||03||Lody||
Kiedy zakładałaś zielone podkolanówki, twój umysł krążył wokół tego, jakie zajęcia Kan-Sensei mógł dziś zaplanować dla ciebie i twoich kolegów z klasy. Nigdy tak naprawdę nie cieszyłaś się szkołą (tylko NERDY lubią szkołę), ale możliwość trenowania, by stać się bohaterem w klasie, sprawiała, że wszystko było tego warte.
Z telefonu dobiega brzęczenie, a następnie dźwięk alarmu. To był twój budził, by już wychodzić. Wypadłaś przez drzwi pokoju, zabierając tornister i wykrzykując imię Aiki przez cały dom.
- Hej! Musimy ruszać! - Słyszałaś narzekanie, a następnie kroki, a chwilę później w drzwiach pojawiła się Aika.
Spojrzała na ciebie zarzucając torbę na ramię.
- Wychodzimy? - Powiedziała, otwierając drzwi.
- Tak, chodź, idziemy. - Przechadzałaś się chodnikiem, upewniając się, że Aika wciąż jest przy tobie.
Mimo że mieszkasz w dość przyjaznej okolicy, wciąż zdarzały się dziwadła, które spróbowały by czegoś, jeśli nie zwracałabyś na to odpowiedniej uwagi.
Pomyśl o tym, byłaś zaskoczona, że nadal tu mieszkasz. Odkąd twoi rodzice wyjechali, kontrolowali rachunki swoimi pieniędzmi, ale kiedy zniknęli, twoja niesamowita ciotka zastała odpowiedzialna za to. Cóż, nie byłaś z nią spokrewniona, była bardziej jak twoja matka chrzestna, ale nadal nazywałaś ją ciocią.
Dużo o tym myślałaś. Co by się stało, gdyby twoim rodzicom zabrakło pieniędzy? Gdzie byś poszła? Zawsze miałaś nadzieję, że zostaniesz ze swoją ciotką, Elizabeth, ale wiedziałaś, że tak nie będzie. Ty i twoja siostra zostały byście rozdzielone, jedną by zamieszkała z babcią, a druga z dziadkiem, których nigdy więcej nie chciałaś widzieć.
Potrząsnełaś głową, oczyszczając umysł z nieprzydatnych myśli. Nie musiałaś o tym myśleć tak wcześnie rano! Zapowiadał się wspaniały dzień! Chciałaś wyjść z Kendo i innymi dziewczynami! Zobaczyłabyś też Monomę...
Poczekaj, zapomniałaś o tym, co wydarzyło się wczoraj. Twój umysł wrócił do ataku, krwi, ale najbardziej przerażające ze wszystkiego były...
Zwłoki.
Po zaśnięciu z Aiką, sprawiałaś że przestałaś o tym myśleć! Cholera! Dlaczego musiało teraz wrócić? Czujesz, że twoje ręce zaczynają się trząść. To było to. Ten sam strach, który czułaś, gdy władze powiedziały ci, że twoi rodzice zaginęli na morzu.
Twoje kolana blokują się i przestajesz chodzić, zaczynając mieć restropekcje o bijącej cię babci.
- To twoja wina! To twoja wina, że odeszli!
Słowa odbijały się echem w twojej głowie, grożąc, że doprowadzą cię do szaleństwa. Dotknęłaś miejsca na ramieniu, w której byłaś bardziej pobita niż na reszcie ciała. Wiele rzeczy przemknęło ci przez głowę. Poczułaś na czole kroplę potu. Czułaś, że ludzie się gapią, rozmawiają i szepczą. Twoje nogi osłabły.
- Oni mówią o mnie? - Myślałaś. - Tak, słyszę to w ich głowach! Oni...
- [Twoje imię]!
Wyrwała się że swoich myśli, nie zauważając łez z twoich oczach. To Aika zawołała twoje imię z zatroskanym wyrazem twarzy.
- [Twoje imię], dobrze się czujesz? - Odciągnęła cię na bok, powstrzymując innych orzed wpadnięciem na ciebie, chodź na początku chodnik nie był aż tak zajęty. - W porządku, jeśli nie. Możemy po prostu wracać...
- Nic mi nie jest. - Mówisz surowo, nie czując się zbyt dobrze. - W porządku, nic mi nie jest. Możemy iść dalej. - Namalowałaś uśmiech na twarzy, zmuszając nogi do ponownego ruchu, mimo że nie byłaś na to gotowa.
Czy to co właśnie doświadczyłeś to... atak paniki? Nie miałaś takiego od dawna, ale dlaczego teraz? Czasu czas miałaś takie myśli, dlaczego ta przywołała te bolesne wspomnienia?
.
.
.
.
.
.
.
.
Spojrzałaś w górę, zdając sobie sprawę, że dotarłaś do szkoły. Odwróciłaś się, by pożegnać się ze swoją siostrą, ale ona już poszła.
- Dziwne. - Pomyślałaś. - Aika nigdy nie odchodzi bez pożegnania. - Zaciekawiłaś się.
Rano byłaś dupkiem, może próbowała się na tobie zemścić.
Przeszłaś przez bramę, poprawiając manynarkę, zanim zobaczyłaś Komori idącą w tym samym czasie co ty. Monoma też tam był, ale postanowiłaś go dzisiaj unikać...
Doganiasz Komori, wołając ją po imieniu, by zwrócić jej uwagę.
- Och! Hej, [Twoje imię]-chan! - Mówi łagodnym głosem, przez co trochę się rumienisz.
- Cholera! - Pomyślałaś. - Dlaczego wszyscy tutaj są tacy ładni?
Zakładasz włosy za ucho.
- Hej! Zastanawiałam się, czy nie chciałabyś spędzić trochę czasu po szkole? - Powiedziałam to swoim najbardziej przyjaznym głosem, mając nadzieję, że się zgodzi.
Potrzebowałam czegoś, co odwróciłoby twoją uwagę od... twoich myśli.
Spojrzała na ciebie.
- Och! Tak, jasne! - Uśmiecha się. - Powinnyśmy jeszcze zaprosić parę osób! To znaczy, jeśli nie masz nic przeciwko.
Kiwasz głową, siadając na ławkach przy wejściu, żeby zmienić buty. Spoglądasz w górę i widzisz, jak Komori macha do kogoś, szybko zdajesz sobie sprawę, że to Tokage i Kendo. Kendo usiadła obok ciebie, zmieniając również buty.
- Hej [Twoje nazwisko]-san! Jak minęła noc? - Uśmiechnęła się, sprawiając, że sfrustrowana odwróciłaś wzrok.
- O-och! Chyba było dobrze! Nie spałam zbyt dobrze, ale jadłam żelki z moją siostrą, więc było fajnie. - Mówisz radośnie.
<Jak ja bardzo uwielbiam swoją auto korektę, bo pisze "zelki", a zmienia mi na "zwłoki" xD>
Te dziewczyny wiedziały, jak cię pocieszyć, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Tokage chwyciła cię za prawie ramię, zwracając twoją uwagę.
- Nooooo, jak poszła randka z Monomą? Pocałowaliście się? - Uśmiechnęła się, wskazując na swoje pomarszczone usta.
Inne dziewczyny wpatrywały się w ciebie.
- Randka? Kiedy? - Wypowiedziały dziewczyny.
Z zawstydzenia poczułaś ciepło na policzkach.
- Dobrze! Po pierwsze, to nie była randka! Po prostu wracaliśmy razem do domu! Po drugie! - Spojrzałaś na swoje szkolne buty, zakładając je szybko. - Nie pocałowaliśmy się, Tokage! Dopiero go poznałam! - Wypowiedziałaś, mając nadzieję, że przełoży się to na twój punkt widzenia.
Tokage poklepała cię po plecach.
- Tak, tak, jak uważasz. - Niedługo potem wszyscy usłyszeliście pierwszy dzwonek i wstaliście, żeby udać się do swojego pokoju.
Po dotarciu na miejsce siadasz, spoglądając na biurko Monomy. Obecnie go tam nie było, ale jego plecak leżał na krześle, wyraźnie wskazując, że dzisiaj tutaj był. Kiedy usiadł, zdałaś sobie sprawę że tam się gapiłaś i odwróciłaś wzrok, mając nadzieję, że cię nie zauważył. Nie chciałaś z nim teraz rozmawiać, sama myśl o tym co może zrobić tobie i rodzinie, sprawia, że żołądek ci się ściska.
Po tym jak Kan-Sensei wszedł i wygłosił poranną mowę, nadchodził czas, by odejść. Powiedział, że ty i twoi rówieśnicy możecie rozmawiać przez pozostałe kilka minut, z czego wszyscy chętnie skorzystali. Po raz kolejny nie zawracałaś uwagi na rozmowę znajomych, cokolwiek by to nie było. Przyglądała się uważnie Monomie, gdy wściekłe zapisywał coś w swoim notatniku. Wyrwał kartkę i wsunął ją do kieszeni.
Chodź ciekawiło cię, co ma do powiedzenia, nie chciałaś ryzykować swojego życia, więc odwróciłaś wzrok i wstałaś, by wyjść, gdy zadzwoni dzwonek. Ku twojemu zdziwieniu zauważyłaś, że Monoma zaczyna się do ciebie zbliżać. Stałaś zamrożona że strachu, zastanawiając się, czego on chciał. Wtedy przypomniałaś sobie, że nic by ci nie zrobił na terenie szkoły.
Szybko odwróciłaś się na piętach i uciekłaś, zanim zbliżył się na tyle, by normalnie z tobą porozmawiać.
.
.
.
.
.
.
.
W końcu przyszedł czas na lunch i chętnie weszłaś do stołówki. Wyciągnęłaś swój lunch, wijąc się jeszcze raz przed pudełkiem bento z Seilor Moon. Siedziałaś przy pustym stole. Twoi przyjaciele zaprosili cię do swojego stołu, ale odmówiłaś, wymyślając wymówkę, że jesteś bałaganiarzem i jedzienie w twoim towarzystwie jest krępujące, ale w rzeczywistości po prostu nie miałaś ochoty, być o coś pytaną. Niechciane pytania. Jedne, że podobało ci się ich towarzystwo, ale to nie znaczy, że się nie denerwujesz.
Nuciłaś nieznaną piosenką, pozornie we własnym świecie, nie zauważyłaś czupryny blond włosów, która usiadła na przeciwko ciebie. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że tam był, dopóki nie kaszlnął zwracając twoją uwagę, która wyrwała cię z twojego świata fantazji. To był Monoma.
- Hej... - Uśmiechnął się lekko i pomachał, ale z zaskoczenia zakrztusiłaś się marchewką.
Szybko próbowałaś zebrać swoje rzeczy do wyjścia, ale powstrzymał cię, zanim zdążyłaś.
- [Twoje imię], unikasz mnie? - Patrzysz z powrotem na jego smutną twarz, co skłoniło cię by usiąść bez ostrzeżenia.
Otarłaś usta rękawem marynarki.
- Uhm, dlaczego tak myślisz? - Zapytałaś, połykając resztę kanapki z masłem orzechowym i dżemem (w końcu trochę dobrego jebanego jedzenia <ja bym nie chciała by ktoś jebał moje jedzenie xD>), starając się jak najlepiej ukryć pośpiech w swoim głosie.
Monoma odwrócił wzrok.
- Cóż, przeszłaś tuż obok mnie dziś rano, kiedy wchodziliśmy do budynku, uciekłaś ode mnie podczas lekcji, a na matematyce widziałaś, jak przychodzę porozmawiać z tobą, ale wyszłaś, zanim mogłem. - Jego błękitne oczy spotykają się z twoimi [Kolor oczu] że zmarszczonymi brwiami. - Czy zrobiłem coś złego?
Spojrzałaś na niego w szoku. Co miał na myśli mówiąc "czy zrobiłem coś złego?" Boże, zabiłeś kogoś! Otworzyłaś usta, żeby coś powiedzieć, ale natychmiast je zamknełaś, wzdychając.
- Chcesz pójść na lody ze mną, Komori i kilkoma innymi dziewczynami? Muszę z tobą o czymś porozmawiać, ale nie tutaj, zbyt wiele ludzi słucha. - Podnosisz wzrok i widzisz delikatny uśmiech na twarzy Monomy.
- T...tak! Okej! - Przemówił, brzmiąc prawie niewinnie, ale zachowałaś obraz martwego ciała w wspomnieniach.
.
.
.
.
.
.
Od lunchu minęło kilka godzin i nadszedł czas, abyś z Komori, Tokage, Pony, Kendo i Monomą wyszli na lody. Byłaś zarówno zdenerwowana, jak i podekscytowana. Podekscytowana z wydawania pieniędzy z przyjaciółmi, ale zdenerwowana rozmową z Monomą.
Ty i dziewczyny spotkałyście się pod szkołą, a Monoma powiedział, że spodka się z wami na miejscu. Powiedział że ma interesy do załatwienia, a te interesy nie są najlepszą myślą w twoim umyśle. Wszyscy poszliście do salonu, rozmawiając i śmiejąc się, tak jak to robiliście.
- Widziałaś tego chłopaka z klasy 1A? Wiesz tego z dwukolorowymi włosami? - Komori przemówiła.
Szła w środku grupy, wczepiona w twoje ramię.
Kendo w zamyśleniu spojrzała na niebo, a potem z powrotem na resztę z nas.
- Och! Masz na myśli Shoto Todoroki-San? Tak! Co z nim? - Powiedziała wesołym głosem.
Pokręciłaś głową, patrząc na swoje stopy. Kendo wydawało się, że zna wszystkich! Czy był ktoś, kogo nie zna?
Komori skinęła głową.
- Tak, on! Słyszałam, że jest synem Endeavora. - Wszyscy oprócz Tokage otworzyli usta.
- Założę się, że dostał się do szkoły, ponieważ szkoła jest stronnicza. A Endeavor chodził do UA. - Jęknęła Tokage, pocierając grzbiet nosa.
Pony machnęła rękami.
- Nie możemy tego tak zakładać! To znaczy, on jest synem Endeavora! Prawdopodobnie jest super silny!
Otworzyłaś usta.
- Tak, to fakt, że do UA jest bardzo trudno się dostać, wątpię, aby szkoła po prostu wpuściła kogoś, ponieważ jest spokrewniony z jednym z ich poprzednich uczniów, który teraz jest drugim pro bohaterem.
Wszyscy przytakneli na znak zgody, wkrótce zauważyli, że zbliżamy się do lodziarni.
Kedno przytrzymała dla wszystkich drzwi by każdy mógł wejść. Salon był całkiem pusty, nie licząc pracownika, który wyglądał na niewiele starszego od ciebie i Monoma, który machał ręką, gdy wszyscy weszli.
Tokage nachyliła się do twojego ucha, zauważając blond włosego chłopaka.
- Co on tu robi? - Uśmiechnęłaś się, kładąc dłoń na jej ramieniu.
- Zaprosiłam go, żeby poszedł z nami. Poza tym i tak miałam z min porozmawiać.
Tokage uśmiechnęła się złośliwie.
- Powiedz o czym dokładnie?
Żartobliwie uderzyła ją w ramię.
- Och, zamknij się. To nie twoja sprawa. - Odpowiedziałaś z uśmiechem, spoglądając z powrotem na Monomę.
Zawsze uśmiechała się do swoich przyjaciół, ale...nie mogłaś zignorować intensywnego strachu, który czułaś w tym momencie.
Podeszłaś do reszty dziewczyn, które już wybierały różne smaki lodów, które chciały kupić. Stałaś obok Komori, która opierała ręce o szybę, łasąc się do apetycznych mrożonych smakołyków.
Spojrzała na ciebie, chwytając cię za rękę.
- Hej, [Twoje imię]-Chan? Będziesz chciała połowę waniliowych lodów? Nie sądzę, żebym mogła sama to zjeść. - uśmiechnęła się.
Byłaś zdenerwowana, kiwnełaś głową z ciepłymi policzkami.
- T...tak! Jasne!
Patrzyłaś jak wyciąga portfel, przykuwając uwagę kasjera. Kiedy przygotowała lody, Komori odwróciła się do ciebie.
- Możesz usiąść jeśli chcesz.
Znowu kiwasz głową, podchodząc do stolika obok Monomy, starając sie być jak najdalej od niego, by nie wydawało się dziwne.
Czekasz kilka chwil, ignorując spojrzenie, które czujesz, że pali cię z tyłu głowy. Kiedy twoi przyjaciele usiedli z tobą, zmęczyłeś się złowieszczym blaskiem. Odwróciłaś głowę, prawie przysięgając, że to Monoma, ale otrząsnęłaś się z tego uczucia.
.
.
.
.
W końcu twoi przyjaciele musieli odejść. Zapłaciłaś Komori za loda, źle sie czułaś, zmuszając ją do zakupu. Oznaczało to, że w zakładzie pozostała tylko ty z Monomą. Wiedząc, że będziesz musiała z nim porozmawiać, wyszłaś na zewnątrz, on podążył za tobą.
Gdy wyszłaś odwróciłaś się od niego, nie chcąc rozmawiać twarzą w twarz. Kiedy stałaś tam drżąc, Monoma musiał to zauważyć, ponieważ chwilę po tym, poczułaś rękę na swoim ramieniu.
- Eep! - Wzdrygnełaś się przez jego dotyk, obracając się, by zbliżyć się do jego twarzy.
Widziałaś, jak patrzy na ciebie tym samym desperackim wzrokiem co na lunchu.
- Czy mogłabyś odpowiedzieć na moje pytanie, [Twoje imię]-Chan? - Jego usta drżały. - Uniosłaś mnie?
Cofnełaś się zaskoczona, nie spodziewałaś się, że będzie tak szalony. Zagryzłaś wargę, patrząc w dół w panice.
- Cóż... Ja uh... Taa... - Wymamrotałaś.
Spojrzał na ciebie z uczuciem, jakiego nigdy wcześniej nie widziałaś. To było trochę przerażające, widząc tak niewinne wyglądającego chłopaka, który robi taki wyraz twarzy.
Złapał cię słabo za ramiona, ledwo unosząc głowę na spotkanie oczu.
- Czy to... czy to z powodu tego, co się stało tamtego dnia?
Powoli skinęłaś głową, odwracając wzrok od tego nieczytelnego wyrazu. Monoma puścił cię, cofając się o krok.
- A...ale dlaczego? Chroniłem cię! Uratowałem ci życie...
- Tylko dlatego, że próbowałeś mnie chronić, nie daje ci prawa do zabicia kogoś! Boję się! Ok?!? Boję się tego, co możesz mi zrobić, jeśli kiedykolwiek komis o tym powiem! - Odcinasz go, łzy strachu i frustracji napłynęły do twoich oczu.
Monoma wyglądała na zmieszanego i zdenerwowanego jednocześnie.
- Dlaczego miałabyś być święta? - Zniżył głos. - N...nigdy bym Cię nie zranił, [Twoje imię]-Chan. - Znów spojrzał na ciebie, wycierając twarz. - Chroniłem cię, bo cię lubię...
Poczułaś ciepło na policzkach.
- E...e?! - Monoma zdenerwował się, zdając sobie sprawę z tego co właśnie powiedział. - Ja...ja..jako przyjaciel, oczywiście! Lubię cię jak przyjaciela. - Trzymał ręce za plecami, patrząc w niebo. - Przepraszam, że moje czyny cię przestraszyły, po prostu byłem taki... Zły, kiedy Don cię zaatakował. Czasami mam trudności z kontrolowaniem swoich działań. Nie próbowałem go zabić, ale zanim zdałem sobie sprawę to, co zrobiłem już się nie odstanie. - Spojrzał na swoje dłonie, zaciskając je w pięść. - Kiedy tak się dzieje, czuję, że nie jestem sobą i nienawidzę tego. Nienawidzę tej strony mnie i chciałbym, żeby to zniknęło.
Spojrzałaś na niego z podziwem, twój rumieniec słabł.
- "Don to pewnie imię mojego napastnika... Zastanawiam się, skąd Monoma go zna."
Powoli szłaś do przodu, chwytając rękaw Monomy, gdy byłaś już wystarczająco blisko.
- W porządku, Monoma. Przepraszam, że tak przesadnie reagowałam.
Przyciągnęła go do uścisku.
- Ale naprawdę musisz się nauczyć, jak się opanować. Ja...mam do ciebie tyle pytań i chce poznać na nie odpowiedzi.
Monoma nie odwzajemnił uścisku ani przez chwilę, wygląda na to, że był zaskoczony, ale po chwili cię przytulił. Można było poczuć, jak jego usta otwierają się, żeby coś powiedzieć.
- Otrzymasz te odpowiedzi, ale na razie nie sądzę, że jestem gotów by odpowiedzieć na wszystkie. Więc proszę o cierpliwość, dobrze?
Kiwasz głową, wtykając się w jego szyję.
- W porządku, zrobię to za ciebie, Neito-Kun.
Czujesz, że jego szyja zaczyna się rozgrzewać, prawie tak, jak by się zarumienił. Odsunęła się, patrząc na niego.
- Muszę już iść, ale chcę dalej rozmawiać, oto mój numer. - Weeczylas mu kawałek pomarszczonego papieru z twoje torby. - Napisz do mnie, kiedy wrócisz do domu, dobrze?
Monoma skinął głową, machając, gdy odchodziłaś. Odwzajemniłaś uśmiech.
- Do zobaczenia jutro~
Resztę drogi do domu biegłaś, czując, jak wielki ciężar unosi się z twoich ramion.
- Tak się cieszę, że mogłam z nim porozmawiać. - Powiedziałaś sobie. - Mam nadzieję, że nie miał nic przeciwko temu, że powiedziałam do niego Neito.
.
.
.
.
Odpoczywając bezpiecznie w domu z Aiką, nie wiedziałaś, co dzień się w starym budynku na obrzeżach twojego miasta.
- Czy wykonałeś rozkazy, Phantom Theif? - Odezwał się ciemny głos że szczytu tronu.
Monoma kiwa głową, kłaniając się tajemniczej twarzy.
- Tak zrobiłem, mistrzu. Ona mi teraz ufa, a Twój plan powinien być wkrótce gotowy do działania.
Właściciel tajemniczego głosu podniósł się z krzesła, przechodząc nad Monomą. Głos z aprobatą poklepał go lekko po głowie.
- Dobry chłopak. To dlatego jesteś jedynym pionkiem, którego potrzebuję. - Spoglądał na jedyne okno w pokoju. - Wkrótce będzie w naszym zasięgu, ta dziewczyna od [Twoje nazwisko]. - Głos mówi.
Monoma kiwa głową.
- Oczywiście. Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby upewnić się, że jesteś w stanie zrealizować swój plan.
______________________________________
(...)
<Macie podejrzenia kim jest ta tajemnicza postać? Ja mam aż trzy xD. A mianowicie Tomura bo on mówi o innych jak o pionkach, drugą opcją jest ojciec, a trzecią jakąś nowa postać>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro