Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 37

Maraton 1/9

Trzy tygodnie później:

Aleks:

Dziś odbieram małego ze szpitala. Od pogrzebu minęło już kilka dobrych tygodni, a Nika już powoli dochodzi do siebie. Codziennie chodziliśmy na cmentarz, a następnie do małego Williama. Bywało czasem, że Nika przebywała u niego całe dnie.

Pokój małego już czeka na niego od dwóch miesięcy. Co prawda ją w nim jeszcze rzeczy, które miały należeć do Jamesa, ale nie mieliśmy serca ich wyrzucać. Nika stwierdziła, że oddamy je Nikodemowi i Nataszy.

Właśnie podjeżdżałem pod nasz dom, w którym czekała na mnie Nika by jechać do szpitala po naszego małego synka. Zatrzymałem się przed podjazdem, gdzie brunetka już czekała.

~~~

Właśnie dojechaliśmy pod szpital. Przez całą drogę prawie wcale nie zamieniłem z Niką, ani słowa. Myślałem, że wróciła do siebie, ale chyba się myliłem. Wysiedliśmy z mojej czarnej besti. Dziewczyna od razu poszła w stronę drzwi wyjściowych, a ja natomiast wyjąłem nosidełko z tylnich siedzeń.

Nika:

Od czasu pogrzebu może i minęło sporo czasu, ale nigdy nie pogodzę się z śmiercią Jamesa. Nie przeżył nawet chwili w swoim życiu. To takie nie sprawiedliwe. Niczemu nie zawinił.

Właśnie wchodziłam do sali, w której leży mój mały William, ale na sali go nie zastałam. Łóżeczko stali na stałym miejscu. Nowa pościel, a po Willu brak jakiejkolwiek śladu. W moich oczach zebrały się łzy. Wybiegłam z sali, a na korytarzu napotkałam Aleksa. Od razu się żuciłam mu w ramiona.

- Nie ma go. - powiedziałam przez szloch.

- O czym ty mówisz? - odpowiedział chłopak zdziwony moimi słowami i upuścił nosidełko na ziemię wywołując przy tym huk.

- Willa nie ma na sali. - wydusiła mnie z siebie.

- Jak to? - powiedział zdenerwowany brunet i oderwał się odemnie kładąc ręce na moich ramionach, a ja zaczęłam bardziej ryczeć.

Nagle po szpitalnym korytarzu rozległy się płacz dziecka, a ja odwróciłam się w tamtym kierunku. Była to pielęgniarka z moim małym chłopczykiem na rękach. Płakał, ale ważne, że jest z nami. Kobieta oddała mi małego na ręce, a ja od razu go do siebie przytuliłam. Może i zawaliła szkole i moje życie nie ułoży się tak jakbym tego chciała, ale ważne, że to medale stworzenie pojawiło się na tym świecie i mogłam je przez dziewięć miesięcy nosić pod swoim sercem.Aleks odebrał odemnie Williama i włożył go do nosidełka.

~~~

Kilka minut później odebraliśmy wypis i razem ruszyliśmy do wyjścia z szpitalnego budynku. Aleks niósł małego w nosidełku, a mnie trzymał za drugą rękę. Teraz wyglądamy ja prawdziwa rodzina. No prawie w komplecie...

~~~

Pierwszy rozdział z maratonu❤️
Zostaw gwiazdkę dla motywacji⭐

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro