Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

Tao pov.

Byłem cholernie dumny z Young Ji, to co wczoraj zrobiła w klubie po prostu przerosło moje oczekiwania. Sądziłem, że jak zobaczy jak ta laska się do mnie klei to się ze złości i usiądzie gdzieś z boku i da za wygraną, a tu proszę. Przejęła inicjatywę i nie dała się ze pchnąć na drugi plan. Wygrała i zaznaczyła swój teren, przez co jestem dumny i szczęśliwy. Do samego końca imprezy żadna laska otwarcie na mnie nie spojrzała, a nie mówię już o podchodzeniu do mnie.

Teraz, gdy byliśmy w drodze powrotnej czułem niedosyt. Niby byliśmy ze sobą cały tydzień non stop, ale mi wciąż było mało. Ba chciałem jej jeszcze bardziej, tak bardzo, że aż brakło mi tchu.

Moja radość zepsuł dźwięk nadchodzącego SMS, potem kolejny i kolejny. Young Ji akurat rozmawiała ze swoją ciocią przez telefon, więc nic nie zauważyła.
Nie sprawdzając co w nich było, po prostu wyłączyłem telefon.

Muszę rozwiązać tą sprawę, inaczej mogę kogoś stracić.
A to ostatnia rzecz jakiej chcę.

Young Ji pov.

- Dobrze Ciociu, mam nadzieję, że szybko przyzwyczaisz się do nowego miejsca. Nie, nie musisz się martwić, zadzwonię niedługo. Tak, papa.

Rozłączyłam się i schowałam telefon do torby. Cieszę się, że ciocia zamieszka ze swoim synem. Będzie mogła spokojnie wracać do zdrowia, nie martwiąc się o sklep, który został wystawiony na sprzedaż.
Cóż, wyszło na to, że jestem bezrobotna.

Nie wiem co się stało, ale Tao stał się wycofany, tak jakby mocno nad czymś myślał. Coś się stało, gdy rozmawiałam z Ciocią? Nie chce naciskać, jak będzie chciał to sam powie.

***

- Dzięki za super wycieczkę. - stanęłam przy wejściu do domu, a torbę położyłam na schodach.

- To ja się dziękuję i jeszcze raz przepraszam za tego dupka. Nie wiedziałam, że tam akurat będzie. Gdybym wcześniej wrócił...

- Nie zadręczaj się, w końcu mnie uratowałeś za co ci dziękuję. - przybierałam nogami, nie wiedziałam co zrobić.

Przytulić go? Czy może pocałować? Nie byłam pewna, on jakby to zauważył położył mi dłoń na policzku. Spojrzał prosto w oczy, a jego twarz zaczęłam się przybliżać. Serce waliło mi jak oszalałe, w brzuchu szalało stado dzikich koni. Już prawie nasze usta się stykały, gdy nagle za moimi plecami trzasnęły drzwi i ktoś szybko zbiegał ze schodów.

- Mamo? MAMO co się stało? Mamo? - szybko do niej podbiegłam, bo prawie by spadła z ostatniego stopnia.

- KOCHANIE, KOCHANIE NIEEE KOCHANIE.

- Mamo uspokoi się co się stało? - kobieta była roztrzęsiona, twarz miała całą w łzach i śladami tuszu.

- Twój Ojciec, On On.... On jest ranny. Krytyczny... Wybuch... Szpital.

Zaczęła się jąkać, próbowała złapać oddech. Musiałam ją jakoś uspokoić, by się dowiedzieć co się stało Tacie.

- Chodź do domu, musisz się uspokoić, z Tatą na pewno wszystko w porządku. Nie martw się, wdech wydech.

Trzymając mamę za ramiona zaprowadziłam, ja z powrotem do domu i posadziłam na kanapie w salonie.

- Zrobię Ci melisy, nie ruszaj się stąd, dobrze? - poszłam do kuchni i wstawiłam wodę.

- Young Ji, pomóc Ci w czymś? - Tao, zapomniałam o Nim.

- Co... A, nie... Dam sobie radę. Dzięki za pomoc. Muszę zająć się Mamą i dowiedzieć się co się stało Ojcu. Tata jest wojskowym, a dodatku wysoko postawionym, więc takie sytuacje już się zdarzały.

- Na pewno? Nie chce Cię teraz zostawiać samej.

- Doceniam to, ale moja mama nie lubi obecności obcych, gdy jest w takim stanie. Zadzwonię do ciebie, jak się wszytko wyjaśni dobrze?

- Będę czekał, pamiętaj w razie czego zawsze ci pomogę.

- Dziękuję, będę pamiętać.

Chłopak podszedł do mnie, pocałował w czoło, szepnął bym była silna i wyszedł.
Westchnęłam, dobrze mieć kogoś, kto dodaje ci sił. Nawet jeśli znacie się dwa tygodnie.
Wzięłam gorący kubek i udałam się w stronę kanapy, na której siedziała skulona Mama. Mimo, że nie było widać po rodzicach tego, strasznie się kochali. Mimo długiej rozłąki, wciąż kochają się tak samo jak na początku. Widząc Mamę w takim stanie, mimo, że czasem mam jej dość, strasznie ją kocham. Tatę oczywiście też, nawet z tą jego dyscypliną i karami. Rodziców ma się tylko jednych. Trzeba ich kochać i szanować, życie jest za krótkie by je marnować na gniew.

ŻYCIE.

Zaraz się dowiem...

***

Okazało się, że podczas pobytu w Japonii doszło do jakiegoś zamachu. Trzech żołnierzy straciło życie, kilka jest poważnie rannych, w tym mój Ojciec. Niestety przez obrażenia w wybuchu musiał mieć amputowaną lewa rękę i od tygodnia leży w śpiączce farmakologicznej. Razem z Mamą na zmianę czuwamy przy nim, mimo, że jego stan się nie poprawił to na szczęście i się nie pogorszył.
Na razie nie zapowiada się by można go przetransportować do szpitala w Hong Kongu, więc dziś lecę do domu, by zabrać więcej rzeczy.

***

Przed powrotem do Tokio, pojechałam się jeszcze zobaczyć z Tao. Teraz powinien kończyć pracę, więc jadę pod jego firmę. Uprzedziłam, że dziś przylecę, więc powinien czekać.
Zapłaciłam taksówkarzowi i ruszyłem w stronę budynku, w którym pracuje.
Byłam na tyłach budynku, gdy usłyszałam znajomy głos oraz głos zdenerwowanej dziewczyny.

- Weźmy ślub, nasze dziecko nie może zostać bez ojca. ZiTao słyszysz mnie? Nie możesz mnie teraz zostawić!

- To nie moja wina, że wpadłaś! Mówiłaś, że bierzesz pigułki, a ty po prostu mnie okłamałaś! Poza tym myślisz, że ci uwierzę, że to moje dziecko? Puszczałaś się z każdym, który wpadł Ci w ręce. CO TY ODE MNIE OCZEKUJESZ!? - chłopak walnął pięścią w ścianę, widać, że był wkurzony.

- UWIERZ MI to twoje dziecko! To drugi miesiąc, w tamtym czasie nie byłam z nikim innym tylko z TOBĄ. OPPA PROSZĘ. - dziewczyna złapała go za rękę, lecz ten ją wyrwał.

- Kłamiesz! W ogóle co ty sobie myślisz? Jesteś z kimś innym, jestem szczęśliwy, a tym myślisz, że tak po prostu do ciebie wrócę w podskokach, jeśli powiesz, że jesteś w ciąży? Nie rozmieszaj mnie. - prychnął.

- Jeśli nie mogę mieć ciebie, nie chce tego dziecko, słyszysz? Nie chce żyć bez ciebie. JA CIĘ KOCHAM OPPA!

Tao złapał się za głowę i krzyknął z frustracji.

Czułam, że to ja byłam problemem. Gdybym nie była z TAO on by mógł wrócić do dziewczyny, a dziecko by miało ojca. Wiedziałam, że ona nie żartuję, takie osoby zrobią wszystko by mieć to co chcą. Nie istotne, czy ryzykują tym własnym życiem.
Gdyby chodziło tylko o nią, to by dało się to rozegrać, ale dziecko?
Dziecko nie było tu niczego winne.

***

Tao pov.

W końcu uwolniłem się od tej wkurzającej laski. Miałem mieszane uczucia, nie wiedziałem czy znowu kłamie czy jednak mówi prawdę.
Dziecko? CHOLERA NIE TERAZ.
Nie teraz, gdy jestem z Young Ji i się wszytko zaczyna układać. Mogłem się domyślić, że wszytko za dobrze idzie.
Wiedziałem, że z tą laską coś jest nie tak, ale nie jak idiota nie mogłem przepuścić sobie takie dupy.
Czy ja się nigdy nie nauczę?!
Nagle zadzwonił telefon.

Dzwoni Young Ji.

Właśnie, dawno powinniśmy się spotkać, w końcu dziś miała wrócić na chwilę do kraju.

- Halo, Young Ji gdzie jesteś. Nie miałaś dziś przylecieć do miasta?

- Tak, słuchaj...

- Kiedy masz samolot? Przyjechać po ciebie? Gdzie jesteś? - nie mogłem się doczekać, kiedy ja zobaczę.

- Właśnie w nim jestem, wracam do Japonii.

- Jak to? Co się stało?

- Nie spotkamy się, ani teraz ani w przyszłości. - głos jej się załamał. Coś było nie tak.

- Young Ji co ty mówisz?! Poczekaj, spotkajmy się i porozmawiamy na spokojnie.

- To nic nie da, pomyliłam się myśląc, że się w tobie zakochałam. To tylko chwilowa fascynacja. Nie dzwoń więcej, nie SMS, nie chce cię więcej widzieć. Zapomnij o mnie.

- YOUNG JI CO TY... - usłyszałem tylko pikanie.

Rozłączyła się.

CHOLERA JASNA!!!
Rzuciłem telefon na chodnik, po czym tam rozpadła się na kawałki.
Powiedzcie, że to ukryta kamera!

Lotnisko! Nie mogę pozwolić jej tak odejść.

Nie mogę!

Young Ji

Po moim policzku leciały łzy.
Serce mnie bolało, tęskniło za nim.
Myśl, że już go nie zobaczę była straszna.
Przez ten krótki czas stał się dla mnie bardzo ważny.
Wiem, że zrobiłam dobrze.
Zrobiłam dobrze, prawda?

Nie pozostało mi nic innego jak zapomnieć.
Przynajmniej się postarać zapomnieć.

Spojrzałam za okno na zachód słońca, na chmury pode mną.

Tu był koniec tego rozdziału życia.
Tu jest początek nowego.

W chmurach, sama.

Tylko Ja i resztki promieni słońca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro