Zostaniesz ze mną na wieki? 31
Colin
Ten dzień się jeszcze nie skończył, a już tyle się wydarzyło. Jestem taki dumny z mojej kruszynki, że pokazał swój charakter przed radą. Nie spodziewałem się, że przyjmie stanowisko, jednak ona zrobiła to sprytnie i umiejętnie, co dowodzi, że w przyszłości sprawdzi się jak Luna naszego stada. Podejrzewam, że prędzej czy później ja też przejmę pałeczkę dowodzenia i stanę na czele Wilczej Rady, ale póki co mam zamiar cieszyć się swoją słodką mate, która śpi w naszym łóżku.
Ruszam na poszukiwanie mamy, bo mam ważną sprawę do niej i może mi doradzi coś.
Wchodzę do kuchni, gdzie jak zwykle można ją zastać w filiżanką kawy i załatwiającą jakieś sprawy stada. Nie chciała dzielić gabinetu z tatą, o co była nieziemska awantura, ale i tak postawiła na swoim. Jest ogólnie dostępną kobietą i każdy z najmniejszym problem może się zgłosić do niej.
- Cześć mamo- całuję ją w policzek.
- Cześć Colin- obdarowuje mnie zwichrzeniem moich włosów.
- Mam do ciebie sprawę i jako kobieta liczę, że mi pomożesz.
- Dobra, nie gadaj szyfrem, tylko mów do razu o co chodzi.
- Mam mały problem. Chcę się oświadczyć Ellie, ale nie wiem czy mnie przyjmie i jaki podarować jej pierścionek- mojej mamie na te słowa oczy zabłysły niczym lampki na choince.
- Och, Colin- ściska mi dłoń- jestem z ciebie taka dumna.- Pewnie, że ci pomogę, przecież od tego ma się matkę.- I dlatego tak bardzo ją kocham, bo zawsze wie co powiedzieć i jest dla mnie ogromnym wsparciem.
- Dziękuję ci mamo- przytulam ją.- Ale chciałbym dzisiaj kupić ten pierścionek i również dzisiaj się oświadczyć.
- Ależ jesteś niecierpliwy - cmoka, ale po chwili uśmiech się.- No to ruszamy, tylko powiem Michelle, żeby zajrzała do El.
Po poinformowaniu taty, gdzie się wybieramy ruszyliśmy do jubilera i dopiero w piątym sklepie, znalazło się kilka jakie wpadły mi w oko.
- A ten?- Pokazuje mamie pierścionek.
- Czy ja wiem... jest jakiś taki nieodpowiedni. Sama nie wiem- wzrusza ramionami
Przeglądamy następne jakie wyciąga przed nami sprzedawca i każdemu z nich czegoś brak. Podchodzę do innej gabloty i w oczy rzuca mi się przepiękny pierścionek z zielonym oczkiem przypominającym kolor oczu El. Wskazuję na niego i każę wyjąć w celu obejrzenia.
Pokazuję mamie, której oczy błyszczą i uśmiecha się od ucha do ucha i wiem, że jej tak samo jak mi przypadł do gustu.
- Jest piękny i myślę, że twoja przyszła Pani Black nie będzie zgłaszać zażaleń- mruga do mnie.
Pierścionek zostaje zapakowany w zielone pudełeczko z aksamitu ze złotymi zdobieniami i spoczywa na dnie mojej kieszeni. Został mi jeszcze kupić jedną rzecz.
- A teraz po kwiat.
- Muszę przyznać sama przed sobą, że wychowałam super faceta- mama klepie mnie po ramieniu.
Po kupieniu wielkie bukietu, wracamy od razu do domu i zabieram się za przygotowanie miejsca.
Altanka ukryta w odległej części ogrodu wydaje się idealnym miejscem, poza tym to w tym ogrodzie pogodziliśmy się, więc miejsce idealne.
Michelle ma za zadanie trzymać moją partnerkę z daleka ode mnie, przynajmniej dopóki nie skończę.
Zawieszam ostatnie lampki na altance i podziwiam swoją robotę i jestem szczerze zadowolony z efektów. Teraz tylko jeszcze muszę się przebrać i mam nadzieję, że siostrze udało się jakoś przekonać El, do założenia czegoś wyjściowego. Znając ją pewnie powiedziała jej jakąś bajeczkę, ale liczy się cel, a nie środki.
Wchodzę do naszej sypialni, a po przekonaniu się, że mojej przyszłej żony nie ma, ubieram się w tempie ekspresowym.
~ Jestem taki szczęśliwy- odzywa się mój wilk.
~ Ja też i mam nadzieję, że przyjmie mnie.
~ Nas, to nasza mate, a nie tylko twoja- karci mnie.
~ Masz rację- zgadzam się z nim.
Ubrany ruszam na poszukiwania mojej ukochanej i znajdują ją w salonie rozmawiającą z moją mamą. Przystaję na chwilę i obserwuje, to moje słońce. Jest taka piękna i tylko moja. Chyba wyczuwa, że się jej przyglądam, bo obraca się w moją stronę i zapiera mi dech w piersi. Ona też patrzy na mnie jakby widziała mnie po raz pierwszy, co jest dosyć miłym uczuciem.
Podchodzę do niej, składam czuły pocałunek na jej czole i proszę, żeby mi zaufała, po czym zawiązuje jej oczy i biorę na ręce. Niosę ją w nasze magiczne miejsce i stawiam w głębi ogrodu.
- Colin co się dzieje?
- Zaraz się przekonasz- ściągam jej przepaskę z oczu i obracam przodem do altanki.
- Och, Colin, jak tu pięknie- obraca się do mnie i wpija w moje usta. Oddaję jej pocałunek, który ogrzewa moje serce i przyspiesza jego bicie.
Splatam nasze palce razem i prowadzę moją partnerkę i przyszło żonę do środka, gdzie czeka na nas przygotowana kolacja. Po minie Ellie widzę, że jest skonsternowana tym wszystkim, a to oznacza, że się nie spodziewa co zaraz ma nastąpić.
Biorę ukochana za dłoń i składam wewnątrz czuły pocałunek, po czym klękam i wyjmuję zielone aksamitne pudełeczko. Oczy Ellie robią się okrągłe ze zdumienia i o mało nie wybucham śmiechem z jej miny.
- Maleńka, czy zostaniesz ze mną? Zostaniesz ze mną i nie pozwolisz odejść? Będziesz mnie kochać do końca moich dni, tak jak ja ciebie? Zostaniesz moją żoną, kochanie?- Po zadaniu najważniejszego pytania, otwieram wieczko i w oczach ukochanej dostrzegam łzy. Upada przede mną na kolana, wpatrując się w moje oczy, z których teraz lecą łzy.
- Tak, tak, tak, tak!- Wykrzykuje swoje potwierdzenie dla każdego mojego pytania, a ja czym prędzej umieszczam na jej palcu dowód tego, że ostatecznie i nierozerwalnie jest moja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro