Przeczucie
***Zuza***
Wedle przepisów, muszę zachować dla siebie wszystko, co usłyszę od klienta. Czasem,żeby przekonać oskarżonego do powiedzenia mi prawdy, mówię,że zabiorę ze sobą do grobu to,co mi powie. To może dziwne, ale ja klientów nie pytam, czy są winni. Zadaję tylko pytanie o to,czy zamierza się przyznać i złożyć wyjaśnienia. Nauczyłam się już, że czasem niewiele mogę powiedzieć. Od połowy marca nie mogę przy siostrze mówić o dziecku. Za złamanie tajemnicy adwokackiej groziłoby mi pozbawienie albo ograniczenie wolności do dwóch lat lub grzywna. Za mówienie przy Sarze o Fasolce mogę zostać ostro zwyzywana. W najlepszym wypadku usłyszałabym, że mnie nienawidzi(co już w sumie wiem)i że mam wypierdalać. W najgorszym, dowiedziałabym się,że powinnam umrzeć ja albo dziecko. Ale z drugiej strony... jestem w stanie ją zrozumieć. Ona nigdy nie będzie miała dzieci. I nie spotkała jeszcze kogoś, kto by ją kochał i wspierał bez względu na na wszystko. A ja takiego człowieka poznałam,mimo że na początku myślałam o nim zupełnie inaczej. Może dlatego,że jeszcze przed pierwszą rozprawą usłyszałam od Ivana: ,,Znam prokuratora Olszewskiego. Prywatnie to świetny człowiek,ale tu...uważaj na niego. Nie pieści się z oskarżonymi i ich obrońcami. Potrafi się przyczepić." Z przerażeniem odkryłam,że patron miał sporo racji. Wymyśliłam nawet ze znajomymi powiedzenie :,,Powiedz słowo za dużo,a Sebastian cię dojedzie"(on o tym oczywiście nie wie). Długo musiał mnie do siebie przekonywać. I mu się to udało. Jako prokurator faktycznie trudno się z nim dogadać,ale jako partner życiowy jest...cudowny. Teraz szczególnie, bo i dosłownie, i w przenośni, nosi mnie na rękach,mimo że ostatnio jestem nie do zniesienia.
***
Wiedziałam,że w ciąży zdarzają się wahania nastroju. Ale w życiu nie powiedziałabym,że wszystko będzie mnie w stanie doprowadzić do płaczu.
- Wysłałem ci na maila odpis odpowiedzi na kasację- słyszę od męża.
- Co napisałeś?
- Uznałem za oczywiście bezzasadną- wzrusza ramionami,ale natychmiast poważnieje,widząc mój wyraz twarzy.- Zuza...ty chyba nie płaczesz z powodu tej kasacji,co?
-Nie odzywaj się do mnie.
- Kochanie- nie może powstrzymać śmiechu.- Przypominam,że masz od teraz dwa tygodnie,żeby przedstawić sądowi swoje stanowisko na piśmie.
- Wiem,ile mam czasu! Czy ty naprawdę musisz każdą kasację odrzucać?! Sprawia ci to przyjemność?
- Odrzucam w momencie,kiedy uznam,że nic nie da. A że jeszcze żadnej nie uznałem za słuszną...zdarza się. Ale przepraszam,że cię zdenerwowałem.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz- przewracam oczami.- Przeżyję. Czasami miewasz ludzkie odruchy.
- Dobrze,że chociaż czasami. Co by to było,gdybym je miał cały czas?
Lubimy się ze sobą przekomarzać. Czasem się nawet pokłócić,a wszystko po to,żeby to później wyśmiać. Co w nim najbardziej lubię? Chyba tę jego erudycję i cięte riposty. No i nie zapominajmy o jego strasznie uroczej wrażliwości. Jest żywym potwierdzeniem tezy moich rodziców,żeby nie oceniać po pozorach.
***
Czasem zdarza się,że podczas rozprawy obecny jest więcej niż jeden prokurator. Ja po raz pierwszy bronię klienta przed dwoma. Żeby było śmieszniej, przed Sebastianem i tym znanym jako ,,Pogromca wszelkiej nadziei", czy, (tak go określa Seba) ,,Gestapo". I przez moment nie wierzę, bo sędzia przychyliła się do mojego wniosku,czyli uznania oskarżonej za niepoczytalną, co z kolei powoduje,że będzie odbywała karę w systemie terapeutycznym. Zastanawiam się tylko teraz, kto jest tym najbardziej zszokowany. Ja, Sebastian, czy prokurator Janulewicz w związku z kolejną przegraną ze mną.
- Będą się panowie odwoływać?-pytam, wychodząc.
- Nie. Wiecie co, źle was chyba oceniłem- odzywa się do nas starszy prokurator. - Dzieciaki z was jeszcze, jak na prawników,ale potraficie pozytywnie zaskoczyć. Nie jesteście głupi. Potraficie łączyć kropki i wyciągać wnioski. To dobry prognostyk.
Słucham tego jego wywodu i zachodzę w głowę, co go wzięło na taką szczerość. Może faktycznie coś do niego dotarło?
***
Też masz czasem tak,że czujesz się komuś zbędny? Do tego stopnia,że ta osoba unika cię jak diabeł wody święconej, tylko dlatego,że coś ci się udało? Jeżeli nie, to znaczy,że albo masz to szczęście,że otaczasz się świetnymi ludźmi, albo nie miałeś okazji poznać mojej siostry. Ona każdy mój sukces uznaje za kłamstwo. Ostatnio ponoć wysnuła teorię zakładającą,że ja prawa wcale nie skończyłam. A jeżeli skończyłam, to tylko dlatego,że związałam się z wpływowym prokuratorem,który mi to wszystko załatwił (to,że kiedy go poznałam, pracowałam już w zawodzie, nie ma dla niej znaczenia). Mam od pewnego czasu przeczucie,że w grudniu zupełnie się od siebie odetniemy, bo nie będzie mogła znieść Julka albo Marysi (nawiązania do Juliusza Cezara i Marii Antoniny). A raczej świadomości,że ja mam dziecko, choć przez kilka lat zaklinałam się,że go mieć nie będę. Chyba sporo czasu tak rozmyślam, bo słyszę lekko już zirytowanego Sebastiana:
- Ziemia do Zuzy...możemy porozmawiać?
- Jak chcesz mnie wkurzyć odrzuconą apelacją czy jakimkolwiek innym dokumentem, lepiej się już przymknij.
- Nie o to mi chodzi. Chcę o coś zapytać.
- Artykuł 61 Konstytucji, prawo do informacji- staram się zabrzmieć poważnie. - Pytaj.
- Chciałabyś,żebym cię w grudniu trzymał za rękę?
-Tak myślałam,że prędzej czy później o to zapytasz -przyznaję.
- Ale chcesz?
- A ty chcesz? Naprawdę, będziesz w stanie na to wszystko patrzeć?
- Skarbie - kuca i kładzie obie dłonie na moich kolanach.- Przez prawie dziesięć lat sporo widziałem. Włącznie ze zwłokami w stanie zaawansowanego rozkładu, po których biegały robaki. Skoro to nie zrobiło na mnie wrażenia, trochę twojej krwi tym bardziej nie powinno. Zresztą, to też moje dziecko. Chyba bym zwariował, mając świadomość,że ty się męczysz,a mnie z tobą nie ma.
Dobra, zmieniam zdanie. Istnieją jeszcze prokuratorzy z zachowanym człowieczeństwem...
Cześć!
Jak widzicie, Zuza zastanawia się trochę nad relacją z siostrą.
Myślicie,że się kiedyś dogadają?
Mam nadzieję,że rozdział Wam się podoba<3
Do następnego!
P.
PS. Chcecie jeszcze dziś rozdział, w którym Gaja pozna rodziców Adriana?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro