Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 50

Wstałem rano i w szybkim tempie opuściłem dom. Dziś zajęcia w collegium mam od dziewiątej do szesnastej, a o siedemnastej jestem umówiony z Rachel na wybieranie pierścionka dla mojego skarba.

Cieszę się, że Annie się nie odzywa. Może dała se spokój? Fajnie by było chociaż w to wątpię. Za niedługo moja ochrona się wszystkim zajmie.

Nika:

Wstałam jak co dzień o dziewiątej, nie licząc kilku pobudek w nocy by nakarmić Williama. Wczorajszy dzień jest nie do zapomnienia. Wstałam z łóżka i poszła do pokoju małego. Spał jak zabity mój mały słodziak. Pocałowałam go w czoło i poszła do łazienki wziąć prysznic.

Po półgodzinnym pobycie w łazience wyszłam z niej  i poszłam się ubrać w czyste ubrania, a następnie poszłam coś zjeść na śniadanie. Nie miałam zbyt dużego wyboru, więc wybrałam płatki z mlekiem. Usiadłam przed telewizorem i zakładałam się śniadaniem.

Po skończonym posiłku postanowiłam ogarnąć trochę dom. Najpierw po odkurzałam cały dół i zaczęłam myć podłogę. Jak dobrze, że Willowi nie przeszkadza odkurzacz. To dziecko jest poprostu kochane. Skończyłam sprzątać kuchnie, gdy dobiegł mnie płacz Willa.

Nakarmiłam i ubrałam małego, a następnie posprzątałam piętro zajęło mi to niecałe pół godziny. Wzięłam pięciominutowy prysznic i ubrałam się by móc wyjść do sklepu. Naszykowałam wózek i wsadziłam do niego Willa. Mały aktualnie nie spał, a Świerze powietrze dobrze mu zrobi.

Po dwudziestu minutach byliśmy w sklepie spożywczymy. Muszę w tym tygodniu wybrać się na duże zakupy do supermarketu, ale to później. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i poszła do kasy zapłacić, gdy ktoś wpadł mi pod koła wózka.

- O Boże przepraszam, niezdara ze mnie. - usłyszałam znajomy mi głos. - O to ty. - popatrzała na mnie.

- Widzę, że też zakupy. - uśmiechnęłam się co odwzajemniła.

- Tak. - odpowiedziałam i popatrzała na małego. - Widzę, że szybko rośnie. - powiedziała po chwili.

- Oj tak. - odpowiedziałam.

- Sara jestem. - powiedziała i podała mi dłoń.

- Nika. - odwzajemniałam gest.

- Idziecie po zakupach do parku? - zapytała.

- Niestety, ale dzisiaj musimy gotować obiad dla tatusia, prawda synku. - odpowiedziałam patrzałem na Willa, któremu już oczka się zamykały.

- Rozumiem to do zobaczenia kiedyindziej. - powiedziałam i odeszła.

Poszłam do kasy i zapłaciłam za zakupy i wróciłam do domu. Położyłam małego do huśtawki niemowlęcej, a sama zabrałam się za robienie obiadu.

~~~

Dochodziła już siedemnasta, a Aleksa nie było w domu. Zajęcia z tego co wiem skończył o szesnastej, więc postanowiłam do niego zadzwonić. Po chwili usłyszałam w słuchawce jego głos.

- Kiedy będziesz kotku? - zapytałam.

- Za półgodziny.

- Dobrze to nie przeszkadzam Ci tam. - powiedziałam i się rozłączyłam.

Przez cały czas siedziałam z małym w salonie, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam zobaczyć przez okno kuchenne kto to, ale furtka była otwarta. Pewnie jakiś kolega Aleksa.

Korytarzem znalazłam się przed drzwiami i przekręciłam klucz, a następnie je otworzyłam. Stał tam wysoki blondyn ubrany cały na czarno. Ten sam co ostatnio wpatrywał się w nasz dom. Ledwo stałam na nogach. Była przestraszona, spanikowana i sama. Bałam się. Bardzo się bałam.

~~~

Jak myślicie co się stanie?
Możecie pisać w komentarzu.
Zostaw gwiazdkę dla cb to nic,
a mnie to motywuję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro