Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niewiedza

***Sebastian***


Moi znajomi czasem żartują,że mam jakieś rozdwojenie jaźni.  Podczas rozmów z nimi na okrągło się z czegoś śmieję i rzucam kawałami,a w trakcie rozpraw...cóż, jeżeli wierzyć w słowa adwokatów,którzy choć raz bronili przede mną swojego klienta, ponoć sieję wśród oskarżonych postrach. Boją się wnioskowanych przeze mnie wyroków. Nie mogę się temu dziwić,bo mam świadomość,że empatią wtedy nie grzeszę. Wręcz przeciwnie.  Powierzoną mi sprawę staram się jak najlepiej doprowadzić do końca. Teraz,wybierając się do szkoły mojej siostry,miły będę tylko na początku. Dla niepoznaki. Ze zwykłej,luźnej rozmowy planuję przejść do konkretów,czyli rzucenia paragrafami z praw ucznia i Konwencji o prawach dziecka. Na miejscu pani profesor z tytułem magistra nie spałbym już spokojnie. Coś czuję,że ta kobieta będzie miała  najbardziej stresujące spotkanie z absolwentem w ciągu swoich kilkudziesięciu lat pracy. Jak na moją wiedzę, a z racji mojego wykształcenia,nie jest ona mała, szanowna pani od historii pogwałciła dobrych kilka,jeżeli nie kilkanaście ustaw. Zaczynając od traktowania Gai z góry,a kończąc IPETem,na którym brakuje jej podpisu. A w świetle rozporządzenia, każdy nauczyciel uczący dziecko niepełnosprawne,musi ten dokument podpisać. Będę miał,do czego się przyczepić, i zamierzam tę możliwość wykorzystać do maksimum.


***


Nie sądziłem,że ta rozmowa będzie mnie tak bardzo stresować. Zdążyłem wypalić paczkę papierosów, ściśnięty żołądek przypomina mi o intensywnie krążącym w mojej krwi kortyzolu. Nie bądź tchórzem,do cholery. Załatw to, upominam się samodzielnie w myślach,powtarzając sobie,że tu przecież chodzi o Gaję. 


***


- Jest i mój ulubiony absolwent!- kobieta cieszy się na mój widok,ale ja nie mogę powiedzieć tego samego.- Jak życie?


- Nie narzekam. Opiekuję się ośmioosobową grupą aplikantów, mam narzeczoną i całkiem sporo wygranych spraw na koncie. 


- Dzieci nie masz,nie?


Ja pierdolę,o co im wszystkim chodzi,pytam sam siebie/


- Nie,nie mam. I nie planuję tego stanu zmieniać. Jedynym ważnym dla mnie dzieckiem jest moja siostra. I to właśnie w jej interesie tutaj przyszedłem.


- No właśnie,chciałabym cię prosić,żebyś trochę na nią wpłynął. Może ciebie posłucha i zacznie się w końcu uczyć jak wszyscy.


- Problem w tym,pani Halino,że moja siostra to nie ,,wszyscy".Czy cała klasa posiada orzeczenie o spektrum autyzmu? Nie wydaje mi się. Ale Gaja,jak najbardziej taki dokument posiada. Czy zatem złożenie jednego podpisu wymaga tak wiele pracy? 


- Przepraszam,ale o czym my tu teraz rozmawiamy?


- O tym,że może historia już stoi w miejscu,ale teraźniejszość,jak nazwa wskazuje,już nie. To nie są już czasy Rzeczypospolitej  Ludowej, kiedy to niepełnosprawnych wywoziło się do ośrodków. Teraz wystarczy wyjść na ulicę i lepiej się rozejrzeć. Są wszędzie. A to,co ktoś ma na głowie,nie definiuje tego,co wie-ciągnę tym samym tonem,jakim rozmawiam z oskarżonymi.


- Szkoła to nie rewia mody. I skoro jest taką sawantką,jak uważasz, to powinna to wiedzieć.


Uśmiecham się przebiegle,bo właśnie pokazała mi własną niewiedzę.


- I tu muszę zwrócić uwagę,bo Gaja sawantką nie jest. Zespół sawanta to jedno, a Asperger,drugie. 


- Wiem,że patrzysz na siostrę bezkrytycznie,ale...to,że jej coś jest,nie znaczy,że teraz wszyscy będziemy się przed nią płaszczyć.


- A czy ja mówię o jakimkolwiek płaszczeniu się? Nie. W świetle rozporządzenia z dnia dziewiątego sierpnia dwa tysiące siedemnastego mówiącego o warunkach  organizowania kształcenia,wychowania i opieki dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnych, każdy nauczyciel mający takowego ucznia,musi dostosować do niego program swojego przedmiotu. Tak więc,słucham. Cóż  takiego zrobiła pani dla mojej siostry? Czy pozwala jej pani odpowiadać w pozycji siedzącej,by nie potęgować jej stresu,jak to jest zapisane w orzeczeniu?  Drukuje jej pani notatki,by nie martwiła się,czy zdąży zapisaniem wszystkiego? Przepytuje ją pani na osobności,żeby unikała wystąpień publicznych? A może umożliwia jej pani odpowiedź ustną,jeśli nie zdąży  podczas sprawdzianu wszystkiego napisać?


Przez chwilę panuje cisza. Później kobieta bierze oddech i zaczyna się,rzecz jasna bardzo nieudolnie, tłumaczyć:


- Yyy,no...ja...wszystkim pozwalam odpowiadać na siedząco albo....


- Chyba się nie rozumiemy,nie sądzi pani? Nie obchodzą mnie wszyscy. Odchodzi mnie tylko i wyłącznie ona i to,jak pani dostosowuje pod nią swój przedmiot. A może zadam inne pytanie. Czy zrobiła pani...cokolwiek? Wydłuża jej pani czas pracy? Czy,tak jak to ładnie sobie w swojej parodii IPETu określiliście,jest to sugerowane?  Sobie to sugerujecie? A nie,przepraszam. Pani tego przecież nawet nie podpisała,czemu się nie dziwię,bo sam bym się do czegoś takiego nie przyznał. Ktoś to w ogóle zredagował? Bo są tam żywcem wyjęte fragmenty z orzeczenia. Wy to pisaliście tydzień temu na kolanie i po kielichu,żeby nie było,że nie dostali? -zarzucam ją istnym pandemonium pytań.


- Myślisz,że skoro jesteś prawnikiem,to możesz tu zjeżdżać z tego swojego Krakowa i nas pouczać?


Zdejmuję kurtkę,ukazując ubraną na siebie togę.


- Prokurator Sebastian Olszewski,Prokuratura Okręgowa w Krakowie. Moją rolą nie jest w tym momencie pouczanie,czy podważenie pani autorytetu jako pedagoga,tylko wskazanie,w moim mniemaniu jako prawnika,rażących błędów spowodowanych brakiem znajomości podstaw prawa. Myślę,że moi znajomi byliby tą sprawą bardzo,ale to bardzo zainteresowani,bo...tak,lubią Gaję i nie traktują jej jako dodatek do mnie. I myślę,że wielu z nich podjęłoby się bronienia jej. Władysław Gomułka,jak sama pani wie,wypowiedział słowa,, Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy". Podobnie jest z adwokatami i sprawami ich klientów. Nie oddają,póki nie wygrają. 


***


- I co?-słyszę w progu od Zuzy.


- Kochanie,nie sprzątaj,pozamiatałem. Myślałem,że jeszcze chwila,a baba zacznie zbierać zęby z podłogi. Normalnie dumny z siebie jestem!


-Zdemolowałeś coś?-Gaja wychyla się ze swojego pokoju.


- Nic. No może z wyjątkiem jej psychiki,ale to taki...drobiazg. Powiedziałem jej na odchodne,żeby uważała,bo może się to skończyć jeszcze bardziej oficjalnym spotkaniem ze mną.


- Myślisz,że podziałało?


- Mam nadzieję.



Hej!

Chcieliście,to macie- Seba odwiedził nauczycielkę.

Nie przebierał w środkach,co? ;)

Mam nadzieję,że rozdział Wam się podoba<3

Do następnego!

P.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro