Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział trzynasty

Nowy rozdział 4 marca 😁
Dawno nie było hot sceny, więc oto jest!
Zapraszam na mojego twittera: josmall, gdzie wrzucam zapowiedzi kolejnych rozdziałów!
Będzie mi miło, jak coś po sobie zostawicie - gwiazdkę, komentarz ♡
Jo!

Chloe wpatrywała się w zmieniające się numery pięter. Piąte...szóste...siódme. Przymknęła oczy, starając się zapanować nad zdenerwowaniem, które ogarniało jej ciało. Wytarła spocone dłonie w brzeg płaszcza i wzięła głęboki wdech.

Nie rozumiała, dlaczego była aż tak zestresowana. No i co z tego, że Jason przyszedł do mieszkania, a jej nie było? Ile razy czekała na niego, a on nie przychodził? Dlaczego ma być inaczej traktowana niż on?

Spojrzała na wyświetlacz. Trzydzieste ósme piętro. Po kolejnych kilku sekundach winda się zatrzymała.

Chloe niepewnie weszła do pogrążonego w ciemności wnętrza. Rozejrzała się dookoła, lecz mieszkanie wyglądało na puste. Odetchnęła z ulgą na myśl, że jej konfrontacja z Jasonem została przesunięta. Oparła się o ścianę i wreszcie ściągnęła buty, które przez cały wieczór, boleśnie wpijały jej się w stopy.

– Gdzie byłaś? – spytał Jason, gdy tylko weszła do salonu.

Pisnęła zaskoczona i złapała się za serce... a dokładniej za jeden z papierowych kwiatków. Zmrużyła oczy, rozglądając się po pomieszczeniu, oświetlonym jedynie słabym światłem dochodzącym zza okna. Wreszcie dostrzegła mężczyznę siedzącego w rogu kanapy. Jego zaciśnięte pięści i napięte ciało nie pozostawiało wątpliwości co do tego, że był wściekły.

Nagle jej zdenerwowanie ustąpiło miejsca złości. Gniew znów zapłonął w jej żyłach, sprawiając, że ledwo mogła normalnie myśleć.

Przez całą podróż metrem zastanawiała się, co powie Jasonowi. Wymyśliła nawet kilka wymówek, które wydały jej dość przekonujące. Lecz teraz, gdy znajdowała się tak blisko mężczyzny, nie miała zamiaru z niczego się tłumaczyć. A jeżeli już, to z ich dwojga, to on powinien wyjaśnić swoje zachowanie.

– Spytałem, gdzie byłaś – powtórzył Jason, wstając z kanapy.

– Słyszałam – odpowiedziała Chloe, wzruszając ramionami. Szelest papieru wypełnił ciche wnętrze.

Jason zapalił lampę, a ciepłe światło delikatnie rozświetliło salon.

– Co ty masz na sobie?

Chloe poprawiła dwa smętnie zwisające kwiatki i uśmiechnęła się złośliwie.

– A co? To ubranie też nie zyskało twojej aprobaty?

Jason zacisnął szczęki, mierząc ją lodowatym wzrokiem.

– Nie wiem, czy to coś można w ogóle nazwać ubraniem. Z czego to jest zrobione? Z papieru?

Podszedł do niej bliżej, a do jej nozdrzy dotarł słaby zapach jego wody kolońskiej. Stanął nad nią i zrozumiała, że specjalnie wykorzystuje swój wzrost, aby ją onieśmielić. Niepotrzebnie tak szybko pozbyła się butów. Może i sprawiały jej ból, lecz w tej chwili przydałoby jej się kilka dodatkowych centymetrów. Wyprostowała się i odchyliła głowę do tyłu, aby spojrzeć Jasonowi w oczy. Chciała mu pokazać, że wcale się go nie boi.

– Gdzie byłaś? – spytał po raz kolejny.

– Na imprezie – odpowiedziała, widząc, że mężczyzna inaczej nie da jej spokoju.

– Imprezie? Wyszłaś w tym czymś do ludzi?

Po raz kolejny przesunął wzrokiem po jej sukience.

– Tak. Wy bogacze chodzicie na bale charytatywne w kreacjach, które kosztują zapewne tyle, co moje czesne. Za to my biedaki musimy zadowolić się ubraniami zrobionymi ze śmieci.

Jason nic nie odpowiedział. Widziała, że ledwo nad sobą panował. Zdecydowanie nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś rozmawiał z nim w ten sposób – nie czcząc każdego wypowiadanego przez niego słowa.

– Umawialiśmy się ostatnio, że poza zajęciami będziesz w mieszkaniu – powiedział po chwili przez zaciśnięte zęby. – Po raz kolejny zmarnowałem kilka godzin, czekając na ciebie.

Chloe westchnęła głośno.

– Jeżeli znów zaczniesz gadać o tych głupich warunkach umowy, to pozwól mi najpierw przebrać się w coś wygodniejszego.

– Nie są głupie. Właśnie po to je ustaliśmy, aby uniknąć takich sytuacji.

– Nie byłoby takich sytuacji gdybyś mnie wreszcie posłuchał. – Pokręciła głową. – Ale dobra, niech ci będzie... Następnym razem dam ci znać wcześniej, że idę na imprezę.

– Nie będzie następnego razu – wycedził, ledwo otwierając usta.

– A to dlaczego?

– Bo poza uczelnią, będziesz siedziała w mieszkaniu tak, jak to ustaliliśmy.

Jason po raz kolejny sprawił, że Chloe miała ochotę palnąć go w twarz. Nigdy nie była agresywna, ale najwyraźniej mężczyzna wyzwalał z niej to, co najgorsze.

Stali naprzeciwko siebie, mierząc się wzrokiem. Pierś Chloe gwałtownie unosiła się i opadała, sprawiając, że co chwilę jej papierowe kwiatki szurały o koszulę mężczyzny.

– Nie ma mowy, że znów pozwolę się tutaj uwięzić – powiedziała cichym głosem. – Przez ciebie nie poszłam na Halloween, aby później zobaczyć twoje uśmiechnięte zdjęcia z jakiegoś balu dobroczynnego. I mam uwierzyć, że dowiedziałeś się o nim dopiero na kilka minut przed?

Jason przetarł twarz dłonią i wciągnął głośno powietrze do płuc.

– To nie ma sensu – odezwał się po chwili. – Jestem zmęczony tym ciągłym przerzucaniem piłeczki. Nie po to zaproponowałem ci ten układ, aby teraz z tobą walczyć i się kłócić. Wystarczy, że i bez tego mam dość problemów. Wiem, że wypowiedziałaś swoje stare mieszkanie, więc dam ci tydzień na znalezienie czegoś nowego i wtedy nasze drogi się rozejdą.

Chloe patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. W ogóle się tego nie spodziewała. Nie przejmując się, że już kompletnie zniszczy sukienkę, usiadła na kanapie i popatrzyła na niego wyzywająco.

– Nie – powiedziała stanowczym głosem.

– Co nie? – spytał, marszcząc czoło.

– Nie zgadzam się.

Nie wiedziała, co przez nią przemawiało. Resztka alkoholu w jej krwi, czy może czysta głupota.

– Nie zgadzasz się na zerwanie umowy? – dopytał.

– Dokładnie.

– Wiesz, że mogę cię stąd po prostu wyrzucić?

– Możesz próbować, ale ja się nigdzie stąd nie wybieram. – Oparła się o kanapę i chciała założyć nogę na nogę, lecz sztywny materiał sukienki jej na to nie pozwolił. Po salonie rozniósł się dźwięk rwanego papieru.

Jason wpatrywał się w nią intensywnym wzrokiem. Zacisnął i rozluźnił pięści, po czym jednym, długim krokiem pokonał dzielącą ich odległość. Chloe była pewna, że zamierzał siłą wyciągnąć ją z mieszkania. Nie potrafiła ukryć zaskoczenia, gdy zamiast tego, złapał za jej sukienkę i rozerwał ją na kilka mniejszych części. Po podłodze i kanapie rozsypały się resztki brystolu, taśmy i zmęczonych życiem kwiatków.

– Nie miałaś pod nią stanika? – spytał Jason, patrząc na jej nagie piersi.

Chloe uśmiechnęła się i pokręciła głową. Mężczyzna wyglądał, jakby chciał ją udusić gołymi rękami. Przymknął na chwilę oczy i mruknął pod nosem coś, co brzmiało jak „Wykończy mnie".

Gdy ponownie na nią spojrzał, jego tęczówki przybrały ciemnoniebieski kolor. Ściągnął z niej rajstopy od razu ze stringami i rzucił za siebie. Rozsunął jej nogi i klęknął pomiędzy nimi na podłodze, po raz kolejny ją zaskakując.

Chyba nie zamierzał...

Ich spojrzenia się spotkały. Chloe zobaczyła w jego oczach nieme pytanie, na które odpowiedziała skinięciem głowy.

Zdecydowanie zamierzał.

Mężczyzna złapał jej pośladki i przysunął ją bliżej brzegu kanapy. Chloe zadrżała. Była podniecona i przerażona zarazem. Żaden z jej poprzednich partnerów jej tego nie robił i nie wiedziała czego się spodziewać. Nagle jej głowę zalała niepewność. A co jeżeli nie spodoba mu się jej zapa...

Wszelkie wątpliwości wyparowały, gdy ciepły język Jasona dotknął jej najwrażliwszego miejsca. Jęknęła głośno. Nie mogła uwierzyć, że coś może być aż tak przyjemne. Wiła się i wzdychała pod słodką torturą jego ust.

Jej wstyd i nieśmiałość gdzieś wyparowały, sprawiając, że znów myślała tylko o tym, aby osiągnąć spełnienie. Wsunęła dłonie we włosy mężczyzny i przycisnęła jego twarz do siebie. Stopy zsuwały jej się z kanapy, więc wreszcie położyła je na ramionach Jasona, który ani na chwilę nie przestawał jej pieścić.

Za każdym razem, gdy była bliska orgazmu, Jason zwalniał ruchy, nic sobie nie robiąc z jej protestów.

– Czekałem na ciebie trzy godziny – powiedział, odrywając się od niej na chwilę. – Nie myślisz, że byłoby sprawiedliwe, gdybym i tobie kazał tyle czekać na spełnienie?

Chloe była tak zapatrzona na jego mokre od jej soków wargi, że dopiero po chwili dotarł do niej sens jego słów.

– Nie! – Pokręciła szybko głową. – Proszę nie.

Jason uśmiechnął się diabolicznie.

– To lepiej bądź grzeczna i cierpliwie czekaj, aż pozwolę ci dojść.

Ponowił torturę. Tym razem do pieszczot ustami i językiem dodał zęby, którymi delikatnie przygryzał jej wrażliwą skórę. Była bliska obłędu. Spojrzała na mężczyznę błagalnie, lecz widziała w jego oczach błysk, świadczący, że nie zamierzał tak szybko kończyć swojej zabawy. Zbyt dobrze się bawił.

Pieprzony sadysta.

Znów była tak blisko krawędzi, lecz Jason nie pozwolił jej spaść. Była tak zdesperowana, że miała ochotę płakać ze złości.

– Proszę – wyrwało jej się, a nim Jason zdążył zadać jego standardowe pytanie „O co prosisz, Chloe?", dodała: – Proszę, pozwól mi dojść... na swoich ustach.

Nie wiedziała, czy to desperacja w jej oczach, czy błagalny ton sprawiły, że mężczyzna przekrzywił lekko głowę i powiedział:

– Skoro tak ładnie prosisz.

Ponownie zaczął pieścić jej ciało. Chloe była tak rozpalona, że już po chwili była bliska orgazmu. Napięła się, czekając, aż Jason po raz kolejny odsunie się w ostatniej chwili. Lecz tak się nie stało. Tym razem nie tylko przysunął ją do krawędzi, lecz pozwolił z niej też spaść.

Po pomieszczeniu rozniósł się dziwny dźwięk. Dopiero po chwili Chloe uświadomiła sobie, że to ona jest jego źródłem. Docisnęła mocniej głowę Jasona do siebie i wbiła pięty w jego ramiona. Gorące fale pożądania przelewały się przez jej ciało.

Wzrok mężczyzny przez cały czas był wbity w jej twarz. Pieścił ją do czasu, aż odskoczyła od niego, zbyt wrażliwa na dalsze pieszczoty.

– Jesteś taka uparta – powiedział Jason, gdy wreszcie otworzyła oczy i na niego spojrzała.

Chloe nic nie odpowiedziała. Dopiero teraz dotarło do niej, że jej uda nadal były szeroko rozwarte, niczego nie ukrywając przed intensywnym spojrzeniem mężczyzny. Chciała się przed nim ukryć, lecz Jason jej na to nie pozwolił.

Wsunął dłonie pod jej pośladki i ku jej zaskoczeniu uniósł ją lekko do góry. Nim się zorientowała, leżała na miękkim dywanie, otoczona resztkami porwanej sukienki.

Jason patrzył na nią z góry. Złośliwy uśmieszek ponownie widoczny na jego twarzy. Szybko ściągnął spodnie, opuszczając je do połowy ud i wyciągając z nich foliowe opakowanie.  Rozerwał je zębami i wprawnym ruchem założył na siebie prezerwatywę. 

– Tak cholernie uparta – wyszeptał, układając jej nogi na swoich ramionach.

Wsunął się w nią jednym szybkim ruchem. Chloe jęknęła, czując go głębiej niż kiedykolwiek wcześniej.

– Wszystko okej? – spytał, zatrzymując się.

– Tak – wyszeptała, drżącym głosem – Po prostu mnie zaskoczyłeś.

Jason przyglądał jej się przez chwilę, po czym ponownie się poruszył. Jak zwykle zaczął wolniej, aby po chwili uderzać w nią z całą mocą.

Ciążyły jej powieki. Walczyła, aby ich nie zamknąć. Nie chciała przegapić swojego nowego ulubionego widoku – twarzy Jasona. Uwielbiała jej się przyglądać gdy uprawiali seks. Spocone czoło, przymknięte oczy i lekko rozchylone usta, z których wychodziło seksowne mruczenie.

Nagle Jason zamrugał i spojrzał na nią. Jego błękitne tęczówki były ciemne z pożądania. Złapał jej uda, podciągnął ją lekko do góry i wszedł w nią pod innym kątem. Jęknęła głośno

Jason nachylił się nad nią i odezwał się niskim, zachrypniętym głosem:

– Doprowadzasz – Pchnięcie – mnie – Pchnięcie – do – Pchnięcie – szału.

Pchnął jeszcze raz i z głośnym warknięciem doszedł. Wyglądał wspaniale. Głowa odchylona do tyłu, kosmyki posklejane na jego wysokim czole i usta zaciśnięte w wąską linię.

Opadł na nią. Chloe gładziła jego wilgotne włosy i spocone plecy, do których przykleiła się koszula. Podobało jej się to, że po raz kolejny był tak podniecony, że nawet nie ściągnął ubrania.

Jason poruszył się. Chloe czekała, aż podniesie się i popędzi do łazienki, lecz po raz kolejny ją zaskoczył. Z głośnym westchnieniem przeturlał się na plecy i położył obok niej, zgniatając przy okazji kilka kwiatków.

Nie wiedziała, ile tak leżeli. Kompletnie straciła poczucie czasu. Liczyła się dla niej tylko bliskość mężczyzny i dźwięk jego coraz spokojniejszego oddechu.

– Czyli rozumiem, że zostaję? – spytała Chloe jakąś godzinę później, gdy Jason zmierzał w stronę windy.

Mężczyzna nic nie odpowiedział, lecz gdy na chwilę odwrócił głowę, zobaczyła mały uśmiech błąkający się na jego twarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro