Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Twoja decyzja 30

Colin

Moje serce na chwilę zgubiło rytm, kiedy widziałem jak wilk rzucił się na El i razem przelecieli przez wielkie szklane okno, które roztrzaskało się na milion kawałków. Napędzany furią i strachem rzuciłem się na pomoc ukochanej. Na chwilę przed dosięgnięciem zwierzęcia od ukochanej, usłyszałem ryk mojej słodkiej. Szarpnąłem za ciało zwierza i odrzuciłem kilka metrów dalej.

Wilk upada i skowycz, jednak po chwili staje na czterech łapach i ujada zawzięcie.

- To moja walka- słyszę za sobą głos Ellie, więc spoglądam na nią. Jest cała poraniona, ale jak widać ma wolę walki.- Pozwól mi to załatwić po swojemu- kiwam głową, jednak w razie W, wkroczę do akcji.

Moja partnerka odchodzi w kierunku wściekłego wilka i staje naprzeciwko niego.

- Dam ci szansę- mówi do tego kundla.- Wycofaj się, albo będę z tobą walczyć- jednak wilk na jej słowa zaczyna jeszcze bardziej warczeć i szykować się do ataku.- Rozumiem.- dopowiada Ellie i patrzę na jej przemianę, którą widzę pierwszy raz.

Jej ludzką postać zastępuje piękna czarna  wilczyca. Jestem zafascynowany jej urodą w takim wcieleniu, a jej futro wydaje się takie miękkie i kusi, żeby zatopić w nim swoje dłonie. Kocham ją tak bardzo i mam nadzieję, że nie ucierpi zbytnio w tej potyczce.

Ellie

Dałam jej szansę, ale jak widać, nie chce z niej skorzystać, więc jak nie, to mówi się trudno. Przemieniam się z niemałym wysiłkiem w swoją wilczą postać i staję pewnie na swoich czterech łapach. Warczę zawzięcie, próbując ją skłonić do zmiany decyzji i wycofania się. Nie jestem mściwą i rządną krwi suką, nawet za to co mi zrobiła. Jest tak samo psychiczna jak Nicolas. Jednak mimo moich ostrzeżeń postawa jej wilka nie ulega zmianie.

Okrążamy siebie na wzajem jak sęp nad padliną, po czym robię unik na jej atak na mnie. Nie daje za wygraną i znowu mnie atakuje. Jednak tym razem postanawiam zrobić, to czego uczył mnie Ed. Staję na przeciwko przeciwnika i robię wyskok, a swoimi kłami łapię ją za futro i wyrywam kępę sierści. Szamoczemy się i kąsamy raz za razem, moja łapa ląduje na jej pysku, zatapiając w nim swoje pazury. Na mój atak, ryczy z bólu, a z jej ran sączy się szkarłat. Nie poddaję się i znowu uderzam z większą siłą w jej ciało. Przygwożdżam jej ciało do ziemi i warczę groźnie w celu zmuszenia jej do poddania się.

Mój wysiłek opłaca się, bo po chwili ta wilcza suka przyjmuje ludzką postać, a jej ciało zdobią liczne rany. Odstępuję od jej osoby i sama zmieniam się w człowieka. Colin szybko podbiega do mnie i okrywa moje pokaleczone ciało swoją marynarką, tuląc ostrożnie do swojej piersi. Po chwili obok nas zjawi się ochrona, która okrywa nagą blondynkę.

- Widzę, że moja synowa poradziła sobie sama- słyszę za sobą głos ojca Colina.- Wiemy co się stało i jako, że ona cię zaatakowała, masz prawo zdecydować o jej losie.

Na jego słowa zdaję sobie sprawę, że moje stare życie skończyło się i już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Jeszcze miesiąc temu byłam normalnym człowiekiem, chodzącym na studia, mającym kochających rodziców. A teraz ode mnie zależy los drugiej osoby, bo jednym gestem, jednym słowem mogę zgasić jej życie lub ją ocalić. Zawsze istnieje jakieś rozwiązanie pomiędzy, bo życie nie jest czarne albo białe. Istnieje cała gama odcieni, a ja mam właśnie mam zamiar skorzystać z takiego rozwiązania.

- Jaka jest najgorsza kara dla zmiennych oprócz śmierci?- Pytam Alfę Black'a.

- Banicja. Nie posiadanie stada- na jego słowa widzę jak blondynka wzdryga się i podnosi z ziemi.

- Proszę tylko nie to. Zrobię wszystko, tylko nie każcie mnie wygnaniem, to gorsze niż śmierć-pada na kolna i schyla głowę w geście kajania się.

Jednak nie dostąpi tego szczytu z mojej strony, nie mam zamiaru mieć jej śmierci na sumieniu. Nawet jeżeli takie rozwiązanie jest dla niej gorsze, dla mnie jest jedyne.

- Zostaniesz wygnana i nigdy więcej twoja noga nie stanie na tych ziemiach- mówię stanowczym głosem.

- Colin proszę cię, zrób coś- teraz błaga mojego mate.

- Przykro mi, ale zaatakowałaś moją partnerkę i gdyby to ode mnie zależało skróciłbym cię o głowę- jego głos tnie jak brzytwa.- Jednak to decyzja mojej partnerki, więc popieram ją w stu procentach.

- A więc postanowione- dziadek Colina zabiera głos i nawet nie wiem kiedy się tu pojawił.- Zostajesz wygnana ze swojego stada i udasz się na ziemie niczyje. Jeżeli kiedykolwiek odważysz się powrócić ,przypłacisz to swoją głową.

Ochrona wyprowadza zakutą w kajdanki dziewczynę i może to złe, ale czuje się lepiej ze świadomością, że ona znika z naszego życia. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro