Mamy coś 7
Colin
Jest środek nocy, a ja zamiast spać, siedzę i piję ciepłe mleko, jak jakiś dzidziuś, ale to jedyna rzecz, która pomaga mi na bezsenność. Bezsenność, którą wywołuje moje rozmyślanie o El, mojej kruszynce, która jest gdzieś tam przestraszona.
Minęły cztery pierdolone dni i dalej nie wiemy gdzie ona może być. Dostaję kurwicy, a mój wilk nie ułatwia mi życia. Pieprzony sierściuch ciągle jęczy i skomle, mam go już serdecznie dosyć. Nie rozumie, że szukamy jej, ale to nic nie daje, bo tak jakby zapadła się pod ziemie, co jest wręcz niemożliwe.
Ojciec wypuścił wici i nawet dziadka zaangażował, który jest w radzie. Niestety ciągle szukają jakiś śladów, wzmianek w papierach i mam nadzieję, że niedługo coś znajdą, bo dostanę pierdolca.
Rzuciłem robotę łowcy w pizdu, nie będę tropił uciekinierów, bo nie mam do tego głowy, ani chęci. Jedynie czego chcę, to dziewczyny, mojej mate. Chcę jej przy sobie, chcę poczuć jej słodki zapach, chcę ją w swoich ramionach. Jednak nie ręczę za siebie jeżeli okaże się, że ten kutas ze zdjęcia jest z nią związany w jakikolwiek sposób.
Ona jest tylko moja.
~Jest nasza dupku, zapominasz się- mój wilk na mnie warczy.
~Dobra, jest nasza. Zadowolony?
~ Bardziej niż myślisz- no i to byłoby koniec, bo więcej się nie odezwał.
Z moich posępnych myśli wyrwa mnie głos mamy, która wchodzi do kuchni.
-Coli, dlaczego nie śpisz?- Pyta z troską.
-Nie mogłem usnąć- wzruszam ramionami i biorę łyk ciepłego, białego płynu.
-Wiem, że się martwisz, ale zadręczanie się nic nie da- mama siada obok mnie.
-Ech- wzdycham.- Widziałem jej zdjęcie oraz czułem zapach i to wystarczyło, żeby mój wilk oszalał, a ja przepadłem w butach, mamo.
-Synu, na własnej skórze odczuwasz więź bratnich dusz i tak mi przykro, że tak to wszystko wygląda- uśmiecha się do mnie czule.- Kiedy ją spotkasz, świat się zatrzyma i zatrzęsie w posadach.
-Czy ty i tato, też tak mieliście?- Pytam strasznie ciekawy.
-No cóż... Uciekłam przed nim. Byłam sama tak długo, że bałam się tego wszystkiego. Całe szczęście, że tata był i jest uparty, bo inaczej nie wiem jakby się to skończyło. Masz jego charakter, kochanie- rodzicielka czasem tak do mnie mówi.
- Musimy ją odnaleźć, bo ją stracę- mówię smutno, na co otrzymuję matczyny uścisk.
- Nie stracisz- mówi i żegna się ze mną, życząc dobrej nocy.
Dokańczam to co mam w kubku i ruszam do siebie, gdzie zatapiam się w pościeli licząc, że sen niedługo nadejdzie. Po chwili czuję jak moje ciało odpręża się, a umysł zwalnia.
Ze snu budzi mnie mocne trzaśnięcie drzwiami od pokoju, więc momentalnie podrywam się do pozycji siedzącej.
-Co jest do cholery?- Pytam zaspany.
-Wstawaj Colin!- Rozkazuje tato.- Mamy coś. Czekam w gabinecie- oświadcz i wychodzi.
Jego słowa otrzeźwiają mój umysł z sennego otępienia i ruszam biegiem do łazienki, a już po dziesięciu minutach stoję w progu gabinetu ojca.
-Co macie?
- Znaleźliśmy coś w papierach i czegoś też tam brakuje. Dwadzieścia lat temu w niejasnych okolicznościach Solinger stał się przywódcą, ale nigdzie nie ma wzmianki jak do tego doszło. W każdym razie zgodnie z tym co mówi dziadek, wcześniej władzę sprawowali członkowie rodziny Moonlight, ale pewnej nocy doszło do tragedii. Cała wataha została wymordowana.
- Czegoś tu nie rozumiem. Co to ma wspólnego z El?
- Dużo. Kiedy przeglądałem papiery, natrafiłem na coś interesującego. Każdy kolejny Alfa stada Silvermoon, miał amulet, który przekazywany był z pokolenia na pokolenie. Tym amuletem jest wisiorek wilka, który jak się okazuje ma Eleonor.
-Ale może ma podobny, czy coś?
- Nie, to na 100% ten sam. Wiemy, że jego partnerka była w ciąży, więc wniosek nasuwa się sam.
Analizuję słowa ojca i układam wszystko niczym puzzle, które okazują się prawie całością.
-Czyli El jest córką prawnego przywódcy Wilczej Rady- moje własne słowa wywołują u mnie szok.
-Dokładnie, a skoro tak, to ktoś chce się pozbyć ostatniej osoby, która jest swoistym zagrożeniem dla niego.
-Nie ktoś, tylko Solinger- syczę.
-Synu, ja to wiem i ty też, ale nie możemy oskarżyć go o wymordowanie rodziny El, tym bardziej że nie mamy dowodów.
- Dlatego musimy ją znaleźć. Zabije każdego, który ją tylko kurwa dotknie- warczę na samą myśl, że ktoś chce ją skrzywdzić.
-A ja ci w tym pomogę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro