Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie bądź dupkiem 15

Colin

Ku mojemu niezadowoleniu El odsuwa się ode mnie jak tylko drzwi otwierają się z trzaskiem. Oboje odwracamy głowę w tym kierunku i w drzwiach widzę Eda. Zaciskam dłonie w pięście, bo mam ochotę mu przypierdolić. 

Kurwa w takim momencie. Poważnie? Ten to ma wyczucie czasu.

~ Może to lepiej- słyszę głos mojego wilka.

~ Ty też wiesz, kiedy się odezwać- prycham wkurzony.

~ Daj jej czas i pozwól im na przywitanie się, nie bądź dupkiem.

~ Zamknij się sierściuchu- warczę na niego i zamilkł na dobre.

Moje kochanie podrywa się z łóżka, ale niestety jest osłabiona i znowu muszę ją ratować przed upadkiem. Swoją drogą podoba mi się rola rycerza wybawiciela, bo Ellie jest moją księżniczką.

-Spokojnie skarbie, bo zrobisz sobie krzywdę- sadzam ją na łóżku i trzymam zaborczo za dłoń.

Ed podchodzi do nas bliżej, ale patrzy na mnie pytająco, czekając na pozwolenie i niech to diabli. Nie będę mendą, która zabrania przywitać się tej dwójce, mimo iż kurwica mnie bierze, to muszę pamiętać, że ona mnie nie zna i muszę zaskarbić sobie jej zaufanie. 

Lekkim skinieniem głową pozwalam mu podejść, a sam odsuwam się od dziewczyny z bólem. El wyciąga ręce do przyjaciela i przytula go do siebie, a z jego oczu lecą łzy.

Natomiast we mnie wrze wściekłość, że ktoś inny niż ja dotyka tego co moje.

El

Przytulam się do mojego przyjaciela i czuję się bezpieczna oraz szczęśliwa.

-Tak się bałam, że oni ci coś zrobili- łkam w jego ramie.

-Ciii maleńka, ze mną wszystko dobrze, to ty byłaś bardzo chora.

-Ponoć, nic nie pamiętam od ataku- kręcę głową.

-Najważniejsze, że jesteś zdrowa- całuje mnie w czoło na co słyszę ciche warczenie mojego wybawiciela.Chyba jest zły za ten przejaw uczuć ze strony Eda.

-Tobie też nic nie jest. Zostaniesz ze mną? Tzn.nie opuścisz mnie, nie wyjedziesz, prawda?

-Spokojnie nic takie nie mam zamiaru zrobić, a teraz posłuchaj mnie uważnie- kiwam głową, żeby kontynuował.- Z tego co widziałem, kiedy wszedłem, myślę, że już wiesz kim jest dla ciebie Colin- znowu potakuję głową.- To twój mate maleńka i wiem, że przy nim będziesz bezpieczna. Powierzyłem jemu twoje życie, bo kiedy wilk wybiera sobie partnerkę, to na wieki i będzie jej bronił za cenę swojego życia. Dlatego muszę się trochę odsunąć na bok, bo twój przyszły partner...

-Mój przyszły Partner?- Pytam zdezorientowana.

- W wilczym świecie, to coś jak mąż.

-Mąż- wypowiadam to zszokowana.

-El nie rób takiej miny, to naprawdę fajna sprawa, i wracając do sedna sprawy. Colin jako zmienny i z tego co już zaobserwowałem, jest zaborczy i terytorialny, więc nie będę testować jego cierpliwości. Po prostu nie będę wchodzić mu w pardę, a myślę, że pozwoli nam się przyjaźnić.

-Niech tylko spróbuje mi zabronić- mówię rozdrażniona. 

-Przepraszam cię, ale mam jeszcze trochę do nadrobienia, więc będę lecieć i myślę, ze widzimy się na kolacji- ściska mnie i wychodzi.

Patrzę bezradnie za przyjacielem, który zostawił mnie komuś, kto jest ponoć moim przeznaczeniem. Owszem będą w objęciach Colina, czułam się jak w niebie i bezpiecznie, ale tak naprawdę go nie znam, co jest bardzo dziwne iż mam takie odczucia co do niego.

-Kochanie dasz radę zjeść kolację ze wszystkimi, czy wolisz zjeść tutaj?- Spoglądam na chłopaka i dopiero teraz widzę, jaki jest cholernie przystojny. Wysoki, dobrze zbudowany, a spod rękawa podkoszulka widać ciemny tusz. Ciekawe jaki ma tatuaż?- Kochanie?

-A kolacja? Yyyy chyba wolę zjeść tutaj. Przeprasza, ale oprócz Ed i ciebie nie znam nikogo, a nie czuję się jeszcze na silach, na zmierzenie z rzeczywistością.

-Za godzinkę zjemy tutaj razem- uśmiech się do mnie i siada bok. 

Wyciąga do mnie ręce, a ja korzystam z tego i wtulam się w tors chłopaka, na co słyszę mruczenie, które uspokaja mnie i kołysze do snu. Oczy zamykaj się samoistnie na czułe głaskanie moich pleców prze ciepłe dłonie Colina. Mój rycerze układa mnie na pościeli i przytula moje plecy do swojej klatki piersiowej, a jego zapach otula mnie niczym ciepły koc. Poddaję się uczuciu bezpieczeństwa, czuje pocałunek na szyi i powoli zatapiam się w krainie Morfeusza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro