Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog 38

Caroline Black

- Do jasnej cholery, czy chociaż raz możecie się pospieszyć?!- Krzyczę na moich rodziców, którzy jak zwykle zapomnieli o całym świecie i znowu oddali się przyjemności we własnej sypialni. Zresztą, było by szybciej wymienić miejsca gdzie tego nie robili.

- Już idziemy, co się tak pieklisz- moja mam rzuca mi uśmiech mimo, że jej głos jest groźny. 

- Spóźnimy się, a wiesz jak tego nie lubię- jęczę, bo przyjecie mnie na studia dla zmiennych, gdzie chodził mój dziadek z babcia jest dla mnie ważnym wydarzeniem. To chyba już jakaś rodzinna tradycja, że każde pokolenie rodziny Black znajduje późno swojego mate. Mój osiemnastoletni, starszy o kilka godzin kuzyn Ethan, pojechał kila dni temu jako pierwszy, bo stwierdził, że już jest dużym chłopcem. Mnie odwożą rodzice i nie mam nic przeciwko temu, bo to ostatnie nasze wspólne chwile razem.

- Już córuś. Pewnie nie możesz się doczekać tych wszystkich wilczków- ojciec pstryka mnie w nos niczym niesforne dziecko.

- Taa, będę się pieprzyć na każdym rogu- rzucam rozbawiona.

- Caroline Black!- Krzyczy na mnie mama.- Jeżeli masz zamiar robić, to co oznajmiłaś, to daruj sobie informowanie nas o tym. Colin rusz tyłek i jedziemy- widzę jak moja matka wychodzi wkurzona, a ja mam poczucie winy. W sumie mogłam sobie to darować, ale jestem niedorodną córką swojej matki.Zresztą Ellie i Colin Black, czyli moi rodzice też do świętych nie należą. 

Żegnam się ze swoim starszym od dwa lata bratem i jego ukochaną, oraz moją  młodszą dziesięcioletnią siostrzyczką. 

- Nie daj się mała, pokaż tym samcom, gdzie raki zimują. Jesteś z rodziny Black, więc z nami się nie zadziera- szturcha mnie łokciem w żebra, po czym bierze w objęcia i przytula.

- Będę pamiętać o jakże cennych radach, braciszku- ściskam go po raz ostatni i ruszam do auta, gdzie siedzą już rodzice.

Ruszamy w drogę, która zajmuje nam kilka godzin, a na miejsce dojeżdżamy wczesnym wieczorem. Tato wyjmuje moje bagaże, a po chwili koło nas zjawia się Ethan i wita się z nami.

- Miej na nią oko, Ethan.

- Oczywiście, zresztą okazuje się, że Caroline zajmie pokój na ostatnim piętrze, gdzie jest umieszczony ostatni rocznik.- Tato z mają wymieniają porozumiewawcze spojrzenia i się uśmiechają.

- O co chodzi?- Pytam zaciekawiona.

- Sed i Tate oraz Travis, właśnie mieszkali na tym piętrzę, kiedy się poznali- Ethan szczerzy się jak głupi od sera. No tak, moja babcia z dziadkiem oraz dziadek Ethana- Travis-  wszystko poznali się tutaj i jak widać, następne pokolenie jest tutaj znowu.

- Aha, coraz więcej tych rodzinnych podobieństw - śmieje się.

Żegnam się z rodzicami i ruszam razem z kuzynem do akademika, gdzie mijamy po drodze nielicznych jeszcze studentów. Ethan pokazuje mi mój pokój, który jest naprzeciwko jego, oraz opowiada mi o pewnym studencie czwartego roku, który sieje postrach wśród studentów. Nie wiedzieć czemu jego słowa nie wywołują we mnie strachu, tylko myśl, że może być bardzo interesująco.

Kuzyn wręcza mi klucz do ręki i jedzie po zakupy dla nas, licząc, że mu coś ugotuję. Stara śpiewka, on kupie a ja gotuję. Nie pozostaje mi nic innego jak zainstalować się w pokoju,więc obracam się w stronę swoich drzwi, ale niestety robię to niefortunnie, bo wpadam na kogoś. Zderzam się z czyimś twardym ciałem, tak że odbijam się lekko od niego, a odziana na czarno postać wymija mnie szybki ruchem. Nawet nie zdążę powiedzieć "przeprasza" kiedy z jego usta słyszę warczenie na mnie.

- Uważaj jak łazisz idiotko- rzuca wściekle. 

- Sam uważaj kretynie!- Krzyczę hardo i widzę jak obraca się w moją stronę, kiedy jedna nogą jestem już w pokoju.

- Pożałujesz tego skarbie.

- Zobaczymy- wchodzę do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Ależ irytujący dupek i raczej na pewno mam przechlapane.


***************************

Pierwszy raz Was nie ostrzegłam, ale taki miałam plan. Wziąć Was z zaskoczenia. Dziękuję za czytanie, za gwiazdki i komentarze. Jesteście kochani, jesteście wielcy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro