Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13


Dobra. Czas wracać do pokoju. Pewnie Leo się już niecierpliwi. Wczoraj rano powiedział, że powie mi coś dzisiaj. Ciekawe co...

- Hej, już jestem - powiedziałam beztrosko - Leo? - spytałam wstrząśnięta.

- Uciekaj, Rose! Uciekaj! - wysyczał desperacko próbując wyswowodzić się z silnych dłoni jakiegoś mężczyzny.

W całym pokoju było ich sześciu. Trójka miała w rękach nóż oraz różdżki. Trójka pozostałych także miała różdżki, ale zamiast noży... Zamiast noży trzymali długie metalowe kije z ostrymi zaostrzeniami na końcach. Skądś to znam...

Wszyscy ubrani byli w krwistoczerwone szaty. Na jednym ramieniu przełożone mieli futra. Czarodzieje, tak? (|nie kurwa! Gumisie!|)

O nie. Zauważyli mnie.

- Witam. Co państwa do mnie sprowadza? - spytałam z obojętną miną, po czym usiadłam na moim łóżku i przywołałam z jadalni trzy pary krzeseł.

- Proszę, usiądźcie. - powiedziałam wskazując ręką na krzesła. Nie usiedli. Chamówa!

Wszyscy się na mnie gapili i stali bez ruchu.

- Spodziewałaś się nas? - zapytał jeden z nich. Hmm.. Ładny..

Ale chwila. Co oni myśleli, że jak zastam ich w swoim pokoju to zacznę się wydzierać, uciekać i wołać o pomoc? Poważnie? To ponad moją inteligencję!

- Szczerze powiedziawszy, nie. Gdybym się was spodziewała, czekałabym na was i z miejsca zabiła. - mówiłam powoli i wyraźnie, a oni nadal stali jak te kołki. - Skoro jednak włamaliście się do mojego azylu bez mojej wiedzy... Cóż, wypadałoby się przywitać. - powiedziałam po czym wstałam powoli.

Ostrożnie podeszłam do jednego z nich, do tego który trzymał Leo. Odebrałam go korzystając z ich chwilowego laga mózgu i z powrotem usiadłam na łóżku pozwalając Leo owinąć mi się wokół szyi.

- Usiądziecie? - spytałam po chwili zastanowienia.

Tym razem usiedli. Sukces!

- Więc? Co państwa do mnie sprowadza? - zapytałam delikatnie opierając się o ścianę.

Cała ich grupka przyjrzała mi się uważnie.

- Kilka razy zawitał do ciebie Lucjusz Malfoy. - spojrzał na mnie uważnie jakby na coś czekając.

Kiwnęłam tylko głową na potwierdzenie jego słów.

- Rose.. Oni są z Durnstrangu.. Uważaj co przy nich mówisz. Nigdy nie wiadomo co im chodzi po głowach. - zasyczał Leo patrząc mi prosto w oczy

- Dobrze, będę uważała. - obiecałam

Spojrzałam się uważnie na ludzi znajdujących się w moim pokoju. Hmm.. Czego mogą chcieć?

- Umiesz rozmawiać z wężami.. - zamyślił się.

- Tak. To u mnie wrodzone, mam to po ojcu. - powiedziałam usadawiając się wygodniej.

- Wiesz o swoim ojcu? - spytał i nie krył zdziwienia, lecz moment później z powrotem spoważniał i przybrał obojętną maskę na twarzy.

Kiwnęłam głową po raz kolejny.

- Skąd? - spytał

- Nie ważne. Mówił pan coś o panu Malfoy'u, prawda? - spytałam by odwrócić jego myśli od mego ojca.

Szczerze? Sama nie miałam pojęcia skąd wiem o ojcu. Ale wiem o nim bardzo wiele!

Wiem, że nazywają go Lordem Voldemortem. Wiem, że on nienawidzi szlam, mugoli.. Ale! Ale Leo mi nic o nim nie opowiadał. Dziwna sprawa..

No dobrze. Później to przemyślę.

Moja próba zmiany tematu powiodła się, a on niechętnie, ale przystał na tą zmianę.


***

Sory, że takie krótkie, ale jak już mówiłam będę pisać krótsze rozdziały, ale za to częściej. Nie będę się rozpisywać, gdyż nie mam o czym tak właściwie pisać. No cóż.. Do następnego!

Riddle    

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro