Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział drugi

Chloe po raz kolejny przeczytała to samo zdanie. Minęło szesnaście godzin od jej spotkania z Jasonem Wintersem, lecz nadal nie potrafiła się na niczym skupić. Ciągle myślała o mężczyźnie. Ilekroć zamykała oczy, widziała jego przystojną twarz skrzywioną grymasem obrzydzenia.

Obrzydzenia do niej.

Wzdrygnęła się. Nie wiedziała, czy to na wspomnienie jego lodowatego spojrzenia, czy może z powodu zimna, jakie panowało w jej małym mieszkanku.

Zerknęła w stronę elektrycznego grzejnika, zastanawiając się, czy go nie włączyć. Ostatecznie pokręciła głową i mocniej owinęła się grubym kocem. Rachunek za prąd był kosmiczny, a ona nadal nie wiedziała, czy jej nie zwolnią.

Dzień minął jej na ciągłym sprawdzaniu telefonu. Była pewna, że w końcu na wyświetlaczu pojawi się numer jej szefowej, która poinformuję Chloe, że straciła pracę.

Niepewność zżerała ją od środka. Nie wiedziała, co było gorsze. Niewiedza co do jej przyszłości, czy może bolesna prawda, że przez własną głupotę będzie musiała pożegnać się ze swoimi marzeniami.

Po chwili zastanowienia stwierdziła, że wolałaby bolesną prawdę. Ale jak miała się czegokolwiek dowiedzieć? Przecież nie zadzwoni do agencji i nie spyta, czy czasem Jason Winters nie złożył na nią skargi.

Westchnęła i skupiła się na leżącym przed nią podręczniku. Po kilku minutach zorientowała się, że znów w kółko czyta to samo zdanie. Zamknęła książkę z trzaskiem i schowała twarz w dłoniach.

Była cholernie zmęczona. Nie pamiętała kiedy ostatni raz spała więcej niż kilka godzin. Miała napięty grafik. Dwie prace, zajęcia na uczelni i ogrom nauki sprawiły, że musiała z czegoś zrezygnować. Padło na sen.

Wstała z niewygodnego krzesła i nadal owinięta kocem, przeszła kilka kroków w kierunku małego aneksu kuchennego. Zagotowała wodę i zalała nią swoja tanią, imitację kawy. Zamieszała brązowy płyn, gdy jej wzrok spoczął na prostym, białym kubku.

Pokręciła głową. Sama się prosiła o to, aby Jason złożył na nią skargę. Nie dość, że wypiła jego kawę, spała w jego gabinecie to jeszcze ukradła mu kubek.

Zerknęła na zegarek. Dochodziła dziesiąta w nocy. Za godzinę będzie musiała wyjść, aby zdążyć do pracy. Optymistycznie założyła, że skoro do tej pory nikt do niej nie zadzwonił, to nadal była zatrudniona. Sięgnęła po ten nieszczęsny kubek i schowała go do torby. Zwróci go dzisiaj i nikt się nie zorientuję, że w ogóle go zabrała.

Wróciła do stolika, który służył jej za biurko i usiadła na krześle. Mimo grubego koca twarde siedzisko boleśnie wpijało jej się w pośladki. Z rozmarzeniem pomyślała o skórzanym fotelu w gabinecie Jasona. O ile przyjemniejsza byłaby nauka, gdyby miała taki u siebie w mieszkaniu.

Albo gdybym miała taki ekspres, pomyślała zapatrzona w parujący przed nią kubek.

Z westchnieniem ponownie otworzyła podręcznik i po raz kolejny przeczytała pierwsze zdanie.

*

Niecałe dwie godziny później Chloe weszła do budynku Winters Enterpreises. Przeszła przez długi hall w kierunku wind. Przez cały czas czuła na sobie palący wzrok portiera, a ukryty w torbie kubek ciążył jej na ramieniu.

Weszła do windy i odetchnęła z ulgą, gdy zamknęły się za nią drzwi. Z każdym mijanym piętrem, serce dziewczyny biło coraz głośniej. Wytarła spocone dłonie o legginsy i poprawiła torbę na ramieniu.

Nigdy nie panikowała. Wystarczyło, że jej matka robiła to za nie obie. Ale zmęczenie i stres sprawiły, że zachowywała się irracjonalnie. Jakby ktoś miał ją aresztować za to, że przypadkiem wyniosła kubek.

Winda zatrzymała się na dwudziestym siódmym piętrze. Chloe wyszła na korytarz i wypuściła wstrzymywane do tej pory powietrze. Jak zwykle była sama. Nigdzie nie było widać żywej duszy.

Szybko odłożyła kubek na miejsce i o wiele spokojniejsza zabrała się za pracę. Zazwyczaj zaczynała sprzątanie od biura Jasona, lecz tym razem zostawiła je sobie na koniec.

Założyła słuchawki i włączyła swój ulubiony podcast kryminalny. Odkąd pamiętała, uwielbiała kryminały. Fikcyjny świat pochłaniał ją tak bardzo, że chociaż na chwile zapominała o własnych problemach.

Nie inaczej było tym razem. Historia seryjnego mordercy wciągnęła ją tak mocno, że w dwie godziny posprzątała całe piętro i stanęła przed drzwiami do gabinetu Jasona. Z wahaniem nacisnęła klamkę i weszła do środka. Postawiła wiadro na ziemi i wtedy to zobaczyła. Jakiś ruch w ciemnościach, a później zarys sylwetki.

Niewiele myśląc, wrzasnęła na całe gardło i złapała mopa do ręki. Była przerażona. Nie pomagało to, że w jej uszach nadal tkwiły słuchawki i właśnie słuchała szczegółowego opisu zabójstwa jednej z ofiar mordercy.

Nim zdążyła zaatakować, lampka na biurku rozbłysła, oświetlając pokój i tajemniczą postać.

Chloe uspokoiła się, widząc znajomą twarz. Jej ulga nie trwała jednak długo, gdy zdała sobie sprawę, co zrobiła. Właśnie nakrzyczała i zamachnęła się mopem na nikogo innego jak Jasona Wintersa.

Ściągnęła słuchawki i schowała je do kieszeni.

– Myślałam, że to morderca – powiedziała. – Seryjny morderca – dodała, jakby to coś zmieniało.

Jason nic nie powiedział. Wpatrywał się w nią z małym uśmieszkiem na twarzy i lekko uniesionymi brwiami.

– Przepraszam, że weszłam bez pukania. Byłam pewna, że jak zwykle nikogo tutaj nie ma – odezwała się ponownie. – Nie chcę dłużej przeszkadzać, więc wrócę później.

Wzięła swoje rzeczy i odwróciła się w stronę drzwi. Paliły ją policzki. Jak tak dalej pójdzie, to jej twarz naprawdę zmieni kolor na czerwony.

– Zostań – polecił mężczyzna. – Właśnie na ciebie czekałem.

Chloe zatrzymała się w pół kroku.

Czekał na mnie?

To nie oznaczało niczego dobrego. Chociaż, czy rzeczywiście czekałby do tak późnej godziny, aby powiedzieć jej, że jest zwolniona? Wzięła głęboki wdech i odwróciła się w jego stronę. Udawała, jakby wszystko było w normie. Jakby w ogóle nie była bliska płaczu.

– Usiądź – polecił James, wskazując na krzesło przy biurku. Sam zajmował ulubiony fotel Chloe.

Dziewczyna odłożyła swoje rzeczy i usiadła na wyznaczonym miejscu. Wyprostowała plecy i ukryła drżące ręce pod biurkiem. Nie chciała pokazać, jak bardzo stresowało ją jego towarzystwo.

– Może chcesz kawy? – spytał Jason.

Chloe popatrzyła na niego zaskoczona. Nie potrafiła odgadnąć, czy się z niej nabija.

Mężczyzna poprawnie odczytał jej wyraz twarzy, bo dodał:

– To normalne pytanie. Nic się za nim nie kryje.

Chloe przygryzła wargę. Z chęcią napiłaby się kawy, lecz w tej chwili była zbyt zdenerwowana, aby to zrobić. Poza tym jej drżące dłonie i gorący napój stanowiły niebezpieczne połączenie. Zrobiła z siebie już dostateczną idiotkę. Nie potrzebowała dodawać do tego jeszcze wylanej kawy.

– Nie, dziękuję – powiedziała wreszcie.

Jason westchnął i odchylił się w fotelu. Chloe zmierzyła go wzrokiem. Prezentował się idealnie. Mimo że dochodziła druga w nocy, wyglądał świeżo i elegancko. Miał na sobie spodnie od garnituru i białą koszulę, której rękawy podwinął aż do łokci. Dziewczyna zerknęła na swoje sprane ubrania i znów zapragnęła schować się jak najdalej stąd.

– Nie chciałem cię przestraszyć – odezwał się Jason. – Po prostu lubię czasem posiedzieć w ciszy i poobserwować miasto... Myślę, że chyba w tym mnie zrozumiesz.

Mężczyzna nachylił się do przodu i uśmiechnął szeroko. Był to ten uśmiech, który Chloe widziała na okładkach magazynów. Sprawiał, że Jason nie wyglądał tak przerażająco jak jeszcze tego ranka.

Zrozumiała jego przytyk, lecz nie wiedziała, co odpowiedzieć. Chciała, aby wreszcie powiedział, o co mu chodzi i skończył te gierki. Jego small talk sprawiał, że jedynie coraz bardziej się denerwowała.

– Dobrze, przejdźmy do rzeczy – powiedział mężczyzna.

Jego głos stał się poważniejszy, a uśmiech zniknął z jego twarzy.

Chloe zacisnęła dłonie w pięści, aby powstrzymać ich drżenie.

– Lecz zanim cokolwiek powiem, muszę cię poprosić o podpisanie tego.

Jason otworzył szufladę i wyciągnął z niej dokument. Położył go na biurku i przesunął w jej stronę. Chloe z wahaniem przeczytała kilka zdań i zmarszczyła czoło.

– Co to jest? – spytała, podnosząc na niego wzrok.

– NDA, czyli umowa poufności – wyjaśnił.

– Wiem co to jest NDA. Tylko nie rozumiem, dlaczego mam to podpisać. Nie sądzę, aby było to niezbędne do poinformowania mnie, że jestem zwolniona.

Tym razem to mężczyzna wyglądał na zdezorientowanego.

– Nie jesteś zwolniona. – Pokręcił głową. – Chcę ci zaproponować pewien układ. Jednak nie mogę pozwolić, aby cokolwiek z tego co ci powiem, wyszło poza ściany tego gabinetu. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro