Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lady in red

***Gaja***


Przez moje ręce w ciągu prawie dziewiętnastu lat życiu przeszło sporo książek. Ale mało było takich, po które sięgnęłam sama z siebie.  Z reguły było tak, że czytałam, bo musiałam. Bo ktoś mi kazał. Polonistka(,,Bez znajomości lektur zginiecie"), rodzice (,,Przeczytałabyś coś, a nie tylko te liczby i liczby"). Tyle że ja nie wiem, co w ciągach liter jest tak fascynującego.  O ile fenomen Mroza jeszcze jestem w stanie zrozumieć, bo w jego książkach praktycznie ciągle się coś dzieje, a to, że w serii z Chyłką faceta ponosiła wyobraźnia, to co innego, tak zastanawia mnie, ile i czego musiała wciągnąć komisja, żeby przyznać Nobla Reymontowi. 


Przepraszam wszystkich, którzy ,,Chłopów" lubią, na czele z moim bratem wracającym do nich co rok w wakacje, ale ja jestem na literaturę chora. Tak jak Sebastian, kiedy słyszy słowo ,,prokuratorka". 


A jeśli nie wiesz, co się  z nim dzieje na dźwięk tego słowa, to szybko wytłumaczę. Ma wtedy ochotę z całej siły uderzyć głową w pierwszą napotkaną ścianę. 


Było jednak kilka takich pozycji, które mi się spodobały.


Chciałam, żeby mnie ktoś kochał do tego stopnia, że byłby gotów dla mnie umrzeć. Swoją drogą, śmierć z miłości brzmi szlachetnie, prawda?


Jakiś czas temu doszło do mnie, że miło byłoby kiedyś usłyszeć, że dzięki mnie ktoś nauczył się, jak kochać. 


Ale coś nie wyszło i podziałało w drugą stronę. To mnie ktoś tego nauczył.


I w sumie nadal uczy.  Rok temu nie sądziłam, że przytulanie i całowanie (a raczej moment, kiedy ktoś wsuwa mi język w usta) może być dla mnie źródłem jakiejkolwiek przyjemności. Przeciwnie, wydawało mi się to nawet obrzydliwe i chore.


A teraz...cóż, coś poprzestawiało mi się w głowie, bo nie wyobrażam sobie, żeby Adrian mnie nie dotykał. 


Nie wiem, co ze mną zrobił, ale podoba mi się to, co między nami jest. 


Niech trwa. Tak długo, jak czas pozwoli. 


***


Jestem gotowa. Pozostało mi tylko wsunąć na nogę zamówioną tydzień temu podwiązkę. Wszystko inne już jest. Czerwona sukienka, srebrne wysokie szpilki i komplet biżuterii z rubinem, złożony z kolczyków, łańcuszka i bransoletki. Białe złoto pasuje do czerwieni. 


- Zapomniałaś o tym - chrzestna podchodzi do mnie ze wsuwką ozdobioną kryształkami i wsuwa mi ją we włosy, które chwilę wcześniej pofalowała.


- Nie wyprostują mi się?- pytam, stojąc przed lustrem.


- Jak je będziesz tak co chwila macać, to na pewno się wyprostują. Po prostu ich nie dotykaj. 


Biorę w dłoń czerwony flakon perfum. Si passione od Armaniego. Dość intensywne. Po chwili tworzą lekką mgiełkę na mojej skórze


- Dobra, już wystarczy, bo się zaraz wypryskasz jak truskawki w marcu. Idź już, Artur czeka.


- Jaki Artur?


- No... ten twój.


- Ciociu, on ma na imię Adrian...


- Raz w życiu go widziałam! Ty myślisz, że wszystko o nim wiem?


- Jestem z nim ponad rok. A więc na pewno widzieliście się więcej niż raz.


- Nieważne, leć.  Baw się dobrze, królewno. 


- Dzięki.


Wychodzę z pokoju. Adrian rzeczywiście na mnie czeka. Jest odwrócony plecami. I nie do końca wiem, co teraz powinnam zrobić. Zawołać go, czy po prostu podejść bliżej i go dotknąć. 


Decyduję się na to drugie i kładę mu dłoń na ramieniu. Niemal od razu się odwraca i przez moment na mnie patrzy.


- O Boże...- odwraca głowę, a w moim umyśle wyobraźnia urządza sobie istne Tour de France.


Nie podoba mu się, jak wyglądam.  Za dużo perfum. Za dużo czerwieni. Wszystkiego za dużo.  O nie, nie tak to miało wyglądać. Zupełnie nie tak. Wszystko zepsułam. 


- Co się stało?- udaje mi się wykrztusić. 


- Pięknie wyglądasz- podchodzi bliżej i całuje mnie w usta.- Daj rękę- mówi, zakładając mi na dłoń bransoletkę z różą. Znów zostaję pocałowana. Tym razem w każdy palec z osobna. 


- Uważaj na siebie- słyszę od mamy.


- Nie pij za dużo- dodaje ojciec.


- Proszę...ja przecież nawet nie lubię alkoholu. Zabrzmiało to tak, jakbym z każdej imprezy wracała mocno wstawiona - przewracam oczami. 


***


Trzeba to było przemyśleć dwa razy. Albo nawet więcej. Tak, zdecydowanie więcej niż dwa. Nie minęły dwie godziny, a mi już pęka głowa. Adrian chyba to widzi, bo nagle proponuje:


- Chodź, wyjdziemy na chwilę do auta. 


- Dzięki- mruczę, palcami rozmasowując niemiłosiernie pulsujące skronie.- Jak wyglądam?


- Cudownie. Daj znać jak będziesz chciała wrócić   


- W porządku


***


Po godzinie wracamy na salę. Nagle robi się niepokojąco cicho. Kolorowe światła przestają mnie męczyć. wyłączają muzykę. 


- Co jest?- rzucam, dopijając kieliszek szampana. 


- Zamówiłem nam piosenkę - Adrian posyła mi triumfalny uśmiech.- Tak więc, mogę cię prosić?


Tak naprawdę nie dał mi zbyt wiele czasu na reakcję, bo niemal od razu z głośników popłynęło ,,Wyglądasz tak pięknie" Sobla. 


Większość utworu po prostu się bujaliśmy albo ja się co jakiś czas obracałam. Do czasu, aż Adrian stwierdził, że mnie...podniesie, chwytając pod kolanami i lekko podrzucając. Nie powiem, miłe doświadczenie. Na sam koniec piosenki odchyla mnie dość gwałtownie do tyłu. Jeżeli tak ma wyglądać każda impreza, na której się z nim pokażę, to bardzo mi ta wizja odpowiada.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro