Obsesja 23
Colin
- Colin- El obraca twarz ku mojej- może stąd iść?- Czuje jak drży.
- Co się stało skarbie?- Szepczę pytanie.
- Proszę- w jej oczach dostrzegam łzy.
- Oczywiście maleńka.
Przygarniam ją w mocny i władczy uścisk po czym całuję ja w czoło, jednocześnie obserwuję Nicolasa, jak zaciska szczęki.
A żebyś połamał sobie wszystkie zęby.
Mój wzrok krzyżuje się z Eda, który lekko kiwa głową, że wie co ma robić. Przepraszam zebranych informując, że chcę El przedstawić moje kuzynki. Rodzice nie protestują i jedyną osobą niezadowoloną z takiego obrotu sytuacji jest Solinger.
Ruszamy na drugi koniec pomieszczenia i dyskretnie wymykamy się, a po chwili dołącza do nas Ed.
- El co się stało? Widziałem jak zastygasz, kiedy ten cały blond picuś się przedstawiał.-Ed spyta o to co też mnie nurtuje, jednak ukochana milczy.
-El, kochanie?
- Muszę usiąść- widzę jak się chwieje, więc biorę ją w ramiona i wchodzimy do pierwszego lepszego pokoju.
Sadzam moją maleńką na łóżku, a sam zajmuję miejsce obok, natomiast Ed umiejscawia się w fotelu.
- Skarbie, głaskam jej dłoń- co się tam stało?
- Ten blondyn, jego zapach wydawało mi się, że skądś go znam. Tzn. zanim podszedł wyczułam go w powietrzu- znowu zaczyna drżeć.
- Maleńka jestem przy tobie, nie pozwolę cię skrzywdzić- wciągam ją sobie na kolana.
- Je-jego głos... to był on... to on- El powtarza jak zacięta płyta.
- O czym ty mówisz?- Tym razem Ed zadaje pytanie.
- To on...- czują jak zaciska dłonie na mojej marynarce- w tym pokoju, jego zapach i głos- Ellie wybucha płaczem, a do mnie powoli dociera sens jej słów.
- Chcesz powiedzieć, ze ten skurwiel, jest tym który...?- Nie dokańczam pytania, bo to słowa nie może mi przejść przez gardło.
- Tak- mówi ledwo słyszalnie, a mój wilk ma ochotę wyrwać się z mojej skóry i rozszarpać mu gardło.
- Zajebie skurwiela. Będę patrzył jak cierpi i dostanie wszystko to, na co zasłużyła ta menda- warczę.
Ed zrywa się z fotela i zmierza do drzwi, bo wiem co zamierza zrobić, ale nie może.
- Stój- rozkazuję mu.- Trzeba to załatwić inaczej. Nie rzucimy się na niego w obecności jego ojca i wszystkich gości, mimo iż mam ochotę wypruć mu flaki.
- To mam patrzeć jak ten kutas bezceremonialnie sobie tam chodzi?!- Krzyczy.
- Nie. Też mam ochotę go rozpierdolić, ale trzeba to zrobić umiejętnie. Najlepiej jakby przyznał się przed wszystkim, nie wiedząc o tym.
- O czym myślisz?
Tłumaczę im jaki mam plan i żeby nie narażać więcej mojej mate na spotkanie tego sukinsyna, zostanie tutaj. Powiemy wszystkim, że źle się poczuła i musi odpocząć. Najważniejsze, to wtajemniczyć ojca w plan i modlić się, żeby się powiodło.
Ellie
Mimo iż Colin zapewnił mnie, że nic mi się nie stanie, to niestety mam inne przeczucia. Zostawili mnie tutaj jakieś pięć minut temu, a sami chcą pokazać wszystkim jakim Nicolas jest zwyrodnialcem. Mam nadzieję, że wszystko wyjdzie na świtało dziennie i chociaż ten etap, będę mogła zamknąć na wieki.
Wpatruję się w ciemność za oknem i migoczące gwiazdy, kiedy słyszę otwieranie drzwi.
- Szybko wróciłeś- mówię, nie odwracając wzroku od okna.
- Miło, że cieszysz się kochanie- na dźwięk tego głosu, żółć podchodzi mi do gardła.
Obracam się gwałtownie i pragnę wtopić się w ścianę, byleby tylko zniknąć. Żeby znowu mnie nie skrzywdził.
- Taka cudowna- robi krok w moją stronę, a ja wręcz przyklejam się do ściany- jesteś jeszcze piękniejsza niż dwa lata temu.
- Czego ty ode mnie chcesz?- Mimo strachu daje mi się, wykrztusić zwięzłe pytanie.
- Chcę ciebie skarbie- uśmiecha się, a jego oczy ciemnieją- wtedy ktoś nam przerwał, a teraz dokończę to co wtedy miałem zamiar zrobić.- Przełykam głośno ślinę na jego słowa.
- Wynoś się!- Warczę- Wynocha, albo zobaczysz moje pazury!- Rośnie we mnie bunt.
- Och, moja maleńka jest zadziorna- robi kolejny krok.
- Nie jestem twoja. Nigdy!
- I jeszcze pyskata. Lubię takie, a ty jesteś moja. Black mi ciebie nie odbierze.
- Jestem już oznaczona- i w tym momencie jestem wdzięczna Colinowi, że to zrobił.
- Kłamiesz!- Krzyczy i rusza w moja stronę.
Próbuje przyjąć moją wilczą postać, koncentruję się tak jak mnie uczył Ed, ale mi się nie udaje.
Co teraz?Co mam zrobić? Myślę gorączkowo. Szybko kalkuluję co wybrać. Drzwi czy okno? I co mi się uda zrealizować?
Jednak za wolną myślę, bo czuję jego obrzydliwe łapy na swoim ciele. Szarpię się i z całych sił próbuję wyrwać się z jego szpon. Moje próby spełzają na niczym, gdyż jest za silny. Zbliża swoją twarz i wącha mnie warcząc groźnie.
- Śmierdzisz tym skurwielem Black'iem, ale moje ugryzienie trochę ulotni jego zapach.
- Po moim trupie mnie dostaniesz- kopie go w klejnoty na co zgina się i poluzowuje uścisk. Wykorzystuję szansę i pędzę do drzwi. Już prawie mam dłoń na klamce, kiedy czuję szarpnięcie i słyszę dźwięk darcia materiału. Pociągnięcie jest tak silne, że lecę do tyłu wprost na Solinger'a, który łapie mnie swoimi ramionami niczym kleszczami.
- Nie tak prędko- przyciska mnie do swojego torsu.- Niegrzeczna dziewczynka- umieszcza swoje wargi do mojej szyi, na co wzdrygam się i znowu szarpię się jak opętana.
Próbuje ponownie zmienić się w wilka, ale jedynie co, to ukazują się moje pazury, które bez zastanowienia zatapiam w jego udzie. Wydaje z siebie przeciągłe wycie i mimowolnie puszcza mnie. Tym razem jestem szybsza i udaje mi się wydostać z tej przeklętej pułapki.
Pędzę do drzwi prowadzących do sali, gdzie odbywa się przyjęcie. Otwieram z hukiem drewnianą powłokę i wpadam do środka niczym tornado.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro