Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

Pierwsze trzy dni minęły dość spokojnie, chodziliśmy po lesie, graliśmy w gry, jedliśmy. Chen i Xiu rozkręcali całe towarzystwo, przy nich nikt nie mógł się nudzić!  Chen wczoraj wymyślił by zagrać w siatkówkę w wodzie. Bawiliśmy się świetnie! Parę razy piłka trafiła w głąb jeziora i zgadnijcie kto musiał zawsze po nią pływać? Tak Ja, nie no bo od czego są faceci, prawda? Raz dostała zawał przez tego idiotę, kto normalny udaje, że się topi? Dlatego musiałam mu się odwdzięczyć, zanurkowałam i odpłynęłam kilka metrów i schowałam się pod pomost. Byście widzieli panikę Tao, zrobił się jeszcze bledszy niż był. Po trzech minutach się nad nim zlitowałam i weszłam na pomost. Gonił mnie wtedy po całym terenie. Bieganie na bosaka po lesie, nawet z ścieżkami z drewna było dość bolesne.

Dziś czwartego dnia chłopcu postanowili po prostu wyluzować i zrobili maraton filmowy.
Po czwartym filmie miałam dość. Kto normalny wybiera same horrory?

- Ja mam dość.

- Ja też, kto do jasnej ciasnej wybierał takie filmy? Tao, to na pewno ty!

- Tylko pierwszy! Za kogo ty mnie masz.

- Za idiotę i masochistę? - odpowiedziała mu So Hyun.

- To pewnie się ucieszysz, jak ci powiem, że resztę filmów wybrał Suho?

- Zabije Cię, mówiłam Ci, że nie cierpię horrorów! - dziewczyna rzuciła się ma chłopaka i zaczęła go gilgotać.

- Dobrze, dobrze przepraszam! Nie moja wina, że lubię, gdy się do mnie przytulasz. - z jego twarzy nie schodził szeroki uśmiech.

- I bez nich się do ciebie przytulam! - i właśnie się do niego przytuliła.

Co się stało z moją przyjaciółką? Odważna i niezłomna, pokonana przez faceta, jak żyć.

- Nad czym tak myślisz? - spytał się mnie cicho Tao.

- Nad wpływem facetów na kobiety, a co myślałeś, że o tobie?

- No oczywiście... Chwila jak o facetach to i o mnie. - złapał mnie za rękę i kciukiem głaskał jej wierzch.

- A kto mówił, że jesteś facetem? Ktoś cię strasznie o kłamał wiesz?

- Chcesz się sama przekonać jaki ze mnie facet? Lepiej dobrze się zamknij w nocy.

- Tak tak proszę pana.

- Hej gołąbeczki, a może zrobimy ognisko?

- To wcale nie taki zły pomysł. - stwierdził Suho.

- Tylko, że nie mamy nic do jedzenia. -  odparł Tao.

- To pojedziesz coś kupić. - spojrzałam na niego z oczami szczeniaczka.

- Myślisz, że tymi oczkami coś zdziałasz?

- Mhymm, słuchajcie Tao jedzie na zakupy, kto pojedzie z nim?

- Ja! - odezwał się Xiumin. - Skończył mi się krem, to go przy okazji kupię. CHENI jedziesz z nami?

- Spoko.

- A ty? Chyba nie chcesz byśmy wszytko za ciebie odwalili?

- To TY mnie tu przywiozłeś, mówisz by goście... pracowali? Pamiętaj by kupić marynowaną wołowinę!

- Zrozumiałem, proszę pani. - chłopak wstał i się ukłonił. - Xiu rusz dupsko.

I wyszli.

- No Young Ji, widzę trzymasz go krótko. - powiedziała So Hyun.

- Ktoś musi, a poza tym przecież nie jesteśmy razem.

- Mhymm - spojrzała na mnie dwu znacznie.

- No co... Suho wiesz o co jej chodzi.

Ten tylko się uśmiechnął i wzruszył ramionami.

- Hello? Odpowie mi ktoś? - zamiast mi odpowiedzieć wyszli śmiejąc się do siebie.

- Co tu się właśnie stało?

- Chodźcie ze sobą?

- Kto? - spojrzał na mnie dziwnie - Że Ja i Tao? Nie żartuj sobie. - wstałam i zaczęłam się rozciągać.

- Każdy to widzi, że was do siebie ciągnie. Przez ostatnie dni oprócz nocy byliście nie rozłączni. A o ile mi wiadomo on nigdy nie przeprowadził tu dziewczyny. Więc, coś jest z wami na rzeczy. No chyba, że coś mi umknęło.

- DUŻO Ci umknęło, z TAO znamy się ledwo ponad tydzień za wy myślicie, że już do ołtarza idziemy?

Chłopak tylko podniósł ręce w geście poddania i wyszedł z salonu.

Wszyscy zwariowali.
I w tym Ja.... Przez Niego.

***

Chłopaków nie było już prawie godzinę, a że nie miałam co robić poszłam się trochę po opalać. Znalazłam nasłoneczniony kawałek trawnika, rozłożyłam ręczniki i się położyłam na brzuchu. Wzięłam też ze sobą książkę, która znalazłam w domie.

Minuty mijały, reszta znikła jakby bez śladu. Nagle słońce zasłonił mi cień. Spojrzałam do góry i zobaczyłam nad sobą jakąś postać.

- Czyli to ty jesteś tą nową dupą ZiTao? Jak zwykle drań ma dobre oko.

- Kim jesteś? Znasz Tao?

- Spotkaliśmy się tu i tam, powiedz długo się tobą zabawia? Przeważnie po tygodniu laski mu się nudzą.

- A co cię to interesuje, przepraszam bardzo?

- Bo chętnie bym się z tobą zabawił, nie mów, że ci się nie podobam.

- Cóż w tej pozycji raczej nie mogę tego stwierdzić. - bo wciąż słońce świeciło mi prosto w oczy. Usiadłam i chciałam wstać, gdy...

- Pozwól, że ci pomogę. - chłopak się na mnie rzucił.

Ręce trzymał mocno po obu stronach mojej głowy, a moje nogi znalazły się ciasno między jego. Nie mogłam zrobić żadnego ruchu, bo był zbyt silny. Skąd on się tu wziął!? Szarpałam się, ale na nic to się zdało.

- Ostra, lubię takie. - powiedział po czym naparł na moje usta swoimi.

Ani trochę nie był delikatny, brał co chciał wpychając mi do ust język. Był brutalny i nie zwracał uwagi, że nie oddaje "pocałunku". Udało mi się go ugryźć w dolną wargę, dzięki czemu oderwał się ode mnie.

- Ty suko! - I po chwili dostałam w twarz.

Zaczęłam płakać i krzyczeć na przemian. CZEMU NIKOGO NIE MA W POBLIŻU?! A co, jeśli posunie się dalej?
- POMOCY! TAO! TAO! ZOSTAW MNIE!!

- Cicho siedź, dopiero zaczynamy zabawę, nikt Cię...

Nagle z mojego ciała zniknął ciężar chłopaka, szybko spojrzałam co się dzieje. Tao właśnie uderzył obcego chłopaka prosty w twarz. I jestem pewna, że słyszałam dźwięk łamane kości, a z nosa chłopaka poleciała krew.
Tao raz po raz walił go w twarz, a na jego twarzy widniała wściekłość. Pierwszy raz widzę go w takim stanie i wcale mi się to nie podoba.

- TAO PRZESTAŃ! ZABIJESZ GO, TAO!!! PROSZĘ PRZESTAŃ.

Podbiegli do nas Xiumin i Chen, a za nimi Suho i So Hyun.
Chłopaki złapali Tao i odciągnęli go od leżącego.
Chłopak jęczał z bólu, ale jakimś cudem się śmiał. Wariat?

- Co to jest, Huang ZiTao poddał się zwykłej dziwce? Jak miło, że krajowy playboy dał się zakuć w kajdany.

- ZAMKNIJ SIĘ! Jesteś śmieciem Wu Yi fan, nic więcej. NIE POKAZUJ MI SIĘ WIĘCEJ NA OCZY.

Ten zwany Yi Fan się tylko roześmiał.

- ZiTao.... - szepnęłam, nie wiedziałam, że się cała trzęsę.

Chłopak spojrzał na mnie i szybko do mnie podbiegł. Przyciągnął mnie do siebie i schował twarz w moich  włosach.

- Jesteś cała? Nic Ci nie zrobił? Powiedz tylko, a zrobię wszystko. Słyszysz?

- W porządku, jesteś tu, nic mi nie będzie. Tylko mnie nie zostawiaj.

Czułam jak ręce mi się trzęsą, a z ciała uchodzi adrenalina.
Dochodzi do mnie co właśnie mogło się zdarzyć i zaczęło mnie mdlić.

- Już Cię nie zostawię! Nigdy! Boże, gdy was zobaczyłem, myślałem...

- Ci, już nic nie mów.

Wtuliłam się bardziej w niego ignorując ludzi wokół.

***

W powietrzu rozchodził się zapach pieczonego mięsa, a wokół co róż wybuchła śmiech. Siedzieliśmy przy ognisku, Xiu coś śpiewał, Chen sypał jakimiś ojcowskimi żartami. Suho z So Hyun karmili się nawzajem i słuchali żartów chłopaka.
Ja siedziałam oparta o Tao i się im przyglądałam. Chłopak objął mnie ramionami, łapiąc moje dłonie i zplótł je z swoimi.
Było mi tak dobrze, już zapomniałam o wydarzeniach sprzed godzin. Tao się postarał bym nie miała, kiedy o tym myśleć.

W tej chwili poczułam, że mogę mu ufać i nie martwić się o nic, bo wiem, że będzie obok.
Uczucie bezpieczeństwa i ciepła wypełniło moje serce.

Chciałam by ta chwila trwała długi długi czas.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro