Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

- ZACZEKAJ! - głos stawał się coraz wyraźniejszy. - CHOLERA YOUNG JI CZEKAJ.

Co to to nie.

Chciałem jeszcze przyspieszyć, ale moje nogi nie chciały współpracować. Tak wywaliła bym się o własne stopy, brawo ja.
Nagle ktoś złapał mnie od tyłu i przyciągnął do siebie.

- Young Ji... Proszę. - powiedział mi do ucha.

I co ja miałam mu powiedzieć? Że jestem zazdrosna, chodź nie mam do tego prawa. Że nie chce by żadna inna go dotykała?
Jeszcze nie zwariowałam.

- Puść, muszę iść do domu. - starałam się by mój głos nie zdradzał emocji.

- Tylko chwilę. Wiem co myślisz, ale to nie tak, ta dziewczyna to moja kuzynka.

Co proszę? Ktoś robi sobie nie śmieszny żart.

- Niby czemu mi to mówisz? Co ma to ze mną wspólnego?

- Ma, bo jesteś zła, jesteś zła, że ona się do mnie tuliła, ale to nie tak na co wygląda. Traktuje ją jak rodzoną siostrę, nie widzieliśmy się pół roku i dziś się spotkaliśmy. Nic więcej. Poza tym ona chodzi z Lay'em, poznałaś go.

To się wkopałam, trzeba było mi iść dalej nie zwracając na nich uwagi.

- Czy ja coś mówiłam? Spieszę się, bo Mama jest chora i wyszłam by kupić lekarstwo. - podniosłam rękę do góry, by zobaczył reklamówkę.

Odwrócił mnie przodem do siebie i spojrzał w oczy.

- Okey... Wierzę Ci. Tylko proszę, następnym razem po prostu spytaj, a nie się "spieszysz".

- Następnym razem? W porządku, następnym razem "porozmawiam" z tobą. Czy mogę już iść? - naprawdę już musiałam wracać.

I to nie tylko ze względu na mamę, wstyd mi.

- Pamiętaj o wycieczce, będę punkt 8. Śpij dobrze i nie myśl już tyle. - nagle się nachylił i pocałował mnie w czoło.

Czemu czoło?

Co?

Stop, o czym ty myślisz.

- Dobranoc. - powiedziałam, od wróciłam się i z rumieńcem na twarzy ruszyłam w stronę domu.

***

Obudził mnie wkurzający dźwięk budzika.

7:00

Grrr zło wcielone.

Przez to, że siedziałam cała noc przy mamie to jeszcze po głowie latały mi Tao. Przez to spałam może z godzinę? Zasnęłam na kanapie w ubraniu z wczoraj, na głowie pewnie miałam gniazdo, a oczy pewnie jak u pandy.
Nawet się nie spakowałam, nawet nie wiem co mam pakować BO MI NIC NIE POWIEDZIAŁ.
Najpierw prysznic.
Przez pierwsze minuty stałam, a gorąca woda spływała po moim ciele w nadziei, że mnie chodź trochę obudzi. Nic z tego.
No nic, szybko się umyłam. Wysuszyłam włosy i owinięta w ręcznik weszłam do sypialni. Z szafy wyjęłam bieliznę, czarne rurki, bokserkę a na to za dużą czerwoną bluzę z kapturem.
Spakowałam w torbę, jak dla mnie potrzebne rzeczy na max trzy dni. Makijaż sobie darowałam, schowałam tylko do torby podkład, tusz do rzęs i jakiś cień.

7:49

Nie zdarzę się napić kawę ani coś zjeść. Chodź nawet bym nic nie przełknął, wciąż śpię.

8:00

Od Zitao:
Jestem.

Do Zitao:
OK, już idę.

Wzięłam torbę i po drodze zajrzałam do Mamy. Nie spała.

- Na pewno mogę zostawić Cię samą?

- Oczywiście nie martw się skarbie, gorączka już mi zeszła, a o 11 ma przyjść moja znajoma. Nie martw się i baw się dobrze.

- Jeśli tak uważasz, tylko się nie przemęczaj i zjedz coś.

- Dobrze dobrze. - pomachała ręką bym już szła. - Tylko nie zrób mi wnuka.

- Mamo! - zrobiłam się czerwona.

- No idź, że już.

- Idę idę, pa.

Wyszłam z domu i od razu rozpoznałam samochód ZiTao. Otworzyłam tylnie drzwi i walnęłam torbę na siedzenie, a sama usiadłam z przodu.

- Hej, wyglądasz... Ładnie.

- Hi, daruj pochlebstwa wyglądam jak zombie. - zapięłam pas, a nogi położyłam na masce rozdzielczej.

- Wyglądasz uroczo, jak mała czerwona panda.

- Czyli jak ty? Gdzie jedziemy?

- Ja? Ejjj... Zobaczysz, droga zajmie nam jakieś trzy godziny.

- Świetnie. - nałożyłam na głowę kaptur i oparłam ja o szybę.

Tao ruszył, a z radia leciała jakąś nieznana mi piosenka. Warunki były idealne tylko do jednego.

Chcąc nie chcąc. Zasnęłam.

Dziś dodaje jeszcze jeden rozdział, specjalnie dla:

KatDeLona
Dzięki tobie mój humor się poprawił

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro