Rozdział ósmy
Kolejny rozdział 12 lutego ;)
Musiałam zedytować poprzedni rozdział, aby dodać fragment z zabezpieczeniem - nie wiem jak mogłam o nim zapomnieć ;>
Będę wdzięczna za każdą gwiazdkę i komentarz ♡♡
I zapraszam Was na Twittera: JoSmall1996, gdzie wrzucam zapowiedzi kolejnych rozdziałów i dodatkowe informacje związane z książkami.
Jo!
Schowała książki do torby i pożegnała się z koleżankami. Wyszła z biblioteki i ruszyła wyjątkowo pustym korytarzem.
– Chloe!
Odwróciła się zaskoczona. Biegł w jej stronę chłopak, którego kojarzyła z zajęć filozofii.
– Cześć – powiedział, zatrzymując się tuż przed nią. Miał blond włosy, niebieskie oczy i prosty nos. – Adam – dodał, wyciągając rękę w jej stronę.
– Chloe. – Uścisnęła ją zaskoczona.
– Wiem. – Uśmiechnął się, a na jego twarzy pojawiły się dołeczki. – Chciałem zapytać, czy wybierasz się dzisiaj do klubu razem z resztą grupy?
– Niestety, jestem już umówiona – skłamała.
Ostatnio częściej kłamała, niż mówiła prawdę. Ale co miała mu powiedzieć? Że idzie do luksusowego apartamentu, gdzie będzie czekać na Jasona Wintersa, aby uprawiać z nim seks? O ile, oczywiście, mężczyzna przyjdzie, bo nigdy nie dawał jej wcześniej znać. Po prostu wpadał do mieszkania kiedy chciał, nie dopuszczając nawet do myśli, że jej w nim nie będzie.
Adam wyglądał na naprawdę zasmuconego jej odpowiedzią.
– Szkoda. – Znów uśmiechnął się szeroko. – Ale będzie jeszcze wiele okazji. Zbliża się Halloween i ABC.
– ABC?
– No wiesz, anything but clothes. – Pokręciła głową. – Wszyscy ubierają się w stroje zrobione z czegokolwiek, byleby nie używać ubrań. Możesz sprawdzić w Internecie. Sam jeszcze nie wiem, z czego zrobię kostium. Waham się między puszkami od piwa a papierem toaletowym.
Chloe zachichotała. Nie znała Adama, ale sprawiał, że czuła się przy nim swobodnie i chciała z nim rozmawiać. Wydawał się taki... nieskomplikowany. A zwłaszcza w porównaniu z Jasonem, którego zachowanie coraz mniej rozumiała.
Adam spojrzał na zegarek i zmarszczył brwi.
– Muszę iść na kolejne zajęcia. Do zobaczenia w piątek na filozofii. – Przeszedł kilka kroków, po czym odwrócił się znów w jej kierunku. – I zastanów się nad ABC. Wglądałabyś świetnie w sukience zrobionej z worków na śmieci.
Chloe pokręciła głową, uśmiechając się.
Ruszyła ulicą w stronę centrum miasta. Po raz pierwszy od kilku dni świeciło słońce i wiał ciepły wiatr, unosząc liście leżące na chodnikach.
Chloe nie chciała wracać do pustego mieszkania. Zamiast tego skierowała się do Parku Waszyngtona. Przeszła zaledwie kilka metrów, gdy głos w jej głowie obudził się do życia. Szybko założyła słuchawki i włączyła podcast kryminalny, licząc, że w taki sposób uda jej się go zagłuszyć.
I tym razem, historia kolejnego seryjnego mordercy pochłonęła ją całkowicie. Dopiero po dwóch godzinach, gdy zaczęło zmierzchać, ruszyła w stronę najbliższej stacji metra.
Nie spieszyła się. Nie musiała. Był to jeden z plusów jej układu z Jasonem. Wreszcie skończyła z tą niekończąca się gonitwa, towarzyszącą jej od lat.
Odkąd pamiętała, nienawidziła poranków. Kojarzyły jej się z pośpiechem, niewyspaniem i początkiem kolejnej walki z czasem. Teraz, były jej ulubionym momentem w ciągu dnia. Budziła się wypoczęta, a sama myśl o kawie sprawiała, że bez ociągania zwlekała się z łóżka. Siadała z kubkiem przy oknie i chłonęła wzrokiem panoramę miasta. Następnie niespiesznie przygotowywała śniadanie z jednego z wielu zapisanych przez nią przepisów i zjadała je, rozkoszując się każdym kęsem.
Cieszyła się tą ciszą poranka, dobrze wiedząc, że nie będzie trwała długo. Już w trakcie śniadania, głos w jej głowie nie dawał jej spokojnie zjeść. Zagłuszała go głośną muzyką i serialem, ale nawet i to nie zawsze pomagało.
Wieczory były najgorsze. Wystarczyło, że przekroczyła próg mieszkania, a przygnębienie uderzało w nią z taką siłą, że ledwo mogła oddychać. Jakby dopiero zmrok pozwalał jej w pełni zrozumieć, na co się zgodziła.
Jason nie ułatwiał jej sytuacji. Nigdy nie wiedziała kiedy i czy w ogóle się zjawi. Pojawiał się o najróżniejszych porach i oczekiwał, że Chloe rzuci wszystko, aby wypełnić swoją część umowy.
Zachowanie Jasona też pozostawiało wiele do życzenia. Ucinał wszystkie jej próby rozmowy i wyglądał, jakby wiecznie był na coś zły. Jedynie ich seks pozostawał bez zmian. Gorący, namiętny i pełen pasji. Mężczyzna sprawiał, że więzy krępujące Chloe opadały jeden po drugim, odkrywając przed nią nieznaną wersję jej samej.
Dzięki niemu wreszcie pozbyła się kompleksów i poczuła pewnie w swoim ciele. Na samo wspomnienie jego słów i pieszczot zrobiło jej się gorąco. Potrafił jednym spojrzeniem sprawić, że czuła się jak najseksowniejsza kobieta na świecie.
Niestety, z taka samą łatwością potrafił ją zranić.
Zdobyta pewność siebie była krucha jak szkło i tak samo krótkotrwała. Pękala na drobne kawałeczki z chwilą gdy mężczyzna bez słowa wychodził z mieszkania.
Chloe wstąpiła jeszcze do sklepu. Wrzuciła do koszyka kilka produktów niezbędnych do jej kolejnego przepisu. Zmierzała do kasy, gdy jej wzrok przykuła znajoma twarz uśmiechająca się z okładki Forbes. Nie mogła się powstrzymać. Sięgnęła po gazetę i otworzyła na właściwej stronie. Zimne, błękitne tęczówki wpatrywały się w nią z tą samą pustką, którą tak dobrze znała.
Prześledziła wzrokiem tekst. Wynikało z niego, ze Winters Enterprises oraz konkurująca z nią firma Antica, starają się o wygranie tego samego przetargu opiewającego na... pół miliarda dolarów. Chloe sapnęła. Nic dziwnego, że Jason był tak zestresowany i podminowany cały czas. Nie mogła sobie nawet wyobrazić, jak to jest walczyć o taką sumę pieniędzy.
Zapłaciła za zakupy i ruszyła do mieszkania. Dochodziła siódma, gdy wysiadła z windy. Rozebrała się w korytarzu i weszła do salonu. Stanęła zaskoczona na widok Jasona. Wyglądał, jakby wyszedł z okładki Forbesa, która dopiero co widziała. Miał na sobie szary garnitur, koszulę i krawat. Chloe zastanawiała się, czy mężczyzna w ogóle posiadał inne ubrania w szafie. Nie mogła go sobie wyobrazić w jeansach, a tym bardziej w dresie. Pewnie nawet ćwiczył w garniturze.
– Gdzie byłaś? – spytał, gdy zbliżyła się do niego.
Jak zwykle nawet się nie przywitał. Jakby od samego początku chciał jej przypomnieć, że to tylko układ.
– Na uczelni.
– Zgodnie z planem skończyłaś zajęcia trzy godziny temu.
– Byłam jeszcze w kilku miejscach.
Minęła go, aby zanieść zakupy do kuchni, ale mężczyzna złapał jej ramię, zatrzymując ją w miejscu.
– Nie tak się umawialiśmy, Chloe – warknął. – Ja się wywiązuje ze swoich warunków umowy.
Podniosła głowę i spojrzała na niego. Prawie się wzdrygnęła, widząc jego oczy. Jeszcze bardziej smutne i zimne niż zazwyczaj. Czuła, że za jego zachowaniem kryło się coś więcej niż praca. Coś o wiele głębszego, co dręczyło go od lat.
– Przepraszam, nie sądziłam, że będziesz na mnie czekał – wyjaśniła. – Zazwyczaj przychodzisz znacznie później, więc założyłam, że moje spóźnienie nie będzie problemem.
– Po to ustaliliśmy zasady, aby uniknąć takich sytuacji. – Zmrużył oczy. – Mówiłem ci, że nie mam czasu ani ochoty bawić się w zgadywanie, czy będziesz w mieszkaniu, skoro umawialiśmy się, że masz być.
Jego spojrzenie i głos były tak lodowate, że zaskoczyła samą siebie tym, że nadal z nim walczyła.
– Wystarczyłoby gdybyś dał mi wcześniej znać, o której będziesz i czy w ogóle. Siedziałam wczoraj cały dzień, czekając na ciebie, a ty nawet nie napisałeś, że nie przyjdziesz. To nie jest fair w stosunku do mnie.
– Takie są waru...
– Tak, tak, warunki umowy – przerwała mu. – Ale możemy je przecież zmodyfikować. Teraz gdy nie muszę pracować, mam więcej czasu na inne rzeczy i chciałabym móc z tego korzystać.
– Przypominam ci, że to dzięki mnie nie musisz pracować – wycedził przez zaciśnięte zęby. – I twoja część umowy obejmowała bycie dyspozycyjną kiedy będę cię potrzebował.
Normalnie Chloe nie wykłócała się, aby przekonywać innych do swojego zdania. Wolała przytakiwać i zgadzać się na wszystko, byleby tylko nikogo nie urazić. Ale w tej chwili nie miała zamiaru się poddawać, dopóki Jason nie zrozumie jej punktu widzenia.
– Postaw się w mojej sytuacji. Gdybym wiedziała, o której dokładnie będziesz, to nie marnowałabym czasu, siedząc w mieszkaniu jak głupia. Tylko o tyle ciebie proszę. O danie mi znać wcześniej, że przyjedziesz. – Milczał, więc dodała: – Po raz pierwszy mam szansę zaznać studenckiego życia. Zbliża się kilka imprez, na które zostałam zaproszona i chciałbym na nie pójść.
– Nie.
Zacisnęła dłonie w pięści, aby opanować gniew.
– Nie? Tylko tyle masz do powiedzenia?
– Nie zgadzam się na zmianę warunków. Wiedziałaś, co podpisywałaś.
– No właśnie tłumaczę ci, że nie wiedziałam – warknęła, wyrywając ramię z jego uścisku. – Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam tyle wolnego czasu, więc chciałabym z niego skorzystać, dopóki mogę. Czuję się tutaj jak w więzieniu.
Uniósł brwi do góry.
– Ciekawe określenie na luksusowy apartament. Zwłaszcza po tym jak widziałem twoje poprzednie mieszkanie.
Znów ta pogarda w jego głosie.
– Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi – powiedziała cicho.
Nagle odechciało jej się dalszej walki. I tak wątpiła, aby coś do niego dotarło.
Westchnęła głośno, lecz nic więcej nie powiedziała. Przez chwilę jedynie stali naprzeciwko siebie, mierząc się nawzajem wzrokiem.
Jason zbliżył się do niej i jakby z wahaniem wyciągnął dłoń w jej kierunku. Delikatnie, dotykając ją zaledwie opuszkami palców, odsunął z jej twarzy włosy. Przymknęła oczy, rozkoszując się przyjemną pieszczotą.
Złapał jej twarz w dłonie i oparł swoje czoło o jej. Chloe zaciągnęła się, wciągając do płuc intensywny zapach jego wody kolońskiej. Jason przysunął twarz bliżej. Zamarła, gdy jego wargi znalazły się zaledwie centymetry od jej. Wystarczyło lekkie przechylenie głowy, aby ich usta się spotkały.
Mijały sekundy, jedna za drugą. Żadne z nich się nie odezwało. Spociły jej się dłonie na samą myśl o tym, co zamierzała zrobić. Zebrała w sobie całą odwagę i pocałowała Jasona. Delikatnie, zaledwie muskając jego usta swoimi.
Mężczyzna zesztywniał. Chloe odsunęła twarz, uświadamiając sobie, że przekroczyła jakąś niepisaną granicę.
Chciała przeprosić, lecz nie miała jak. Jason sięgnął po nią i szybkim ruchem obrócił tyłem do siebie.
– Oprzyj ręce o okno i nie ściągaj ich, dopóki ci nie pozwolę – polecił stanowczym głosem.
Jak zwykle sam jego ton sprawił, że Chloe bez wahania wypełniła jego polecenie. Zadrżała, gdy jej wilgotne dłonie zetknęły się z zimną szybą.
– Nogi szerzej... właśnie tak – instruował ją.
Patrzyła na jego odbicie w szybie. Stał za nią, ze wzrokiem utkwionym w jej lekko wypiętych pośladkach. Pragnęła, aby wreszcie jej dotknął i uwolnił od tego intensywnego napięcia budującego się między jej nogami.
Jednym ruchem zadarł jej spódniczkę do góry i ściągnął do kolan rajstopy. Jęknęła, gdy jego duże dłonie objęły jej pośladki okryte jedynie koronką. Ścisnął je mocno.
– Ktoś tutaj jest podniecony – zauważył, gdy jego palec zahaczył o wilgotny materiał. – I to bardzo.
Chloe znów była na krawędzi. Po raz kolejny mężczyzna pokazał jaką władzę posiadał nad jej słabym ciałem. Wystarczyło, że na nią spojrzał, a już skręcało ją z pożądania.
– Proszę – wyszeptała, dobrze wiedząc, że to najgorsze co mogła zrobić.
Jason odsunął się. Nie musiała go widzieć, aby wiedzieć, że na jego twarzy widniał zadowolony uśmieszek.
– Znów to samo, Chloe. – Westchnął. – O co dokładnie prosisz?
– Dotknij mnie wreszcie.
– Przecież właśnie to robiłem – odpowiedział niewinnie.
Jason Winters uwielbiał ją torturować.
– Wejdź we mnie, proszę – wyszeptała.
Zaśmiał się i pogładził ją przez wilgotny materiał. Jęknęła, dociskając biodra w jego dłoń.
– Problem jest taki Chloe, że uwielbiam obserwować cię w takim stanie. – Powoli zsunął stringi wzdłuż jej ud, zostawiając je na wysokości kolan. – Nawet się zastanawiałem kiedy jesteś bardziej seksowna: gdy dochodzisz, czy właśnie taka rozpalona jak w tej chwili.
Jego dłonie znów gładziły jej pośladki. Chloe przygryzła wargę, aby na niego nie krzyknąć. Doprowadzał ją do szału i świetnie zdawał sobie z tego sprawę.
Przysunął się do niej bliżej. Jęknęła głośno, gdy poczuła, jaki był twardy. Poruszyła biodrami, lecz złapał je obiema dłońmi, unieruchamiając je w miejscu.
– Powiedz mi Chloe – powiedział do jej ucha – podnieca cię myśl, że ktoś może nas zobaczyć? – Naparł mocniej na jej plecy. – Że właśnie w tej chwili jakiś mężczyzna obserwuje nas z tamtego budynku naprzeciwko?
Chloe miała papkę z mózgu. Wiedziała, że byli za wysoko i za daleko, aby ktokolwiek mógł ich zobaczyć, lecz jego słowa sprawiły, że poczuła się, jakby ktoś rzeczywiście im się przyglądał.
– Co Chloe? Podnieca cię ta myśl, że podgląda nas jakiś obcy mężczyzna? – Wsunął dłonie pod jej bluzkę.
Jęknęła, gdy jego palce odnalazły jej sutki.
– Odpowiedz mi! – warknął i przygryzł jej ucho.
– Tak – wyszeptała głosem, który jej samej wydał się obcy.
– W takim razie musimy się postarać. Nie wybaczylibyśmy sobie gdyby był niezadowolony. – Ścisnął jej piersi. – Myślę, że zdecydowanie spodoba mu się to.
Nim zdążyła zareagować, pozbył się jej bluzki i stanika. Poruszył biodrami, dociskając ją do okna.
– Jak sądzisz Chloe, czy spodobały mu się twoje śliczne piersi?
Czuła, że była bliska obłędu. Słowa Jasona, jego napierając na nią twardość i jej wrażliwe sutki przygniecione do chłodnej szyby. Tego było zbyt wiele.
– Chloe – warknął.
– Tak.
– Całym zdaniem albo zostawię cię w takim stanie. Chcesz tego?
– Nie, nie. – Pokręciła głową.
– To odpowiedz mi. Czy spodobały mu się twoje śliczne piersi?
Przełknęła wstyd i odpowiedziała drżącym głosem:
– Tak, spodobały mu się moje śliczne piersi.
Usłyszała dźwięk rozpinanego paska. W odbiciu zobaczyła, że Jason zsunął z siebie spodnie wraz z bokserkami i nakładał na siebie prezerwatywę.
– Myślę, że to też mu się spodoba – powiedział, wchodząc w nią.
Jęknęła głośno.
– Wiesz, co jest najlepsze? – wyszeptał jej do ucha. – Że ten mężczyzna oddałby wszystko, aby być na moim miejscu i rozkoszować się twoim seksownym ciałkiem. – Pchnął biodrami. – Pewnie właśnie sobie wyobraża, że to jego penis jest głęboko w twoim ciepłym, ciasnym wnętrzu. – Pchnął ponownie. – Lecz jego wyobrażenie nigdy nie dorówna rzeczywistości.
Nie panowała nad dźwiękami wychodzącymi z jej ust. Była na krawędzi orgazmu i nie mogła się doczekać, aż wreszcie z niej spadnie. Jakim cudem Jason był tak opanowany, gdy ona już dawno straciła nad sobą kontrolę?
Jakby czytając jej w myślach, mężczyzna wreszcie przyspieszył ruchy. Po mieszkaniu rozniósł się rytmiczny dźwięk jego bioder uderzających w jej pośladki. Jason zsunął dłoń i dotknął jej tam, gdzie najbardziej tego pragnęła.
Krzyknęła gdy niewyobrażalna przyjemność rozlała się po jej ciele. Jason doszedł chwilę po niej, mocno ściskając jej talię.
Stali tak, objęci z rozszalałymi oddechami. Chloe była wycieńczona jakby właśnie przebiegła maraton.
Jak przez mgłę pamiętała, że Jason zaniósł ją do sypialni i ułożył na łóżku. Zasnęła, gdy jej głowa ledwo dotknęła poduszki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro