Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

||05||Ciocia Elizabeth||

~~~°~~~°~~~

- Moje dzieci!

Wtulasz się w ramiona cioci, mocno ja przytulając. Aika była po jej przeciwnej stronie, przytulona do jej talii.

Właśnie Przybylska do domu cioci Elizabeth i byłaś zachwycona. Ty i twoja siostra nie spałyście z zachwytu. Twoja ciocią była twoją główną opiekunka po zniknięciu rodziców i szczerze mówiąc, myślałaś o niej bardziej jako o rodzicielskiej postaci niż o czymkolwiek innym.

- Ciociu! - Miałaś ręce owinięte wokół jej szyi, prawie ją dusząc, ale nie miała nic przeciwko temu.

Po kilku chwilach Aika uwolniła się z uścisku, a ty wkrótce po niej. Podniosłaś swoje torby i wtoczyłaś je do środka, podskakując z czystej radości. Elizabeth była dobrze wykształconą kobietą. Długie, rude, ogniste włosy zdobiły jej twarz i sięgały do dolnej części pleców, ale zawsze miała z nich zapleciony warkocz, mówiąc, że wydawało jej się, że wygląda jej elfi wojownik.

Jej opaloną akurat była usiana piegami jak gwiazdy, a także maleńkimi diamentami na twarzy, które nakłada na policzki. Dla ciebie wyglądała jak księżniczka i to w niej kochałaś. Jej aura zawsze była zbyt bezpieczna i przyjazna, a kiedy byłaś młodsza, zawsze lubiłaś chodzić do jej domu, i nic się w tym nie zmieniło.

Jej stroje zawsze był bardzo wyjątkowe, ale dziś miała na sobie bladożółtą jedwabną sukienkę, która sięgała jej do kolan. Przypominało ci pole kwiatów, którym zawsze pachniała. Jej darem był nawóz, co wyjaśniało, dlaczego zawsze pachniała jak zadbany ogród.

<Pewnie ten dar powoduje, że rośliny szybciej rosną.>

Aby umieścić rzeczy w kontekście, jechałaś przez 3 godziny na wieś, aby zobaczyć swoją ciocię. Kiedy pierwszą połowę podróżowałaś zwykłym pociągiem, jednak gdy dotarłaś do drogiej połowy podróży, ty i twoja siostra jechaliście tradycyjnym pociągiem, co uwielbiałam robić, gdy byłaś mała, i nadal uwielbiasz. Powodem tego było to, że na jednej trasie do domu twojej cioci nie zainstalowano jeszcze nowych pociągów. Twoja ciocią bardzo się z tego cieszyła, a ty całkowicie się z nią zgadzałaś. Wystawienie wielu maszyn przemysłowych w tym pięknym zagajniku całkowicie by go zrujnowało.

Po umieszczeniu bagażu w pokoju, który ciotką Elizabeth zrealizowała tylko dla ciebie i siostry, opadłaś na pluszową kanapę o kolorze wanilii w ukwieconym salonie, wzdychając z zadowoleniem, leżąc na brzuchu. Wiedziałaś na pewno, że następne dwa dni zapewnią ci czas na relaks i ukojenie nerwów, zwłaszcza przy wszystkich rzeczach, które teraz dzieją się w twoim życiu.

Wkrótce dołączyła do ciebie Aika, siadając z gracją na wygodnym krześle, które pasowało do kanapy. Można było powiedzieć, że próbowała zachowywać się jak drobną, ale wiedziałaś, że to było dalekie od tego, jak zwykle się zachowywała. Właśnie wtedy ci do głowy pomysł, jak możesz ją zdenerwować.

Uśmiechnęłaś się, szturchając ją w zebra. Aika krzyknęła, przekręcając głowę, by spojrzeć na ciebie.

- Co?

Przewróciłaś się na plecy patrzeć na nią do góry nogami.

- Dlaczego zachowujesz się idealnie?

Zarumieniła się, patrząc na błękitny dywan, kiedy rozgległo się pukanie do drzwi. Wyciągnęłaś szyję, żeby wyjrzeć przez witraż, i przekonała się, że to lokalny kurier, Taku Fujioka.

Rodzina Fujioka była rodziną prestiżowych rolników, którzy twierdzili, że uprawiają najlepsze produkty w całej Japonii, i nie kłamali. Ciocia Elizabeth zwykle uprawia swoje jedzenie, ale kiedy kupowała, to pochodziło od Fujioki.

Pomimo tego, że pochodził z bardzo udanej rodziny, Taku był bardzo łagodny u uprzejmy, a jego obecność zawsze sprawiała ci przyjemność. Ty, Taki i Aika dorastaliście razem i myślałaś o nim jak o młodszym bracie i odpowiednio go traktowaliście. Często witałaś go, mierzwiąc mu włosy lub mocno go przytulając.

<Mam jakieś złe przeczucia>

- Już idę!

Kiedy wstałaś, żeby otworzyć drzwi, uświadomiłaś sobie, dlaczego Aika tak się zdenerwowała, gdy Taku zapukał. Zamarłaś, obracając się, by spojrzeć na swoją siostrę, która chowała głowę w ozdobne poduszki na kanapie.

- Aiko, ty...!

Rzuciła się na ciebie, dusząc twoją twarz poduszką, którą trzymała.

- Cicho [Twoje imię]! Nie wiesz, jak dochować tajemnicy?

W tym momencie jej twarz była ja pomidor, jej oczy były mocno zamknięte. Do pokoju weszła ciocią Elizabeth z figlarnym wyrazem twarzy.

- Dziewczyny, jesteście awanturnicze jak zawsze. Czy moglibyście przynajmniej otworzyć drzwi dla naszego biednego gościa? - Roześmiała się, kiedy obydwie na nią spojrzeliście, przekręcając śliczną mosiężną klamkę cedrowego wejścia.

Taku uśmiechnął się, gdy zobaczył twoją ciocię przy drzwiach, posyłając jej nerwową falę.

- Witam, pani [Twoje nazwisko]! Dobrze cię znowu widzieć.

Aika szybko zsiadła z ciebie, starając się usiąść na kanapie. Ty też wstałaś, biegnąc do drzwi i rzucając się na Taku, prawie miażdżąc jego maleńką sylwetkę pod swoim ciężarem.

- Takuuuuu!

Taku był wątłym młodym chłopcem w wieku Aiki. Jego opalona skóra była pokryta bliznami, zarówno po operacjach, jak i urazach na przestrzeni lat. Pamiętasz, jak dorastał bardzo chorowicie, ale teraz nie wiele o tym słyszałaś. Jasne, puszyste różowe włosy zakrywały spalone słońcem uszy, a grzywka opadała na jego błękitne oczy, uniemożliwiając mi zbyt dobre widzenie.

Na początku był zaskoczony, ale po odzyskaniu równowagi odwzajemnił uścisk. Ścisnełaś go w swoim uścisku, jakby mógł uciec, gdybyś go puściła. Oczywiście nie próbowałaś go skrzywdzić, tak po prostu zawsze było między wami.

Po kilku sekundach przemówił.

- Uhm, [Twoje imięęę]? Nie mogę oddychać...

Natychmiast puściłaś, śmiejąc się nerwowo.

- Oczywiście, oczywiście. Przepraszam, zapomniałam, że jesteś słaby!

Zmierzwiłaś mu włosy, dając mu kolejny szybki uścisk.

Twoja ciocią uśmiechnęła się, lekko pochylając.

- Co cię tu sprowadza w tak piękny dzień, panie Fujioka?

Można było zobaczyć Aikę podchodzącą nerwowo do drzwi, ale Taku jeszcze tego nie zauważył.

Poruszył się, wyglądając tak niezręcznie, jak zwykle.

- No cóż, chciałem tylko przynieść ci tę szarlotkę, którą zrobiliśmy. Mama zamierzała upiec tylko jedna, ale potem moje rodzeństwo też chciało wziąść udział w akcji.

Wtedy zauważyłaś, że przyjechał tutaj na swoim starym rowerze, z torbą termiczną w przyczepie do wózka. Taku podniósł rękę dając ci znak.

- Po prostu nie wiedziałem, że [Twoje imię] przyjedzie! Jak długo zostajesz? - Taku spojrzał w przestrzeń, wyglądając, jakby był pogrążony w myślach. - A skoro już o tym mowa, gdzie jest Aika-chan? Czy została sama w domu?

Właśnie wtedy Aika postanowiła się odezwać.

- Uhm, właściwie jestem tutaj. - Posłała mu miękki uśmiech, machając drobnymi rękoma.

Po spojrzeniu w oczy Taku można było stwierdzić, że był sparaliżowany i można było zobaczyć dlaczego. Aika miała na sobie sięgającą do kolan letnią sukienkę w kolorze błękitu, a do tego miękki kapelusz z szerokim rondem. Poranne słońce sprawiało, że jej długie [Kolor włosów] loki błyszczały jak krople złotego miodu.

Była naprawdę piękna w rodzinie, ale starałaś się nie pozwolić jej oderwać się od twojej pewności siebie. Wiedziałaś, że jesteś piękna i tylko to się dla ciebie liczyło. Poklepała Taku po plecach, zachęcając go, by coś powiedział, ponieważ po prostu stał tam z praktycznie błyszczącymi oczami.

Podskoczył, kiedy go dotknęłaś, powracając do rzeczywistości.

- Och, uhm... - Taku potarł dłonią kark. - Hej, Aika-chan! Uh, dobrze cię widzieć! Ty...ty, ładnie wyglądasz!

Twarz Aiki przybrała jasny odcień różu i próbowała to ukryć rękoma.

- Ty... Myślisz, że ładne wyglądam? - Ukrywa twarz głębiej w dłonie.

Taku szybko zorientował się, co właśnie powiedział i natychmiast  przybrał głęboki odcień czerwieni.

- N...nie miałem tego na myśli! Cóż, miałem, ale...

<Beznadzieja! Ja nawet tak się nie zachowuję przy osobie co mi się podoba!>

Uderzyła się w twarz, kręcąc głową.

<Rel>

- Na miłość boską, w dwoje. Dlaczego nie pójdziecie posiedzieć w domku na drzewie, który zrobiliśmy jak byliśmy młodsi? - Uśmiechnęłaś się, biorąc szarlotkę z zardzewiałego roweru Taku. - Odbiorę to. - Wskazując na jego pojazd. - Po prostu dobrze się bawcie.

Oboje rumienili się błaganiem, ale pod wpływem chwili niechętnie się zgodzili i pobiegli, a ciocią Elizabeth chichotała pod nosem.

Kiedy podałaś jej ciasto, odezwała się.

- Od kiedy stałaś się swatką? Kiedy ostatnio sprawdzałam, byłaś bałaganem wokół osoby, do której żywiłaś uczucia.

Uniosłaś brwi, gdy weszłaś za nią do środka.

Wzruszyłaś ramionami.

- Nie znam cioci, chyba właśnie spodkałam kogoś, kto dodał mi pewności siebie.

Wróciłaś myślami do Neito, mały uśmiech pojawił się na twojej twarzy.

- W każdym razie idę pobawić się w lesie, niedługo wrócę.

Ciocia Elizabeth postawiła ciasto na kuchennym stole.

- Myślałam, że przyniesiesz do domu rower Taku?

Wyjrzałaś przez drzwi, a potem Zachichotałaś do siebie.

- Miałam, ale potem zdałam sobie sprawę, że jeśli to zrobię, nie będzie mógł wrócić do domu. - Odwzajemniłaś uśmiech. - Cóż, teraz odejdę, kocham cię, ciociu.

- Ja też cię kocham, baw się dobrze i bądź ostrożna. - Powiedziała ciotką Elizabeth podniesionym głosem.

Uśmiechnęłaś się, wskazując przez drzwi, pokryte rosą źdźbła trawy łaskotały twoje bose stopy. Sama wędrówka po tych znajomych polach kwiatów i wysokich dębów przywołało silne wspomnienia z dzieciństwa, po prostu zagłębiając się w myślach.

Kiedy dotarłaś się kręgu poszukiwanych drzew, usiadłaś w gąszczu zarośli, uśmiechając się do siebie z wieloma radosnymi wspomnieniami. Po raz pierwszy Przybylska do tego pozornie magicznego miejsca, gdy miałaś około siedmiu lat, natknęłaś się na nie, ściągając świetliki. Twoja matka zawsze mówiła, że świetliki są tylko wróżkami w przebraniu, ale pozwalają zobaczyć ich prawdziwe postacie tylko ludziom o czystym sercu.

Zawsze miałaś nadzieję, że to prawda, ale w głębi duszy wiedziałaś, że to nie prawda. Miałaś wrażenie, że tak mocno trzymasz się tych dziecinnych fantazji, ponieważ to wszystko, co zostało z twojego życia, kiedy wszystko było idealne. Położyłaś głowę w gąszcze stokrotek pod swoim ciałem, zamykając oczy i słuchając oddechu ziemi.

Te kwiaty kołysały twoją głowę, jakbyś była ich dzieckiem, w którym znalazłaś wielką pociechę. Pomyśl o tym, twoje życie, było już pełni magii. Ludzie mają wyjątkowe supermoce, a mimo to przybyli, aby je znormalizować, czy to nie jest po prostu dziwne?

Pogrążona w myślach, nie słyszałaś ostrożnych kroków nadchodzących tak cicho za tobą.

Nagle poczułaś delikatne klepanie w twoje ramię, natychmiast wystraszając cię żywym światłem dnia. Odruchowo obróciłaś rękę i uderzyła łokciem osoby, która cię przestraszyła, a nos.

Usiadłaś, obracając głowę, żeby zobaczyć, kto podkradł się za tobą. Ta osoba wiła się z bólu na poszyciu lasu, krew kapała mi z nosa. Właśnie wtedy zdałaś sobie sprawę, kto to był.

- Chwila, Neito?

Rzeczywiście, to był Monoma. Zakrywał nos, próbując dojść do siebie po bólu. jego blond włosy były pokryte gałęziami i zaroślami, podczas gdy jego zwyczajna biała koszulka była pokryta brudem i krwią, ale to było tylko wtedy, gdy przed chwilą go szturchnęłaś.

Monoma pomachał ci słabo, zapewniając, że nic mu nie jest.

- O mój boże! Tak mi przykro! Wszystko w porządku? Uderzyłam cię dość mocno...

Zanim zdążyłaś dokończyć, przerwał ci.

- W...w porządku, tylko trochę wstrząśnięty. Nie spodziewałem się, że uderzysz tak mocno. - Zachichotał, siadając.

W panice szybko wymyśliłaś sposób na pozbycie się krwi kapiącej na jego koszulę.

Zdjęłaś tani sweter, który kupiłaś w sklepie z używanymi rzeczami, i podałaś mu.

- Tutaj, trzymaj go przy nosie. Dzięki temu krew nie będzie wypływać, dopóki się nie zatrzyma.

Zrobił, jak powiedziałaś, ale zawahał się.

- Jesteś pewna? Czy tego nie zrujnuję?

Uśmiechałaś się, machając rękami.

- Nie przeszkadza mi to, przynajmniej tyle mogę zrobić. To znaczy, może właśnie złamałam ci nos i w ogóle. - Śmiałaś się nerwowo, przystosowując, że mogłaś złamać mu nos, ale wiedziałaś, że nie.

Przypadkowo złamałeś Aiki nos zeszłego lata, kiedy próbowała zrobić ci niespodziankę w twoje urodziny. Popełniła straszny błąd przestraszenia cię, wyskakując zza drzwi, kiedy obudziłaś się tego ranka, powodując, że oszalałaś. Czułaś się tak źle przez resztę dnia.

Monoma skinął głową z wdzięcznością, przyciskając miękką wewnętrzną część swetra do nosa. Kiedy siedziałaś w ciszy, myśl przeszla przez twój umysł.

- Hej, Neito, dlaczego dokładnie tu jesteś? To własność prywatna... - Uniosłaś brew.

Wyglądał na zszokowanego.

- Czy tak? Kazali mi spotkać się z mini w pobliżu... - Przerwał nagle, gryząc się w język.

Przechyliłaś głowę, jeszcze bardziej zdezorientowana niż wcześniej.

- Oni? Kim oni są?

Brzmiał, jakby nawalił i nie miał zamiaru tego powiedzieć.

- N...nikt. Po prostu uhh, rozmawiałem o um, ducha lasu...? - Kłamała z bardzo spanikowaną twarzą.

Uśmiechnęłaś się, wkrótce wybuchając śmiechem z okropnych umiejętności kłamania.

- Przepraszam, przepraszam! Po prostu... - Spojrzała na jego lśniące, błękitne oczy. - Jeśli nie chcesz mówić, to w porządku, ale duchy lasu? Kim jesteś, księżniczką?

Monoma przez chwilę wpatrywała się w ciebie tępo, zanim zaśmiał się razem z tobą.

- Czy było aż tak źle? Zwykle umiem kłamać...

Uderzyłam go żartobliwie w ramię.

- Nie wydaje mi się, że tak jest.

Uśmiechnął się.

- Może dlatego, że tak ci to wygląda, jest to, że jestem tak dobry w kłamaniu, że normalnie tego nie zauważysz? - Spojrzałaś w niebo.

- Dotyk, ale czy to jest coś, czym powinieneś się chwalić, panie sprytny?

Minął około miesiąc, odkąd poznałaś Monomę, ale jakiekolwiek banalnie to zabrzmi, czułeś się tak, jak byś znała go całe życie. Zanim zaczęłaś liceum, tak naprawdę nigdy nie miałaś żadnych przyjaciół poza tą dziewczyną, z którą od czasu do czasu rozmawiałaś, ale nie pamiętałaś jej imienia. Oprócz innego przyjaciela, którego znałaś całkiem dobrze, ale wolałaś o nim nie myśleć. Wyjechałaś tak nagle, że nawet nie zdążyłaś się pożegnać, a samo myślenie o nim zasmuciło cię.

Gdy Monoma wzruszył ramionami, wstałaś, wyciągając do niego rękę.

- Powinniśmy iść do domu mojej cioci, ona sprowadzi twój nos do porządku.

Złapał cię za rękę, odciągając się.

- Zrobiłbym to, ale wątpię, żeby było aż tak źle, a do tego czekają na mnie ludzie.

Kładziesz ręce na biodrach, wysowając je z piskiem.

- Kto na ciebie czeka? Duchy lasu? Chodź, upewnić się, że nic ci nie jest, i zawsze możesz powiedzieć, tym ktosiom, że trochę się spóźnisz, prawda?

Neito odwrócił wzrok, zakrywając dolną połowę twarzy prawą ręką.

- Chyba tak.

Kiedy spojrzał na ciebie, jego twarz była trochę zaróżowiona.

- Ale obiecasz, że pójdzie to szybko, dobrze?

Uśmiechnęłaś się promiennie, stukając go lekko w nos, powodując, że bardo się zarumienił.

- Obiecuję, Neito-kun~

Odwróciłaś się w kierunku domu swojej cioci, zerkając na niego, gdy nie słyszała jego kortów.

- Idziesz?

- Och, uh, tak. - Monoma podbiega do ciebie, podążając za tobą.

~~~•~~~•~~~

Kiedy dotarłaś do wysokich cedrowych drzwi chaty, zatrzymałaś się, chwytając Monomę za ramię.

- Dobra, podstawowe zasady. Kiedy wejdziemy do środka, na miłość boską, nie bądź dupkiem. Spotkasz się z moją ciocią, więc proszę, po prostu bądź uprzejmy. - Spojrzałaś na niego martwym spojrzeniem, nadając niezwykle poważny wygląd.

<A ja od dłuższego czasu zastanawiam się czy Reader ma jeszcze jakiś podkoszulek.>

Monoma wzruszył ramionami, uśmiechając się.

- Wiem, że wiem, ale skąd te oskarżenia? Wiem, że czasem zachowuję się jak palant, ale to nie tak, że nie wiem, jak być przyzwoitym człowiekiem. Odpręż się.

Zmarszczyła a brwi, zastanawiając się, czy mówił poważnie, czy nie.

Patrząc swoimi [Kolor oczu] oczami lśniące wczesnym światłem dnia, wyciągnęłaś swój mały palec.

- Przysięgasz na mały palec?

Monoma uśmiechnął się uspokajająco, a lekki rumieniec pojawił się na jego twarzy, gdy złączyliścieswoje palce.

- Przysięgam na mały palec.

Skinęłaś głową, otwierając drzwi.

- Ciociu, jestem w domu! Przywiozłam też za sobą przyjaciela.

Słychać było, jak ciotką porusza się po kuchni.

- Och? Czy to kolejne zwierzę z lasu?

Monoma spojrzał na ciebie.

- Zwierzę z lasu? - Powiedział cicho.

Potrząsnełaś głową, żeby pokazać, że to nieważne.

- Nie wiem, dlaczego nie podejdziesz tutaj i nie zobaczysz.

Słyszałaś, jak szuflada szafki zamyka się cicho.

- W porządku, idę. - Odpowiedziała.

Zatrzymała się, gdy weszła do pokoju, początkowo wyglądając na zszokowaną, ale natychmiast podbiegła się was obojga, obejmując twarz Monomy miękkimi dłońmi.

- Och, kochankę! Co się stało?

Dolna połowa twarzy Neito była umazana zachniętą krwią, a jego nos był tylko lekko krzywy, ale nie byłaś pewna, czy to tylko naturalny kształt jego kosa, czy też był złamany.

Szybko wyjaśniłaś.

- Kiedy sobie odpoczywałam podkradł ske od tyłu i mnie wystraszył. Myślę, że mój refleks zadziałał i przypadkowo uderzyłam go łokciem w nos. - Wpatrywałaś się w Monomę, posyłając mu mały uśmiech, myśląc, że poczuje się niezręcznie.

Ku twojemu zdziwieniu wyglądał całkiem dobrze, prawie tak, jakby w rzeczywistości czuł się komfortowo. Szczerze mówiąc, nie obwiniałaś go. Twoja ciocią miała właśnie taki wpływ na ludzi.

- To straszne! - Powiedziała, martwiąc się tym chłopakiem, którego właśnie poznała. - Usiądź, opatrzę cię.

Monoma usiadł posłusznie. Chciałaś usiąść obok niego, ale nie zanim zdążyłaś, ciocią Elizabeth złapała cię za ramię.

- [Twoje imię]? Bądź kochana i przynieś mi apteczkę z ogrodu, dobrze?

Skinęłaś głową, zerkając na Monomę.

- Zaraz wrócę, dobrze Neito? Po prostu zostań tutaj. Moja ciocia jest naprawdę miłą kobietą, więc nie denerwój się.

Skonał głową, wciąż milcząc. Wybiegłaś pospiesznie przez drzwi, stawiając kroki na ścieżce prowadzącej do wielkiej szklarni obok domku. Cicho otworzyłaś bramę, chwytając dodatkową apteczką, która zawsze wisiała z tyłu drzwi.

Po wzięciu małego plastikowego pudełka z wieloma różnymi medykamentami w przezroczystym pudełku,, zamykasz za sobą zardzewiałą bramę, poświęcając ostatnią chwilę na podziwianiu pięknego ogrodu cioci. Znajdowały się w nim dynie, pomidory, truskawki, cukinię i wiele różnych ziół. Te plony przywoływały mile wspomnienia, ale nie miałaś czasu, by je przemyśleć.

Zanim zdążyłaś zbliżyć się do drzwi, poczułaś na ramieniu ciepłą dłoń. Od razu założyłaś, że to Aika, więc odwróciłaś się, gotowa by zapytać się, czego potrzebuje. Ku twojemu zaskoczeniu to nie była Aika. Zamiast tego był to młody, wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, który wyglądał na trochę starszego od ciebie. Jego oczy miały uderzający odcień czerwieni, ale nie był dokładnie odcień niepokoju, bardziej jak wspaniały zachód słońca na plaży po długim dniu zabawy.

Górna połowa jego twarzy była pokryta maską kabuki w kształcie lisa, dzięki czemu jego zęby wyglądały jak spiczaste kły. Jego puszyste włosy opadały na uszy, podobnie jak na uszy maski. Jedyną wadą jego przystojnych rysów była paskudna biała blizna, która biegła nad prawym okiem przez usta. Chociaż myślałaś, że jego maska jest trochę dziwna, nie myślałaś o tym zbyt wiele.

- "Musi być kolejny festiwal w mieście." - Pomyślałaś.

Uniosłaś brew, a twoje [Kolor oczu] oczy wpatrywały się w niego z ciekawością.

- Czy mogę ci w czymś pomóc? - Powiedziałaś z lekką irytacją w głosie, chociaż nie zamierzałaś, żeby to wyszło w ten sposób.

<Mam podobnie tyle że z ironią, nigdy nie wiadomo kiedy mówię ironicznie, a kiedy nie xD>

Nie balas sie go, tu była bardzo ciasno spleciona społeczność, więc wiedziałaś, że nikt nie będzie próbował cię tu skrzywdzić.

Zdjął z ciebie dłoń, wpychając je do kieszeni.

- Właśnie tak. Nie zdarzyło ci się tu widzieć nastolatka w twoim wieku, prawda? Blond włosy, niebieskie oczy, mniej więcej tak wysoki. - Wyciągnął rękę, prubując pokazać wzrost tej osoby.

Zamrugała, myśląc przez chwilę.

- Nie, nie sądzę... - Nagle zorientowałaś się, o kim mówi. - Och! Masz na myśli Neito Monomę?

Nieznajomy skinął głową, a na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech.

- Znasz go? - Zapytał, jego ramiona uniosły się pytająco.

Skinęłaś głową, uśmiech pojawił się na twojej twarzy.

- Tak! Czy to na ciebie czekał?

Podskoczył, jego beztroska postawa nagle stała się napięta.

- Skąd wiedziałaś, że na kogoś czeka? - Powiedział sztywno, widoczna część jego twarzy wykazywała natychmiastowe napięcie.

Przechyliłaś głowę.

- No cóż, oczywiście mi powiedział. - Przerwałaś, zdając sobie sprawę, że byłaś tu trochę za długo. - Powinnam wrócić do środka, mogę mu powiedzieć, że wpadłeś. Czy mogę poznać nazwisko?

Przeczesał dłonią ciemne włosy.

- Yugi Seiichi, miło cię poznać...? - Powiedział wyciągając rękę.

Uśmiechnęłaś się, szybko potrząsając jego dłoń.

- [Twoje imię i nazwisko]. Przyjemność po mojej stronie, Yugi!

Odsunęłaś się, pomachałaś mu ostatni raz.

Jednak nie widziałaś, że naprawdę zareagował na samo wspomnienia twojego imienia.

Zanim dotarłaś do drzwi, Yugi zniknął, pozornie zniknął. Otworzyłaś drzwi ciężarem swojego ciała, co wymagało sporej siły, ponieważ drzwi były ciężkie. Kiedy weszłaś, usiadłaś obok Monomy, która pomagała mu ciocią.

- Oto apteczka, ciociu. - Zawołałaś, kładąc go na małym ozdobnym stoliku obok kanapy.

Zauważyłaś, że nos Neito był owinięty gazą, prawie tak, jakby właśnie wyszedł z chirurgi plastycznej.

- Dzięki skarbie. - Uśmiechnęła się do was obojga, zanim wyszła, żeby coś wziąść.

Odwróciłaś się do chłopaka na kanapie obok ciebie, ze zmartwionym wyrazem twarzy.

- Czy ona już się domyśliła, co się dzieje?

Potrząsnął głową.

- Może jest złamani, ale twoja ciocią powiedziała, że nie będzie w stanie tego stwierdzić, więc będę musiała sprawdzić to u profesjonalisty. Jedynym problemem jest to, że najbliższe miasto jest godzinę drogi stąd. - Powiedział z mocnym uśmiechem na twarzy.

Siedziałaś obok niego.

- Z czego się cieszysz? Z pewnością nie z tego, że masz złamany nos.

Twoja twarz zrobiła się gorąca, kiedy poczułaś, jak delikatnie chwyta twoją prawą rękę i przykłada się do swojego policzka, jego niewinne niebieskie oczy zamykają się, kiedy upewnił się, że nie masz nic przeciwko.

- Oczywiście, że nie, po prostu cieszę się, że jesteś tu, by się mną zaopiekować.

Pozwolił swojej twarzy spocząć na twojej dłoni, gdy nadal byłaś bardzo czerwona. Jego oczy otworzyły się, by spotkać twoje, powodując, że odwróciłaś głowę, prubując ukryć twarz.

- A...a tak przy okazji, ktoś cię szukał. - Powiedziałaś próbując odwrócić uwagę od tego dziwnego uczucia w klatce piersiowej. - Znasz Yugi'ego Seiichi?

Poczułaś, jak zaciska szczękę w twojej dłoni, zmarszczyłaś brwi.

- Tak... Dlaczego? Czy zrobił ci coś, by cię zranić? Bo jeśli to zrobił...

Pomachałaś ręką przed sobą przerywając mu.

- Nie, nie, nie, to nic takiego. Po prostu zastanawiał się, gdzie byłeś. Czy to on na ciebie czekał? - Położyłaś ręce na kolanach, wpatrując się w Monomę.

Blondyn obok ciebie oparł brodę o dłoń.

- Tak, ale... Jestem po prostu zdezorientowany, dlaczego podał ci to imię.

Przechyliłaś głowę, poprawiając swoje [Kolor włosów] włosy.

- Co masz na myśli?

Neito potrząsnął głową, nadal wpatrując się w ciebie.

- Cóż, on już tak naprawdę nie używa tego imienia, z pewnych powodów prawnie je zmienił. - Mówił z odrobiną niepewności, dotykając bandaży na swojej twarzy.

- Oh? - Powiedziałaś unosząc brwi. - Ach tak? Zastanawiam się, dlaczego w takim razie...

Monoma uśmiechnął się, przerywając.

- Cóż, masz taki wpływ na ludzi. To znaczy, prawdopodobnie po prostu się zdenerwował. Szczerze mówiąc, zrobiłbym to sami. - Stał gdy twoja ciocią weszła do pokoju, kłaniając się jej z szacunkiem. - Dziękuję za troskę o mnie, proszę pani, ale powinienem już iść. Ktoś na mnie czeka i prawdopodobnie już się niecierpliwi.

<Tutaj chodzi o podanie prawdziwego imienia.>

Ciocia Elizabeth, popieściła go po policzkach, z ciepłym uśmiechem na twarzy.

- W porządku, kochany. Nie chcę cię zatrzymywać na zbyt długo. Miłego dnia życzę.

Kiedy wstałaś, podbiegłaś, by przytulić Monomę, zanim odszedł.

- Daj mi znać później, o co chodzi, dobrze? I zawsze jesteś mile widziany tutaj i w moim domu w mieście. - Mówiłaś zs zmartwieniem w głosie.

Znienawidziła byś siebie, jak by okazało się, że złamałaś mu nos. Monoma trzymał cię  lekko, jak byś mogła się rozsypać, gdyby był zbyt mocny. Podobało ci się jak to robił.

- W porządku. - Powiedział, nachylając się do twojego ucha.

Na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- Poza tym, [Twoje imię]-chan? Jeśli ten drań Seiichi w ogóle pomyśli, żeby położyć na tobie łapy, zadzwoń do mnie, dobrze? - Szepnął ci do ucha, a jego żądza krwi ogarnęła was oboje.

Odeszłaś, powoli uwalniając uścisk wokół jego szyi. Skinęłaś głową, nie do końca rozumiejąc, dlaczego był tak nadopiekuńczy. W końcu Yugi Seiichi był tylko jednym z jego przyjaciół, prawda?

Kiedy machałaś mu do widzenia, przytuliłam się, patrząc w dół na swoje stopy. Monoma cię zdezorientował... Bardzo. Zapomniałaś o złożonych emocjach, postanowiłaś o nich zapomnieć i nie podobało ci się, że wracały. To było jak tsunami uczuć, które zostawiłaś za sobą. Potrząsnełaś głową, gdy krzyczał twoje imię, wyrywając cię z twojej myśli.

- "Może powinnam po prostu o tym zapomnieć..." - Pomyślałaś. - "... Są ludzie którzy mają gorzej niż ja."

~~~•~~~•~~~

Monoma stał w milczeniu, słuchając, jak jego przywódca opowiada o swoich planach na przyszłość, nie zwracając uwagi, dopóki nie zostało wywołane jego imię. Jego oczy podniosły się, by na niego spojrzeć, jego twarz znów była skupiona.

- Tak jest? - Powiedział poważnym głosem.

Mężczyzna przed nim przemówił.

- Minęły już dwa miesiące, kiedy dokładnie planujesz przekazać nam [Twoje imię]?

Blondyn przygryzł wargę, jego ciało napiwki się.

- Wkrótce, proszę pana, jest po prostu... Ciężko. - Stwierdził nieco drżącym głosem.

Ichiki wyciągnęła szyję, by na niego spojrzeć z a na jej twarzy pojawił się uśmiech.

- Och, Neito, nie mów mi, że teraz wymiękasz? Myślałam, że to ty powiedziałeś, że zrobisz wszystko, by ocalić swoją rodzinę...

Neito poczuł, jak gotuje mi się krew i musiał się mocno się postarać, żeby od razu nie skoczyć na Ichiki.

- Zamknij się, suko. To ty zachowywałaś się nie na miejscu jeszcze kilka dni temu. - Splunął, trzymając środkowy palec w kierunku młodej kobiety.

Sapnełaś dramatycznie, odchylając się z powrotem w ramiona Seiichi.

- Och, Seiichi! Nazwał mnie suką! Co mam zrobić? - Uśmiechnęła się sarkastycznie, Seiichi nie wyglądał na bardzo zadowolonego.

Dziwny mężczyzna tupnął stopą o ziemię, a jego oczy zgasły głębokim odcieniem fioletu.

- Cisza! Jesteście profesjonalistami, a nie małymi dziećmi, na litość boską! Zachowujecie się jak należy! - Mówił z wściekłością, prowokując każdego, by przekraczać swoje granice.

Wszyscy poprawili się, kłaniając się na przeprosiny.

Mężczyzna odwrócił się do Monomy, udając, że nic się nigdy nie wydarzyło.

- W takim razie w porządku, wykorzystaj czas. Jaki masz przed terminem. Jeśli się nie wyrobisz, znasz konsekwencje, prawda? - Dziwny mężczyzna posłał Monomie, mrożący uśmiech, wywołując dreszcz po jego kręgosłupie.

Przełknął ślinę.

- T...tak, proszę pana... - Powiedział drżącym głosem.

Mężczyzna uśmiechnął się sztucznie, zarzucając ramię na ramiona Monomy.

- Co ja mówiłem o zwracanie się do mnie per pan? Wiesz, że wtedy czuję się staro! Spróbujmy jeszcze raz!

Monoma nadal wpatrywał się w ziemię, nie odwazajac się nawiązać kontaktu wzrokowego z wznoszącym się nad nim silny mężczyzna.

- Tak, Hisato. - Powiedział blondyn ze strachem.

Hisato poklepał go po plecach.

- Dobry chłopak!

Odwrócił się do Ichiki i Seiichi, a jego przerażająca twarz wróciła.

- A co do was, miejcie oko na naszego drogiego Neito. Dajcie mi znać jeśli będzie coś kombinował. Jeśli to zrobi, macie moje pozwolenie, by go unieszkodliwić, ale nie zabijajcie go, zrozumiano? - Hisato skrzyżował ramiona.

Obaj skłonili się, że strachu i szacunku.

- Tak, proszę pana. - Powiedzieli zgodnie.

Jasne, Neito nie chciał skrzywdzić [Twoje imię], ale nie miał wielkiego wyboru.

______________________________________

(...)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro