Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Pete odchodził od zmysłów, nie miał pojęcia gdzie mógł być Kenta, który trzy dni temu opuścił jego dom.
Nagle do jego uszu dotarła melodia dzwonka, wyjął telefon z kieszeni, Spojrzał na Ekran. Babe?

- Babe ? Co się dzieje?- miał nadzieję, że Kenta zatrzymał się u Babe... Był w błędzie.  

- odpal wiadomości i powiedz, że to twoja sprawka.- Pete szybko odpalił telewizor i aż usiadł na kanapie

" posiadłość P'Tonego płonie, większość budynku zajął już ogień, na szczęście żaden z mieszkańców i pracowników nie znajdował się w budynku. Nasi reporterzy dostali również informacje, że z konta bankowego P'Tonego pieniądze zostały przekazane Organizacją pomagającym sierotą, jednak jak informują reporterzy, żadna z fundacji nie należy do rodziny, są to nie zależne od nich organizację ''

- Pete to twoja sprawa?!- Babe krzyknął do telefonu nie słysząc żadnej reakcji od Pete

- To nie ja. Pierwsze słyszę o tym... - nie odrywał oczy od telewizora ukazującego jak jego dawniejszy dom znika w ogniu...

" Z ostatniej chwili W budynku znaleziono ciała kilkunastu osób... Ciała należały do dzieci i jednego młodego mężczyzny"

- jakie kurwa ciała?- Pete wydawał się być zmieszany tak samo jak Babe

" Z pierwszych badań lekarze wykryli że większość ciał musiały od lat znajdować się w posiadłości, jednak ciało młodego mężczyzny wydaję się być dość Świerże, zapewne należy do podpalacza"

Pete poczuł jak całe Jego życie ucieka z Jego ciała, obawiał się najgorszego... Bał się, że to Kenta, nie mógł tak na to patrzeć, wziął kluczyki i pobiegł do samochodu, jechał jak głupi pod posiadłość Tonego, na miejscu nadal zajmowało się wiele służb mundurowych, Pete podbiegł do medyków

- proszę odejść. - zatrzymał go jeden z lekarzy

- To Alfa?! Niech mi pan powie chociaż to! Błagam!- czuł jak serce wali mu jak szalone

- nie. To beta.- Pete poczuł jak kamień spada mu z serca, powoli odsunął się od budynku, miał już wsiadać do samochodu, kiedy kątem oka zauważył osobę stającą w oddali... Kenta, Pete zmrużył oczy i nawet chwila nie minęła, a dobiegł do Kenty, stanął przed nim i złapał go za brodę.

- czy ty chcesz mnie doprowadzić do szaleństwa?! Kenta! Bałem się, że jesteś w środku! Bałem się, że tam umrzesz - Kenta przez krzyk Pete znów zaczął płakać, Nigdy nie radził sobie, z krzykami i gniewem innych, teraz jak pozwala sobie na emocje nie przejmował się nawet tym, że znów płacze

- ale...to już paliło się jak przyszedłem... Ja po prostu chciałem się tu schować na jakiś czas...nie miałem odwagi się wczoraj, Ani przed wczoraj zabić...ja boję się, że znów go spotkam w innym życiu - patrzył na Kente, który widząc jego łzy uspokoił się i objął go mocno.
Siłą zaciągnął go do samochodu, Kenta znów chciał uciec, Pete wrzucił go na tylnie siedzenia i zamknął drzwi, wsiadł za kierownicę.
O dziwo nie ruszył do swojego domu , pojechał do Domu Alan'a, wpadł bez pukania ciągnąc za sobą Kente.

Jeff który razem z Alan'em i innymi nadal oglądał telewizję patrzył na nich zdziwiony, Pete pchnął Kente dosłownie w stronę Jeff'a i Charliego

- Powiedz im co chciałeś zrobić! No powiedz! - Wszyscy byli widocznie w szoku widząc Pete w takim stanie, on jest oazą spokoju... A teraz wydaje się wściekły jak nigdy- NO MÓW - Kenta skulił się i zakrył twarz znów płacząc.

Babe wstał z fotela i złapał Pete za ramię, Jeff objął Kente, Kenta mimowolnie przytulił Się do pasa Jeff'a,tak bardzo cieszył się, faktem że może go objąć poraz kolejny, tak samo jak dawniej jak Jeff był jeszcze mały.

- Kenta , powiedziałem powiedz im co chciałeś zrobić, albo ja to powiem - Pete nadal na niego patrzył

- nie mów...nie zrobię tego więcej...- powiedział nadal płacząc, prawie dusił się przez łzy. Alan posłał innym spojrzenie które wręcz krzyczało " zostawmy ich samych"
Więc Wszyscy inni wyszli z salonu zostawiając Jeff'a, Charliego i Kente samych, Pete został z salonu wyciągnięty przez Babe.- dlaczego tak na mnie patrzysz?- Pete spojrzał na Babe

- co to za akcja. Kenta nigdy nie płacze, to on podpalił dom?- Babe patrzył na Pete, który zaprzeczył i powiedział mu to samo co powiedział mu Kenta, łącznie z tym, że próbował się zabić, ale nie miał odwagi zrobić tego ostatecznie...

- dlatego przyniosłem go tutaj, Jeff i Charlie to jedyne osoby jakie Kenta uważa za rodzinę...- powiedział i Spojrzał na Alan'a- mam nadzieję, że dbasz o Jeff'a bo jeśli on się już uspokoi i dowie się, że coś was łączy zapewne będzie próbował cię pobić. Chroni Jeff'a od dziecka... - powiedział, a Alan spojrzał na niego

- spokojnie dbam o niego.  I przed czym on go chronił? Jeff wspominał, że jako jedyny żył w miarę spokojnie...

- kłamał, Kenta bronił go przed alfami, Tony nie bez powodu trzymał Jeff'a w domu, chciał z niego zrobić maszynkę do rodzenia dzieci z mocami. Pierwszy raz chciał to zrobić jak Jeff miał zaledwie 12 lat, na szczęście Kenta zdołał go namówić na to by dał Jeff'owi dorosnąć i dopiero później Znaleźć mu partnerów... po prostu liczył na to, że Jeff później ucieknie jak inni...- Alan aż otworzył szeroko oczy... Wszyscy byli w szoku, że Kenta dbał o Jeff'a... I uratował go przed koszmarem- o Charliego również dbał, myślał, że jest zwykłym alfą jak on, dlatego kiedy Charlie siedział w izolatce przynosił mu różne rzeczy lub rozmawiał z nim po nocach...On tylko udaję takiego zimnego...

W tym momencie w salonie Charlie i Jeff głaskali obaj Kente, który na szczęście przestał Płakać, Spojrzał na nich

- cieszę się, że jesteście cali... Przepraszam was za wszystko - powiedział, a oni przytulili go

- nie masz za co przepraszać Kenta ... byłeś i jesteś najlepszym starszym bratem jakiego mogliśmy mieć - Charlie powiedział i uśmiechnął się do niego

- właśnie. I dobrze wiemy, że dbałeś o nas... Wiem też, że to dzięki tobie mogłem żyć spokojnie, słyszałem kiedyś jak prosisz o to by mnie odpuścił. - Kenta prawię znów zaczął płakać, ale do domu Alan'a wszedł akurat Way i Kim.
Kenta od razu zacisnął ręce, na szczęście reszta akurat wróciła z Ogrodu, Way Spojrzał na Kente i Później na Pete.
Kenta wstał z kanapy i podszedł do Pete

- chodźmy do domu... - powiedział - nie będę cię już denerwować.- oznajmił łapiąc go za rękaw.

Pete poprawił mu włosy i bez słowa zabrał Kente do swojego domu.

Zaś inni spojrzeli na Way

- dlaczego on patrzył na ciebie taki wściekły?- Sonic spojrzał na Way

- spałem kilka razy u Pete więc zapewne czuć mnie w jego domu, zapewne myśli, że się z nim bzykam- powiedział, A Kim spojrzał na niego

- ty z nim? Dwa topy?- Kim patrzył na niego, a Sonic skierował swój wzrok na Kim'a

- skąd ty wiesz, że Way to top?- I kim magicznie musiał szybko zniknąć z salonu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro