Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

.. Ciemny las,słychać wokół duże stado uderzenia dzięcioła w Korei,hukanie sowy i mnóstwo przeróżnych innych dzwiękòw zwierząt nakładających się na siebie. Dziesięciolatka,która zwiała z domu na kilkugodzinną przechadzkę drżała z zimna i przerażenia. Jednak szła dalej się nie zatrzymując. Musiała się wyrwać z domu po tym jak ojciec nie pierwszy już  raz i nie ostatni przywalił jej pasem na goły tyłek bo zamiast się szkolić na następczynię rodzinnego imperium postanowiła wybrać się cztery godziny przedtem na zakupy z koleżanką z sąsiedniej willi. Przyjaźniły się ze sobą od małego. Jej ojciec również był mafiozem więc często się spotykały na przyjęciach. Poszły do galerii pięćdziesiąt kilometrów od domu. Nakupowały mnóstwo ciuchów i wróciły do domów zgigantycznymi torbami. Amelia była w niebo wzięta do póki nie ujrzała twarzy jego ojca. Patrzył na nią wściekły i poirytowany.
- Amelio Bernadetto Tomala,gdzieś ty do cholery była?!- Krzyknął jej na dzień dobry że wściekłością w głosie. Mała blondynka cofnęła się kilka kroków dalej- Czy masz pojęcie gowniaro jak ważne jest byś przyswoiła potrzebne umiejętności i informacje naszego imperium?! Miałaś dzisiaj do cholery przyswoić ekonomię oraz mapę i gospodarkę wszystkich krajów świata! A ty co?! Głupie szmatki kupujesz?!
- Tato,ale Ewa powiedziała,że jest fantastyczna przecena i faktycznie była- powiedziała cichym głosikiem mała przestraszona zrugana Amelia.
- Moja córko. Słuchaj mnie uważnie. Ty masz w przyszłości zostać wielką,silną i mającą przede wszystkim wiedzę o otaczających ją sprawach mafiozonistką.
To oznacza kupę roboty,dziecko! Nie masz dużo czasu na pierdoły!- Wrzasnął jej ojciec i wyciągnął ręce przyciągając ją do siebie.
- Do pokoju! Ale już! Czekaj tam nam i tam dostaniesz odpowiednią kare!- krzyknął do przestraszonej dziewczynki,która bez szemrania wykonała rozkaz. Siedziała teraz na łòżku i czekała na ojca nerwowo przełykając ślinę. Wiedziała,że przecholowała. Tata był bardzo i to bardzo zły. Chciał ją uczyć i zrobić dla niej jak najlepiej by odnalazła się w świecie w którym będzie musiała brylować gdy dorośnie,a on nie będzie już w stanie wykonywać swoich obowiązków. Więc po prostu czekała.


W końcu przyszedł. Patrzył na nią groźnym wzrokiem i kulila się w sobie.
- Ściągaj rajstopy i spódnice- Powiedział ostro i wyciągnął że szlufek swój twardy i mocny pas. W pośpiechu i bez protestów zrobiła o co ją prosił.
- Kładź się na brzuchu- Wysyczał.
Wykonała rozkaz i po chwili czuła jego uderzenia na gołych pośladkach. Zacisnęła jednak zęby i nawet nie zakwitła gdy dostała już dziesięć razòw.
- Oby ci to w końcu czegoś nauczyło,Amelio. Posłuchaj mnie. Chcę dla ciebie dobrze. Bez wiedzy i odpowiedniej siły od razu zginiesz w moim świecie. Nie możemy sobie na to pozwolić moja córko.- mówił do niej już spokojnym głosem.
- Wiem tatusiu- powiedziała ulegle.
Wyszedł a ona czekała aż matka zawala ją na kolacje. Wybiegła niemal od razu gdy usłyszała to upragnione wołanie. Zjadła szybko i ruszyła do pokoju, który przekręciła na klucz. Potem zeskoczyła z okna, które na szczęście było nisko położone od ziemi i wbiegła od razu w ten las.

W którymś momencie usłyszała kroki odwróciła się i ujrzała jakiegoś oblecha. Ten widząc małe zagubione dziewczę dopadł do niej i przyszpilił do ziemi. Próbowała się wyrywać,krzyczała lecz ten zdjął brudną apaszkę z siebie i przywiązał jej usta. Wciąż krzyczała lecz nikt nie mógł jej usłyszeć. Zerwał z niej ubrania  i.....

****
Amelia! Amelia!- Słyszała krzyk i poczuła szarpanie zza ramię. Otwarła oczy i rozejrzała się po otoczeniu. A no tak była w samolocie lecącym do Paryża. Adrian lekko poddenerwowany patrzył na nią swoimi oczami. Nie dziwiła mu się. Znów miała sen,a raczej obraz z jej przeszłości gdy obcy oblech się do niej dorwał gdy miała ledwie dziesięć lat. Gdyby nie tata,który z bronią w ręku w kroczył do lasu,mogłaby zginąć. Była w tedy bardzo nie poważna. Tamtego dnia po tej sytuacji oraz po wspominaniu Lukasa przysięgła sobie jedno. Zostanie twardą,niebezpieczną i silną kobietą choćby miała całe dnie nic innego nie robić tylko się uczyć. Tak też robiła i dzięki temu stała się teraz tym kim była dzisiaj.
- Wybacz,Adrienie. Miałam koszmar- powiedziała uspokajającą i pogładził a blondyna po włosach.
- Em... Okej- Wymamrotał.
-" Kochani pasażerowie,za piętnaście minut zbliżamy się do celu i będziemy lądować- Usłyszeli przez głośniki głos pilota.

Gdy zeszli na ziemię od razu ruszyli do swojego hotelu razem z trzema ochroniarzami. Adrien na początku pytał się jej po co im oni,lecz gładko powiedziała że w razie kłopotow. W końcu chłopak wciąż nie wiedział kim tak naprawdę była. Chciała to pozostawić w tajemnicy jak najdłużej. To oraz wiele innych spraw. Rzecz jasna nie brała pod uwagę cały czas go kłamać,ale na razie nie chciała go wystraszyć. Cieszyła się spokojem w ich relacji w której prawda mogłaby więcej zaszkodzić niż pomóc. Dotarli do hotelu i wraz ochroną ruszyli do swoich pokoi gdy podała przy recepcji swoje nazwisko.
Były dwa oddzielne pokoje. Dla  Amelii i Adriana,a zaraz przy nich był pokój dla ich ochroniarzy. Wypakowali się więc szybko,a potem Amelia wbiła się w jego usta ciągnąc go do łazienki.
- To twój szczęśliwy dzien- usmiechnąła się do niego- weźmiemy wspólny prysznic i będziesz miał okazję się odwdzięczyć za poprzednie razy. - Dodała i zaczęła się rozbierać. Chłopak zrobił to samo. Weszli do dużego brodzika,zamknęli kabinę i puścili wodę. Dziewczyna od razu wbiła się znów w jego usta i pocałowała.

Adrian przyglądał się jej pięknemu drobnemu ciału. Boże była piękna. Tak kurewsko piękna. Poraz pierwszy w życiu mógł ją ujrzeć w całej swojej okazałości. Dotknął jej piersi z należytą czcią,a ona westchnęła cicho.
- Dziś ty przejmujesz ster- powiedziała przymykając oczy.
Cholera jak on pragnął usłyszeć te słowa od niej. Jak on pragnął móc ją dotknąć. Teraz w końcu miał okazję. Pomasował jej jedną półkulę i z jej ust wyrwało się westchnienie.
Przyssał się bez ostrzeżenia do jej sutka i spowodował cichy jęk z jej ust. Oparła się o ścianę pozwalając by dla od miany on ją doprowadził do wrzenia. Dziś tego bardzo potrzebowała. Potrzebowała zapomnieć na chwilę o przeszłości. Potrzebowała jego.
On zaczął mokrymi pocałunkami wyznaczać ścieżkę od ust,szyi,piersi, coraz niżej aż dotarł do jej pępka. Westchnęła i jęknęla przeciągle gdy zassał jej delikatną skórę i zaczął językiem kreślić kułeczka w jej pępku.
- Jezu...- Wyszeptała.
On się zaśmiał dalej kręcąc jej kułeczka,aż podniósł się by znów ją pocałować brutalnie.
- Nie,Jezu tylko Adrian- Powiedział w końcu rozbawiony- ale mówią,że mam z nim sporo wspólnego- kpił z niej. Miała ochotę go podrapać po plecach lecz się powstrzymała.
- Panie Adrianie Henry Wiącek,czy zaczął pan ze mnie kpić?- Spytała.
- Och,gdzieżbym śmiał moja seksowna szefowo- Powiedział czule,a po chwili schylił się i pchnął ją na ławeczke. Z jej ust z zaskoczenia wyrwał się zduszony pisk.
Jednak Adrian nie zwracał na to uwagi. Rozszerzył jej nogi i zaatakował jej kobiecość językiem i ustami. Jęczała. Wiła się przed nim,czując się cholernie wspaniałe. Nagle poczuła jego zęby i krzyknęła przeciągle. Potem wsunął jej jeden palec i zaczął nim poruszać do jej wnętrza. Czuła jak soki po mały zaczęły z niej wypływać,a on wsadził po kilku minutach kolejny. Znów zajeczała,czując że jej spełnienie zaczęło być bliskie. Jakby wyczuwając to wsadził jej trzeci palec i brutalniej zaczął nimi operować. Wrzasneła,a jej ciało wygięło się w łuk i doszła z głośnym jękiem i krzykiem jego imienia na jego ustach. Wstał po wszystkim pociągnął ją do pozycji stojącej i pocałował ją czułym pocałunkiem.
- No i jak Amelio?- Spytał ją psotnym uśmieszkiem.
- Jesteś dobry- Szepnęła.- cholernie dobry.

Po prysznicu położyli się do łóżka w swoich objęciach. Ona wtulała mu głowę w lewą część jego ciała,a on obejmował ją czule.
Boże,jak ona go uwielbiała. Może jeszcze nie kochała,ale budził w niej coraz to głębsze uczucia. Bała się jednak kolejnych dni. W końcu Adrian pozna mnóstwo jej nie pochlebnych działań. Jednak postanowiła się tym już nie martwić i po prostu zasnęła otulona biciem jego serca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro