak trzęsie się ze śmiechu. - Starszemu człowiekowi pyskowałaś?
- Twoja żona konstytucjonalistka nie wspomniała ci nigdy o artykule pięćdziesiątym czwartym?
- Pieprzona wolność słowa...- przewraca oczami. - Żartuję oczywiście. Brawo, Zuzka.
- Dzięki.
***
- Co z tą sprawą żyrandola?- rzucam do Sebastiana, odrywając go od wertowania kodeksu karnego.
- A co ma być? Dziewczyna nie żyje,widziałem zwłoki. Musiała być duszona. To nie było samobójstwo. Miała ślad zadzierzgnięcia na szyi. A oboje wiemy,że takie powstają, kiedy pętla jest przez kogoś zaciskana ręcznie. Musiałaby być jakimś Jamesem Bondem,żeby sama się tak urządzić - tłumaczy.
- Ale sporadycznie zdarzają się tak popełnione samobójstwa- przypominam. - Więc nie jest to tak całkiem niemożliwe.
- W tej sprawie akurat jest. Miała czyjąś krew pod paznokciami.
- Faktycznie, nie samobójstwo.
- Żebyś ty widziała Adriana...biedny tak zbladł, że gdyby go z tą dziewczyną zestawić, ciężko byłoby stwierdzić,które z nich nie żyje - uśmiecha się z rozbawieniem.
- Ty sadysto! Chłopak był przerażony, bo widział ludzkie zwłoki po ewidentnym morderstwie,a ty się z niego śmiejesz...ale, tak poważnie, to go chyba lubisz, nie?
- Od mniej więcej pół roku nawet uwielbiam. Bo uszczęśliwia mi siostrę. Ale moi aplikanci to ogólnie bardzo fajni ludzie.
- A Karolina taka ładna...
- Ona jest ładna?
- A nie?
- Nie wiem. Nie patrzę tak na nie. Zresztą, nawet, gdybym chciał, to bym nie mógł. Po pierwsze, pracuję z tobą. Po drugie, ona jest zajęta.
- Jak się czujesz z tym,że Gaja tak naprawdę jest dorosła?- zmieniam temat, lekko go przytulając.
- Cicho, nie jest dorosła. To dalej dzieciak.
- Już nie.
- No dobra, nie jest już taka mała. Ale nadal jest najlepszym, a w zasadzie jednym z najlepszych, co mnie w życiu spotkało.
Żeby tak kiedyś moja siostra mówiła o mnie....ciężko jest patrzeć na takie momenty, kiedy wiesz,że osoba, która spokojnie mogłaby ci to powiedzieć, nigdy tego nie zrobi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro